Jezus pragnąc wykonać dawne proroctwa, a jednocześnie wskazać ludzkości, iż śmierć, jej największy wróg - może zostać pokonana przez zmartwychwstanie - z własnej woli zdecydował się na faktyczne ukrzyżowanie, zamiast symbolicznego, stanowiącego stopień wtajemniczenia. Jednakże jest nonsensem przypuszczać, by stanowił On \"ofiarę\", którą Bóg złożył sam Sobie - na \"odkupienie\" ludzi... Handlowa mentalność Żydów mogła oczywiście dopuścić do tego, iż uznała możliwość \"transakcji\" pomiędzy ludźmi a Bogiem, \"transakcji\", której przedmiotem miał być Jego własny Syn - pierworodny i unikalny. Takie ujęcie sprawy mogło oczywiście pochlebiać Żydom, a jednocześnie pozostawało w całkowitej zgodzie z krwawymi ofiarami, tolerowanymi przez Zakon Mojżesza.
Tymczasem jest oczywiste, iż nikt nikogo nie może ani \"zbawić\", ani \"odkupić\", każdy bowiem człowiek musi to uczynić na własny rachunek i we własnym zakresie. Inni -mogą mu jedynie wskazać \"drogę\", co czynił Jezus, a więc dopomóc jedynie pośrednio. Musi istnieć świadoma wola człowieka i nawet Bóg nie byłby w stanie go \"zbawić\" - wbrew jego woli.
Obecnie przejdziemy do tzw. \"ostatnich słów\", jakie wypowiedzieć miał Jezus na krzyżu, na chwilę przed swą śmiercią. Wszystkie Ewangelie zgodnie podają, iż słowa te były: \"ELI, ELI LAMA SABACHTANI\" i miały oznaczać :\"Boże, Boże czemuś
Mnie opuścił\"... A tymczasem - jest to absolutny absurd, aby Jezus jako wtajemniczony Mistrz mógł w godzinę śmierci nawet - zapom- nieć o tym, iż \"Bóg jest Wszystkim we wszystkim\". Jezus dobrze wiedział, iż to nie Bóg opuszcza człowieka, ale człowiek odwraca się i oddala od Boga. Jest więc absolutnym nieprawdopodobień- stwem, aby Jezus mógł zaprzeć się prawdy, którą głosił i wyznawał całym swym życiem. Tak więc - jedynym możliwym i prawdopodobnym wyjaśnieniem jest przyjąć, iż przekład ostatnich słów Jezusa, jest błędny, tj. że oznaczaj one zupełnie coś innego niż to podali autorzy Ewangelii, łącznie z V Ewangelią.
Naszą opinię w tej sprawie całkowicie podziela prof. dr G. H. Williamson, który w pracy noszącej tytuł: \"Tajemne kryjówki lwów\" tak oto pisze:
\"Całe dzieło Jezusa, Jego Nauka i czyny ujawniają, że wiara w Jedynego Boga była dominującym i podstawowym składnikiem Jego charakteru. Dlatego też nie jest zgodne z rozumem przypuszczenie, iż w ostatecznej i najwyższej próbie swego życia - miałby tę wiarę utracić... Jakżeby mógł On dojść do zupełnego zwątpienia i rozpaczy mówiąc: \"Czemuś Mię opuścił\"...
Jakież więc jest właściwe tłumaczenie słów Jezusa? Prof. dr Williamson tak oto pisze: \"Robert B. Stacy-Judd miał pełną rację tłumacząc ostatnie słowa Jezusa w sposób następujący: \"ELI, ELI LAMA ZABAC THANI\", co ma oznaczać: \"Moje rany pozostają otwarte przez tych, którzy Mię znieważają\"...
Ma to być język Majów, oparty zresztą na Uniwersalnym Języku Słonecznym. Jedyna zmiana jaką wprowadza tu Stacy- Judd - to wyeliminowanie pierwszego \"h\" w dowie \"Sabac (h) thani\" oraz zmiana \"s\" na \"z\". W języku Majów oraz w innych dawnych językach -litery te są synonimami. Język ten używany był w szkołach mistycznych i innych tajnych stowarzyszeniach.
Zdaniem prof. Williamsona: \"Wypowiadając te słowa Jezus oznajmił światu dwie rzeczy: przede wszystkim, iż ci którzy Go znieważają i zdradzają Jego sprawę - przedłużają ją poprzez historię, a następnie -ci którzy poszli za Nim -staliby się kojącym balsamem na Jego rany\".
