-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Maarta29
-
Babeczki, zaglądacie tu jeszcze czasem? :)
-
Monia, jak Ci idzie? Bo mi okropnie... Pomysł z ciążą odsunęłam, wzięłam się ostrzej za bieganie. Biegam z psem po lasach i gps-em w kieszeni ;) Robię po 12-14 km jednorazowo, biorę (wyłącznie przed bieganiem) therm line forte, dużo piję (zioła, woda), unikam słodyczy i ...tyję. Staram się jeść racjonalnie tak jak robiłam to przedtem...sama nie wiem. Niby nie dużo waga wzrosła, ale nawet sam fakt że nie spada nic, zero. Jestem załamana. To nie może być tak, że mięśnie, bo nie biegam siłowo, jest to raczej tempo konwersacyjne. Taki dystans pokonuję w 1,5-2 godziny. Kurcze, co ja robię nie tak??? Zaczynam tracić zapał, załamywać się. Dziewczyny, odezwijcie się, może jakoś się podniosę przy Was. Pozdrawiam. . P.S. Kinga - gratuluję decyzji, trzymam kciuki za udane starania :)
-
Monia, dziś 10-ty, jesteś? :)
-
Monia, żyjesz? Hej Kinga :) Przyznaję, chodzi mi po głowie chęć poddania się. Chyba nie chce mi się już udawać, że się odchudzam. Od ok.7 miesięcy niewiele robię by schudnąć... Ale tak sobie myślę, że może ostatnie podejście zrobię. Zostało mi 5 kg, cholerne 5 kg. Muszę ogarnąć plan swojego dnia, jutro pogadam z mamą, może uda mi się załatwić by zostawała z synkiem kiedy ja będę biegała. Muszę ruszyć dupsko bo zaczyna mnie to irytować. Przecież nie chcę nie wiadomo ile chudnąć, zostało mi tak niewiele a ja czuję się jak takie ciele. Obkupiłam się jak diabli, nakupiłam tyle ciuchów, wymieniłam chyba całą garderobę, ale większość ubrań nie leży idealnie. Te 5 kg jest konieczne. We wtorek będę w mieście, jadę doprowadzić się do porządku do fryzjera, wycieniuje te moje włosiska i jakiś balejaż. Czas zadbać o siebie. Wpadnę też do apteki po therm line forte. Monia, podsunęłaś pomysł, przetestuje to na sobie. Ty już to brałaś czy wciąż tylko zostaje to w Twojej głowie jako myśl? Chyba jak nie zacznę konkretnie czegoś robić to zwariuję. Najgorsze że zaparłam się i nie chcę w domu ćwiczyć, leń mnie taki dopadł że coś okropnego. Tzn początkowo miałam plan by zawzięcie co wieczór poskakać przed kompem, ale od soboty młody ma 4 tej zimy anginę, chyba najgorszą. Kaszle wieczorami i wymiotuje, jak tu ćwiczyć kiedy człowiek musi nasłuchiwać czy dziecko się nie dusi...w dzień jakoś odpada bo młody nie da, będzie się kręcił i przeszkadzał. Zła jestem bo mam super niby warunki, męża nie ma, gotuję pod siebie i młodego więc mogę omijać pewne tuczące potrawy. Słodyczy nie powinnam mieć w domu...żyć nie umierać. Ale to tylko teoria, w praktyce zżarłabym konia z kopytami :( Niby waga stoi ale już mnie to złości wszystko, przed chwilą objadłam się ciastkami aż mnie mdli :( Głupia jestem jak diabli. Muszę spróbować ostatni raz, myślę że ten therm line mógłby być dla mnie takim batem nad głową. Zainwestowałam w buty do biegania, na jesień w ciuchy, kurcze no! Jeśli teraz mi się nie uda to poddaję się.
