Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Vall

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Vall

  1. helow grudnióweczki :) ruch tu u Was :) Fajnie :) Marteczka ja tez zwykle w weekendy obserwuje wysyp tatusiów na placach zabaw i spacerkach :) moj maksio ma 10 ząbków. Jakos kolejne póki co nie palą się to wyłażenia :) Tootsi faktycznie bardzo interesujacy temat pacy :) Powodzenia i ciągłego dopływu weny :) ps. chyba w końcu wiosna do nas dotarała :D
  2. mirabelko - tak jestem z krkaowa, ale rodziłam w Siemiradzkim :) co do spania - to ja wiosenną i letnią porą wolałabym, ze Maksio wieczorem chodził pożniej spac..wrócimy z pracy, wieczorem zawsze mozna gdzies wyjśc jeszcze. w nadchodzący pon. Maksio rusza do Złobko-przedszkola... mam nadzieje, ze ładnie się oswoi :)
  3. no to mój Maksio wstaje bladym switem..6 to juz sukces... z tgo pwodu pada na twarz juz ok 10..czasme uda sie go przetrzymac do 11, ale zwykle 10.30 - juz spi.. do ok południa (srednio póltorej godziny). Tym samym wieczorem pada jak kawka w okolicach 19.30... nic nie moge na to poradzić - a zależąłoby mi na przesunięciu drzemki na później...
  4. houk aniula :D jak sie ma pasażer brzuszka :)?? no i jak Ericzek?? czeka na rodzeństwo, czy nie bardzo kuma dlaczego mamuni brzucho rosnie :) ??
  5. on ma byc wykrztuśny, wiec nasiala kaszel.. tak mi sie wydaje...
  6. oka..odkryłam w skrzynce, do ktorej sto lat niezaglądałam , info ...
  7. kurcze zaglądam po długiej nieobecności..a tu ... sama nie wiem co się dzieje ;/ czy ktos mi wyjasni?? a chcialam zerknac co u was... czasu ma niewiele na jakiekolwiek surfowanie w necie...ale mysle o Was....
  8. madziamo - witam takze :) co do sapnia..moj Maks tez nie przesypia nocek... taki los :)
  9. ja kwestii chorych dzieci nie komentuje bo nie umie znaleśc słow... to chyba najwieksza tragedia jaka moze spotkac człowieka-rodzica.... i chwała wszytskim za to, ze jest ktos taki jak Owsiak i robi cos takeigo... Kazdy z naszych maluchów korzysta z pomocy sprzetu pochodzacego w więskzym lub mniejszym stopniu wlansie od Fundajci OWsiaka.. chocby przesiewowe badnaia słuchu niemowląt... Nie wspomne o cięższych sprawach.... bo wszystkie wiemy!
  10. Tadzia powodzneia z tym psianiem :) ja to kurde ostatnio ma takie tyły w tej wkestii, ze wole nie mysleć... Ale wieczormai ejstem "bezużyteczna" w tej wkestii...jak tlyko cos probuje robic łamie mnie mega spioch ;)
  11. alez tu sie podziało..................... najpierw normanie news który zwalil mnei niemal z fotela -Aniula gratuluje :) Dziewczyny szalejecie, która nastepna ;) Wszytskim chorenkim życze zdrówka..teraz fatalna pora - choróbska łapia się każdego. U nas wsio ok... po startemu -brak czasu an wszystko... Ale Makiso odpukać zdrowy- ostatnio szczpeilismy sie na menigokoki, a w przyszłym tyg MMR. NO i zdecydowalismy sie zapisac Maksia od czerwca do Dziecińca...priv złobek/przedszkole - dzieci od roku... Blisko nas... od czerwc abede z nim chodzic zeby sie oswoił.. :) MAksio musi miedzy dzieic..bo z matką zeświruje :) POza tym Maksio zrzucil kilak dkg przez święta -widac teraz weszlismy w etap zwolnionego przyrostu - biega, szaleje i odmawia jedzenia..EFEKTY są widoczne (szkoda ze ja tak nei umię ;) ). Ja próbuej się dietowac z marnym skutkiem...ale uda sie..musze do wakcji min 10 kg zrzucic..bo ciagle mam nadbagaż ;)