Jednakże naszym zdaniem powyższa interpretacja jest nieomal tak mało przekonywająca, jak interpretacja przyjęta oficjalnie przez Kościół. Obie te wersje zdają się być absolutnie niepsychologiczne. Propozycja Stacy-Judda wydaje się przeto naciąganym ogólnikilem, pozbawionym powiązania z sytuacją i samym charakterem Jezusa. Tak więc i tę wersję wypadałoby raczej odrzucić, co będzie tym łatwiejsze, iż istnieją inne, lepsze wytłumaczenia.
I tak inny badacz - płk James Churchward, w pracy noszącej tytuł: \"Święte symbole MU\" - tj. Lemurii przytacza wyjaśnienia, jakie na ten temat otrzymał od pewnego rishi, wtajemniczonego i najwyższego kapłana starej buddyjskiej świątyni. Ów rishi był guru autora. Oznajmił on, że: \"Z ksiąg Nowego Testamentu wynika, że Jezus był Mistrzem Sił Kosmicznych, jak i to, że doskonale znał Pierwotną Religię. Nie jest tam jednak powiedziane, że znał język lemuryjski, tj. język Mu. Znajomość jednak tego języka udowodnił - wypowiadając znane słowa, podczas gdy był przybity do krzyża\".
\"To nie był ani język hebrajski - ciągnął rishi - ani żaden inny język, którym mówiono w Azji Mniejszej za czasów Jezusa. Jest to czysty język OJCZYZNY, tj. MU, źle wymówiony i źle akcentowany w Nowym Testamencie. Powinno to być napisane i wymówione tak:
\"HELE, HELE LAMAT ZABAC TĄNI\", co oznacza: \"Mdleję, mdleję - ciemność pokrywa moją twarz\"...
Te słowa są logiczne, sytuacyjnie i psychologicznie uzasadnione i jako zgodne z prawdą - mogły być przez Jezusa wypowiedziane. Stary rishi dodał jeszcze: \"Nie jestem odosobniony w tym tłumaczeniu. Zmarły już Don Antonio Batres Jaurequi, znany uczony Maya z Guatemali, w swej książce noszącej tytuł: \"Historia Ameryki Centralnej\" pisze: \"Ostatnie słowa Jezusa na krzyżu - wypowiedziane zostały w języku Majów, najstarszym ze znanych języków\". Pisze on dalej, iż powinny one brzmieć:
HELE, HELE, LAMAH SABAC TANI\", co ma oznaczać: \"Teraz mdleję - ciemność pokrywa moją twarz\"...
\"Tak więc - wyjaśnia rishi - zasadniczo się zgadzamy. Drobne różnice dają się łatwo wytłumaczyć: Jaurequi wymawia słowo
\"LAMAH\", a ja wymawiam \"LAMAT\". On wymawia słowo \"SABAL\", a ja wymawiam \"ZABAC\". Różnica. ta pochodzi stąd, iż tłumaczenie zostało dokonane przez dwie linie kolonizacji. Moje pochodzi od Naga-Majów ze Wschodniej Azji. Jauregui\'ego zaś-od nowoczesnych Majów z Ameryki Centralnej. W zasadniczych jednak punktach - oba, choć pochodzą z tak odległych części świata - są ze sobą zgodne\".
W konkluzji można tedy przyjąć, iż wersja 3. i 4. są w rzeczywis- tości identyczne, skutkiem czego obie mogą zostać uznane za właściwe, a więc najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie ostatnich słów Jezusa. A skąd Jezus znał język lemuryjski, tj. język OJCZYZNY-MU? Wtajemniczony rishi i to wyjaśnił, mówiąc: \"Gdy Jezus przebywał w klasztorze w Himalajach - studiował zawartość świętych, natchnionych Pism, język, dokumenty i Siły Kosmiczne Ojczyzny, tj. MU. Tam właśnie pogłębił i ugruntował swoją wiedzę, która stała się podwaliną Jego rozwoju duchowego, który doprowadził Go do zjednoczenia się z Bogiem, czyli \"powrotu do Ojca\".
Potwierdza to całkowicie wypowiedź dra Doreala oraz fakt, iż w gruncie rzeczy Jezus bynajmniej nie \"stworzył\" nowej religii lecz przeciwnie - powrócił do Pierwotnej Religii Człowieka, pierwszej i jedynej, która była znana w Ojczyźnie, tj. MU. On sam to zresztą potwierdził mówiąc, iż wprawdzie wydaje się, że głosi Nowy Zakon - faktycznie jednak nie jest to Zakon Nowy, ale stary.
