Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mamamaja

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Witam, tym razem raczej chłodno i pewnie po raz ostatni. (Cieszę się, że się cieszycie, naprawdę fajnie wnosić w cudze życie odrobinę radości, nawet z takiego powodu, jak powitanie po raz ostatni). Przykro mi, że wg sondażu opinii publicznej to, co tu piszę, jest fikcją. A jeśli wiem, że nie jest, bo to moje życie, cieszę się, ze mam genialne dziecko. Tak, Zosia zadaje pytanie: Co to jest. Każda z Was mogłaby to, co bierze akurat do ręki, co pokazuje palcem lub w jakiś sposób tłumaczy najpierw mówić to zdanie, a potem uzupełniać wypowiedź nazwą tego czegoś powtarzaną kilkakrotnie. Czemu tylko ja tak robię? Każda z Was mogłaby rozmawiać z dzieckiem przez cały dzień, tzn. mówić do niego wyraźnie, z sensem, prostymi zdaniami, modulować odpowiednio głos, uzupełniać gestykulacją i mimiką i wierzcie mi, dziecko rozumie o wiele więcej, niż się Wam wydaje. Otworzyłam Zosi buzię przed chwilą i tak, na dole rośnie jej dwie jedynki, dwie dwójki, jedna trójka, żadnej czwórki, dwie piątki i ZĄB, KTÓRY NAZYWAM SZÓSTKĄ, bo jak inaczej nazwać ząb po piątce? Jeśli to takie niezwykłe, ze stan uzębienia mojej córeczki odbiega od tego, co mają w buzi Wasze dzieci, z ciekawości zapytam pediatrę przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tak jeszcze dla jasności: dziecko może i nie wie, co oznacza zimno, ale potrafi pokazać, że mu zimno. Po uprzednim przedstawieniu kiedyśtam, po kąpieli. Wie też, jak pokazać gorąco, bo pokazuje palcem na siebie i czajnik, którego pokrywką się sparzyła. Na osiedlu na którym mieszkam jest kilka mam, które mają dzieci w wieku zbliżonym do Zosi i jakoś Zosia od nich nie odstaje. Trochę się martwię, bo znajome mamusie powiedziały, że to źle, że Zosia jeszcze nie drepcze przy wózku podczas spacerów. Genialne osiedle? Mam wiele problemów i nie potrzebuję ich sobie wymyślać. Jednym z nich jest brak zaufania do ludzi. Sądziłam, że dzięki w końcu zainstalowanemu internetowi uda mi się jakoś tę nieufność przełamać. Myliłam się. Przykro mi, że KTOŚ wziął mnie za oszustkę, nawet nie wiedziałam, że to może być takie przykre. Temu KOMUŚ gratuluję odwagi cywilnej w postaci ukrycia się za pomarańczowym kolorkiem. I to w zasadzie byłoby na tyle. Dodam, że temat nadal będę śledzić z ciekawością. Bez złośliwości. Dziękuję, że pozwoliłyście mi spróbować choć trochę się otworzyć. Dziękuję za uwagę.
