Mam takie pytanko, pierwszy raz mam do czynienia z ogrzewaniem na gaz, a w tym miesiącu o mało nie osiwiałam!
wynajmujemy mieszkanko 65m2, właściciel ma drugie tyle plus kawalerka ok 30m2.
Podział opłat następuje wg ilości grzejników, my z mężem płacimy 40%, właściciel 50% i dziewczyna w kawalerce 10%.
Mamy jeden grzejnik wyłączony, dwa na 2 i dwa na 3. Właściciel dogrzewa sobie kominkiem, a sąsiadka ma jeden grzejnik.
W styczniu (rozumiem, że z rachunku za grudzień ? gdzie tydzień byliśmy poza domem) zapłaciliśmy 188 zł. Czyli cały rachunek właściciela wyniósł 470 zł. Teraz w lutym (za styczeń?) stwierdził, że powinniśmy zapłacić 480 zł!! W dodatku obniżył nam o 10% z powodu rzekomych obniżek, ale jak powiedział nie wie czy miały one miejsce :/ Dawniej byłby to rachunek na 534 zł! Tzn że cały rachunek za gaz jest na 1200-1300 zł.
Piec jest ustawioy tak, że w dzień ogrzewa do 21 stopni, a w nocy do 19. Podejrzewam, że czujnik temp jest u właściciela, bo u nas jest trochę zimniej (o 1 stopień, ale to może być też spowodowane utratą ciepła).
Podobny "rachunek" (490 zł) wystawił nam w listopadzie. Czy to możliwe, żeby przy takim metrażu i takiej temp ponad dwukrotnie wzrosło zużycie (również w październiku, gdzie było cieplej niż w styczniu)?
Pytałam już właściciela co ile dostaje rachunki z PGNiG, ale zbył mnie odpowiedzią, że nie wie, bo to żona dostaje rachunki. A koperta z PGNiG leżała jak byk na środku stołu, przy którym siedzieliśmy!!
Myślicie, że robi nas w balona?