Napisałam to już w innym topiku ale powtórzę:)
Zawsze miałam podobne problemy jak Wy. Tyłam łatwo, chudłam trudno, z wiekiem to się pogłębiało a mam latek już 55:) Doszłam do sytuacji, ze przez miesiąc chodziłam do pracy w jednych spodniach bo tylko w to się mieściłam. Wieczorem prałam moje porteczki na gumie i rano je wkładałam a w domu pełna trzydrzwiowa szafa klasycznych ubrań, bluzek, żakietów, spodni. 100 kg żywej wagi:(
Na początku roku postanowiłam coś zmienić. Założyłam sobie zeszycik, w którym opisałam mój problem i postanowienie"poprawy".7 stycznia zaczęłam "nowe życie". Ponieważ już wielokrotnie byłam na rożnych dietach, wiedziałam, ze ekstremalne odchudzanie nie dla mnie, żadnych diet cud i narzuconych jadłospisów.
Założyłam sobie, ze w ciągu roku schudnę 12 kg, czyli kg na m-c.
Przestałam jeść normalne pieczywo zmieniając je na dietetyczne a wiadomo,ze tego nie da się dużo zjeść. Wyeliminowałam słodycze, prawie, bo czasami jak bardzo mi się chce to jednak zjem troszkę.
Odchudziłam kuchnię. Przez 4 m-ce schudłam ponad 15 kg bez wysiłku. Teraz idzie już powoli ale przecież o to mi chodziło.
Nareszcie chodzę ubrana jak człowiek, cześć dawnych ciuszków juz wkładam.
Dodam, że na imprezach towarzyskich jem jak wszyscy zachowując umiar.
Generalnie da się ale trzema temu poświecić trochę uwagi. Zaplanować posiłki i przygotować je wcześniej by nie najeść sie byle czego jak dopadnie głód.