maalinowa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez maalinowa
-
oj, natalia, długo będzie... a co do szamponów: klorane z chininą. świetny! (jak dla mnie:)) "puszy" troszkę włosy, więc świeżo wyglądają... a co do mnie: dawno podejrzewałam, że coś nie tak. włoski na brodzie, pod nosem od dojrzewania. okresy nieregularne (28-33), biust... cóż, nie urósł... problemy z cerą.... jeszcze takie inne, o których nie wypada na forum. poza tym anatomicznie wewnętrznie ok, ale mam podejrzenie policystycznych jajników (nie badam już tego, bo "leczy" się tak samo jak hiperandro, a dzieci nie planujemy-jak na razie) hormony mam różne: estradiol nisko, testo w normie, andro skacze, raz górna granica, raz wyżej, prolaktyna górna granica lub lekko ponad. progesteron-za wysoki. lh-ciut wysoki, fsh-ok, mam też za wysoki 17ohprogesteron... a włosy? w liceum burza (ale zawsze miałam z przodu krótkie, nie delikatne, które nie rosły, wysokie czoło i zakola). potem obcięłam na krótko, wiele lat wogóle o nie nie dbałam (farby, prostownica), czoło nadal wysokie. teraz po 3-stce postanowiłam zapuścić-i przód sie poddał... raz, że nie rosły, 5cm góra, to wyglądały, jak zniszczone od prostownicy, napuszone, suche. ni to spiąć, ni zapiąć, nic. jak robiłam dwa francuzy, miałam totalne dziury.... obcięłam z powrotem. i najgorzej jest na zakolach, tam mam takie delikatne, jak baby-hair, ale było coraz mniej. a na linii czoła takie po prostu krótkie, ciemne, i też coraz mniej (więc nie zaczeszę do tyłu). i generalnie przedziałek przez cały czubek głowy jest duuuży). generalnie mam linię włosów jak mój facet.... przerzedza mi się więc najbardziej od przodu-czoło mi rośnie. ale u każdej może być inaczej, bo koleżanka od czubka...
-
natalia, masz rację, jedynie możemy siebie porównać... ja mam aga bez wątpienia, wynikającą z hiperandro..., mam miniaturyzację, a są dni, kiedy przeczesuję rękę i leci naraz 10-15 włosów.... też chcę zatrzymać. dodatkowo leci mi po leku na serce, dziewczyny tu miały rację, za długo go biorę. i na dodatek, w necie piszą głupoty (nie mówię o forum!), a każda z nas ma innego lekarza, inne doświadczenie z nim związane. z każdy lekarz ma inne podejście do dolegliwości i pacjenta. to, że moja dermatolog specjalizuje się we włosach, że szkoli się na ten temat za granicą nie znaczy, że jej wiedza pomoże w moim wypadku. i wcierek też nienawidzę jestem po tygodniu alpicortu, coś mnie trafia, jak muszę tym masować, włosy się nie chcą po tym układać (a mam krótkie....), muszę myć codziennie... ale SWĘDZIEĆ PRZESTAJE :) a tu pytanie: czy po alpi zaczęła Wam się psuć skóra? ja mam wypryski: szyja, dekolt, góra pleców, ramiona... normalnie jak nastolata :D
-
poza tym aga aga nierówne.... u każdego inaczej....
-
a nie jest tak, że łysienie andro to walka z wiatrakami? bo przecież jak lecą z powodu androgenów, to leczenie działa tylko, jak bierzemy coś, np. tabletki... mi gino i edno nie powiedziała, że będzie lepiej po tabl. nie zagwarantowała. i tak samo, jak odstawie: nie zagwarantuje, że wszystko nie wróci. a we wcierki średnio wierzę.... jak działają, to też tylko wtedy, kiedy stosujemy... walka z hiperandrogenizmem to zabawa na całe życie...
-
w liceum miałam burzę, farbowałam, męczyłam spinając gumkami-recepturkami. potem obcięłam na krótko, prostowałam codziennie przez niemal 7 lat! zachciało mi się zapuścić po 30-stce i lipa... nie ma z czego... teraz codziennie oglądanie, macanie, sprawdzanie, ile wypada przy przeczesywaniu. i tym same sobie szkodzimy... a ja nie wspomnę, co robi stres. przynajmniej u mnie.