  12. dokladnie Yzka do teściów! Ciesze sie że Motylek prawie zdorwy i nic z uszkami nie jest! Kurcze..mowicie ze te paputy ortopedyczne to sa niemalż ekoneiczne,t zn powinno sie uzywac ?? Ehh - no nic trzeba bedzie zakupic :)
  13. Yzka..nieżł jestes! u nas tez smary...nagle, ni stąd ni z owąd.. a dzis jedziemy dod ziadków ;/
  14. oj..alez tu chrbóska sie zalęgły! Patryczku -zdrowiej szybko iw racja do domku1 Karolinko duzo sil! Igulka, Motyle - małe księżnickzi tez chore - mam andzieje, ze wizyty u lekrzy pomoga. Tadzia a o jakei konkrtnie pantofelki Ci chodzi-te ortopeycnz,e jak one wygladaja?? Moj biega w jaksi zwykłych -na wiazanie... Sewerynku - wszytskeigo dobrego A tu wraz z pozdrwoeiniami świątecznymi mały preznecik http://elfyourself.jibjab.com/view/4xCAR6EVnHbPXOYmj7dZ Buziaczki
  15. oj edzia..nie łatwa decyzja! Rozumie doskonale Twoja pierwszą reakcję, ale to co piszesz..ze zdobyłby doświadczenie...ma sens! Ale z drugiej storny -5 dni, no 4 popoldunia, wiecozry sama z małym... Ehhh...sama nie wiem... ja chyba bym nie dała rady ;) Zdrówka dla wszystkich choreńskich brzdąców! My dzis po roczniakowej kontroli - waga:11600..ciemiąckzo tyci, tyci..wsio gra i buczy! Grudnióweczko..moj Maksio tez uwielbia wyrzucac do smieci swoje pieluchy. :D Przynosi rózne rzeczy jak o cos sie go poprosi... karmi, przynosi pićku, ksiązki, włacza radio :) ..itd.... ehh.mądre te nasze maluchy!!! Alez się ciesze ze juz weekend :) ps. bylam dzis w Dziecincu - Groszek - klub malucha, gdzie przyjmuja dzieci o 1,5 roku :) Takie prwyatne - domowe przedszkole - spodobalo mi sie, Maksio do razu pobiegł do dzieci... Prowadzi je dzieczyna - chorwatka :) wyszła tu z amąz, jej maluch pól rocnzy siedzi z tymi dzieciakami.. CHyba posle tam maksia od lipca..tak na kilka godiznek..przez rok sie osowi..i potem jak bedzie mial 2,5 do rpzedszkola - tez juz mam upatrzone :)
  16. Wpadam do Was tuz po pracy... i wrzuce Wam cos na \"poprawe nastroju\" :) A teraz list do świętego Mikołaja; \"Kochany Święty Mikołaju! Cały rok byłam bardzo grzeczną mamusią. Karmiłam, myłam i głaskałam na żądanie dwójkę moich dzieci, chodziłam do przychodni częściej niż do sklepu, upiekłam 700 pierniczków na jarmark mikołajkowy w klasie mojej córki i wymyśliłam, jak zrobić szopkę na technikę bez użycia kleju. Mam nadzieję, że mógłbyś wykorzystać mój list na kilka Wigilii, bo pisałam go czerwoną kredką mojego syna na paragonie, czekając, aż pralka odwiruje, i nie wiem, czy znajdę jeszcze chwilkę wolnego czasu w ciągu najbliższych 18 lat. Oto moje świąteczne życzenia: Chciałabym dostać parę nóg, które nie bolą po całym dniu uganiania się za dziećmi (w dowolnym kolorze poza filetowym, bo takie już mam), i ręce, które nie