moim najwiekszym problemem jest to ze powoli trace nadzieje na to ze zostane mama,jak pozwolicie zaczne od poczatku.........
W 2000-cznym roku postanowilismy zalozyc rodzine, po kilku miesiacach zaczelam sie niepokoic (wmawialam sobie ze to pewnie na bazie stresu)i tak milol pierwszy rok,drugi.W 2003-cim postanowilismy pojsc na badania co sie okazalo maz ma problem z iloscia produkcji spermien,do tego nie sa za szybke -wiec moja szansa na zajscie w ciaze jest BARDZO MALA.ale sie niepoddawalismy.Postanowilisym wzac urlop i wyjechac, odpoczac, zrelaksowac sie.Po powrocie z wakacji bylam najszczesliwsza kobieta pod sloncem, co sie okazalo zaszlam w ciaze.Niestety po 2 miesiacach okazalo sie ze cos jest nie tak,biegalam po roznych ginekologach majac nadzieje ze ktörys z nich uratuje nasze dziecko-Bez skutku-STRACILAM.Do tej pory niemoge sie z tym pogodzic.
I tak minelo juz prawie 2 lata bez zadnego skutku.Wierzcie mi probowalismy prawie wszystkiego....
W tym roku zamierzamy wyjechac na urlop byc moze to nasza jedyna szansa.
Przepraszan ze wam zawracam gitare, ale w koncu wyrzucilam to siebie..