Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

griszankaanka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez griszankaanka

  1. Jakoś tak jest, że wszystkie "ciężarówki" nas prześładują na każdym kroku. Ale Duszak nie martw się, badasz się więc robisz krok do przodu, a nie stoisz w miejscu. Nie ma tego złego, zamiast pół roku macierzyńskiego będziemy miały rok. Może w międzyczasie coś się zmieni jeszcze na naszą korzyść i akurat wtedy zaskoczymy, a na pewno zaskoczymy w najlepszym momencie :D Za chwilę nadejdzie nas czas i tego się trzymamy :D:D:D
  2. Dorotq, przez tyle czasu obserwowałaś swój organizm, że trudno nie zauważyć co się dzieje. Wiecie co, u mnie tak gorąco - wyszłam na pół godziny przed dom i jestem mokra jak pies. Duchota okropna. Żar leje się z nieba. Jak patrzę na tych ludzi co pracują w tym pełnym słońcu, to się dziwię, że nie padają jak muchy. Pozamykałam rolety i siedzę tak po ciemku :) Jak dobrze, że mam wolne :D Teacherka nie martw się na zapas, jesteś uzbrojona w leki na podtrzymanie, to co ma się nie udać :D Trzymam kciuki
  3. Teacherko, też bym chciała zajść bez tych wszystkich badań, zabiegów itd., no ale cóż musimy to przejść, ja po 4 tys. przestałam liczyć ile nas to wszystko kosztuje. A jeszcze się zdecydowałam na inseminację... Ze stratą, która Ciebie spotkała jest bardzo trudno się pogodzić i człowiek boi się wznowić starania w obawie przed kolejną. Nie chciałabym doświadzczyć tego co Ty. Koleżanka, która pracuje ze mną w ubiegłym roku, też straciła ciąże, do tej pory nie może o tym mówić bez łez w oczach. Ona wie, że ja się staram o dziecko i jak wrociła do pracy to razem przepłakałyśmy prawie cały dzień. Tak naprawdę po takiej stracie ma się żałobę i potrzeba czasu, żeby się z tym pogodzić. Jak potrzebujesz to płacz, nie tłum w sobie emocji, to musi z Ciebie wyjść. Sama się popłakałam, wiem jak okropnie musiałaś się czuć. Znajoma po poronirnieniu została skierowana na badania immunologiczne i okazało się, że jak zaskoczy, to przez całą ciążę będzie musiała brać leki przeciwzakrzepowe. A co zlecił twój gin?
  4. Duszak, na wszelki wypadek sprawdziłam na skierowaniu na pewno miałam 2-5 dc, także sądzę, że nie będzie za wcześnie. Nie chciałam nikogo przestraszyć, u mnie tak wyszło, bo okazało się, że mam kumulację problemów. Najczęściej jest tak, że wystarczy wyregulować jeden z tych tematów i się zaskakuje. Z kim nie rozmawiałam, to wynikało, że u niego babeczki zaskakiwały do 6 m-cy, najczęściej wystarczyło wyregulować jakiś problem metaboliczny, podregulować hormony, zaleczenie którejś infekcji z "trójcy", pomóc w pękaniu pęcherzyka albo znowu popracować nad panem. U mnie wysztkiego po trosze, w związku z tym tak ciągnę półtora roku i łykam leki garściami. Chodziło mi o to, że nie warto zwlekać. Ja jestem przykładem na to, że uważałam się za naprawdę zdrową osobę i dlaczego miałabym mieć problemy z zajściem w ciąże, a teraz pozostał tylko żal...