zwisają bezwładnie, ale są wystarczająco silne, żeby wynieść wrzeszczącego dzieciaka z alejki ze słodyczami w markecie. Chciałabym mieć również talię, bo moja zniknęła gdzieś w siódmym miesiącu ostatniej ciąży. Jeśli w tym roku spełniasz również duże życzenia, to chciałabym dostać samochód z oknami odpornymi na odciski palców, i radio, które puszcza tylko muzykę dla dorosłych, telewizor, w którym nie ma żadnych programów z gadającymi zwierzętami, i lodówkę z sekretną szufladą za zamrażalnikiem, gdzie mogłabym się schować, żeby porozmawiać przez telefon. Z rzeczy praktycznych, przydałaby mi się lalka, która mówi „Tak, mamusiu”, żeby podnieść moją samoocenę rodzicielską, a także jeden dwulatek, który załatwia się do nocnika, dwójka dzieci, które się nie biją, i trzy pary dżinsów, których zamek zapina się na całej długości bez użycia siły i narzędzi. Fajnie byłoby mieć nagranie mnichów tybetańskich, mamroczących „Nie jedz w salonie” i „Nie bij brata”, dlatego że mój głos jest chyba poza zakresem odbioru moich dzieci i słyszy go tylko pies. Proszę, nie zapomnij też o podróżnym zestawie ciastoliny, prezentu pożądanego najbardziej przez wszystkie matki przedszkolaków. Robią ją w trzech żarówiastych kolorach i gwarantują, że rozkruszy się na każdym dywanie, sprawiając, że dom teściów będzie wyglądał tak samo jak mój. Jeżeli nie zdążysz już załatwić któregoś z tych produktów, poproszę o parę minut, żeby wyczyścić zęby i rozczesać włosy w ciągu tego samego poranka, albo o luksus zjedzenia obiadu o temperaturze wyższej niż pokojowa, podanego w czymś innym niż opakowanie styropianowe. Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, mógłbyś dokonać kilku cudów Bożonarodzeniowych. Czy byłoby wielkim problemem, żeby oficjalnie uznać keczup za warzywo? Uspokoiło by to znacznie moje sumienie. Nie byłoby też źle, gdybyś mógł skłonić moje dzieci do pomagania w domu bez żądania zapłaty, jakby były szefami rodziny mafijnej, albo żeby mój maluch nie wyglądał tak słodko skradając się w piżamce o północy do kuchni, żeby zjeść lodową kontrabandę. Cóż, Mikołaju, za dwie minuty odblokują się drzwiczki pralki, a mój syn dojrzał już moje stopy przez kratkę wentylacyjną w łazience. Chyba chce swoją kredkę. Bezpiecznej podróży i pamiętaj, żeby zostawić mokre buty w przedpokoju! Wejdź i napij się herbaty, żebyś się nie zaziębił (zostawiam Ci też aspirynę). Poczęstuj się ciasteczkami ze stołu, ale nie zjedz za dużo i nie nakrusz na dywanie. Z wyrazami szacunku Mamusia\"
  17. Relacja poporodowa…. :) Mineło juz ponad 3 tyg. Na pewno perspektywa czasu robi swoje i fakt, ze już się jest „po” dodaje otuchy i uśmiechu Jak wiecie miałam się zgłosic ok. 10.00 dnia 16.12 (niedziela) na Izbe przyjęc. Rano wstałam w dosc dobrym humorze, nastawiona optymistycznie. Zjadłam lekkie sniadanko, wzięłam prysznic… sprawdziłam co na forum… i ok. 9.40 ruszyliśmy… Na miejscu z uśmiechem pożartowałam z położną… zbadała mnie, przyszedł lekarz – zbadał i uznal, ze skoro tydz po terminie kwalifikuje się do testu OTC! Zapytałam