-
Monia nic wielkiego :) Za 3 tygodnie wraca mój małżonek i chciałabym mu się zaprezentować w nowej lepszej odsłonie ;) Może jakąś bieliznę ładną kupię :))
-
Ojjj Monia...nie zawstydzę Cię niestety. Od wtorku miałam gościa w domu i nie ćwiczyłam, no i jedzenie inne nieco było. W czwartek, piątek i sobotę objadłam się śmieciami że coś strasznego. Zaczęło się niewinnie. W piątek szły cukierki czekoladowe w ilościach hurtowych, wieczorem paka czipsów, drineczki...rano w sobotę dalej słodycze. W sobotę na kolację zjadłam czipsy, tabliczkę czekolady i dwa deserki takie budyniowe :((( W niedzielę dalej... Jest poniedziałek. Na wadze 76,5kg. Mało tego czuję się fatalnie, boli mnie żołądek, niedobrze mi. No ale wcale się nie dziwię :( Dziś wstałam taka nie do życia. A obiecywałam sobie wczoraj że dziś pobiegam, ale nie dam rady bo zwymiotowałabym chyba po kilku krokach. Wstałam o 6.30, a dopiero po dziesiątej zjadłam delikatne śniadanie. Od dziś koniec, KONIEC!!! Nie można tak...mam 3 tygodnie. Od dziś. Zaczynam od nowa :)
-
Moniu, jestem i żyję, trwam z Tobą choć jest ten tydzień do d...py. Odezwę się w poniedziałek na pewno, wieczorkiem :) Trzymaj się :)
-
Hej :) Stopka zaktualizowana. Następny oficjalny pomiar kiedy proponujesz? Za 2 tygodnie? :) No u mnie szału nie ma ale nie jest też źle. Dziś przyszły butki do biegania, pogoda za oknem przepiękna, czas na testy :) Muszę się wybrać niebawem. Zajrzę do Ciebie Moniu wieczorem. Czekam na wieści :)
-
Ja dzisiaj jednak darowałam sobie ćwiczenia. Muszę pozwolić mięśniom się zregenerować. Po drugie bardzo mało jadłam więc stwierdziłam że nie będę się zbyt obciążać. Rano pozwoliłam sobie na pachnącego tościka, takiego z sandwicza, z żółtym serem i kiełbaską i keczupem...mmmm :) aż się głodna zrobiłam na samo wspomnienie. Drugie śniadanie to spory kawałek makowca i kawa u mamy. Obiad...hmmm złapałam chyba w locie ze 3 łyżki spaghetti, najnormalniej zapomniałam zjeść. Pojechałam z młodym do miasta na drobne zakupy a później na salę zabaw. Nie zabrałam nic do jedzenia tylko wodę. Zapomniałam. Tak po ludzku, a że nie byłam głodna to jakoś łatwo przeszło. Na kolację zjadłam trochę owsianki ze śliwkami. Teraz nie powiem, jestem głodna, ale zaraz pójdę się położyć ;) Daj znać Moniu jak wieczór, wytrwałaś? :)
-
Monia, ćwiczyłam, ojjj ćwiczyłam :) Ciężko było, myślałam pod koniec że umrę, machałam tymi rękoma jak strach na wróble, bez życia :) Może jutro przerwę zrobię, chociaż nie wiem czy wytrzymam ;) Wkręciłam się i nie chcę zaprzepaścić tego. Ja bieganie odpuściłam jak na razie, ale tylko tymczasowo. Jeszcze w tym tygodniu powinna przyjść uprząż ze smyczą, brakuje mi tylko nowych butów...wciąż poszukuję, buszuję godzinami po tych internetowych sklepach aż oczopląsu dostaje i wodogłowia...niby nie sugeruję się ceną, ale parametrami buta. Nie istotny jest wygląd, ale muszą być zabudowane po bokach bo mam szeroką płetwę i poprzecieram szybko jak siatka będzie. A weź znajdź buty z zabudowanymi skórą bokami...ani saucony, mitzuno, asics...Znalazłam jakieś nike, ale jakoś nie mam przekonania do tej firmy jeśli chodzi o buty biegowe. Jak