Fit-aminka

Oczarna - wiem, że moja waga to nie tragedia jeszcze, a jednak... i nogi nie te i brzuch nie taki... a i BMI pozostawia wiele do życzenia... chociaż poniżej tej 7Otki chciałabym zejść... ech tylko że jakoś ciężko mi to idzie dziś na przykład się przemogłam i zaczęłam biegać... ha ha ha to znaczy usiłowałam bo po kilkudziesięciu metrach pikawa mi w klatki piersiowej chciała wyskoczyć i dyszałam jak bym miała ze sto lat ;) nic, w weekend też nie wyjdzie nic z mojego biegania bo szkoła od rana do nocy a i w Łodzi to jakoś nieszczególnie chce się biegać. raz się z siostrą wybrałyśmy to się całe osiedle nam dziwiło :D

kiedyś, jak pisałam tu kilka tygodni temu w najlepszym momencie było 70,5 kg na wadze, wtedy były przebłyski wiosny więc zaczęłam biegać, jeździć rowerem, robiłam brzuszki... potem był atak zimy i wszystko szlag trafił. i dietę i ruch i motywacje... teraz jest jeszcze jakieś 2,5 kg nadwyżki czyli ok 73 kg ale z tym walczę ;)

lat mam 20 wolna bezdzietna

wcale nie głupio. Głupio, że ja sama nie napisałam: Aneta

większość życia mieszkałam w Łodzi, jakiś czas temu się wyprowadziłam, ale nadal woj. łódzkie w Łodzi została część rodziny i uczę się w tym mieście. do manufaktury zaglądam jak mam czas i tak się ostatnio zastanawiałam do którego Lidla chodzisz, bo ja najczęściej na Włókniarzy, przy Drewnowskiej. pozostałe dziewczyny--> nie-łodzianki przepraszam za te wywody lokalne, jesteście wyrozumiałe, więc liczę na wybaczenie ;) ja z dietą za pan brat dziś :D

w ogóle odkąd nie zaglądałam na forum, pofolgowałam sobie... a nawet bym powiedziała, że zaprzestałam diety. na szczęście przyszło opamiętanie. no i forum istnieje, więc motywacja jest. z tego co widzę, bardzo jesteście z sobą zżyte, teraz mówicie sobie po imieniu to już w ogóle nie wiem która jest która, ale ta Wasza energia się udziela :D powróciłam do diety MŻ, ale... wyczytałam o diecie ośmiu godzin i zaczęłam ją stosować, przyznam bywa trudno, ale nie poddaję się, bo ponoć skuteczna p.s. Jagodzianko, ja jestem prawie jak z Łodzi ;)

No tak, a o mnie już zapomniałyscie. . . Wrr ;)

Wszystkim nam kobietom z okazji tak fajnego swieta życzę zdrowego zgubienia wagi, Tobie Esh zmniejszenia poziomu tłuszczu czy jak to się tam mówi. Braku efektu jo-jo, mniej problemów wokół i więcej czasu dla siebie :*

Mi też zdarza się zjeść coś zakazanego, ale potem od razu zabieram się za brzuszki :)

Poprawiam błąd w stopce ;)

Cześć i czołem w poniedziałkowy poranek, jak tam u Was po weekendzie? Już no tu się odmeldowywac :)

Witam was gorąco i słonecznie w pierwszy dzień miesiąca, w którym przychodzi do nas wiosna. Jako że ciepłe dni już niebawem, czas podkrecić tempo. To nic, że teraz pot leje się z nas litrami, to nic że musimy sobie odmawiać tylu pyszności, podczas gdy wokół nas zajadają się z apetytem. Jak już osiągniemy ten wymarzony cel to: bedziemy mogły przebiec się po plaży bez cienia zadyszki w odsłaniającym nasz jędrny brzuszek bikini, aby spalić tą dużą porcję lodów, którą właśnie zjadłyśmy bez wyrzutów sumienia ;) miłego dnia lasencje Wy moje kochane :*

Koleżanka mi tak kiedyś powiedziała bo niby zakochała się i bach potrafiła przeżyć o jednej pomarańczy. Też w to nie wierzę;) i sory że niektóre posty kilka razy są, nie mam na to wpływu

Najgorsza jest właśnie ta mania ważenia się. Ja mam jakaś obsesję na tym punkcie też. Wywalę chyba wagę bo dłużej się katować nie mogę. Ja to stosuje sama nie wiem jaką dietę. Ni to 1200 kcal ni to MŻ. Takie mam parcie na odchudzanie, że dziś już wypisałam sobie swoje zasady odchudzania. Najgorzej jest z ćwiczeniami bo nie znoszę takich statycznych. Ja to muszę poczuć wiatr we włosach. Pobiegać, pojeździć na rowerze. Ale nie na stacjonarnym bo to przecież w miejscu. Niby brzuszki w domu robię, niby na skakance skacze. Do tego rowerka też się zmuszam ale nie widzę efektów. Moje boczki jak były tak są. Nie uśmiecha im się wcale wyjechać w podróż bo widzą że powrotu nie ma. Niby mam motywację ale ta motywacja przecież cudów sama nie zdziała. Może powinnam się zakochać? Podobno z milosci się chudnie. Kurcze ale farmazony wypisuje... Masakra jest dzisiaj jakaś ze mną. Totalna rozsypka