położnej –„urodzimy dzisiaj” – Uśmiechnęła się…. Przebrałam się, spisali wszystkie papierki, Arek został oddelegowany do domu z rozkazem czekania na tel… o godz. 10.20 byłam już pod kroplówą… Najpierw lezałam na Sali „blokowej” ale szybciutko położona przeniosła mnie na sale „rodzinną” - „jakby się zaczęło to juz będziemy na miejscu”! Leżałam, w sumie nic nie bolało… puściłam sobie radyjko… i czekałam… tylko, po godzinie strasznie mi się siku zachciało a tu zakaz ruszania się bo zapis ciagle idzie… Przyszła połozna, uznała ze skurcze się ładnie Pisza – ja poki co nie czułam… Wezwała lekarza zbadał… i jak na mój gust przebił pęcherz bo nagle wody chlusnęły… Uzył takiego czegos z „haczykiem” a połozna trzymała pjemnik, bezy nie ‘zalać” łozka…Więc to było „ukartowane” Potem odpięli mi ktg i pozwolili chodzic, kroplówa cały czas szła… Ok. 12.30 zadzowniłam po Arka, ze może się zbierac – bo „dziś” urodzimy Za 20 min był już na miejscu! No i zaczęło się – powiedzmy do 14 było jako tako, czułam z ból narasta ale był znosny… Potem już stał się okrutny – miałam bóle nie tlyko ze tka powiem brzuszne ale krzyzowe - niemal od samego początku… Probowałam piłki i innych cudów – ale nic ulgi nie przynosiło… Prysznic poki co był wykluczony – bo co chwila szły mi jakies kroplowy… O 15 nie dałam rady – dostałam pierwsza dawke zzo… Okrutne było zakłądnaie cewnika do kręgosłupa – nie chodzi ze sprawia ból, ale wymaga nie poruszenia się w rakcie i potem przez 15 min, pozycja skulona… I wytrzymaj – jak skurcze napieprz…… Ale moja połozna tak mnie złapała, ze unimozliwiła mi poruszenie… Po ok. 10-15 min przysżła ulga… poczułam się jak w letargu.. nagle ból zelżał..kazano mi wykorzytsac chwile na sen – ale jak tu spac…. Niestety po 45 min ból zaczał narastać…. No i wiadomo stawał się coraz silniejszy..a bóle krzyzowe dominowały… Kazano mi chodzic, znowu próba z piłką… itd. – ból sakramencki… o 17 kolejna dawka zzo – i nic, zadnego ukojenia… wiec dawke podwojono… i co.. 20 min względnej ulgi… W miedzy czasie zaczęło mi być niedobrze… połozna powiedziała, ze ok., tak się zdarza… Kazała ograniczyc picie wody… Po tym jak znieczulenie okazało się nie działac..połozna zabronowała prysznic, odpieła kroplówke..wstalam z łózka.. dygotałam cała – nie wiem czy reakcja na zzo, czy zmeczenie, czy brak glukozy..nie wiem ale było to okrutne… Arek zaprowadził mnie pod prysznic, tam była taka ławeczka - bo nie ustałabym – byłam tak słaba i drżąca… Siadłam – bol krzyz był okropny, skurcze były srednio co 3-4 min… Po prysznicem zaczełam wymiotowac..całe fontanny… To był SAJGON – ból, dygotanie, wymioty,a przy wymiotach napinałam brzucha więc wiecje ze mnie się wylewało dołem… KOSZMAR.. Siedziałm tam ok. 20 min… jak wyszłam czułam się jeszcze gorzej… kazano mi dalej chodzic..bo rozwarcie zatrzymało się - wtedy chyba na ok… 7 cm! Chodząc nadal było mi nie dobrze – wiec wymitowałam do zlewu.., wtedy znowu lało się itd… wyrwałam sobie kroplów, bo jak mnie pociągnęło…to szarpnęłam… ehhhhh O 19 kolejna dawka zzo.. moment