drapichrust
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
byłam u lekarza mniej więcej w połowie 2006, zostałam przyjęta, ale nie bylam wcale ubezpieczona.(zapisałam się do przychodni, zapytali się czy jestem studentką, powiedziałam, że tak, ale już nią wcale nie byłam, nikt mnie o legitymację nie zapytał) Co teraz ? przecież to się wyda i będę musiała zapłacić karę. Boję się zadzwonić do funduszu i dowiedzieć/ może ktoś się orientuje jak takie sprawy się kończą?
-
helou :) :) :D :D :D
-
tylko przeciąg zrobię teraz (ale to i tak chyba dobrze wszystkim zrobi, bo przecież pogoda..;) mam mnostwo książek w pokoju i właśnie wszystkie z półek powyrzucałam, co by inny jakiś system na ich ułozenie znaleźć. to wszystko dlatego, że kupiłam ostatnio parę książek za własne WRESZCIE pieniądze!!c (ale i tak już nie pracuję, a szkoda) :o i generalnie każdy pretekst dobry :D programu II pol. radia słucham i mi dobrze ( no dobrze, w miarę...) jak skończę to się odezwę!!
-
właściwie to wcale nie straszną. po prostu jestem nieprzytomna.
-
straszną polszczyzną to napisałam. sorki!
-
na myśli miała to, że on z mojego życia nie zniknie. napięcie między nami będzie trwało jeszcze parę, a może kilkanaście lat, aż wreszcie zrobimy z tym porządek. nie wiadomo j na czym miałby ten porządek polegać. tak bym chciała by miała rację!!! gdy mi wróżyła to wychodziło na to, że to do mnie należeć będzie decyzja: on będzie rywalizował o mnie z kimś jeszcze, a ja będę się wahać. póki co wygląda to inaczej. ale faktem jest, że to skomplikowany, trudny facet. poczekamy, zobaczymy.
-
chyba wczoraj wreszcie do mnie dotarło, ze nie będę z tym facetem. pewnie nigdy, teraz to już tylko na cud mogę liczyć. chciałabym chociaż móc się popłakać. to by znaczyło, że już się nie łudzę. obawiam się, że ten brak płaczu jest oznaką wskazującą na to, że mam nadzieję, że na rok, dwa coś się zmieni. i na dodatek byłam jakiś czas temu u wróżki (sic!) i ta nie znając mnie trafiła w dziesiątkę taki przedstawiła mój portret psychologiczny ze byłam pod wrażeniem. wyczytała z kart ze nie wszystko między nami skończone. a ja teraz jestem w takim amoku, że jestem w stanie uczepić się nawet czegoś takiego. takiej brzytwy... idiotka ze mnie i nic nie mogę na to poradzić.
-
melduję się. tydzień temu zaczęłam pracę i powoli dociera do mnie jakim praca jest błogosławieństwem. nie dlatego, że wypełnia czas i jakoś go strukturalizuje. sensownie organizować sobie czas i tak potrafię, tyle rzeczy można robić, by się nie nudzić, zainteresowań mam trochę więc nie o to chodzi. jest błogosławieństwem, bo poznaję nowych ludzi, przez cały dzień jestem wśród ludzi, co uwielbiam. ale najważniejsze jest to, że wytrąca mnie z tego mojego małego obłędu w jakim tkwię nieprzerwanie od pewnego czasu: o facecie oczywiście mówię. nie potrafię go nie kochać, nie wierzę, że mnie nie kocha (mniejsza dlaczego) .ale nie myślę o nim tyle i widzę ze swiat bez niego jest znośny. nawet mogę być szcześliwa bez niego. chociaż bez niego nic mi po szczęściu. jakoś tak jest ze splotłam swoje poczucie samorealizacji z jego akceptacją. teraz widywać go nie mogę, czy też nie chcę-co za różnica, a tak chciałabym móc przejrzeć się w jego oczach- jest moim probierzem mojego poczucia własnej wartości. niezwykle niezdrowe (jakby wiedział, że tak mam to by się przeraził chyba...). no to mam czas, by się z tego wyleczyć. Ala-co do zakochiwania się wszystkich- przecież biegnący ostatnio pisał, że znów jest sam. więc to nie miłość sprawia, że ludzie bywają tu rzadziej. ja bywam b. często, alem w stadium przepoczwarzania się, a wtedy milczenie drugą naturą. (oczywiście wiem, że tak naprawdę piłaś do starszych kafeterian niż ja) fryzurka-chciałabym mieć jakiś na siebie pomysł. a ja mam kręcone włosy, układać i traktować żelami ani mi się śni. więc mam przerypane mogę je skrócić albo pozwoli rosnąć. ingerencja stylisty nic nie pomoże, one robią (włosy) zawsze to samo więc żadnych niespodzianek wprowadzić się właściwie nie da... nie wiem, czy zauważyłyście, ze podczas wczorajszego meczu po jednym z nieudanych natarć na bramkę grający w barwach niemieckich piłkarz polskiego pochodzenia tak oto zareagował: otóż powiedział k..wa mać. No to tym oto akcentem kończę dzisiejszą audycję. Dobranoc.
