

pepsinka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez pepsinka
-
zapomniałam wam napisać o kolejnych doniesieniach odnośnie odżywiania. słyszałyście o INTERMITTEN FASTING??? ta teoria zaprzecza dotychczasowym zaleceniom , bo mówi że wcale nie trzeba jeść 5-6 posiłków ( co 3 godziny) i porcji jak dla ptaszka. obala też modny ostatnio indeks glikemiczny. jak tak się temu przyjrzałam , to mają rację w wielu swoich spostrzeżeniach ( popartych oczywiście badaniami na ludziach). ogólnie mówiąc chodzi o to ,że robi sie posty. czyli np. 12-16 godz. nic nie jemy. ewentualnie woda , kawa( mi to pasuje) i izotoniki sporadycznie. potem po głodówce w przeciągu 12-8 godz. spożywamy posiłki( co chcemy). ćwiczy sie też najlepiej w momencie głodówki.( ponoć zasłabnięć nie ma ). to tak bardzo ogólnie. słowo głodówka ma w moim umyśle negatywny wydźwięk ale spróbowałam zjeśc ostatni posiłek o 18 i dopiero następny na drugi dzień o 10 rano . nie umarłam z głodu - nawet go nie czułam. i co dziwne nie buszowałam po nocy w lodówce- dziwne. chodzi kochane moje o uwalnianie się insuliny , która kiedy coś zjemy budzi się i zamyka nasze komórki tłuszczowe( a szkoda) i organizm czerpie energię z innych źródeł. a komórki tłuszczowe pozostają nie tknięte, a powinny , bo wtedy chudniemy. w trakcie postu 12-16 godzinnego insulina śpi a organizm czerpie energię z tłuszczu.i to jest dla nas korzystny proces. nie wiem jak wy ale ja zauważyłam ( podglądam zwyczaje i nawyki chudzielców),że oni wcale co 3-4 godz. nie jedzą! wręcz przeciwnie . noworodki mają co 2 godz. jedzonko( szybko nabierają ciałka- rosną) a my nie chcemy ''rosnąć''.Więc może i coś w tej teorii FASTINGOWEJ jest prawdą.
-
suknie drogi towar - stąd pewnie te dziwne ale i uzasadnione procedury przymierzania. ja miałam suknię odkupioną od znajomej, więc z salonu nie korzystałam. 20 lat temu !!! ludzie nawet nie wiem kiedy to zleciało? mam kasetę VHS czy jakoś tak. na razie nie mam odwagi jej obejrzeć. może kiedyś za następne 20 lat. U mnie też już wiosna się zakrada. są momenty że futerko można poopalać :-)
-
ale się wycwanili w tych salonach!
-
łosoś? mniam, mniam.z musi fajnie wyglądać i jeszcze lepiej smakować. uwielbiam ryyby.
-
NOWA STOPKA.ALBO RACZEJ DUŻA STOPA
-
ja dziewczyny '' trzymam się '' ale na leżąco. i nie przewiduje w najbliższym czasie jakiś cudownych zmian na wadze. a jak by się pojawiły , to przynajmniej pozytywnie się rozczaruję.( o ile jest możliwe, taki stan osiągnąć) :-)
-
:-)
-
mama nie miała sił go kopnąć w tyłek , bo jak wytrzeźwiał i sie ogarnął to był niezwykle grzeczny, sympatyczny , szrmancki. natychmiast zapominała ile łez wylała parę godzin wcześniej. może gdyby jej wlał , to szybciej by do niej dotarło jakim jest draniem. ucieszył mnie fakt ,że po mimo kryzysiku nie szukałaś ukojenia w jedzeniu! pochwała się należy!!! mnie trudne sytuacje ( różne kryzysy, problemy) też jakby bardziej motywują do trwania przy swoich postanowieniach żywieniowych. ale nie zawsze tak jest i nie wiem od czego to zależy? natomiast drobne sprawy( np. brak czasu) powodują że poddaję się i wracam na start. skomplikowana ta moja biedna psychika. ja już za nią nie nadążam.
-
ala- ja z 15 lat żyłam pod jednym dachem z podobnym typem chłopa co twój. co prawda nie był to mój chłop , tylko mojej mamy a mój ojciec , więc chyba rozumiem twoje obawy. od czasu do czasu zaliczał melanż - jak to się dzisiaj nazywa . imprezował sobie i rodzinkę miał gdzieś. wracał do domu i od razu kładł się spać . nigdy nie kłócił się , nie robił awantur. był grzeczny jak anioł. pamiętam jak mama często wieczorem czekała na niego - zamartwiając się . płakała i było jej na prawdę źle , bo nie mogła na swego męża liczyć. potem były ciche dni a potem godzili się w łóżku i potem znowu melanż. jako dziecko zawsze zazdrościłam koleżankom,że ktoś je do domu woła bo już późno albo że już pora obiadu. mnie nikt nie wołał!!! nawet jak bym nie wróciła na noc - pijany ojciec nawet by nie wiedział ,że mnie nie ma , bo on sobie beztrosko trzeźwiał - śpiąc. mama pracowała na nocki więc nie miałam żadnego nadzoru ,żadnej troski. także z tymi chłopami to różnie bywa. ja wiem ,że jestem uczulona na takich typków i dlatego czarno widzę twój związek. ty wiesz najlepiej jaka decyzja będzie dla ciebie korzystna. nikt nie jest idealny ale jakiś minimum przyzwoitości musi mieć. facet musi mieć jaja , czyli ma być odpowiedzialny i troskliwy., bo przecież zawierając związek chcemy się o siebie troszczyć i sie na wzajem wspierać , a nie ranić i wykańczać.