Jest rzeczą wręcz zdumiewającą, iż Ewangelie ograniczają się jedynie do opisu około 42. dni z życia Jezusa, co dr Doreal specjalnie podkreśla, cała zaś reszta Jego życia pozostaje dla Kościoła i teologów - całkowicie nie znana. Wydaje się przeto rzeczą więcej niż dziwną, iż Kościół nigdy nie przedsięwziął najmniejszych wysiłków w kierunku wykorzystania materiałów, znajdujących się w posiadaniu przedstawicieli innych krajów i innych religii, jak można przypuszczać obawiając się, aby prawda o Jezusie nie podważyła zakrzepłego schematu oficjalnie obowiązu- jących dogmatów. Utworzywszy cały systemat etiologicznych mitów niejako uzupełniających dogmaty - Kościół trzyma się uporczywie stworzonej przez siebie wersji - wbrew Nauce Jezusa,
logice i rozumowi. A przecież to sam Jezus powiedział: \"Strzeż się głupców, żyj i chadzaj drogą rozumu\"... {XXXV-15). Quo usque tandem? - można by zapytać...
27. \"Wniebowstąpienie\" Jezusa
Wydaje się faktem bezspornym, iż Jezus nie posiadał najmniejszych złudzeń co do tego, iż Jego Nauka zostanie przeinaczona, przekręcona i wręcz sfałszowana. Świadczą o tym i to świadczą dobitnie - następujące Jego słowa:
\"Jednakże przyjdzie czas, gdy ciemność okryje Ziemię, a wielka ciemność opanuje naród i wrogowie prawdy i prawości będą panować w moim imieniu i urządzą królestwo tego świata i ujarzmią narody i skuszą wroga do bluźnierstwa, stawiając w miejsce moich nauk poglądy ludzi i w Moim imieniu będą uczyć, czego nie uczyłem i poprzez swe tradycje zaciemnią to, czego nauczałem\". (XCV-3).
Chyba mało kto będzie miał wątpliwości odnośnie tego, że proroctwo Jezusa - całkowicie się zrealizowało...
Następnie Jezus wydał ostatnie niejako dyspozycje swym uczniom i - \"gdy to powiedział, podniósł swe czyste i święte ręce i błogosławił ich. ł gdy ich błogosławił - został od nich oddzielony i obłok, który jaśniał jak słońce - zabrał Go sprzed ich oczu\"... (XCV-6).
W interpretacji kościelno-teologicznej było to oczywiście \"cudowne\" i unikalne wydarzenie, które nastąpiło równie wyjątkowo, jak wyjątkowym i unikalnym Synem Boga miał być Jezus. A tymczasem wiele wskazuje na to, że wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi Uniwersalnymi Prawami Kosmicznymi, a więc bez jakichkolwiek \"wyjątków\". Cóż zatem zaszło? Czy był to jakiś specjalny rodzaj lewitacji? Nie, nie była to lewitacja, choć i taka ałternatywa mieści się w granicach logiki i rozumu. A zatem?
\"Obłok, który jaśniał jak słońce\" był niczym innym jak UFO, tj. statkiem kosmicznym, który jonizując otaczające go powietrze - wydzielał jednocześnie silny blask. Pole elektromagnetyczne
wytworzone przez statek - \"oddzieliło\" Jezusa od uczniów, którzy zostali jakby odsunięci. Cały opis zjawiska przytoczony w 6. wersecie rozdziału XCV do złudzenia wprost przypomina relacje współczesne, dotyczące UFO, w czasie lądowania lub wznoszenia się. Takich relacji pochodzących od licznych, wiarogodnych świadków, jak to zaznacza prof. Hermann Oberth i inni badacze -Liczy się dziś na tysiące.
Nie koniec jednak na tym. Istnieje relacja, która potwierdza bezpośrednio, iż tzw. \"Wniebowstąpienie Jezusa\" odbyło się właśnie tak, jak to wyżej przedstawiliśmy. Pośród wielu ludzi, którzy mieli możność nawiązania bezpośrednich kontaktów z pilotami UFO, pochodzącymi zarówno z rzekomo \"nie zamieszkanych\" planet naszego Układu Słonecznego, jak i innych planet naszej Galaktyki, znajduje się również amerykański kupiec zbożowy - Reinhold O. Schmidt, odznaczający się prostotą i szczerością, a także dużą odwagą cywilną.