  5. To się rozpisałam :D Czapus, mój też się bronił rękami i nogami, każdy facet tak ma. Chyba najbardziej stresujące dla niego było to, że wszyscy wiedzieli, po co on się zamyka w tym pokoiku i że właśnie za drzwiami się onanizuje. Za drugim razem, już się nie bronił, sam pomaszerował bez namawiania :D . Mdli mnie od kąd wstałam, napiłam się gorzkiej herbaty i chyba zaraz pójdę wymiotować. Bleee
  6. Duszak, to, że lekarz specjalizuje się w leczeniu niepłodności i ma w tym kierunku dobre wyniki, nie oznacza, że nie prowadzi innych kobiet. Ja nie leczę się w klinice niepłodności, to poprostu klinika medyczna, w której między innymi leczy się niepłodność.U mojego pod gabinetem rozstrzał jest między 20 a 70 lat. Jak kilka m-cy nie wychodzi, ja każdemu polecam badania, ja straciłam za dużo czasu, o wiele za dużo. Dziwi mnie, że lekarze tak podchodzą do nas kobiet, mnie dłuuuugo wmawiano, że jestem zdrowa i proszę się starać dalej, nie ma przeszkód itd... Jakie mieli podstawy do takiego stwierdzenia - cytologię, usg? Żal mam do tych lekarzy, badałam się regularnie i nic nie widzieli. Porażka nad porażki. Początkowo starania na luzaku, z czasem mój mąż zaczął się nakręcać i obwiniać o brak ciąży, że pewnie z nim jest coś nie tak, że na pewno jest bezpłodny, bo przecież ze mną jest wszystko ok. Znajome polecały mojego lekarza, dodam, że nawet się nie znając, poszłam i się zaczęło. Bezpośrednio przed wizytą położna przeprowadziła ze mną wywiad: przebyte choroby, choroby w rodzinie, przebieg miesiączki, długość cyklów, towarzyszące jej dolegliwości i takie tam. Pierwsza wizyta, pierwsze badanie usg i już dojrzał nieprawidłowość w endometrium - tego okropnego polipa (poprzedni gin chyba zamykał oczy, że tego nie widział wrrr) Od razu pobrano mi wymaz z pochwy w kierunku mycoplasma, ureaplasma i chlamydia - wyszło, że mam ureplasmę i od razu zrobiono antybiogram, żeby było wiadomo na jakie antybiotyki bakteria zareaguje. Potem robiłam hormony: 2-5 dzień cyklu FSH, LH, Estradiol, TSH; 20-23 dzień cyklu Progesteron, Testosteron, Prolaktyna i DHEAS Na koniec glukoza i badanie na insulinooporność. No i mąż musiał zrobić badanie nasienia z posiewem. To były badania podstawowe i wcale nie okazałam się taka zdrowa. Z mężem leczyliśmy się antyboiotykami 2 m-ce, potem kolejne 2 m-ce bez starań, żeby leki zniknęły z oranizmu i żeby upewnić się, że pozbyliśmy się bakterii. Kolejny wymaz, kolejne badanie. No i tak to się ciągnie. Po jakimś czasie histeroskopia i badania drożności jajowodów, ponowne badanie nasienia (już bez posiewu), podejrzenie, że pęcherzyk graffa nie pęka, w międzyczasie leki, leki, leki, monitoringi cyklu i ostatnio wit. D3 na katastrofalnym poziomie i kolejne leki. Chyba o niczym nie zapomniałam. Mimo, że tak długo to trwa, to ufam mojemu lekarzowi, bo każda diagnoza oparta jest na badaniach, a nie na "wydaje mi się, że jesteś babo zdrowa". Każdy dzień leczenia przybliża mnie do sukcesu i tego się trzymam :D. Może nie wychodzi, bo za bardzo chcę. Gdyby nie te konowały, które kolejno wmawiały mi, że jestem zdrowa, to półtora roku temu byłabym na tym etapie co dziś i nie straciłabym tyle czasu. Przypuszczam, że po domu biegałaby już mała istotka. Dlatego właśnie namawiam na szukanie specjalisty i badania, lepiej nie przychodzić tego co ja
  7. Duszak, kiedy wybierasz się do lekarza na konsultacje wyników? Czapus, jak się czujesz, który to już tc? Bezikumalinowy, Krzewuszko co u Was? Paula, ty już chyba po owulce? Kiedy spodziewasz się @ lub mam nadzieję szczęśliwej nowiny? Ostatnio pisałaś, że chyba nie ominie Cię sprawdzanie tych wszystkich hormonów itd. Myślę, że jak teraz nie będzie ciąży mogłabyś już wybrać się do naprawdę dobrego gin., poczytaj, poszukaj, kto w twojej okolicy ma dobre wyniki w leczeniu niepłodności i wybierz się do niego przed owulką, ponoć wtedy najlepej widać co się dzieje tam w środku. Mój lek. już na pierwszej wizycie na usg dostrzegł polipa, mówił, że to może być nawarstwienie śluzu lub właśnie polip. Wcześniej mimo takich samych badań żaden gin.na to nie zwrócił uwagi, choć maleńki to on nie był :(. Nie chcę nikogo obrażać, ale niektórzy lekarze się nie nadają do tego czym się zajmują. Dlatego trzeba dobrze poszukać, poczytać opinie i rozpytać znajomych. Dobra kończę, bo zaczynam pisać monologi. Chwilowo nie mam co robić, w domu ukrywam się - przed słońcem.
