maalinowa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez maalinowa
-
no to wszystkie jesteśmy idiopatyczne..... aż się dziwię, że żadna z nas tak jeszcze nie usłyszała, bo to "wygodna" diagnoza. tak, jak nerwica :)
-
... ja właśnie nie wiem, co zrobię z loxonem... dlatego używam tak mało, znikome ilości, żeby nie przyzwyczaić na bardzo. i koncentruje się teraz na skórze, czyszczę te łzs moje nieszczęśliwe :) i dobija mnie dziś kręgosłup, całe lewe ramię boli, a tu jutro trza z dzieckami biegać... muszę dziś spać "na twardo" ;)
-
łosz, Margo, no jak tak Ciebie czytam, to mi się przypomina to łysienie "bez powodu"... idiopatyczne. wyczytałam właśnie, że nawet hiperandrogenizm może być idiopatyczny!czyli czasem po prostu nie wiadomo, co nam jest i jest to wtedy "idiopatyczne". czy może idiotyczne, bo 21 wiek mamy, przeszczepiamy twarze.... http://urodaizdrowie.pl/diagnostyka-hormonalna-lysienia-kobiet#&panel1-1
-
hirsutyzm: wąsik /na szczęście lekki, penseta lub depilator daje rade/ broda /ciut więcej, codzienna penseta/ biust w zaniku, zaburzenia miesiączkowania/ 27-32, więc nie fatalnie/ no i te włosy... raczej nie mam męskiej budowy ciała, to znaczy mam wcięcie w biodrach itp. u nas kobitki są raczej duże :)
-
powiedział, że na pewno nie lecą po lekach. obciążenie rodzinne, hiperandro. nic innego. nie prl. poza tym w każdym opisie pcos i hiperandro masz łysienie typu aga. a u mnie może wpływać jedno, lub drugie, lub oba. tak naprawdę można przypuszczać - nie da się jasno, jednoznacznie stwierdzić, co jest powodem łysienia w większości przypadków. dlatego jest na wet taki rodzaj łysienia, co to nie ma powodu, nie pamiętam nazwy. a jak myślicie, skąd się wziął? ;) co nie znaczy, że u każdego tak samo się odbywa..
-
mam hiperandro prawdopodobnie poch. jajnikowego, bo nic w nadnerczach mi nie wyszło... do tego mam pcos, nie potwreidziłam dokładnie. na usg jest jajnik drobnopęcherzeykowaty, w cytologii nepełna faza estrogenna, więc już chyba nie muszę więcej szukać :) nie toleruję za bardzo anty, bo mam niskie ciśnienie i niedokrwienie przez barlowa, więc wolę nie, skończyło się straszymi bólami w nogach. androgeny: 5, 8, 7 - przy normie chyba 4,5 nie pamiętam dokładnie. więc skaczą sobie, jak chcą. mam jeszcze podniesioną prl, przy granicy ok. 23 miałam ostatnio 45. belowski oparł się na tym, że czasem prolaktyna jest powodem hiperandro. dał mi norprolac, jestem po miesiącu i jest lepiej. miesiąc to za mało na działanie leku / i to tak małej dawki../ więc pewnie loxon+revalid też coś zrobił. o spironolu nawet nie chciał słyszeć. poza tym jestem wypadkiem nietypowym; jak każdy taki z androgenami, więc nie chciał walić mi hormonu. trochę pod tym kątem też kobiety w mojej rodzinie mają problemy, więc geny robią swoje :) i wogóle jestem dziwna: mam naturalnie duże węzły chłonne pod pachami; nie białaczka, nie toczeń, nic rakowego, nic autoimmunologicznego ;) a wczoraj zapomniałam, że ponosiłam ciężkie bety w robocie; ramiona mnie bolą i już myślenie się włączyło... więc też nastrój do bani... Magro, ja też pms :) jestem połamana i obolała ;) cieszę się, że zdrowe choć mi nie wypadają, bo przy aga każdy włos cenny... ale za to minaturek dalej leci trochę... na aga nie ma lekarstwa... i martwię się o przyszłość...
-
nigdzie nie napisałam, że mi z tym źle. coś może podziałało na mnie, to może na Was też podziała.
-
.... poza tym przy hipernadrogeniźmie /i domniemanym pcos, których to obu się nie da wyleczyć/ nie ma co się nastawiać na długotrwałe polepszenie...
-
Margo, po kąpieli z setką włosów na sitku te nagłe 10 przyjmuję z mocnym niedowierzaniem... serio. czarnowidztwo rządzi :) ja chodzę do belowskiego. dziwny gość, ale może to jego wersja mi pomogła...
-
ach, te androgeny... ja czytałam, że z hiperangrogenizmem ma się gorsze i dłuższe pmsy. i by się zgadzało: rano byłam ospała, później popłakałam się nad garami, a teraz niemal pobiłam mojego pięknego... teraz płakałam na reklamie... masakra. i włoski bardziej tłuste, nie układają się... tyle, że dziś przy myciu i czesaniu góra 10 wypadło... to już może nie wypada prosić o odrost zakoli&przodu...
-
znowu pewnie każdej mówili inaczej, ja słyszałam, że od prl. mi po miesiącu norprolacu przestało w końcu wyłazić na plecach... w lipcu jeszcze było strasznie. na szyi zawsze coś mam, ale andro też mam wysokie.
