Starającasię 82
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
IN VITRO - zapraszam te które przed, w trakcie i po
Starającasię 82 odpisał Nusiaaa na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Aniaa12- fajnie, że się odezwałaś, bo mnie interesuje wszystko co jest związane z kolekcjonowaniem, bo zastanawiam się czy jest to dobra droga. Strasznie boję się odmrażania, bo z tego co czytam to może wiele odpaść, a ja będę zbierać góra 6 komórek, więc zastanawiam się ile z tego może być zarodków. Z tego co czytam w Twojej stopce to masz już zarodki, więc jak było z odmrażaniem u Ciebie komórek, ile odpadło? U kogo się leczysz i jaka była przyczyna, że kolekcjonowałaś komórki? Czy nie reagowałaś na normalną stymulację? Jak było u Ciebie z kosztami uzyskania komórek, jakie leki dostawałaś. Podpytuję o to, bo ja ostatnio wydałam 2300 zł i mam tylko 1 zamrożona komórkę, więc trochę mnie te koszty przerażają. Dużo pytań, ale mam nadzieję że się nie gniewasz, pisz wszystko na ten temat. Pozdrawiam wszystkie walczące. Dziś zaś usłyszałam w radio, że kolejna matka zabiła swoje dzieci i przechowywała je w zamrażalniku, szlak mnie trafia jak coś takiego słyszę. Ile z nas byłoby przeszczęsliwych, gdyby to u nas pojawiło się to dzieciątko, a nie u jakiś zwyrodnialców. !!! -
IN VITRO - zapraszam te które przed, w trakcie i po
Starającasię 82 odpisał Nusiaaa na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Jeszcze jedna sprawa, proszę o opinię osoby które miały styczność z kliniką Bocian i dr Mrugacz ? Co o nim sądzicie. -
Witam Was, mam pytanie do dziewczyn podchodzących do ivf w Bocianie, a mianowicie interesuje mnie temat umowy tzn. co jest zapisane jeśli chodzi o ewentualne nadprogramowe zarodki. Czy można je opłacać w zasadzie dożywotnio czy jednak po jakimś czasie przechodzą na własność kliniki? Jak to jest u nich ? Pewnie jestem głupia, że zaprzątam sobie głowę taka kwestią, bo podczas 2 podejść miałam problem z wyhodowaniem czegoś konkretnego, to jednak nie jestem w stanie ( przynajmniej na ten moment) mieć świadomości, że gdzieś tam żyje być może moje dziecko. A gdzieś czytałam, że w jakiejś klinice maksymalnie przez 5 lat można opłacać a potem albo zabierasz albo idzie dla kliniki i tego się boję, bo wiem że miałabym straszne rozterki moralne. A jest to kolejny argument do rozpatrzenie przez ze mnie zanim zdecyduje się na zmianę kliniki.