  2. gumecka, trzeba mieć oczy w każdej części ciała, gdy się nam dzieciaczki robią coraz bardziej ruchliwe. Założyłam wczoraj Zosi skarpetki bez ABS-u i mocno uderzyła głową o podłogę, też się przestraszyłam, chyba bardziej niż ona. I do teraz ją tak podglądam, czy wszystko w porządku. Pomysł z zapomnieniem o Dniu Babci u mnie nie wypali, Kuba ma w przedszkolu co roku przedstawienie z tej okazji. Ale za kilka dni są urodziny mojej teściowej... Tak się składa, że tylko ja w rodzinie pamiętam o takich uroczystych dniach. Mój mąż i teść są przekonani, ze to za miesiąc. No i... jakoś im nie powiedziałam. Czuję przyjemną satysfakcję, która przyprawia mnie o ogrooooomne wyrzuty sumienia, świnia ze mnie. I ona wie, że ja zawsze pamiętam. I ona liczy, ze w tym roku też będę wszystkim przypominać... asiek, zdrówka, zdrówka, zdrówka dla Maksa! Może to nie alergia, mój brat urodził się alergikiem i astmatykiem i widać to po nim było już w drugim miesiącu. Dzięki szczepieniom co roku, wizytom w sanatorium raz na dwa lata wyrósł z tego zupełnie! Alergia to nie wyrok, uwierz mi. Ominął mnie Dzień Matki w przedszkolu Kuby! Kuba zachorował. Tematu nie będę rozwijać, bo tu nie miejsce na to. Zosia też zaczyna dreptać na dwóch kończynach, nie na czterech, ale asekurantka z niej taka, że musi mieć coś, czego w każdej chwili może się złapać, nawet jeśli to jest piłka, która oczywiście nie będzie dawać dobrego oparcia. Przydreptała do mnie i mówi: Mama, ziuuuuu! I zaczęła dmuchać. Pół dnia mi zajęło zrozumienie tego, bo powtarzała to wciąż pokazując na okno. Na klatce schodowej ktoś otworzył okno i się zrobił taki przypodłogowy mini-przeciąg, Zosia zmarzła i zaczęła pokazywać po swojemu, że jej wiatr dmucha Ziuuuu! Przyswoiła też zabawę \"moja moja\" w wersji przeznaczonej dla mnie (najczulsza), dla piesków (ostrożna) i dla pluszaków (z pleplaniem cośtam po swojemu). Wpadła nam mucha między szyby w oknie, zwinęłam żaluzje, młoda to zauważyła i mówi: Mama, so to jes? Mówię: Mucha. Zosia: Nie jata! Ja: Nie lata, bo jest nieżywa, nie może latać. Zosia: Nie jata!!! I jak tu wytłumaczyć, że akurat ta mucha nie będzie spełniać jej zachcianek? Każdy inny robal dotknięty paluszkiem ucieka, lata, a ta nie lata? Ech... Kilka dni temu na spacerze za miasto (chociaż zimno, zawędrowałyśmy pooglądać kury, kaczki, dużo piesków, może coś większego). Tak się złożyło, że Zosia pierwszy raz w życiu zobaczyła krowę! Zaczęła machać łapkami, skakać tak, że omal wózka nie rozniosła, spodobał się jej ten duży piesek (nie mówi krowa, tylko jesek, jak piesek), a gdy mówię: krowa, Zosia robi Muuuuu! Tylko koty jej jakoś nie biorą. Na zdrowie nie narzekamy i mam nadzieję, że ten stan się jeszcze długo utrzyma. Pogoda nas nie rozpieszcza, Zosia nocami znów śpi w śpiworku, a ja w dresie. Brrr! Muszę lecieć, zdrowia i pogody dla wszystkich!
  3. Ale mam doła... Pierwszy dzień dziecka w życiu mojej córeczki i żadnego prezentu. Moi rodzice orzekli, że Zosia jest za mała, zeby coś z tego rozumieć, więc w ramach prezentu dla Zosi darują mi dług (50zł), a Kubie kupili kredki za następne 50 zł. Teściowie kupili Kubie rower. Zosia niczego od nich nie dostała. Mąż kupił Kubie hot wheels za dwie stówki i jakoś tak wyszło, że na pampersy zabrakło... Szkoda gadać, dopiero jak się wydarłam, poszedł i kupił na kredyt. Pradziadkowie zapomnieli, chrzestni też... Wycałowałam Zosię, popłakałam sobie i przysięgłam, że w przyszłym roku nie dopuszczę do takiej sytuacji! Będę tydzień przed 1 czerwca trąbić i przypominać, że Zosi coś się należy! I ten uśmiech triumfu na buzi Kuby, że on dostał, a ona nie... Jakoś się pozbierać nie umiem, pogoda paskudna, okres mam i w ogóle, co wam będę opowiadać, źle jest... Jeśli to nie szóstki Zosi wychodzą, to w każdym razie wychodzą jej te zęby, które są za piątkami. Na dole na razie, ale oba na raz. Siódemki? Skołowana jestem trochę... Zdrowia dla chorujących, pogody dla zasmuconych, ciepełka dla marznących życzę!
