Szmaragd88
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Każdy kto ma rozum oceni jakoś argumentów nijakiej Desperatki (faktycznie trzeba być zdesperowanym, żeby na merytoryczne pytania odpowiadać wyszydzaniem dyskutanta..). Sugerowanie, że mam jakieś związki z przemysłem farmaceutycznym pozostawię bez komentarza. Pytania, które zadałem są aktualne nadal. Może na anglojęzycznych forach uda mi się znaleźć odpowiedzi... Tutaj dyskusja zeszła poniżej pewnego poziomu merytorycznego, którego przekroczenie jest niesmaczne. A ŻEBY MOJA PODSTAWOWA MYŚL NIE ZNIKNĘŁA W TYM SZCZEKANIU, JESZCZE RAZ CHCĘ POWIEDZIEĆ, ABY KAŻDY KTO PLANUJE ZACZĄĆ DOUSTNIE STOSOWAĆ WODĘ UTLENIONĄ BĄDŹ JUŻ JĄ STOSUJE MIAŁ ŚWIADOMOŚĆ, ŻE WODA UTLENIONA DOSTĘPNA NA RYNKU JEST SKAŻONA OŁOWIEM ORAZ ŻE W ŻOŁĄDKU WODA UTLENIONA WCHODZI W REAKCJĘ Z KWASAMI TŁUSZCZOWYMI TWORZĄC TOKSYCZNE WOLNE RODNIKI KWASÓW TŁUSZCZOWYCH, KTÓRE MOGĄ BYĆ PRZYCZYNĄ WIELU GROŹNYCH CHORÓB W TYM M.IN. RAKA DWUNASTNICY (ROBIONO BADANIA W LATACH 80' POD TYM KĄTEM I NIE ZAPRZECZONO TEMU JAK RÓWNIEŻ TEGO NIE POTWIERDZONO). Przy okazji chciałbym dodać, że jeśli ołów w wodzie utlenionej byłby naprawdę błahostką, to pionier wewnętrznego stosowania wody utlenionej prof. William Douglas - polecam jego książkę na ten temat - nie stosowałby bardzo drogich metod eliminacji ołowiu z nadtlenku wodoru dostępnego na rynku.
-
Prosiłem o merytoryczną odpowiedź na moje pytanie. Na poziomie ogólników każdy potrafi lawirować, a prymitywizm odpowiedzi nie rozwiewa niczyich wątpliwości. Każdy ma swój rozum i dostrzeże prymitywizm wypowiedzi Desperatki. Zero elementów merytorycznych, tylko jakiś bełkot na temat "Wielkiej Farmacji" i kałuż. I Ty doradzasz innym terapie doustne wodą utlenioną...
-
Dziękuję za artykuł. To są powielone stwierdzenia prof. Nieumywakina. Nie przekonuje mnie argumentacja na zasadzie, że - cytuję: "można te zanieczyszczenia zlekceważyć, biorąc pod uwagę efekt leczniczy, który wywołuje tym bardziej, że ilość ołowiu trafiającego do organizmu z innych źródeł zawsze przekracza dopuszczalne normy." Tak jak pisałem wcześniej nie kwestionuję efektu leczniczego wody utlenionej, jednak ołowiu nie można lekceważyć, ponieważ on gromadzi się w organizmie. Dzisiaj będziemy cieszyć się pozytywnymi skutkami stosowania wody utlenionej, a za kilkanaście lat da o sobie znać ołów. Z tego artykułu, jak i argumentacji Nieumywakina, wynika, że dla nich liczy się tu i teraz. Nie myślą o konsekwencjach przyjmowania ołowiu w perspektywie czasu. Jest to niezrozumiała postawa w sytuacji, gdy po tą formę terapii sięgają osoby młode. Znamienny jest fakt, że nie podają ilości ołowiu w wodzie utlenionej zbywając czytelników ogólnikiem typu "niewiele". Celowe działanie? Poza tym rażące jest wskazywanie, że - znowu cytat - "ilość ołowiu trafiającego do organizmu z innych źródeł zawsze przekracza dopuszczalne normy." nie podając żadnych punktów odniesienia. Nie piszą z jakich źródeł i w jakich ilościach. Jeśli nie przeszkadza koledze, które podesłał link, zbywanie odbiorcy takimi ogólnikami, to cóż... Nawet ciężko komentować jak bezkrytycznie potrafimy przyjmować cudze opinie (w tym wypadku te na temat cudów leczniczych związanych z wodą utlenioną, bez zastanowienia się nad konsekwencjami wypływającymi z ołowiu). No i kwestia wolnych rodników kwasów tłuszczowych nawet nie jest poddawana komentarzowi.