-
Borsuczek, słówko apropo prl i androgenów - jak się ma problem z androgenami /ja mam hiperandro.../ to może być zależne od prl /też mam podniesioną, nie jakoś strasznie, ale mam... endo powiedział /i ma to na blogu, którego już cytowałam/ że czasem powodem hiperandro jest hiperprolaktynemia... czyli jedno z drugim może się łączyć...
-
nie ma usg na wizycie nie lecze pcos. endo, która podejrzewała je u mnie /powiedziała, że na pewno mam hiperandrogenizm, a skoro pewnie też pcos, to nie ma znaczenia, bo "leczy" się tak samo.../ inna gino dała mi jeanine, co nie było db.pomysłem, to mocne anty. nie mogę ich brać. kolejny /dobry, wydaje mi się/ endo dał mi norprolac na zawyżoną prl. motywował tym, że jak obniże prl, może to mieć wpływ na moje androgeny i kiepski estradiol. polecił znaleźć db.gino, który potwierdzi/wykluczy pcos. gdy potwierdzi-polecał pobrać metforminę...
-
dr skrobacka, przyjmuje w scanmedzie koło galerii kazimierz. dodzwonić się ponoć można na nr. scanmedu multimedis z www. kiedyś tam chodziłam na armii krajowej, potem jej nie było. teraz koleżanka mi mówi, że siostra chodzi na ul. podgórską... muszę zadzwonić, tylko teraz w sumie nie mam bardzo po co. tylko uprzedzam - nie wchodzi w kompetencję endokrynologów!
-
Misia, nie oglądaj szczyta. ja nie widziałam tego odcinka, ale dobił mnie o biuście, co zawsze było i będzie moim pierwszym kompleksem. bo widzę, że można sobie zrobić i poprawić psychikę /bo to o to chodzi przecież, z włosami też tak działa.../ a wiem, że nie robię, nie mogę. nie chodzi o kasę, ale nie zniosłabym psychicznie ciała obcego w sobie... mam nadzieje wymyślą kiedyś przeszczepianie własnego tłuszczu, żeby nie podlegał prawom grawitacji ;) ale serio... ja się koncentruje na odcinaniu od problemu... nie czytam już o hormonach, pcos, moim hiperandro... cała jestem zadowolona, bo odnalazłam moją ulubioną ginekolog, która zninkęła gdzieś z rynku /chorowała/ więc ograniczę się tylko i wyłącznie do niej i mojego kardio. babka jest warta każdej kasy! jak któraś z krakowa, to moge dać namiary :)
-
novophane: 14mg żelaza/2 kapsułki-a to dzienna dwaka revalid: 2mg w jednej, a dzienna to min.3, więc 3x2=6mg dziennie... więc novophane mocniejsze w żelazo...
-
novophane polecała mi dermatolog... może zmienie? malinowa
-
dzięki :) jadłam vitapil, ale nie widziałam efektu. powodzenia dla Ciebie :)
-
apteka "słoneczna" :) ceny całkiem ;) a loxon 5% chwilę był bez recepty; teraz wchodzi jakieś nowe opakowanie, więc znowu trza do konowała iść... na szczęście pani z apteki pod blokiem baaardzo miła, sprzedała, jakoś tam poklikała i 100zł za dermatologa w kieszeni :) pewnie mój kardio dałby receptę, ale mam wizytę dopiero w październiku...
-
... poza tym 19zł w słonecznej, ja brałam 3x1, więc na miesiąc starczało... majątku nie straciłam.... a włosy są ładniejsze, mocniejsze ostatnio... /odpukać/
-
no coś musiało pomóc... loxon raczej działa na odrost, na regulację hormonów od norprolacu za wcześnie... a poprawiać zaczęło się około 2,5 opakowania.... podobno po właśnie 2-3 miesiącach suplementy jak mają pomóc, to działają... może po prostu zbiegło się z "pozytywnym nastawieniem"....
-
no ja też chuda, a estradiol niski... bajania..
-
ha! ja przynajmniej znam powód...
-
a ja właśnie robiłam "test przedziałka" /co jest bardzo utrudnione z wadą wzroku.../ widzę jakiś odrost; najwięcej takiego 3-4 centymetrowego. mniejsze włoski też są, ale niewiele. tłumacze sobie, że nie są jeszcze w pożądanej fazie wzrostu ;) seboradin niger jak na razie służy, później zmienię na kolrane, żeby nie przyzwyczaić. norprolac dopiero miesiąc, za wcześnie, żeby badać prl. brałam 1/4 tabl.75 mg, chyba czas zwiększyć... takie pytanie: miesiąc temu skończyłam 3mce revalidu.... jak robicie przerwy, to ile? bo chciałabym jeszcze... jakoś mi się wypadanie unormowało, może to to... przecież nie loxon...
-
za wygląd włosów, niestety, odpowiada też woda... jak umyję włosy w domu rodzinnym /woda ze studni, twarda, ale można pić z kranu/ to oklapnięte już po godzinie, bardziej swędzi. a jak umyje w krakowie /chlor i wiadomo/ dłużej świeże, bardziej puszyste i mniej swędzi... niby powinno być odwrotnie, ale nie tylko ja jedyna mam takie spostrzeżenia...