  4. Cześć! Ha ha ha! Elfia mamo, ubawiłam się po pachy! Teska, Anulka, dużo zdrówka dla dzieciaków, a dla Was - wytrzymałości i sił. Książeczki służa do jedzenia. Tak jak chusteczki higieniczne, gazety, papier toaletowy i dorwane czasem bilety autobusowe. Bajki - tylko te nie papierowe, albo wspólnie czytane/oglądane, bo jeśli tylko zostawić Zosię sam na sam z papierem, zamienia się w niszczarkę! Dzień cały porozbijany. Sąsiad tłukł się wiertarką do 23-ciej, przestał dopiero po interwencji zaspanych panów ze straży miejskiej. Zosia orzekła, że spać nie będzie. Zasnęła po godzinnym lulaniu na rękach. Obudziła się więc nie jak zawsze o 7-mej, ale o 10:40. Cały dzień taka skołowana była, zabrałabym ją na spacer, ale cały dzień pada deszcz. Teraz nie chce spać, choć od tej późnej pobudki rano nie zmrużyła oka. Spodobało jej się to lulanie i nie chce spać inaczej, jak u mnie na rękach. Wzięłam ją na przetrzymanie, siedzi w łóżeczku i piszczy (nie płacze, tylko piszczy ze złości, uszy puchną. Zawsze tak robi. Dzięki temu wiem, kiedy jej coś naprawdę dolega, a kiedy marudzi). Przeczekam, późno jeszcze nie jest. Powinna padać ze zmęczenia, a tu nic! Sąsiad włączył wiertarkę. zamorduję, no!
  5. Cześć! dragonka, też mam wrażenie, że Zosi zęby krzywo rosną, najzabawniejsze jest to, że gdy tylko pojawia się obok tego niby krzywego kolejny ząb, to tamten przekrzywia się w drugą stronę. Tak sobie tłumaczę, że dziąsła takiego maluszka są jeszcze bardzo pulchne, a ząbków wciąż przybywa, więc trochę jak jej się zrobi ciaśniej w szczęce, będzie można zacząć się martwić ewentualnymi krzywakami. Zosia smoczka nigdy nie ssała, je łyżeczką, a pije przez rurkę, więc teoretycznie nie muszę się martwić o krzywe zęby. asiek, też przerabiam nocne pobudki, ale to już piątki idą i dolna szóstka, co ciekawe wyrzyna się tam, gdzie jeszcze nie ma czwórki! Wszystkim martwiącym się o ząbki polecam stronkę: http://mlecznyzabek.pl/ Hepcia, trochę mnie dziwi takie jedzenie i picie Marty przez całą dobę. Oj, to musi być dla Ciebie męczące, współczuję. Dołączam się do prośby do Pana Boga. U nas dziś ząbkowanie na tapecie, w dodatku bolący brzuszek po pomarańczy. Do tej pory to się nie zdarzało, zamierzam odstawić na jakiś czas cytrusy. Co za naród! Jakiś oszołom złapał się za wiertarkę o tej porze. W sumie nie ma jeszcze 22-giej, ale Zosi śpi od 20-tej. Zbudziła się przed chwilką, ona się strasznie boi takich dźwięków. Kończę więc. Pa!
  6. gumecka, lato będzie! Jak nie w tym roku, to w następnym. W związku z urodzinami męża nie pomogę, przykro mi. asiek, dzięki za oświecenie! Zosia jeszcze nie daje buziaków, robi tylko \"moja, moja\", czyli głaszcze po głowie z tym, że ta pieszczota jest zarezerwowana dla mnie i... psów. Dziwi mnie to karmienie mlekiem w nocy. Zosia przesypia 11 godzin bez jedzenia. bez problemu, nie budzi się, tak jest od 4 miesiąca. Przynajmniej się wysypiam. hepcia, naturalnie najlepiej smakuje dziecku 12dokładnie to, co mama ma na talerzu. Zosi idą trzonowe, dziś wybiła się piątka. Daje popalić. Nie chce spać sama, tylko musi leżeć na mnie i trzymać mnie za nos, inaczej nie śpi! Męczące to. No nic, przeżyjemy! Dobrej nocy!