-
IN VITRO - zapraszam te które przed, w trakcie i po
Starającasię 82 odpisał Nusiaaa na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Izabelka - tak, my już czekamy sporo czasu, trochę jest w tym naszej winy, bo były okresy załamania i czasem przez rok żaden lekarz mnie nie widział. Generalnie jeśli chodzi o przyczynę to trudno jednoznacznie stwierdzić, bo wyniki badań mamy dobre, to jednak dopiero podczas stymulacji do ivf okazało się że najprawdopodobniej problem tkwi w złych komórkach. Teraz jestem na etapie tzw. kolekcjonowania komórek tzn. na cyklu stymulowanym tylko CLo podchodzę do punkcji, następnie komórka/i są mrożone a po uzbieraniu kilku są poddawane jednorazowo procedurze zapłodnienia. Na razie mam jedną komórkę zamrożoną, ale zastanawiam się nad zmianą kliniki i normalnym podejściem, przede wszystkim ze względów finansowych, bo takie kolekcjonowanie sporo kosztuje, z tego co liczę to ok. 20 000 nas to wyjdzie, a jest ryzyko, że wiele komórek odpadnie podczas rozmrażania, więc boje się że wydam kupę kasy a finalnie zostanę na np. 2 zarodkach. Joasiakatowice- ja wiem jak Ci teraz ciężko, sama to przeżywałam w grudniu, więc powiem z doświadczenia - koniecznie wypłacz się i będzie lepiej !!! Upływający czas trochę koi te smutki. Poza tym nie wiesz co u Twojej koleżanki, która podchodziła z Tobą, a o której tu pisałaś ? Ona tez coś tutaj skrobnęła, ale teraz nie mogę tego odnaleźć, a z tego co wnioskuje to też miała mrożone komórki i dlatego mnie interesuje ten temat. Jak wiesz to proszę napisz coś. -
IN VITRO - zapraszam te które przed, w trakcie i po
Starającasię 82 odpisał Nusiaaa na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Giziula 1982TG - ja leczę się w Provicie , z tym że u dr. Mańki, natomiast z Tomankiem nie miałam styczności. Jeśli chodzi o Mańkę to lekarz jest ok. ma wiele dobrych opinii. Mi póki co to niestety nie pomógł, choć absolutnie go za to nie winię, podchodziłam 2 razy do IVF i niestety mam problem z komórkami. Natomiast sam lekarz jest w porządku, nie owija w bawełnę, ale też nie podcina skrzydeł, że nie ma szans. Można umawiać się z nim na godziny wieczorne, co ma znaczenie jeśli pracujesz. Klinika ma także dyżury w sobotę i niedzielę. Wszelkie zabiegi/ badania/punkcje itd. przeprowadzał mi właśnie on, więc myślę że lepiej bo nie musisz za każdym razem tłumaczyć o co Ci chodzi. Życzę powodzenia. -
Dziękuję dziewczyny za miłe przyjęcie. Widzę , że faktycznie nie tylko ja mam już sporo lat walki za sobą. W tym roku mam 31 lat, mąż 34 i generalnie do stycznia 2012 r. nie można było się przyczepić do żadnego wyniku i zupełnie nie wiadomo było dlaczego się nie udaje. Natomiast w I2012 podeszliśmy do 1 ivf i wówczas okazało się, że jest problem z produkcją komórek, mimo iż moje amh jest bardzo dobre. W ogóle jestem jakimś dziwnym przypadkiem, gdyż wyniki z krwi oraz usg podczas stymulacji wychodzą ok, a po punkcji okazuje się że nie ma co zapładniać. Teraz tak jak pisałam kolekcjonujemy komórki i je zamrażamy. Owszem jest już na ten moment metoda mrożenia komórek tzw. witryfikacja, ale niestety nie każda potem dobrze się odmraża i tutaj cholernie się boję, czy jest sens iść tą drogą, zwłaszcza, ze moje możliwości finansowe pomału się wyczerpują i nie jestem w stanie sobie pozwolić na dużą ilość podejść. Zwłaszcza, że takie kolekcjonowanie trochę kosztuje, w ostatnim miesiącu wszystkie koszty uzyskania 1 komórki i jej mnożenia wyniosły nas 2300 zł, a pasowałoby uzbierać chociaż 6 + procedura zapładniania, transfer i liczę całość na ok. 20 000zł. Generalnie po ostatnim nieudanym podejściu do IVF, wytyczyłam sobie 3 drogi : pierwsze właśnie kolekcjonowanie komórek, a jak nie wyjdzie to komórka dawczyni, a ostatnia 3 droga to adopcja. A teraz jak czytam Was, że dr M potrafi zdziałać takie cuda to zastanawiam się czy czasem nie uderzyć w tamtym kierunku, choć na ten moment zdecydowanie mnie to przeraża, bo jestem z małopolski, więc Białystok nie bardzo po drodze, ale z drugiej strony jakby miało mnie to zaprowadzić do celu to warto to rozważyć. Ma ogromny dylemat teraz. Obecnie leczę się z Provicie ( Angelius). Kalpek i Anowi - a Wy gdzie się leczycie i co doktor proponuje w związku ze słabymi komórkami ? Asiulka- widzę że szybko wyruszasz po rodzeństwo, ale ja też, jakby się kiedyś udało to też pewnie pójdę za ciosem. Inka 1975 - współczuje, wiem jak to boli. Ale najlepszym lekarstwem jest chyba czas, przynajmniej ja tak to widzę po sobie. EGZ 30 - nie robiliśmy badań genetycznych, nigdy nikt nas na to nie nakierował. A konkretnie o jakie badania chodzi ? Chociaż ja teraz myślę, że u mnie są te komórki do bani i stąd ten problem, a chyba badania genetyczne tutaj nie mają nic do tego ? A może się mylę? Czy poza dietą i spotem, o których pisałaś, lekarz też coś zmienił w protokole, że faktycznie efekt jest zdecydowanie lepszy ? Pozdrawiam Was świątecznie.