  8. Byłam wczoraj u mojego gina po recpeptę. Powiedziałam mu o naszych planach inseminacyjnych. Przy okazji dopytałam jak to ma wyglądać. Można to zrobić na cyklu własnym lub stymulowanym, ja nie mam problemów z owulacją, więc na własnym :) Zaczyna się od monitoringu cyklu, w dniu gdy pęknie pęcherzyk, m idzie oddać nasienie, w laboratorium wyselekcjonują te najlepsze nasionka, potem ja na fotel i gin wstrzyknie je w odpowiednie miejsce. Co dla mnie ważne, nie robią sztuki dla sztuki, wynikiem ma być ciąża. Jeżeli np. nasienie okaże się za słabe, to do inseminacji nie dojdzie, a jeśli dr powie, że nie mają pewności, że jest szansa, ale mała, to sami będziemy musieli zdecydować. Cena zabiegu od 550zł - niestety zapomniałam dopytać od czego zależy ostateczna cena. Jak teraz się nie udało, to jeszcze jeden cykl na naturalsie, umówiłam się na monitoring na koniec lipca. Pt-so, powinnam dostać @, dzisisiaj już zaczęłam delikatnie plamić, więc chyba jednak znowu porażka. Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej - już się denerwuję...
  9. Duszak, dziękuję powiedziałaś to na co mnie brakło słów. Dorotq i co teraz znikniesz z naszego świata? Zostań jeszcze z nami...
  10. Dorotq, brak mi słów... Jak? To ostateczna decyzja? Poddajesz się?
  11. Paula, określenia "nieudacznicy" celowo użyłam w cudzysłowiu, bo często sami tak siebie postrzegają, choć też nie zawsze uważam, że tak jest, ale niekiedy trudno też nie podzielić ich zdania w tej kwestii. Przepraszam Cię, chodziło mi o to żeby nie generalizować i tylko uściślić, nie chciałam przeinaczyć twojej wypowiedzi i skończę już ten temat - nie chcę się pogrążać :D Tak jak napisałaś "rozsądna z nas ekipa" (dodam) bez uprzedzeń :D
  12. Widze, że moją wypowiedzią poruszyłam lawinę. Ja zawsze miałam plan na swoje życie. Jako trzynastolatka zostałam ciocią i widziałam jak ciężko było mojemu bratu i jego rodzine, wiedziałam, że tak nie chcę. To jest mój plan. Inni może nie mają pomysłu na swoje życie i tak ciągną z tym co im los da Toteż nie uważam, że jak ktoś ma gromadkę dzieci, mieszkanie komunalne, albo na "zapiecku" u rodziców, kiepską pracę i brak perspektyw, że to koniecznie patologia. W dzisiejszych czasach tak się to postrzega, ale niejednokrotnie mylimy się i krzywdzimy przez to porządnych ludzi. Czasami tacy ludzię są o wiele szczęśliwsi od tych, co mają wszystko. Znam kilka takich rodzin i poniekąd je podziwiam, że pomimo, że sami są "nieudacznikami" robią wszystko, aby te maluchy miały szczęśliwe dzieciństwo. Dla mnie patologią jest rodzina, w której rodzice nie interesują się swoją "gromadką", dzieci samopas, a rodzice wiecznie pijani.