  7. Cześć mamusie! alcza, Zosia reaguje zaciekawieniem na inne dzieci, ale gdy któreś pojawi się bliżej, ucieka, a jeśli nie może, zaczyna płakać, tak na niby. Odludek z niej jakiś, dziwne, bo do psów nie trzeba jej było przekonywać, głaszcze każdego, który jej na to pozwoli i co drugiego, który nie pozwoli. elfia mamo, ja tylko powtarzam wyczytane mądrości, szkoda ze nie mogę podać źródła. Tak jak napisałam wcześniej, chodzik mnie nie przekonuje, bo jest wbrew naturze. Ale pieluchy niby też są wbrew naturze, prawda? I nikogo raczej nie trzeba przekonywać do ich używania. Nie miałam chodzika, a miałam płaskostopie i koślawe nogi mi zostały do dzisiaj. Syn sąsiadki, mój równieśnik zadylał w chodzku od 5 miesiąca i ma piękne, zdrowe nogi. Cóż... Acha, i ja tez nie raczkowałam. anulka, unowocześnię twój wibrator wyposażając go jeszcze w funkcję obsługi bankomatu i wyrzucania śmieci. Podrzuciłaś mi dobry pomysł, dzięki! jorn, zdrowo podchodzisz do kwestii jasiowego mówienia. Pozazdrościć małego poligloty! asiek, rozbawiłaś mnie tym kwiatkiem. A co to za atak ślimaka? Na kogo? Na mamę chyba nie? Zastanawiam się, jakby to było mieć chłopczyka zamiast dziewczynki, czy bardzo by się różniły nasze zabawy. Już wiem, co to znaczy \"ciem zidu\". Kilka dni temu schowałam jej grzechotkę, którą się już nie bawiła. Odkładam ubranka i różne akcesoria niemowlęce dla szwagierki, która planuje ciążę. Kurczę, nie wiedziałam, że Zosia zauważy brak tej grzechotki! Dziś pakowałam te rzeczy i młoda zobaczyła tą grzechotkę i zawołała z radością: Ziiiiduuuu! Myślałam, że umrę ze szczęścia! Później się nią długo bawiła, rozmawiała z nią po swojemu. Zaskoczyła mnie. Mam problem i liczę, że pomożecie. Zosia nie chce pić mleka. Do tej pory na śniadanie i kolację były kaszki na mleku, teraz chce jeść kanapkę, jak ja. Zjada załą kromkę, a do popicia nie chce mleka. W ciągu dnia też nie wypije. Zobaczy tylko, że biało w kubku i nie pije. Daję jej na kolację kaszkę z mlekiem, ale to chyba za mało. Macie jakieś pomysły na przemycenie mleka? Serki, twarożek, jogurty? Pozdrawiam wszystkich chorujących. Trzymajcie się!
  8. Witam! Wyjaśnie, o co chodzi z chodzikiem i analfabetyzmem. Raczkujące dziecko ćwiczy ruchy naprzemienne, które mają duży wpływ na harmonijny rozwój obu półkul mózgowych - wyczytałam w necie, nie pamiętam gdzie, bo dawno. Kiedy chodzi w chodziku, musi sobie tę naprzemienność wynagrodzić. Jak? Nie mam pojęcia, nie pytajcie. Jeśli nie znajdzie na to sposobu, może mieć problemy z uczeniem się w wieku przedszkolnym, z łączeniem faktów. Mogą być tak małe, że niezauważalne. Ja to sobie wytłumaczyłam prościej: Zosia nie potrzebuje chodzika, bo to stosunkowo nowy wynalazek, całe pokolenia rosły bez niego; matka natura tak to zaplanowała, ze wszystko w swoim czasie i już. Nikogo nie namawiam, ani nie zniechęcam do chodzika, zeby było jasne. Mam za sobą męczący dzień. Zosia od rana woła: Ciem zidu! I nikt nie wie, o co chodzi! Ciem kojarzę z chcę, ale to wcale nie musi być tak. Złości się, ze jej nie rozumiem. elfia mamo, brawa dla Dadasia za te parę kroczków! madziam, współczuję, naprawdę szczerze. dragonka73, optymka, szkoda, że tak dużo jest kobiet z dziećmi całodobowo, ale mam nadzieję, że to później będzie miało dobry wpływ na nasze relacje z dziećmi. Moja mama też ze mną i z bratem siedziała w domu do czasu, aż poszliśmy do szkoły. Tą więź buduje się bardzo wcześnie.