Najgorsza jest właśnie ta mania ważenia się. Ja mam jakaś obsesję na tym punkcie też. Wywalę chyba wagę bo dłużej się katować nie mogę. Ja to stosuje sama nie wiem jaką dietę. Ni to 1200 kcal ni to MŻ. Takie mam parcie na odchudzanie, że dziś już wypisałam sobie swoje zasady odchudzania. Najgorzej jest z ćwiczeniami bo nie znoszę takich statycznych. Ja to muszę poczuć wiatr we włosach. Pobiegać, pojeździć na rowerze. Ale nie na stacjonarnym bo to przecież w miejscu. Niby brzuszki w domu robię, niby na skakance skacze. Do tego rowerka też się zmuszam ale nie widzę efektów. Moje boczki jak były tak są. Nie uśmiecha im się wcale wyjechać w podróż bo widzą że powrotu nie ma. Niby mam motywację ale ta motywacja przecież cudów sama nie zdziała. Może powinnam się zakochać? Podobno z milosci się chudnie. Kurcze ale farmazony wypisuje... Masakra jest dzisiaj jakaś ze mną. Totalna rozsypka

Maja a jaka dietka?

Musisz założyć konto. Po wpisaniu hasła będziesz już czarna;)

Piękna świnko, bedziemy Cię wspierać a Ty wspieraj nas. Moja rada: jeżeli jesteś maniakiem słodyczy (sama nim jestem, więc nie boję się użyć tych słów), zaczynając dietę, nie odstawiaj ich z dnia na dzień. Można się domyśleć jaki byłby tego efekt: wytrzyma się jeden dzień, drugi, piąty, ale przyjdzie chwila zwątpienia i bach! Zjemy wszystko co nam się rzuci w oczy. Warto dlatego stopniowo 'oduczać' organizm niejedzenia cukrow zawartych w słodyczach, dobrym sposobem jest też ich zastąpienie tymi zdrowymi cukrami, czyli zwyczajnie owocami. Wiadomo, cytrusy w diecie najlepsze, ale zaczac można od każdego, nawet banana, bo jest chyba jednym ze słodszych (i bardziej kalorycznych) owoców. No i pamiętać należy, że nie ma co się ścigać z odchudzaniem. Im dłuższy czas dochodzenia do wymarzonej wagi, tym prawdopodobieństwo powrotu kilogramów mniejsze ;)

Witam Was kochaniutkie z samego rana. No i oczywiście czesc wszystkim 'nowym' mam nadzieję, że zostaniecie z nami na dłużej. Ja dziś już po śniadanku - musli z maślanką truskawkową (wiem, że powinna być naturalna, ale myślę, że te węglowodany spale w ciągu dnia). A jak tam u Was o poranku? ;)

Jagodzianka podziwiam Cię za wytrwałość, bo takie jedzenie może się znudzić a Ty ambitnie mkniesz do przodu;)

He he. Nie padne. Kiedyś nawet trzy dni nic nie jadłam i dalam radę. ;). No ale owoc to zjem jeszcze jakiś ale to po poludniu MACIE RACJE. Trzeba przestac się nad sobą uzalać tylko czas wziąć się za siebie;) dziękuję:*

Wjedzcie mi na ambicje, może to coś pomoże

Jedyne moje pocieszenie w tym, że przez weekend mam szkołę, więc praktycznie nie będę miała czasu na jedzenie. Poza tym będę z dala od słodyczy. A od poniedziałku znów sobie będę ćwiczyć po 40 minut i mam nadzieję, że już niedlugo ujrze tą upragnioną szóstkę z przodu wagi. Dodatkową motywacją jest dla mnie siostra, która nie wierzy, że jestem w stanie odmówić sobie słodyczy. No cóż... Kiedyś tak było. Jak bylam dzieciakiem to potrafiłam zjeść 3 kinder niespodzianki na raz. Jedyne moje pocieszenie w tym, że przez weekend mam szkołę, więc praktycznie nie będę miała czasu na jedzenie. Poza tym będę z dala od słodyczy. A od poniedziałku znów sobie będę ćwiczyć po 40 minut i mam nadzieję, że już niedlugo ujrze tą upragnioną szóstkę z przodu wagi. Dodatkową motywacją jest dla mnie siostra, która nie wierzy, że jestem w stanie odmówić sobie słodyczy. No cóż... Kiedyś tak było. Jak bylam dzieciakiem to potrafiłam zjeść 3 kinder niespodzianki na raz. Jedyne moje pocieszenie w tym, że przez weekend mam szkołę, więc praktycznie nie będę miała czasu na jedzenie. Poza tym będę z dala od słodyczy. A od poniedziałku znów sobie będę ćwiczyć po 40 minut i mam nadzieję, że już niedlugo ujrze tą upragnioną szóstkę z przodu wagi. Dodatkową motywacją jest dla mnie siostra, która nie wierzy, że jestem w stanie odmówić sobie słodyczy. No cóż... Kiedyś tak było. Jak bylam dzieciakiem to potrafiłam zjeść 3 kinder niespodzianki na raz. Z reszta nawet do niedawna bylam w stanie zjeść całą czekoladę albo paczkę rurek z kremem. Teraz, jak o tym pomyśle, robi mi się niedobrze...

Dajcie mi kopa i to porządnego bo nie wiem co dziś we mnie wstąpiło. Rzuciłam się na jajka jak bym nie jadła przez rok. Potem jeszcze pierniczek potem cukiereczek i jeszcze jeden. Jestem dzika spasioną świnią. Dziś już nic nie jem... :(

nie wiem jak u Was, ale u mnie śnieg sypie, więc miałam dziś dodatkowe ćwiczenia - odśnieżanie ;) kurcze odczuwam skutki uboczne diety - zimnooo mi ciągle, o i jeszcze senna jakaś jestem. mam nadzieję, że z czasem organizm się przyzwyczai a u Was co tam?