-
Starającasię 82 dołączył do społeczności
-
Moja walka zaczęła się w 2004 roku, parę miesięcy po ślubie. Człowiek był naiwny i nie chciałam od razu, tylko odczekać parę miesięcy, bo przecież miałam za niedługo mieć obronę licencjata, więc nie chciałam wylądować na porodówce zamiast na obronie. Oj naiwności... Za ten czas zdążyłabym już zrobić doktorat, a dzidzi dalej nie ma. W ciągu tych paru lat przeszłam laparoskopię, hsg, histeroskopię, 5 IUI oraz 2 podejścia do Ivf. W zasadzie jednoznacznej przyczyny nikt, nigdy nie stwierdził, jednak na dzień dzisiejszy ja obstawiam, że po prostu moje komórki są do niczego. Wnioskuje to po tym, że przy pierwszym podejściu do ivf, mimo widocznych kilku pęcherzyków nic nie nadawało się do zapłodnienia. Przy drugim podejściu i zmianie protokoły były tylko 2 dojrzałe komórki , z czego powstał 1 zarodek, ale i tak nie chciał zostać z nami :( Teraz jestem na etapie tzw. kolekcjonowania komórek. Polega to na tym, że co miesiąc podchodzi się do punkcji, potem zamraża się samą/e komórki a po uzbieraniu kilku jednorazowo poddaje się procedurze zapłodnienia. Stymulacja jest samym Clo, więc tych komórek jest od 0-2 góra 3. Jestem po jednym takim podejściu i mam 1 zamrożoną komórkę, teraz czekam na okres i znowu podejście do polowania na moje komóreczki. Tak więc moja historia jest długa, chyba na tym wątku nie ma drugiej dziewczyny z takim stażem, ja to już w zasadzie weteranka, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni. A patrząc na Wasze historie głęboko w to wierzę. Dosia30 - czytając Twoje wątki, wiem że naprawdę miałaś pod górkę, a jednak udało się. Pamiętam, że Twój synuś jest z nasienia dawcy, u nas być może będzie odwrotna sytuacja i jak nie wyjdzie kolekcjonowanie komórek to pewnie zdecydujemy się na komórkę dawczyni. Kaska59 - współczuje i rozumiem, że jest Ci ciężko. Los jest okrutny i coś daje, a potem nagle odbiera. Chyba najlepszym lekarstwem po każdej porażce jest czas, trzeba się odbić od dna i przeć do przodu. EGZ30 - podziwiam, że miałaś siłę aż 7 razy podchodzić do ivf. To daje mi nadzieję, że każdej wcześniej czy później się uda, jednak nie wiem czy będzie mnie stać finansowo, aby walczyć do upadłego, ale z drugiej strony gdzieś przeczytałam, że pierwsze człowiek rezygnuje z małych rzeczy a potem już ze wszystkiego byleby tylko osiągnąć cel. Gratuluje dzieciaczków, jeszcze parka, los wynagrodził Ci Twoje ciężkie chwile, a było ich naprawdę sporo. Dziewczyny nie sposób Was wymienić wszystkie, ale czytając wątek każda z was stała mi się bliska. Mam nadzieję, ze będę mogła tutaj wylewać swoje żale.