  9. Wstyd mi, że się tutaj akurat taka dyskusja rozpętała. Dziękuję za komentarze, rady. elfia mamo, trafiasz w sedno, jednak wszystko nie jest takie proste, jak by się zdawało: zakasać rękawy i do roboty. Sama niczego nie zmienię. Próbuję od samego początku... Łeee tam, znowu się zacznę uzewnętrzniać! anulka_krak, gorące podziękowania za skierowanie do tematu smutenki, tego mi trzeba było już dawno. Drogie mamy! Za Waszym przyzwoleniem wolałabym tu pisać o Zosi, nie o popapranym życiu. Dlatego też proszę: skończmy ten temat. Jeju, naprawdę mi wstyd...
  10. mamamaja

    jak się robi buźki?

    ale wam się nudzi...
  11. Stały i cichy podczytywaczu! Pojawiłam się tu, bo chciałabym pisać o Zosi i czytać o innych dzieciach, ich postępach, ich życiu. Dziś mam gorszy dzień i jeśli Ci to przeszkadza, obiecuję, że zniknę. Nie szukam grupy wsparcia, jak to robiłam wcześniej na jednym z forów, może stamtąd właśnie jesteś. Chcę pisać o Zosi. A może to był zły pomysł, dołącznie do Was? Może lepiej tak podczytywać, jak Ty... Po tym moim \"uzewnętrznieniu\" mam ochotę do tego wrócić. Pozostać wygodnie anonimowa i ferować wyroki, jak Ty. Pozdrawiam i... żegnam?
  12. Konkurencja dla Kuby?! Wybaczcie, ale nie znacie sytuacji. Pozwólcie, ze ją nakreślę. Kiedy Kuba dowiedział się o mojej ciąży cieszył się, że będzie miał rodzeństwo. Wszyscy mu mówili, jaki to on teraz będzie ważny, bo będzie starszym bratem, musi więc dawać dobry przykład siostrze, pomagać mi w opiece nad nią. Cieszył się okropnie! Po porodzie wszystko się zmieniło. Nie, nie dla niego; dla mnie. Mój mąż uznał za stosowne zająć się Kubą tak, by nie dać mu odczuć, że jest mniej ważny: zabierał go w różne miejsca (wiecie: kino, cyrk, park wodny itd.), wydawał majątek na codzienne prezenty i słodycze. Na noc wracali do domu, by rankiem wyjść do pracy i przedszkola. Moje próby zrobienia czegoś RAZEM, całą czwórką, pójścia gdzieś, no cokolwiek! spełzały na niczym. Kubę dzidziuś rozczarował, wrzeszczał tylko i przeszkadzał spać. W nowowynajętym mieszkaniu, bez radia, telewizji, z jednym łóżkiem, lodówką, kuchnią gazową i pralką w ciszy całymi dniami siedziałam SAMA przez DWA MIESIĄCE!!! To był koszmar i gdyby nie moja mama, która robiła zakupy (mój mąż żywił się u teściowej, tam też zostawił większość mebli, sprzętów, bo wcześniej mieszkaliśmy z teściami) i pomagała mi dwie godziny dziennie po pracy przy dziecku, pewnie bym zwariowała. Mąż próby rozmowy ignorował zwalając to na moje \"poporodowe hormonki\". Kuba był wniebowzięty posiadaniem taty tylko dla siebie. Mąż NIGDY w obecności Kuby nie spojrzał nawet na Zosię, nie wziął jej na ręce, nie powiedział niczego do niej. Zosia zaczęła się go bać, traktować, jak obcego, jak gościa, który przychodzi na noc, by spać oczywiście z Kubą. Przeżyłam ten czas jakoś, moje uczucia do męża mocno się