już coś znajdę to się okazuje że nie na asfalt, jak na asfalt to nie ma mojego rozmiaru...oszaleję. Ale pomału chyba zbliżam się do końca poszukiwań ;) Jak tylko skompletuję wszystko to też ruszę w teren :) Ach to świeże powietrze i widoki :) Odnośnie nie jedzenia po 18ej - mi się udało i od roku nie jadam już później. Oczywiście wiele razy były wyjątki: latem grille, imprezy ze znajomymi, długie wieczory z mężem i paką czipsów ;) Latem też ta godzina była ruchoma bo najczęściej to była 20.00 ale jeśli się chodzi spać o północy to wszystko ok :) Najważniejsze Monia to przyzwyczaić się. Nie jem i koniec. My jemy w domu kolację o 18-ej i później w zasadzie już nikt nie dojada. Młody o 20.00 śpi więc nie szuka jedzenia, czasem mąż ma napady głodu i je ale mnie to już nie rusza. Wprowadzasz nowy nawyk i koniec. Nie jesz i kropka :) Pa :)
-
Monia, mam kurcze zakwasy w najmniej oczekiwanym miejscu - na plecach :) W sumie to czuję dziś więcej mięśni, ale plecy chyba najmocniej. Fajnie. Dla mnie to przyjemne i ciekawe ćwiczenia, tym bardziej mi się podobają bo trochę urozmaicenia potrzeba co jakiś czas :) Wieczorem na pewno znów je odpalę. Na śniadanko zjadłam dziś owsiankę (płatki+otręby) z rodzynkami i suszonymi śliwkami z mlekiem. Na drugie zjadłam dużą łyżkę tych płatków z jogurtem. Obiad - risotto które zalegało w lodówce. Kolacja - hmmmm....nie wiem jeszcze :) Do tego 2 litry wody i dwie kawy z mlekiem i cukrem.
-
Monia, ja miałam dziś zjeść na obiad moje delikatne risotto a zjadłam...ruskie pierogi :( Nawet nie zauważyłam kiedy wsunęłam 6 szt. Zajęta byłam a mama podsunęła mi talerz i zupełnie nieświadomie to zjadłam. Porażka. Ale na kolację jajecznica z pieczarkami i papryką na suchej patelni, bez pieczywa. Też zastanawiam się coraz intensywniej nad tym therm line, tylko wciąż zbieram sobie pieniądze na porządne buty do biegania i wciąż gdzieś mi się rozchodzą...właśnie zamówiłam zestaw kremów olay (czas brać się za siebie, w tym roku 30 stuknie :p), maskę do włosów, hennę, no i w końcu te nieszczęsne szelki dla psa i smycz z amortyzatorem do biegania. Marzy mi się jeszcze taki wisior ręcznie robiony...mogę Moniu polecić kobietę która przepiękne rzeczy robi. Jeśli mi się uda to wrzucę link. http://srebrnaagrafka.pl/sklep/tally cudowne sówki robi ta kobieta :) Tak się czaję żeby zamówić tylko na kolory nie umiem się zdecydować :)
-
Monia DDDDZZZZIIIĘĘĘKKKUUUJJJĘĘĘ!!! :D Właśnie skończyłam kick boxing z Twojego linku :D Jestem mega szczęśliwa i mega zmęczona, zalana potem i śmierdząca :P :) Mega fajne ćwiczenia. Przypomniał mi się pierwszy rok na studiach kiedy właśnie chodziłam do szkółki na kick boxing :) Lecę się wykąpać, pewnie jeszcze tu wrócę :)
-
Melduję się. Wysłałam męża na tydzień w delegację więc spokój mam ;) Nie będzie walki o komputer :) Zaczynam tydzień walki. Postaram się ostro powalczyć. Rano zjadłam ogromnego tosta z pasztetem, serem żółtym i pieczarkami. Zapiłam to kubkiem kawy. Na obiad mam risotto z kurczakiem i warzywami. Kolacji nie planuję jeszcze ;) W międzyczasie woda, pewnie jakaś pomarańczka wpadnie. Nie mam słodyczy w domu które mogłabym zjeść, więc jestem dobrej myśli ;) Monia, przyznaję się, że coraz częściej chodzi mi po głowie to therm line. Poprzednio nie brałam nic, chciałam bez wspomagaczy schudnąć. Teraz chyba potrzebuję czegoś, jakiegoś wsparcia z zewnątrz. Sama nie wiem. To ponoć się super sprawdza jak się ćwiczy. A co Ty koleżanko droga za kick boxing ćwiczysz? Podpowiadaj mi tu szybko :)