-
ja też mam słabość do dobrego winka. uwielbiam machnąć sobie takiego porządnego łyka prosto z butelki( najlepiej mi smakuje). najlepsze to czerwone wytrawne lub półwytr. zawsze mam flaszeczkę w lodówce i w razie nagłej potrzeby - sięgam sobie po łyczka. to dla zdrowotności - oczywiście. a justynka też coś pije? pewnie chmielem się raczy będąc na obczyźnie.
-
właśnie to jest piękne ,że da się normalnie żyć i chudnąć!!! i tego nam wszystkim życzę. nie możemy pozwolić żeby odchudzanie czy zdrowy styl życia stał się naszą obsesją. my już jedną obsesję mamy - żarcie, więc kolejne nie są nam do szczęścia potrzebne. alicja -ja też czekam na pokaz w sukni ślubnej. justynka pozdrawiam. a mnie teraz wzięło na jazdę ''figurową'' na lodzie. mknę po tafli zamarzniętego bajorka niczym profesjonalna tancerka. i ten wiatr we włosach. ach, co za doznania. 20 minut i rozglądam się za zestawem do reanimacji!. strasznie trudna dla mnie taka forma ruchu. kręgosłup daje o sobie znać. no i nic dziwnego , skoro musi biedny dźwigać zbędne kg. u mnie ferie dopiero od 17 lutego.
-
:-)
-
wiem , wiem jak ciężko jest oprzeć się pokusie. na mnie widok pysznego ciasta tak nie działa , aaaale zapachowi z cukierni nie potrafię się oprzeć chyba że mam katar i zero węchu. udało mi się już wiele razy powstrzymać przed wszamaniem słodkości i poznałam to przyjemne odczucie. że dałam radę , że nie uległam. jednak dlaczego tak szybko o tym zapominam i ciągle jakby wracam na start??? choć jest dużo lepiej to jednak zdarza mi się popłynąć i wciągnąć aż do uczucia mdłości coś słodkiego. a może organizm po prostu potrzebuje od czasu do czasu pustych kalorii i wstrętnego cukru??? teraz do wszystkiego ten cukier futrują i my są od niego uzależnione. także ciężko go wyeliminować.można jedynie ograniczyć a to już zawsze coś.
-
witajcie kochane. dawno tu nie zaglądałam. rozkręcam się w swoich nowych nawykach żywieniowych i jest dobrze. dla mnie odchudzanie (i na szczęście wreszcie) zeszło na dalszy plan. ale ulga!!!ważniejsze jest dobre samopoczucie i chęć do życia. odżyłam i mam zamiar ten stan jak najdłużej utrzymać. pozdrawiam was kobitki ;-)
-
no właśnie ta szafa. w mojej to większość ubrań czeka i czeka aż się w nie wcisnę i będę mogła swobodnie oddychać.
-
alicja - właśnie zerknęłam do twojej pierwszej wypowiedzi i tam piszesz o 107 kg!!! czyli duuużo więcej niż obecnie. z wiekiem te wahania będą i to raczej wzwyż. no tak my są już skonstruowane, puki co . grunt to akceptacja samej siebie( o czym nasza justynka wielokrotnie już pisała). ja też siebie takiej tłustej nie lubię ale mam przy sobie osoby, którym to w ogóle nie przeszkadza. i ty też masz takie.
-
http://stressfree.pl/zalety-raw-food-czyli-surowa-dieta-wkracza-na-stoly-cz-1/ - można co nie co przemycić do swojego życia , jeśli nam to służy. fanatyzm w odżywianiu też nie jest dobry o czym my już dobrze wiemy.
-
jakaś awaria bo nie mogę wysłać - spam się robi!!!
-
polecam http://www.youtube.com/watch?v=x0ZAyWm8Vd4
-
to byłam ja pepsinka:-) może nie chudsza ale na pewno pozytywnie zakręcona i gotowa do dalszych zmagań z wałkami a raczej oponą brzuszną.
-
:D
-
jutro się okaże co ze mną. ide na bad.mojej zanikającej tarczycy. taki mały narząd a tyle z nim problemu. już kombinowałam żeby sobie sama dawkę podkręcić ale jest ryzyko że przedobrze i dopiero by się narobiło. a czym justynka te'' doły'' kopiesz? jak łopatą - to natychmiast ją wyrzuć!!! ręcznie ci się nie będzie chciało.
-
szkoda że niewidomi. a może i dobrze ;-) mam wzięcie nie powiem ale tylko u jednej grupy mężczyzn. takie chłopaki ( po 50) w roboczych kufajkach , na rusztowaniu z petem w ustach i czerwonym nosem, bez uzębienia i władających łaciną. przyciągam jak magnes - naszych polskich budowlańców. zawsze to coś. na brak powodzenia więc nie mogę narzekać puki co . u mnie malutki dołek się pojawił. ale już właśnie szukam '' łopaty'' ,żeby go zasypać. a co u was?
-
parę rzeczy z podwórka mi wywiało. nie wiem czy to ksawery czy zenek ze wsi był i sobie pożyczył ;-).
-
ok! ksawerego przeżyłam , choć nie było lekko.