  13. Dziewczyniki przepraszam was za ton mojej poprzedniej wypowiedzi. Jak dzisiaj przyczytałam co tu napisałam ostatnio to się za głowę złapałam. Wkurzona byłam, bo żaden wpis mi nie wchodził, a do tego moje dr nie będzie jak będę miała dn płodne. O zły losie... Paula, a co ja mam powiedzieć za mną 40 cykli starań. To, że przespałam czas na dziecko wmawia mi moja aprzyjaciółka ;), mój m. czasami mi truje, że głównie przeze mnie odkładaliśmy tę decyzję na późnej, bo studia, zmiana pracy..., a do tego wszystkie dorzuca winę moich rodziców, bo nie chcieli, żebym za wcześnie miała dziecko i straciła całą młodość, jak mój brat (bardzo młodo został ojcem) Oj nie raz płakałam przez takie gadanie i zastanawiałam się czy nie mają racji - prawie w to uwierzyłam. Wiem, że drugi raz zrobiłabym tak samo - studia, ślub, a dopiero potem dziecko - w końcu człowiek sam dycyduje o swoim życiu i nikt nie może tego oceniać, a poza tym nie zdaje sobie sprawy, że może być tak trudno. A czy tak długo odkładałam decyzję o dziecku? Miałam niespełna 27 lat. Czy tak faktycznie na mnie już za późno? Wcale tak nie uważam, wręcz, pomimo tak silnego pragnienia posiadania dziecka, czasami mam wrażenie, że do tego nie dorosłam, choć za chwilę 30-tka na karku. A poza tym moje maleństwo, jak się zjawi będzie miało super warunki, nowy dom, własny pokoik, zielony ogródek wokół domu i mamę, która realizuje się nie tylko w domu, ale też zawodowo. Magda, Duszak - doły, depresje, umartwianie się, użalanie się nad sobą, dociniki innych, pytania o dziecko, kiedy cisną się łzy do oczu, instrumentalne podejście do sexu i męża, a co za tym idzie zero przyjemności, to już za mną (mam nadzieję). Niestety w moim przypadku to wszystko postępowało, kumulowało się, aż w końcu przekonanie do insimi. i to wszystko ze mnie zeszło - od tak. Jestem bardziej radosna i chyba bardziej szczęśliwa, a może to słońce...
  14. Wczoraj do południa nie miałam czasu zajrzeć do Was, a potem żaden mój wpis nie wchodził, wkurzyłam się i pieprznęłam komputerem w kąt. Zaczęłam właśnie półtoratygodnia urlopu i już zdążyłam sobie spiec kark i ramiona. U mnie taki skwar, że hej :D Duszak, kochanie nie przejmuj się wynikami, wydaje mi się, że jednak te wyniki były robione ciut za wcześnie. Spokojnie pójdziesz do lekarza to powie co i jak, pewnie na wszelki wypadek dostaniesz jakieś piguły na wyregulowanie hormonów (najpewniej d*phaston). Niestety musisz uzbroić się w cierpliwość i kochana nie denerwuj się na zapas, bo stres powoduje wzrost wstrętnej prolaktyny. W temacie staranek, u mnie druga połowa cyklu, zatem czekam na @. Jednak będzie jeszcze jeden m-c naturalnych prób, bo mój lekarz na urlopie i będzie dopiero po mojej owulce więc z insimi.w lipcu nici. Nażarłam się wczoraj truskawek, a dzisiaj mam okropną zgagę, a nie mogę na nią nic wziąć, bo w połączeniu z jednymi z moich leków mogłoby się skończyć nieciekawie - nawet śpiączką. I tak cholera się męczę.
  15. Magda, cisze sie ze wszystko o Dziewczynki tak Was podpytuje, bo sama sie boje, ze cala ciaze w lozku spedze. Tego sie boje chyba najbardziej. Buziaczki. Musze w koncu sie zabrac za prace, bo mnie jeszcze wyleja za takie bumelandztwo jak dzisiaj. Pozdr. Odezwe sie wieczorem :)
  16. Duszak, na anemie najlepiej kup sobie witaminy z zelazem. Ostatnio tez mi sie wydawalo, ze mi leci w dol zelazo, to zakupilam falvit, gdzie jest dawka zelaza zapewniajaca 100 % dziennego zapotrzebowania. Po jakims tygodniu poczulam sie lepiej. Do tego wpierniczylam nieskonczone ilosci zielonej pietruszki i gorzkiej czekolady :) U mnie dzisiaj piekna pogoda, niestety w pracy.Mdli mnie troche mniej, dalej mam wstret do jedzenia i latam do kibelka co pol godziny. Ciamisia, Michalinka, powiedzcie jako lezace brzuchatki - w jaki sposob zabijacie czas? Udanego dnia Wam zycze.