-
wyniki, napisałam w tym sensie ok, że nie ma patologii - dużych skoków... ale andro, jak norma jest 4 (już nie ważne, jakie jednostki) mam 5, potem nawet 8.... dermo dokładnie oglądał, pod specjalnym światłem, lupą. z kamerką byłam u trychologa w krakowie, rozczarowałam się. tyle samo powiedziała mi kobietka w sklepie z dermokosmetykami. też myślę o drożdzach, bo mam kłopoty z cerą też
-
więc do dermo poszłam już "gotowa" :) 1. gino: wszystkie możliwe hormony: testosteron, andro, lsh, prolaktyna (też z tabletką), nawet byłam badana pod kątem endometriozy, progesteron - wszystko powtarzałam, czasem 3 razy. usg, podejrzenie policystycznych jajników. tarczyca przebadana. pewnie były jeszcze inne hormony, ale nie mam siły sięgać po te pliki... 2. endo (bo ginekolog stwierdziła, że więcej już nie zrobi) poleciła mi profil steroidowy, żeby zobaczyć, czy moje andro są z jajników, czy z nadnerczy (podejrzewała wpn). wyszło nieźle, podwyższony metabolizm androgenów, bez żadnych patologii. w wywiadzie mam hirsutyzm w rodzinie. skończyliśmy na hiperandro... i podejrzeniu zespołu poli. jajników 3. dermatolog już nie miała za wiele do roboty. kazała dobadać żelazo, dostałam alpicort na próbę, potem loxon. i leczę łojotokową skórę.... pewnie o czymś zapomniałam, ale to z grubsza. aha-dostałam od endo i gino standardowo antykoncepcję. cóż, barlow odrzucił...
-
jak już pisałam, rozbiłam nawet profil steroidowy... ponoć najlepsze badanie sumujące od razu nadnercza.... bo endo podejrzewała późno ujawniający się wpn
-
chciałabym, żeby to było baby hair... stwierdzone, czarno na białym i przyklepane. pisałam tylko, gdzie jest największa miniaturyzacja. do tego puste mieszki włosowe, włoski wypadające są blade, krótkie i skręcone... niestety. czoło się cofa
-
ja mam androgenowe i najwięcej tych zminiaturyzowanych mam na linii czoło-włosy.... generalnie cała przednia część głowy-czołowa zawsze u mnie była obrośnięta włoskami, które nie rosły więcej niż góra 6-10 cm.... nawet w dzieciństwie
-
ha - zły przykład: gdzieś czytałam, ze to jedyna, której nie można przedawkować:) ale lekarzem nie jestem ;)
-
w sumie objawy miałam wszystkie - oprócz omdleń.... a motywował zmianę tym, że lepszy dla włosów i generalnie ufam mu, to nie dopytywałam... objawów już długo nie miewam, chyba że podczas dużego stresu, lub grypy, jak ostatnio... pomęczę go podczas następnej wizyty...
-
ja mam zespół barlowa, czyli wypadanie zastawki.... co jak co, ale leczę się u niego tyle, że w życiu nie dałby mi takiego leku, który mógłby mnie narazić na niepotrzebne skutki uboczne... a nie mogę jeszcze odstawić.... muszę zrobić prolaktynę, bo jest w skutkach ubocznych.... a to muszę czekać do nowego cyklu... zobaczę, poobserwuję... mam już mętlik w głowie.... właśnie to jest pech, że na dłuższą metę każdy lek w końcu zaszkodzi... nawet wit.c...
-
właśnie o tym też myślałam.... brałam bisocard, oczywiście jest o łysieniu w ulotce.... 10 lat. jak się pożaliłam kardio, to mi na ispotin zmienił.... oczywiście, to też w ulotce ma o łysieniu, ale mówił, że jest lepszy.... i na początku było lepiej, faktycznie, to było koło świąt bn, a teraz znowu się sypie.... a coś muszę brać....
-
czyli jak widać, można sobie to wsadzić.... ja powinnam mieć, jak mama, i inne kobiety w rodzinie biust co najmniej c, mam 1/2 a. walczę z tymi włosami, bo jak jeszcze ten wyznacznik kobiecości mi siądzie, to nie wiem, co zrobię... z anty boję się trochę eksperymentować po tym ubocznym, jakie miałam po jeanine, kardiolog też mi za bardzo nie pozwala... poza tym i tak nie masz gwarancji, że pomoże. 21 wiek, latamy w kosmos, a takiej "d**eroły", jak utrata włosa nie można skutecznie leczyć....
-
część na pewno tak po prostu ma, ja mam łysego tatę, jego brata itp. i to też mnie ponoć obciąża.... kuzynki ze strony taty też mają hirsutyzm, ale włosów na głowie tyle, że z połową z nas mogłyby się podzielić... mamy nie mam jak już dla porównania zbadać, bo jest po operacjach ginekologicznych i wyniki nie byłyby miarodajne... poza tym jak widać, "jaki ojciec, taki syn" to można sobie mówić... ja teraz najbardziej solidnie zajmuję się swoją psychiką. muszę.