-
Monia, odezwę się jutro pewnie. Nie mam siły walczyć z mężem o komputer ;) Tym bardzie że dziś trochę pracy mam. Muszę najpierw poszukać stroju klauna... będę robiła za atrakcję wieczoru na balu karnawałowym w szkole ;) Muszę coś szybciutko znaleźć. Jutro, Moniu, jutro się zjawię może na dłużej :)
-
Monia, ja nie ćwiczę dziś. Jestem cała obolała...ostatnie dwie nocki mam mega zarwane, spałam po 5 godzin. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Zbiegło mi się kilka spraw, np. okres :/ , trochę zakwasów ;) i nowa funkcja...zostałam przewodniczącą rady rodziców w naszej podstawówce. Mam masę spraw do ogarnięcia i jakoś na niczym nie mogę się skupić...muszę koniecznie porządnie się dziś wyspać. Mam do załatwienia bal karnawałowy dla przedszkola i szkoły a strasznie mało czasu, musimy rozliczyć poprzednią radę, zaplanować skromny budżet, poszukać sponsorów...MASAKRA :) Jutro ponownie ruszam do boju, muszę powalczyć z dyrekcją o kilka rzeczy. Ale Ty ćwicz, Monia, ćwicz :)
-
Monia, teraz tak na poważnie, kiedy zmieniamy stopkę? Proponuję sobie dać czas do 10.02.2014r. Półtora tygodnia. Walczymy ostro. Konkretna dieta i ruch. Podejmujesz wyzwanie? :)
-
Dzień na plus :) Nie zupełnie bez słodyczy, ale tą czekoladę którą dziś zjadłam wliczyłam w drugie śniadanie ;) Mam nadzieję że ciągając syna na sankach nieco spaliłam. Wieczorem ładnie 3 mile zrobione wzbogacone w ćwiczenia na ramiona. Dziś tylko ciężarkami 0,5kg ale jutro spróbuję cięższymi. Monia, jak tam u Ciebie? Może ktoś chętny się przyłączyć do nas? :)
-
Dzień dobry! :) Dziewczęta, jak weekend? U mnie nieco zgubny, przy mężu jakoś trudniej mi się upilnować, tym bardziej że nawiózł słodkości...już zamówiliśmy z synkiem u niego na kolejny powrót jabłuszka zamiast słodyczy ;) O dziwo mały poparł mnie w tej decyzji :) Od ubiegłego wtorku ćwiczę. Odpuściłam tylko w sobotę, jeden wieczór. Wczoraj dołączyłam ćwiczenia na ramiona (wreszcie!), musiałam najpierw cała się nieco rozruszać i przeczekać zakwasy ;) Pomału już dochodzę do siebie ;) Jak wspominałam ćwiczę nasze 3 mile z ciężarkami na kostkach i nadgarstkach, ramiona nieco odczuwają tą niewielką wagę ciężarków ;) Pomalutku wychodzimy też z małym na prostą, buzia goi się choć to jeszcze potrwa niestety, ale mam nadzieję że w środę już będziemy mogli wyjść na dwór. Dziś zamówię uprząż dla naszego husky i będziemy czekać na śnieg :) Później mam zamiar biegać z psem to uprząż się przyda, dokupię tylko pas z amortyzatorem by nie trzymać w ręce smyczy. Będzie bezpieczniej i przyjemniej z towarzystwem ;) A jak Wam weekend minął? Kasiu, jesteś z nami? Odezwij się :) Kinga, a Ty już nie wrócisz? Monia, jak tam u Ciebie? Miłego dnia Kobiety :)
-