Reinhold O. Schmidt nie wahał się publicznie przyznać, iż często spotyka się z pilotami UFO i odbywa podróże ich statkami, co ściągnęło na niego prześladowania ze strony władz, łącznie z próbami umieszczenia go w szpitalu dla umysłowo chorych... Lekarze jednak byli na tyle uczciwi, iż orzekli, że Schmidt jest człowiekiem absolutnie normalnym, zdrowym na ciele i umyśle. Dano mu więc spokój, ograniczając się jedynie do kampanii prasowych, mających na celu podważenie jego relacji, \"niewygodnych\" dla sfer oficjal- nych, zaprzeczających uparcie istnieniu statków UFO...
Interesujący nas obecnie problem łączy się szczególnie z jedną z podróży statkiem UFO, które odbył Reinhold O. Schmidt, a mianowicie tą, którą opisał w broszurze: \"Moja podróż do arktyki \". W czasie tej podróży statek kosmiczny zahaczył również o Afrykę, gdzie wylądował w pobliżu Wielkiej Piramidy Cheopsa. Polecono mu wysiąść, po czym skierowano się ku piramidzie, a gdy się do niej zbliżono dostatecznie blisko - w ścianie ukazał się nie znany dotąd otwór wejściowy...
Piloci UFO, a wraz z nimi Schmidt zapuścili się w nie znane podziemia Wielkiej Piramidy, gdzie znajdowało się kilka komnat - o istnieniu których Nauka, w szczególności archeologia - dotąd nic
nie wie. Piloci UFO wyjaśnili mu, iż Wielka Piramida posiada część podziemną równie okazałą jak ta, która znajduje się ponad powierzchnią. W tej podziemnej części znajdują się pewne urządzenia, działające od tysięcy lat, które stabilizują równowagę Ziemi. Ponadto - w niektórych komnatach przechowywane są ważne pamiątki i dokumenty, dotyczące dawnych dziejów ludzkości.
W jednej z komnat znajdowały sie przedmioty, stanowiące ongiś własność Jezusa, które mu pokazano. Były to: korona cierniowa, płaszcz, sandały oraz klejnoty, które dla Jezusa przywieźli Mędrcy ze Wschodu. Z uwagi na konserwujące właściwości Wielkiej Piramidy - wszystkie te przedmioty były w doskonałym stanie. Pokazano mu również przechowywany w podziemiach statek kosmiczny UFO, którym Jezus odbył podróż na planetę Wenus, gdzie spędził pewien czas na zasłużonym odpoczynku, po swych ciężkich przeżyciach.
Następnie wyjaśniono mu, iż pilot przewożący wówczas Jezusa -żyje do dnia dzisiejszego, a chociaż liczy sobie ponad dwa tysiące lat - cieszy się doskonałym zdrowiem... Gdy nadejdzie właściwy czas, da świadectwo prawdzie. Wszystkie zaś przedmioty związane z Jezusem, a przechowywane od dwóch tysięcy lat - zostaną w przyszłości okazane ludzkości, na dowód oraz na świadectwo prawdzie.
Piloci UFO działając z ogromnym umiarem i dyskrecją, wprawdzie nie narzucają się tępej i ograniczonej świadomości większości ludzi, jednakże za pośrednictwem wybranych przez siebie jednostek, odznaczających się prawością i odwagą cywilną - ujawniają niekiedy pewne ważne fakty, przyczyniające się do rozszerzenia świadomości wszystkich ludzi dobrej woli, tych którzy mają oczy do patrzenia, a uszy do słuchania. Postępowanie to łączy się oczywiście z rozpoczętą już Epoką Wodnika, mającą na celu przyspieszenie zapóźnionej ewolucji ziemskiej ludzkości.
Warto tu jeszcze oświetlić informacje, jakie podał Jezus bezpośrednio przed swym odlotem. Mówił On do uczniów:
\"Jednakże bądźcie dobrej myśli. Przyjdzie bowiem czas, gdy prawda, którą oni ukryli - objawi się i zaświeci światło i zniknie ciemność i prawdziwe Królestwo zostanie ustanowione, które
będzie na świecie, ale nie z tego świata, a słowo prawości i miłości będzie się rozchodzić z ośrodka świętego miasta na górze Syjon, a góra, która się znajduje w Egipcie -będzie uznana jako ołtarz na świadectwo Pana\"... {XCV-4).