-
drapichrust dołączył do społeczności
-
post, by mieć powiadomienia o kolejnych waszych postach.
-
wersja instant postu. cordula-co do gmaila to po prostu wysłałam zaproszenie. będziesz chciała to skorzystasz. później pewnie coś więcej napiszę. na razie jestem w fazie hibernacji i nie chcę się budzić. (na innych topikach moją obecnośc widać, ale tam jakoś łatwiej. no nie wiem ) zła jestem na siebie i swoją gupotę bezgraniczną.
-
święta prawda-wyślij wiadomość na mój gmail to przyślę zaproszenie. czy Ka to Kadarka? ja co prawda newbie na tym topicu o tyle, ze dopiero od paru dni zostawiam ślady swej bytności na tym topicu w postaci postów, ale czytałam (z przerwami) od dawien dawna. no i pamiętam Kadarkę. swoją drogą dokładnie wczoraj po raz pierwszy piłam Kadarkę-no ale ja jestem zadeklarowanym piwoszem, więc siłą rzeczy w zachwyt wpaść nie mogłam.;) wczoraj nieźle zabalowałam. chciałam ekshibicjonistycznie się tu wynurzyć w związku z tym, ale jakoś za duży mam bałagan w głowie aktualnie:o, więc na razie siedzę cicho. cordula- piszesz, że wszystko co najlepsze jeszcze przed nami: pożyteczne przekonanie, bez niego to nic tylko się pociąć. problem w tym czy pożyteczność ma coś wspólnego z prawdziwością czy niekoniecznie. o ile mi wiadomo fryderyczek N. powiedziałby, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. ale ja tam fryderyczkowi generalnie nie wierzę :p
-
to nie chcesz zaproszenia??
-
ano musisz! :)
-
kartoflowa panna- jej! jak czegoś chcesz to to bierz, nie pytaj czy możesz! przebojem i z ikrą- taką mam dziś dewizę. cześć i zdrówko ( mam w dłoni wirtualne -póki co- piwko). :) :) :) :) :)
-
cordula- no to przywołałaś taką ostatnimi laty popularną maksymkę. Fryderyczek Nietzsche. jakoś tak to leciało (chyba) Ze szkoły zapaśniczej życia: Co mnie nie zabija, to mnie wzmacnia. ponieważ w ramach autoterapii i masochizmu zdarza mi się zerknąć w zaratustrę to dorzucę jeszcze ustępik z fryderyczka: \"Bo że wola wstecz chcieć nie może; ze czasu przełamać nie zdoła ani czasu pożądliwości - tem jest woli zgryzota najsamotniejsza. (...) Och, błaznem staje się każdy więzień! Szaleńczo wyzwala się też i więziona wola. JAk mocno mnie coś gryzie, gdy muszę się pogodzić się z jakąś porażką, odrzuceniem itd. to zawsze się zastanawiam: jaki jest koszt dostosowania się do tej niechcianej przeze mnie sytuacji? żeby zagłuszyć ból, poczucie straty to muszę sporo w sobie zmienić, by znowu było mi dobrze. muszę się zmienić, tracę wtedy poczucie tożsamości z tą osobą, którą byłam przed tym jakimś tam \"ciosem\". no to ja się cholerka pytam, czy nie jest przypadkiem tak, że cenę płaconą przez nas za wzmocnienie się jest jednak unicestwienie: mam wrażenie, że co jakiś czas wykluwa się taki nowy zupełnie drapichrust, którego prawie nic nie łączy z poprzednimi drapichrustami. i to jest smutne. bo nie mam poczucia ciągłości: ja z przed pięciu lat, ja z sprzed 10 itd, inna, lecz zawsze ja. w ogóle się nie identyfikuję z drapichrustem sprzed dwóch lat na przykład. a dążę do tego, że to, co mnie konstutuuje, to moje bolączki i dążenia. jak trafia wszystko szlak, to ja umieram: tracę tożsamość. a ze zgliszcz i padliny wykluwa się nowy drapichrustek. dlatego może tak trudno przezwyciężyć wszelkie kryzysy, bo och przezwyciężanie jest równoznaczne z dokonaniem głebokich zmian w nas samych. tak głebokich, że naruszają bądź burzą fundamenty. no. koniec kazania na górze. wieczorem idę się zeszmacić ( piwko, wino i koktajl mołotowa są w planie). az załuję, że nie jestem łatwa: tak mi seksu brak ze ojej, a ja taka średniowieczna cnotka niewydymka...a mój ukochany który mnie (no tak wspaniałej babeczki ;) ! ) nie zechciał zwiedziony moją bezpośredniością i tym, że mi ręce latają w jego kierunku pomyślał, że jak związek nie to może chociaż rozładujemy napięcie i mały numerek... o nie. jakie nieporozumienie. przez to, że mieliśmy taką sytuację mocno podbramkową (moja wina), to ja teraz boję się zadzwonić albo esa wysłać, albo maila. kwas totalny. ciężko mi bardzo. weekendowe życzenia: abyście miały w nadmiarze to, czego Wam aktualnie brakuje: spokoju lub wrażeń, bliskości lub dystansu w stosunku do najbliższych.