Witam Was Wszystkie bardzo serdecznie. Jestem tu "nowa", choć wcale się tak nie czuję, ponieważ czytam wasze wypowiedzi na forum już od 3 miesięcy, kiedy to podjęliśmy decyzję o in vitro.
Nie wiem, czy pojawi się stopka pod moim postem, chciałabym krótko napisać o mojej sytuacji. Szczególnie zwracam się tu do Joasi. W porównaniu z Wami jestem "emerytką" mam 40 lat. Od 5 lat intensywnie staramy się o dziecko. Zapytałby ktoś - dlaczego tak późno? Nie dlatego, że nie chciałam wcześniej być mamą, czy zajmowałam się zarabianiem kasy, karierą - nic z tych rzeczy - życie samo napisało za mnie scenariusz, tak się ułożyło... Te intensywne 5 lat dało mi w kość jak mało co... Przeszłam już chyba wszystkie możliwe badania, nawet lekarz ostatnio zadał mi pytanie, czy Pani w swoim życiu ma jeszcze coś niezbadane? Pomimo swojego wieku, na podstawie badań lekarze oceniają mój wiek biologiczny na 10 lat mniej. To średnie pocieszenie, z braku efektów... Byłam stymulowana z małymi, wymaganymi przerwami ok. 10 cykli clostilbegytem, następnie menopur i clostilbegyt przed inseminacją, a były trzy inseminacje. Bez powodzenia. W tym roku podjęliśmy z mężem decyzję o in vitro. Byłam na krótkim protokole - encorton, gonal F, menopur, ovitrelle. W trakcie punkcji pobrano 2 komórki, z czego jedna się zapłodniła. Transfer odbył się 02 maja, a już 11dpt było wiadomo, że nie udało się... Nigdy nie byłam w ciąży :( Nie mam mrozaczków, brakuje mi siły, często płaczę, jak nikt nie widzi... Ale nadzieja pozostaje, to ona umiera ostatnia. Najprawdopodobniej w sierpniu podchodzę do następnej punkcji. Nie poddam się...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Bądźcie dzielne!