Hej dziewczyny jestem tu nowa , ale od dłuższego czasu śledzę ten wątek. Jestem w 24 tyg ciąży. Jest to moja druga ciąża. Wcześniej rodziłam na Kościuszki. Poród był wywoływany, miałam swoją położną i opłaconą szkołę rodzenia.Niestety poród jaki sobie wyobrażałam z ''takim'' zabezpieczeniem wyglądał całkiem inaczej...Nie mieliśmy sali rodzinnej , rodziłam na ogólnej ( ponura jak piwnica) Mąż obecny był tylko w ostatniej fazie porodu ok pół godz. Moja położna delikatnie dała do zrozumienia że w takich warunkach lepiej żeby mąż czekał w domu. Rodziłam w godzinach wieczornych od 22 do 3:00 może to miało wpływ. Tylko u licha ciężkiego po co ta opłata za szkołę rodzenia jako warunek uczestnictwa męża przy porodzie? Rodziłam z p. Anią Kowalczuk. Co do jej osoby nie mam większych zastrzeżeń chociaż robiła wszystko żeby jak najszybciej poszło. A w zestawie była oksytocyna i masaż szyjki macicy (co było najgorsze z całego porodu) Po 4 godzinach intensywnych skurczy zabrała mnie na piłkę pod prysznic...co za zbawienna ulga. Poskakałam ok 20 min i dzidziuś znalazł się w kanale rodnym, ledwo zatargała mnie na łóżko zaczęły się bóle parte i po 15 min córeczka dosłownie wypłynęła. Nie uniknęłam nacięcia krocza :-/ Teraz też zamierzam rodzić na Kościuszki, ale na pewno będę mądrzejsza i zawalcze o swoje prawa