-
ufff.... jak niepraktykujący psycholog muszę stwierdzić, że sama sobie nie umiem pomóc :( nasze problemy jadą kompletnie po naszej kobiecości.... a to bardzo boli. ja zawsze miałam niską samoocenę, więc teraz jest mi jeszcze gorzej... dzień zaczynam od lusterka, śni mi się łysienie po nocach, że mnie facet zostawia dla jakiejś rudej.... a niestety, samospełniające się proroctwo działa.... i niestety, działa też stres na włosy.... to akurat naukowo udowodnione. ha, i widzicie, czemu nie praktykuje? :)
-
mnie ten problem nigdy nie dotyczył, swędzenie zaczęło się nagle, jakoś 2 lata temu.... nie potrafię żadnego zdarzenia z tym powiązać... mam problem z całą skórą twarzy, szczególnie czołem, jeszcze się łuszczy... i muzę myć codziennie, żeby nie były nie tyle może tłuste, co oklapnięte... pomaga ziaja na swędzącą skórę, ale włosy po niej mi leżą... długo już myję klorane z wit.b i chininą, puszą się po nim fajnie, mam wrażenie, że jest więcej włosów. niektórzy mówią, że ciężko jest po nich rozczesywać, ale ja tego nie robię, bo mam krótkie. ale szampon polecam :)) a jak alpicort nic nie da, to nie wiem, czy zacznę loxon. tylko wtedy już nie ma nic innego
-
dermatolog uświadomiła mi (nie tylko ona),że niestety po tatusiu też takie cechy mogą przyjść... więc d**pa... mój kardiolog, który jest naprawdę niezłym specjalistą i potrafi spojrzeć na każdą chorobę mówi, że moje wyniki nie są złe i nie wyłysieje... zmienił mi nawet lek na serce na mniej obciążający i po nim włosy chwilę nie leciały... a alpicort dostałam przede wszystkim dlatego, że leczę te swędzącą skórę głowy, a wtedy nie można loxonu... a ja właśnie widzę takie osoby... mam parę kobiet na osiedlu, tylko są to panie tak 40-50... ja za kilka dni będę miała 33 i chciałabym mieć włosy jak najdłużej... a do tej pory myślałam, że największym problemem jest mój biust XXS...
-
witam a ja do tej pory myślałam, że tylko ja się męczę... w skrócie: zawsze podejrzewałam u mnie coś nie tak z hormonami, ale wiadomo - drogie, mama doradzała, że hormonów się nie dotyka itp. dwa lata temu postanowiłam się w końcu przebadać. zawsze byłam osobą z "wysokim czołem", biustem raczej po tatusiu, niż po mamusi, lekkim hirsutyzmem (dzięki bogu tylko na brodzie;)) usunęłam laserem z 10 la temu (kiedy jeszcze 1 zabieg 300 zł, musiałam mieć 4... - nie polecam. odrasta). nosiłam jeżyka, nigdy nie martwiłam się o włosy. w liceum były piękne, długie, gęste... aż tu około 30s-tki postanowiłam zapuścić (dla cudem znalezionego chłopa;)) i patrzę-kiepsko.... nastraszyła mnie też fryzjerka, że kiepsko zakolami i na czubku, włosy jakby zniszczone, przerzedzone... i zaczęło sie... sumując: estradiol nisko, test. w normie, androstendion skacze, jak chce. zrobiłam nawet taki drogi (270zł) profil steroidowy. wnioski? zwiększony metabolizm androgenów, pewnie jeszcze policystyczne jajniki. anty nie mogę, bo mam zespół barlowa (próbowałam, źle sie skończyło) na moich włosach jeszcze nie widać tak, jak ktoś nie wie, mądrze je czesze, ale lecą, odrastają słabe, nie mogę już ich zaczesać do tyłu, ponieważ wygląda to marnie...cienkie, typowe początki androgenowych problemów. na słowo "łysienie" mam łzy w oczach, bo boje sie, że będzie gorzej...jakiś łojotok też, swędzi, przetestowałam chyba już wszystko. trycholog z krakowa: nie polecę. teraz zaczynam alpicort, potem loxon. boję się, że polecą, jak to u większości i że wtedy dopiero będzie widać. chłopak jest kochany, ale średnio czuje problem.... więc musiałam się wygadać, dzięki, jak ktoś posłuchał :)