-
Nawet jeśli ktoś odpowie na pytanie o ołów, to pozostaje przecież problem reakcji wody utlenionej z kwasami tłuszczowymi w żołądku, która to reakcji prowadzi do powstawania niezwykle toksycznych wolnych rodników kwasów tłuszczowych. Te dwie sprawy są równie poważne. Z tego względu dziwi mnie fakt, że nikt z forumowiczów kto czytał książkę nie zastanawiał się nad tym, a na dodatek bezkrytycznie zaleca się tym podobne terapie małym dzieciom. Wszystkich zainteresowanych ripostą odsyłam do stron 72, 94 oraz 109 książki I. Nieumywakina "Woda utleniona. Na straży zdrowia". wyd.1, Warszawa 2008. Nadal czekam na rzeczową argumentację, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu - jak już pisałem - że prof. Nieumywakin potraktował te kwestie (tj. ołowiu oraz toksycznych wolnych rodników kwasów tłuszczowych) po macoszemu, aby móc ewentualnie mówić osobom, które po jakimś czasie zaczęły odczuwać katastrofalne skutki kumulacji ołowiu w organizmie, że przecież wspominał o tym... Jeszcze raz podkreślam, że ołów musi się odpowiednio skumulować w organizmie, dlatego też nie łudźcie się, że dziś Wam nic po kuracji nie jest, to za kilkanaście lat będzie podobnie. Może tak być, ale niekoniecznie będzie. Każdy kto wie na czym polega kumulacja metali ciężkich czy innych środków, rozumie, że to potrzebuje czasu. Znacie jakieś długofalowe badania nad skutkami używania wewnętrznego wody utlenionej? Nie przyjmujcie każdej informacji z prasy, telewizji czy książek bezkrytycznie. Myślcie samodzielnie.
-
Jeszcze pragnę dodać, że uspokajanie czytelników Nieumywakina ze strony 72 nijak ma się do twierdzeń ze strony 109. Co prawda być może ma rację, że korzyści terapeutyczne znacznie przewyższają szkodliwe działanie ołowiu, ale tylko w krótkiej perspektywie czasowej. Inaczej trzeba patrzeć z perspektywy dwudziestletniego użytkownika, a inaczej z perspektywy siedemdziesięcioletniego użytkownika wody utlenionej. Ten pierwszy może kopnąć w kalendarz dzięki skumulowanemu ołowiu w wieku 40, 50 lat. Ołów to śmiertelna trucizna dla organizmu w każdej dawce, ponieważ ten metal ciężki kumuluje się w organizmie. Natomiast zastanawiam się w jakiej wodzie i w jakiej żywności ilości ołowiu są setki razy większe.. Tutaj ręce opadają. No chyba, że chodzi o standardy rosyjskie... Nie mam zaufania do ekspertów, których szczyt kariery przypadał na lata sowieckie. Bardziej przemawia do mnie ostrożność W. Douglasa z USA, który przy pomocy kosztownych metod oczyszcza wodę utleniona z ołowiu (o czym zresztą prof. Nieumywakin również wyraźnie pisze).
