Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mama_Fifiego

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. deserki najczęściej gerbera. ale próbujemy różnych firm. mały nie wybrzydza. dostaje kaszki też,posmakowała Mu Nestle kaszka mleczna manna.
  2. My podawalismy deserki po 4 miesiącu. Nasz Synek bardzo je lubi :)
  3. Czy sa tu może Mamy, które po CC urodziły naturalnie?
  4. gość - znieczulenie pomogło. oj bardzo pomogło. po 40 godz. bóli było jak wybawienie. dodam, że zadziałało bardzo szybko. po pierwszej dawce działało 1,5-2 godz (dokładnie nie pamietam) potem około godziny z minutami.
  5. Witam. dawno mnie to nie było.co do mojego ciężkiego porodu to zawdzięczam go m.in dr.płacheckiemu, ale widzę, że nie tylko ja mam negatywne odczucia co do Jego osoby. Jeśli chodzi o zzo na parkitce wcale nie trzeba mówic przy rejestracji. ja po wielu wielu godzinach porodu zdecydowałam się na zzo. od poinformowania lekarza o chęci do dostania leku trwa ok godzina. musza pobrac krew i przebadać czy pacjentka może dostac takie znieczulenie. trwa około godzine ten proceder. znieczulenie oczywiście bezpłatne. ALE..... dowiedziałam się po fakcie od połoznej-koleżanki, że kobieta majaca rozwarcie mniej niz 5 cm nie powinna otrzymac znieczulenia gdyż hamuje ono akcje porodową a nawet zatrzymuje (u mnie spowolniło właśnie), ale lekarze o tym nie mówią.
  6. a propos jeszcze tego badania celem wywołania skurczy... ja skurcze miałam co 5 minut dość mocne juz od początku więc nie musieli mi ich wywoływać. jedynie nie miałam rozwarcia. nawet mi balonika nie dali tylko leżałam i czekałam.
  7. mój lekarz prowadzący to Jacek Ziębiński. bardzo sobie Go chwalę. niestety teraz jest taka ustawa, że lekarz prowadzący nie może być przy porodzie jeśli to nie Jego dyżur. na szczęście pomógł nam telefonicznie.
  8. wiem , że badają tak by urodzić, ale myślę, że nie to mieli na celu bo po tych badaniach oprócz bólu i krwawienia nic się nie działo. mój gin jak siadałam do niego na fotel pełen luz, delikatnie wszystko, a w szpitalu masakra. jak zbliżało się kolejne badanie to miałam ochotę wyjść. jeden jak już mnie tak bardzo bolało powiedziałam, że boli i złapałam Jego rękę a on do mnie "proszę wziąć ręce bo nie zbadam" i wcale sie nie przejął , że mnie bolało. delikatnością nie grzeszą niestety.akurat większość tych na których ja tam trafiłam. szkoda, że mojego nie było przy porodzie.
  9. PODSUMOWUJĄC: są lekarze na Parkitce mili, uczynni, którzy się przejmują pacjentką, ale większość robi to chyba bo musi, ale już dopadła ich taka rutyna. a podczas badania gin.sa bardzo niedelikatni. po każdym badaniu miałam krwawienie, nie wspomnę już o bólu podczas badania.Położne na oddziale niektóre pomagają, lataj z pokoju do pokoju, ale zdecydowana większość siedzi w pokoju pije kawę i popychają pierdoły. a jak się o coś poprosi robią wielką łaskę, że pomogą, albo mają focha, że oderwało się je od rozmowy. ale... WSZYSTKO DA SIĘ PRZEŻYĆ!!
  10. Witam. Urodziłam Synka w lipcu w szpitalu na Parkitce. trafiłam do szpitala w 40 tygodniu i 3 dniu ciąży o 5 rano z powodu skurczy. położyli mnie na oddział bo stwierdzili, że za wczesnie. przeleżałam całą sobote i pół niedzieli. skurcze miałam bardzo silne, nie mogłam spać, leżeć itp. KTG pokazywało wiecznie i niezmiennie 40%. nie było rozwarcia cały czas 3 cm. balonika nie dostałam, nikt nawet nie zaproponował. w niedziele rano zadzwoniłam do swojego lekarza prowadzącego i dopiero On zainterweniował i nagle przyszedł lekarz mnie zbadać i mówi "coś się ruszyło na porodówkę", mimo, iż rozwarcie nadal takie samo. na oddziale chwilę wcześniej KTG pokazuję skurcze 40%, na porodówcę 90%. dziwne troszke, że nagle się zwiększyły mimo, iż ja czułam takie same. na porodówce dostałam kroplówkę, która i tak nic nie dawała. koło godziny 18 lekarz powiedział, że będzie chyba cesarka, ale jeszcze chwile poczekamy. no i o 19 przyszła nowa zmiana lekarzy i nowy Pan Doktop powiedział, że dajemy kroplówkę naskurczową, nie cesarka. lekarz przychodzil co 2 godz badal i wychodził nawet nic nie mówił. położne raz na jakiś czas podchodziły. ja przy skurczach 160% ledwo żyłam (dobrze że Mąż był przy mnie). jak pytałam o cesarke niebyło odzewu. z perspektywy czasu podejrzewamy, że czekał na kasę. poprosiłam o znieczulenie, które otrzymałam, co mi dalo niecała godzine ulgi, ale przyszedł Pan Doktop i kazał odstawić znieczulenie i jeszcze wzmocnić skurcze kroplówką, żeby się rozwarcie zrobiło. No ale w poniedziałek przed północą zadzwonił mój lekarz i tylko dzięki niemu zrobili mi cesarkę po północy (bardzo chciałam naturalnie urodzić). i to mam wrażenie ze z wielka łaską. ja ze zmęczenia podczas cesarki "odleciałam", nie obudził mnie nawet krzyk Syna :( . dodam jeszcze, że 9 godzin przed cesarką przebito mi pęcherz i odeszły wody i Synek był w brzuchu 9 godzin bez wód!! co poskutkowało przedgłowiem, które na szczęście zniknęło, ale do dziś ma czerwone plamki na czole. na wypisie napisano, że przedgłowie było skutkiem zbyt wczesnego odejścia wód płodowych, a przecież oni samo przebili mi pęcherz, więc o co chodzi?? do tego lekarz wiedzial, że chciałabym naturalnie urodzić bardzo i ,że na cesarkę się godziłam, bo jak dla mnie za długo to trwało bez wód, dwa ja już nie miałam siły. a przez 2 dni rozwarcie zwiększyło sie z tylko 2 cm na 5,5 cm. Lekarz na wypisie napisał mi powód do cesarki: brak postępu porodu i brak zgody pacjentki na poród siłami natury!! myślałam, że mnie coś trafi bo bardzo chciałam naturalnie, ale przeczytałam to już w domu i dałam spokój. następnym razem mój poród będzie zgrany z dyżurem mojego lekarza prowadzącego.
×