ochłodziły, choć wciąż go kocham. Dziadkowie Kuby nigdy nie zachwycali się Zosią, a często ją wyśmiewają mówiąc, że grubas, że zaśliniona, że brzydka, bo do mnie podobna. Na pytanie:Czy jestem bardziej kochany od Zosi? mąż i dziadkowie odpowiadają, że tak! Są też podobne pytania: Czy dostanę droższy prezent od Zosi? Czy Zosia nie dostanie prezentu na dzień dziecka, a ja dostanę? Czy jestem mądrzejszy/ładniejszy/lepszy od Zosi? I na każde z tych pytań wszyscy odpowiadają, że tak! Kuba tak to sobie wykombinował, że ja zajmuję się Zosią, a tata nim. Z tym, ze ja muszę również zajmować się nim, a tata Zosią nie może, bo Kuba dostaje nagle ataku spazmów. Histeria i tyle! I tak po dziś dzień ja siedzę z Zosią w domu, a mąż z Kubą po pracy robią razem różne fajne rzeczy, jeżdżą w różne miejsca na weekendy, a ja nie mam prawa jazdy, więc zostają mi spacerki z wózkiem po parku. Pieniędzy też nie mam, jestem bezrobotna, mam męża, który żywi się u swojej mamy i nie robi zakupów do domu, bo zapomina. Czy któraś z Was błagała kiedyś w sklepie o mleko dla dziecka \"na krechę\", bo mąż nie kupił, a mała nie ma co jeść? Czy płakała któraś, gdy pani odmówiła, bo to kolejne mleko, za które nie uregulowano należności? Czy mąż którejś z Was ochrzaniony za zapomnienie o jedzeniu dla dziecka (nie dla mnie, ja mało jem i byle co) tłumaczył się, że zapomniał, a teraz nie ma przy sobie pieniędzy, bo kupił kolejnego bionikla (17-tego z kolei za 45 zł) swojemu synkowi? Problemy emocjonalne Kuby? Dziecko jest wbijane w kompleks wyższości, ma w nosie mnie i Zosię, a przytula się do mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. Tak! To bardzo pozytywny objaw, że nazywa mnie mamą, gdy przyjeżdża do przedszkola straż miejska wezwana przez sąsiadkę, bo Kuba zza przedszkolnego muru rzucał kamieniami w dwuletnie dziecko i nawet się ucieszył, jak trafił. OOOOO!!!! Jak on wtedy głośno mi mamował! To co mówią ludzie ma dla mnie znaczenie w zależności od tego, na jaki temat. Rośnie sobie rozpieszczony, w przekonaniu o swojej lepszości, prowokuje dzieci na podwórku i jest arogancki, a ludzie myślą, że jestem jego matką. To mnie boli. Nie bójcie się, dziewczyny, tata Kuby zadba o niego, bo chce wszelkimi sposobami zastąpić mu brak matki. A moim zdaniem wystarczyłoby, gdybyśmy się wszyscy zachowywali, jak normalna rodzina, bez wywyższania jednego dziecka ponad drugie. Tak aż się boję, co to będzie, jak Zosia zacznie coś z tego kumać. Deprecha mnie dopada, jak tak wszyscy współczują Kubie, nie mnie. Czasem myślę o rozwodzie, bo co to za rodzina... Nie lubię Kuby za to, jaki jest i za to, że jest, bo gdyby nie on, Zosia miałaby tatę, a nie pana, do którego z obawą wchodzi czasem na ręce. Jednak jestem dorosła i potrafię udawać, że wszystko jest ok, choć pewnie on czuje, że nie jest. Wybaczcie emocje. Ale mnie na zwierzenia wzięło.
×