-
Odnośnie reakcji nadtlenku wodoru z kwasami tłuszczowymi można przeczytać na stronie 94 książki I. Nieumywakina "Woda utleniona. Na straży zdrowia" wyd. 1 Warszawa 2008. Natomiast odnośnie ołowiu i cynku na stronie 109. Chcę przy tym zaznaczyć, że Nieumywakin wyraźnie pisze iż nadtlenek wodoru nie jest całkiem czysty i zawiera ołów oraz cynk (z tym, że ja cynku się nie czepiam; to tak na marginesie, gdyby ktoś próbował mnie zbyć na tym forum pisząc, że przecież cynk jest spoko - też to wiem; mi chodzi o ołów!!!). Najlepiej byłoby zacytować, jednak nie będę łamał praw autorskich wydawcy książki. Natomiast forma w jakiej wymienione problemy zostały przez prof. Nieumywakina potraktowane jest naprawdę zaskakująco powierzchowna. To wygląda tak jakby chciał zbyć czytelnika i później się bronić - gdyby coś się komuś stało - że on przecież o tym wspominał. Każdy może sięgnąć po książkę i przeczytać. Ja nadal jestem zainteresowany komentarzem osób głębiej siedzących w temacie, które być może w sposób rzeczowy są w stanie mi wytłumaczyć te kwestie.
-
Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać książkę Nieumywakina. W toku przemyśleń nad prawidłowością tez tam zawartych, mierzę się od pewnego czasu z dwoma problemami, które mnie odstraszają od stosowania tej formy terapii. Zresztą to prof. Nieumywakin wskazuje na te problemy. Dopiero dziś zebrałem się na zadanie pytania, na tym forum, ponieważ widzę tutaj pasjonatów, świadectwa wielu ludzi, a przede wszystkim rozmowę. Pierwsza wątpliwość to fakt, że nadtlenek wodoru wchodzi w reakcję z kwasami tłuszczowymi w żołądku, tworząc wolne rodniki kwasów tłuszczowych, co stanowi przyczynę wielu chorób. Na domiar złego w żołądku praktycznie nie ma enzymu katalazy, który rozkłada nadtlenek wodoru. Nieumywakin powołuje się w tym miejscu na oświadczenie Departamentu Żywności i Lekarstw w USA z 1981 roku. Niestety wspomniane oświadczenie wskazuje na niewystarczającą ilość materiałów, aby dojść do jednoznacznych twierdzeń (w tym przypadku chodziło o związek stosowania wody utlenionej doustnie ze złośliwym nowotworem dwunastnicy). Druga wątpliwość dotyczy zanieczyszczenia wody utlenionej, dostępnej w sklepach, ołowiem. Metale ciężkie - takie jak ołów - kumulują się w organizmie i w perspektywie czasu mogą spowodować m.in. porażenie układu nerwowego. Osoby pijące wodę utlenioną same zaczynają gromadzić w organizmie, tą truciznę jaką jest ołów. Z tego powodu martwię się, że dziś jest poprawa Waszego stanu zdrowia, a za kilka, kilkanaście lat odezwie się katastrofalny wpływ skumulowanego ołowiu na organizm... W. Douglas stosuje specjalną aparaturę do oczyszczania z metali ciężkich wody utlenionej o czym wspomina prof. Nieumywakin. Mam nadzieję, że ktoś mi rozjaśni wspomniane kwestie, ponieważ być może czegoś nie zrozumiałem z książki I. Nieumywakina "Woda utleniona. Na straży zdrowia". Na chwile obecną nie stosowałbym wody utlenionej ze względu na powyższe wątpliwości. To mocny kaliber pytań. Na zakończenie chciałbym dodać, że szczególnie rażące jest potraktowanie powyższych problemów kilku zdaniowymi, lakonicznymi, fragmentami przez prof. Nieumywakina. Takie kwestie w rzetelnej publikacji naukowej powinny być potraktowane w sposób wyczerpujący, odnoszący się do wszelkich kwestii od A do Z. Tym problemom powinien zostać poświęcony cały rozdział, a nie margines publikacji. Jedynie osoba naiwna może sobie pozwolić na zlekceważenie tej kwestii czytając książkę. Zastanawiam się czy Nieumywakin dedykował tę książkę osobom naiwnym? Jeżeli nie, to skąd tak lekkie potraktowanie wspomnianych problemów? Za wszelkie odpowiedzi będę bardzo wdzięczny. Liczę na rzeczowe odpowiedzi.