Czytam czasem to forum chociaż ja mam już za sobą tę trudną drogę, i dziś wiem że było warto. Za dwa miesiące bierzemy ślub kościelny:-))
Myślę, że i GOŚĆ i SFORA mają wiele racji.
Dopóki nie zostanie stwierdzona nieważność nie ma pewności co do Wyroku i jest to tak naprawdę życie w grzechu...i trzeba mieć tą świadomość dokonując takiego wyboru...
Wiem co to znaczy, bo sama wybrałam taką drogę i nie było nam łatwo stać z boku, ale takie były konsekwencje naszej decyzji.
W trakcie trwania procesu zdecydowaliśmy się na ślub cywilny i muszę przyznać, że choć nigdy nie doświadczyliśmy ze strony duchownych odrzucenia to wówczas byliśmy postrzegani poważniej niż związki niezalegalizowane.
W czasie oczekiwania na Wyrok urodziła się nam córeczka - ja nie miałam czasu na czekanie, urodziłam córcię w wieku 42 lat.
Przez kilka lata zmagaliśmy się z tym, że żyjemy bez sakramentu i ze strachem, że może nigdy nie będziemy mogli go mieć...,ale jednocześnie świadomie wybraliśmy taką drogę w głębi wierząc, że Bóg widzi naszą miłość, nasz ból i wysłucha nas..
Nie mieliśmy żadnych problemów z ochrzczeniem dziecka, proboszcz naszej parafii zna doskonal naszą sytuację i nigdy nas nie potępił, co nie znaczy że cieszyła go taka sytuacja...My staraliśmy się żyć tak żeby "wynagrodzić" Bogu naszą decyzję..
Niedługo będziemy mogli w pełni uczestniczyć w Eucharystii i jest to dla nas bardzo ważne.
Dlatego wierzę, że we wszystkim jest Boży Plan :-) tęsknota za przyjęciem Jezusa jest tak wielka, że czasem fizycznie boli, ale teraz już wiem, że nie będę stała "z boku" gdy będę mogła w pełni uczestniczyć.
Zazdrościłam innym i nie rozumiem jak świadomie mogą rezygnować z tego daru Ci, którzy nie mają przeszkód.
Życzę wszystkim wytrwałości i mimo trudnych chwil bycia najbliżej Boga jak tylko się da, bo jak mawiała moja babcia "Bez Boga ani do proga":-))))