  17. Jeszcze się wam pochwalę - jakieś dwa tygodnie temu się ważyłam i schudłam ok. 5kg (w miesiąc) i mam wrażenie, że nadal waga spada, ale zważę się dopiero za kolejne 2 tyg. Nie robię nic specjalnego. Jem większą ilości tłuszczów, w związku z brakiem witamin w nim rozpuszczlnych i biorę glucophage na insulinooporność i waga sama leci w dół. Jak poleci w dół jeszcze jakieś 20 kg, tonormalnie będę laską (w sensie patyczakiem hihihi) :D
  18. Czapus - uwierz w swoje szczęście. Kochana jak nie masz żadnych dolegliwości, to nie martw się na zapas - będzie dobrze. Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu :D
  19. U mnie też brakuje czasu. Codziennie zaglądam na forum, było cicho, cicho, a dzisiaj jak się rozpisałyście to myślałam, że nie doczytam wszystkiego. U mnie 19 dc, pomimo pięknej pogody czuję się okropnie. Mdli mnie od rana, nic mi nie smakuje, nic nie wchodzi, do tego wszystkiego odbija mi się na wymioty - bleeeeeee. Od poniedziałku trochę urlopu, może zapanuję nad nieładem w moim domu i pomaluję ze dwa pokoje, z przeznaczeniem dla moich dzieci, których jeszcze nie mam ;p Ciamisia - nie przejmuj się kochana takim gadaniem. Gada tak, bo tak się przyjęło, że świeżo upieczonej mamusi zawsze ktoś pcha się do pomocy, nawet wtedy kiedy nie koniecznie tego potrzebuje. Paradoksalnie właśnie po porodzie kobiety są najsilniejsze, nakręcone na maleństwo, z pozytywnym powerem i o dziwo są same w stanie sobie poradzić ze wszsytkim, a jak ten przypływ mocy mija, to też pomocnicy znikają z pola widzenia. Zatem kochana głowa do góry i "olewaj" takie dobre rady :D Aneta, myślę, że powinnaś na siebie uważać. Zrób betę i idź do lekarza. Moja przyjaciółka była pewna, tzn. miałą przeczucie, że jest w ciąży, @ nie przychodziła, testy - nie wychodziły, uwaga! beta - nie potwierdziła, lekarz - nie widział, mimo wszystko, była w ciąży. Lekarz dostrzegł fasolkę dopiero w 12 tc., a test wyszedł w 13tc. I gdzie tu logika? Młody dobrze się ukrywał ;) Póki @ nie ma jest szansa. Mam nadzieję, że Tobie się udało. Życzę Wam pięknego dnia :*
  20. Kania, Teaherka kilka dni temu poroniła
  21. Dorota, tak się zastanawiam,... Tak długo Wam nie wychodzi (6 lat be zabezpieczeń?), a leczyłaś się, badałaś się gdzieś na bezpłodność, albo twój mąż?
  22. Dorotq, już Ci pisałam - na zaparcia najlepsze jest mleko, najlepiej na czczo, może też być z płatkami. Mnie po płatkach na mleku to pół dnia goni, przeczyszczenie jak się patrzy. A błonnik jest ok, ale należy pamiętać żeby dużo sporzywać płynów, bo bez tego niestety potrafi wzmagać zaparcia.
  23. Mereszka, nie spinaj się kochana, i tak już nie masz wpływu na to co jest w tej chwili. Czy jesteś, czy nie jesteś, twoje nerwy nic nie pomogą, a jeżeli rzeczywiście udałoby się zakiełkować, to "spinka" wcale nie pomoże, wręcz może jej zaszkodzić. Musisz zająć się czymś, żeby oderwać myśli. Co ma być to będzie i bez dodatkowego stresu. Wiem co mówię za mną już 39 zawodów, omało załamanie nerwowe i depresja, teraz jestem mądrzejsza.
  24. dorotq, ja wczoraj miałam dokładnie tak jak ty, poty mnie oblewały mnie takie, że hej. Dziwne to było, bo przede wszystkim spocone miałam powieki, ciągle je przecierałam, bo aż się ciężkie robiły i też przeszło mi przez myśl, że to menopauza. Mnie to hormony chyba szalały na owulkę. . Wczoraj usłyszałam świetne porównanie, że "nadmierna intensyfikacja starań, jest jak zaparzanie fusów po herbacie" i chyba coś w tym jest.
  25. Hej dziewczynki :D Ja dzisiaj w domciu. Buro i ponuro, ale mam to w d., wyspałam się, a teraz śniadanko. Jutro impreza firmowa w plenerze, a tu deszcz zapowiadają brrr... Wczoraj chyba miałam owulkę, zaciągnęłam m do łóżka i tak się wygłupialiśmy, że z łóżka spadłam i się poobijałam. Niby liczę na to, że może się uda, ale w to nie wierzę, żyję myślą, że jeszcze m-c... Dzisiaj 14 dc. - od juta znowu d*phaston (żebym nie zapomniała) Zaraz muzyka na full i idę się pobawić, .... w sprzątaczkę, praczkę, a potem jeszcze w kucharkę i może ogrodnika... Ambitny plan na wolny dzień :D Cudownego dnia Wam życzę
×