Wiele wskazuje na to, iż \"góra znajdująca się w Egipcie\" to - Wielka Piramida, będąca świątynią, a więc ołtarzem Pana. Potwierdzenie tego można znaleźć w wypowiedziach Mistrzów . Dalekiego Wschodu, jakie przytacza Baird T. Spalding w cytowanej pracy: \"Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu \". Można też dodać, iż jak to podaje dr Doreal, na szczytowej platformie Wielkiej Piramidy, która nigdy nie posiadała spiczastego wierzchołka - znajdował się ongiś prastary Symbol Kosmiczny - krzyż, składający się z dziewięciu kamieni. Ponadto - symbolika poszczególnych wymiarów piramidy, a zwłaszcza wymiarów korytarzy i komnat wewnętrznych zawiera zaklętą w kamieniu historię losów ludzkości ziemskiej. I wreszcie - Wielka Piramida ściśle się wiąże z Jezusem i Jego życiem. Bliższe szczegóły na ten temat można znaleźć w pięknej pracy Hermanna Kiessenera, noszącej tytuł: \"Die Logik der Grossen Pyramide \", wydanej przed kilku laty.
28. \"Zniknięcie\" Marii Magdaleny oraz Józefa
i Marii\"...
O tajemniczym fakcie \"zniknięcia\" najpierw Marii Magdaleny, a następnie rodziców Jezusa - Józefa i Marii - Ewangelie kanoniczne nie wspominają ani słowem, natomiast V Ewangelia dostarcza nam następujących danych. Gdy bezpośrednio po \"Wniebowstąpieniu\" Jezusa, uczniowie powrócili do Jerozolimy
\"...stwierdzili nieobecność Marii Magdaleny, a szukając nie znaleźli jej. A niektórzy z uczniów mówili: \"Mistrz zabrał ją ze sobą\". I byli wszyscy z tego powodu zdziwieni i zamyśleni w sobie\"... (XCV-8).
Po kilkunastu dniach od \"Wniebowstąpienia\" nastąpiło \"zniknięcie\" rodziców Jezusa, co V Ewangelia przedstawia w następujących słowach:
\"I gdy w dniu Pana, po tym gdy minął sabat, zebrali się i składali świętą ofiarę - zabrakło Marii i Józefa, rodziców Jezusa. Szukali ich, ale ich nie znaleźli\"... (XCVI-14).
\"I niektórzy spośród nich mówili: \"Z pewnością zabrał ich Pan, tak jak Magdalenę. I przepełniła ich bojaźń i śpiewali chwałę Bogu\"... (XCVI-15).
W ziemskim tego słowa znaczeniu - Maria Magdalena i rodzice Jezusa - Maria i Józef - byli Mu najbliższymi osobami na świecie, cieszącymi się z tego tytułu czcią i poważaniem ze strony wszystkich uczniów Jezusa. Mieli oni zapewnioną pomoc i opiekę ze strony uczniów, jednemu zaś z nich - Jezus specjalnie powierzył Marię, matkę swoją. Czemu. więc raptem \"zniknęli\"`? I w jaki sposób to się stało?
Zacznijmy od Marii Magdaleny, która sądząc z Jego wypowiedzi była Mu szczególnie bliska, czego bynajmniej nie ukrywał. Wydaje się tu nader prawdopodobne, że Jezus i Maria Magdalena mogli być ze sobą związani jeszcze w poprzednich inkarnacjach i stąd ich wzajemnie ciepły stosunek do siebie. Jest faktem, iż bliscy sobie ludzie niejednokrotnie inkarnują .się w tym samym czasie i idą przez życie razem, pozostając w stosunku do siebie w rozmaitych stopniach pokrewieństwa; ponieważ zaś pleć nie jest czymś stałym - w jednym wcieleniu może to być powiązanie: mąż i żona, a w następnym: ojciec i córka, matka i syn lub nawet rodzeństwo.
Jest więc zupełnie możliwe, iż Jezus pragnąc przyjść z pomocą bliskiej sobie Marii Magdalenie, a więc chcąc jej zapewnić warunki lepszego i pełniejszego rozwoju duchowego - rzeczywiście zabrał ją ze sobą i to nawet tym samym statkiem kosmicznym, którym odleciał na Wenus. Wenus zwana przez okultystów \"Przedsionkiem nieba\" była i jest planetą wysokiego rozwoju duchowego. Znalezienie się więc w takich warunkach, znalezienie się pośród ludzi dogłębnie