Kasia - doskonale rozumiem Twoje przybicie. Też to przerabiałam, tyle że ja przestałam wychodzić, spotykać się ze znajomymi, zamknęłam się w czterech ścianach dosłownie. Wychodziłam tylko na swoje podwórko, nigdzie dalej. Na wsi ludzie mnie miesiącami nie widywali. Miałam jedne spodnie w rozmiarze ogromnym. Czułam się podle, brzydka, zaniedbana i wiecznie narzekająca a nic nie robiąca ze sobą. Unikałam zdjęć. Synek ma ich całe mnóstwo, ja jestem może na 3. Aż żal że z maluszkiem nie mam pamiątki. No i w końcu przyszedł dzień, trafiłam na ten topik, dziewczyny brały się za siebie więc pomyślałam że może czas i na mnie? Udało się :) Musi przyjść tylko ta chwila, ta jedna jedyna która nas mocno zmotywuje. Może dla Ciebie impulsem powinno być właśnie to wyjście do klubu? Postaw sobie realny cel. Ja nie wierzyłam, że schudnę. Jak wsiadałam na rower stacjonarny to zaczynałam od 10 minut 5 razy w tygodniu, po miesiącu chyba wytrzymywałam godzinę. Stopniowo zwiększałam czas. Nie załamywałam się jak nie miałam siły na 20 min. Wszystko spokojnie, z luzem, bez wygórowanych oczekiwań. To chyba był klucz do mojego sukcesu. Rok temu kupowałam ubrania w lidlu w rozmiarze 44/46 czasem nawet 48/50. Teraz kupuję 40/42. W grudniu kupiłam na wyprzedaży super dżinsy, idealnie dopasowane właśnie w tym rozmiarze za 13zł! W środę podobnie, w lidlu za 20zł fajne wycierane dżinsy w rozm.42. To jest satysfakcja - mieć wybór w ubraniach. Kupowałam w sierpniu kieckę na wesele, matko jaka radość bo mogłam wybierać, przebierać...a nie jak kiedyś, kupowałam nie ważne co, bylebym w to wchodziła. Kręgosłup cierpiał, dokuczał bo brzuszysko ogromne, piersi potężne. Teraz brzuch wciąż mam spory, ale to już nie ma porównania, piersi w normalnym rozmiarze. Kasia, więcej wiary w siebie, podejmij wyzwanie :) Już kiedyś Ci się udało, czemu teraz ma być inaczej? Spróbuj. Obiecaj że spróbujesz :)
-
Moooooniaaaaaa!!! :)
-
Hej Babeczki. Powiem krótko - dysk mi wypadł, kilka dni plackiem leżałam. Brałam tylko silne prochy przeciwbólowe bo nie dałabym rady, choć i one coś słabo pomagały...ogólnie masakra. Dziś pierwszy raz usiadłam z laptopem na kolanach czyli jest poprawa. Rano tabletki, maść i okłady z ciepłej borowiny, wieczór mam spokojniejszy, jakoś mniej boli. Pilnuję jedzenia, oczywiście nie ćwiczę, jedyne co robię to wstaję by zrobić obiad i dalej leżę. Na weekend był mąż więc było dobrze, zajął się młodym, gorzej teraz bo znowu wyjechał w delegację. A synka do przedszkola trzeba odstawić... Kończę Kobietki bo nie dam rady za długo siedzieć, nie chcę obciążać kręgosłupa. Trzymajcie się i trzymam za Was kciuki :)
-
Dziewczyny - umieram... Tak się wzięłam za ćwiczenia przedwczoraj, że się załatwiłam na cacy. Ledwie chodzę :( Pisałam Wam, że chciałam tego kilera poćwiczyć, kiedyś już próbowałam, nie było masakry, we wtorek dałam radę chyba 20 min. Tyle, że zapomniałam o mojej dyskopatii. Od tak dawna nie bolał mnie kręgosłup, że najnormalniej zapomniałam :( Drugi dzień łażę na silnych lekach przeciwbólowych. Wczoraj nie ćwiczyłam absolutnie nic, dzisiaj tez raczej nie dam rady, ale spróbuję chociaż te na ramiona zrobić. Taka stara a taka nie rozważna...masakra. Trzymam się "diety". Dzisiaj żeby nie było tak idealnie to do porannej kawy zjadłam 3 kostki gorzkiej czekolady. Mam okres i uzupełniam magnez ;) Wczoraj udało się wreszcie zrobić duży krok bo nie zjadłam normalnej kolacji tylko jak dawniej - płatki owsiane z otrębami z kefirem i duuuużo wody. Najtrudniej zawsze te pierwsze dni wytrzymać, później już poleci ;) Wieczorem dam znać co ze mną ;) Monia, nadrób troszkę zaległości, napisz jak tam minął Ci czas świąteczno-sylwestrowy. Kinga - a co z Tobą? Wracasz do nas? fragleska79 - mam prośbę, czy możesz zmienić nick? Zdecydowanie przyjemniej byłoby zwracać się do Ciebie po imieniu :) Tak już się u nas przyjęło :) A po za tym, jak Ci idzie dietowanie? Zamierzasz jakąś aktywność wprowadzić? Ja początkowo nieco leniwa byłam, ale tutaj dziewczyny mnie zmotywowały, więc powoli wprowadzałam ćwiczenia - najpierw rowerek stacjonarny wieczorami, później nasze 3 mile (link na str.16 o ile dobrze pamiętam ;) ), na koniec zaczęłam biegać. Przez ostatnie miesiące nie robiłam nic, czas to więc zmienić ;)
-
Tutaj chyba nikomu się to nie udało, nie tyle w takim czasie. Ja jak już zauważyłaś zrzuciłam 20kg w ok.5 miesięcy, jakbym bardziej się postarała to kto wie ;) Nie miałam aż takiego parcia, w ogóle nie spodziewałam się że uda mi się choć odrobinę, a tu taka niespodzianka :) Tym bardziej byłam dumna bo wszystko zawdzięczam sobie samej, nikt mi nie mówił co i jak i kiedy mam robić. Zaparłam się pierwszy raz w życiu tak na maxa, nie wiem skąd miałam tyle siły, ale najważniejsze że się udało. Pewnie gdybym miała większe możliwości to też bym pojechała do dietetyka, ale mieszkam na wsi, wszędzie daleko i to jednak wydatek. Wolałam zainwestować w końcu w dobre buty do biegania ;) W jakim wieku masz dzieci? Ja mam niespełna czteroletniego łobuziaka :)
-
Od dziś wracam do moich starych nawyków, które od jakiegoś czasu gdzieś mi się "rozjechały". Rano: 1,5 kanapki z wędliną, jajkiem i pekinką + mandarynka. II śniadanie: 2 mandarynki. Obiad: talerz zupy pomidorowej z jogurtem nat. i kuskusem zamiast makaronu. Podwieczorek: 2 małe pomarańcze. Kolacja: sałatka a'la gyros z przewagą warzyw i minimalną porcją majonezu (sama dałabym jogurt ale mama zrobiła...). Mam fazę na cytrusy i dziś jeszcze zrobiłam zapas więc teraz codziennie będę je jadła ;) Aaa no i zapomniałam, do tego dwie kawy i 2 kostki czekolady. No taki początek może nie najszczęśliwszy przez ten majonez i czekoladę, ale spokojnie, niedługo wyeliminuję zupełnie wpadki. Muszę przypomnieć sobie że pewnych produktów już nie jem. Wieczorem chcąc wypróbować moją niby świetną matę do ćwiczeń odpaliłam kilera Chodakowskiej, ale ... to jeszcze nie ten etap ;) od jutra zaczynam codziennie piłować mile + ćwiczenia na ramiona. Po kilku dnach jak się wdrożę to będę robiła mile z ciężarkami na kostkach i nadgarstkach. Taki bonusik mały ;) Muszę jeszcze tylko zacząć pić więcej. Mam plan by zrobić znowu dzień kefirowy i może jutro mi się uda, na początek chociaż zastąpię nim drugie śniadanie, podwieczorek i kolację. Może nawet przez 2-3 dni tak bym dała radę, zobaczymy. Tymczasem kobiety dajcie znać co u Was :)