ukojenia, ale na krzyzowe – nie ma siły ! Od ok. 20 czułam już skurcze parte, od 21 pozwolona przec… najpierw na leżaco, potem na klecząco przy łozku, potem na boku… Jak połozna wychodziła ja nadal parłam - bo to była chwila wytchnienia od bólu… skupiałam się na oddechu i parciu…. Niestety zadnych efektów… Od ok. 23… na sali było poza mna i Arkiem - 6 osob – połozna, lekarz który mnie przyjął, anestezjolog, 2 młode lekarki, i jeszcze jedna położna… Dwie kazały mi się zapierac nogami o nie, dwie cisnęły na brzuch, Arek pomagał glowe trzymac, ja sama trzymałam się takich uchwytów i …. Lekarz właczył lampe stał miedzy moimi nogami i patrzył…….. Co skurcz i parcie – po ich ustaniu przykładano mi ktg i sprawdzano serduszko malucha… Mi brakowało sił – po 3 godzinach akcji (skurcze były jak dla mnie bez przerwy)– nie mialam siły nawet przytrzymac sama nóg… Wyjęto maskę tlenową… ale nie zdąrzyli użyć… Ok. 00.15 nagła decyzja – lekarz mówi ”musimy to inaczej zakończyć”! JA ogromne oczy na połozną.. i pytam co to znaczy ( w głowie zaświtała mi wizja kleszczy)…. A ona Cięcie… Potem już akcja poszła szybciutko… Połozna do mnie Marta szybko, biegniemy… Ja w amok, w bólach… biegne na bosaka, koszulka zadarta do pasa… ta mnie ciagnie za ręke ..wpadamy na sale operacyjna (ten sam korytarz na szczęscie).. mówi mi żeby się położyła - ja w bólach partych nie ma sznas bezy się wdrapała na tak wysokei łożko… Niemal krzycze ze nie dam rady, ze boli, ze musze przec – ci ze nie wolno.. Podłożyli jakis podescik, pomogli poszyłam się… bóle były starszne, anestezjolog podał dawkę… jak na zbawienie czekałam na ulgę.. Niedługo troche ulżyło… Lekarz zapytal czy czuje jak ukłuł mnie w brzuch –ja ze owszem, pyta czy mam ciezkie nogi, czy mogę ruszac – ja jak najbardziej… A potem….. wiem, ze była jakas dyskusja anestezjologa z jakas inna lekarką… Nałożyli mi maskę…. I obudziłam się po wszystkim jak kończono mnie zszywac… Małucha widziałam przez momencik, jak wynoszono go na Oiom… Byłam tak zdezorientowana, bo sniło mi się cos zupełnie abstrakcyjnego ze nie kumałam wogole o co chodzi… Az głupio się przyznac, ale było mi tak wsyztsko jendo, taka ugle poczułam, z juz po wszystkim..ze nie miałam siły się przejąc losem malucha.. Wstyd mi… Zapytałam lekarza o godzine, powiedział ze 1! Powiedziałam, ze chce mi się pić.. zabroniono! A dygotałam jak galareta… Przewieziono mnie na pooperacyjna, zapodano przeciwbólowe z pompy… kroplówe i jakis zastrzyk, przykryto dodatkowo 3 kocami… A teraz Arek – bez niego nie przetrwałabym tego wszystkiego…Wiadomo nie wiele mógł pomóc, ale sama w tych bólach – nie dałabym rady! Raz w bolach powiedziałam mu – „Arek zrób cos, pomóz mi” , choc wiadomo – co on mógł… Troche mnie wkurzał… np. kiedy ja klecząc parałam, on (chciał pomóc) podkładał mi ręcznik pod kolona, żebym nie kleczałana zimnej posadzce itd..to mnie wkurzał – bo co mnie kolana obchodza, jak mnie boli….jak k..m… Bardzo mi pomógl w tej ostatniej fazie, podtrzymywał, miał siłe żeby pomoc mi przeć… A na koniec- biedny został sam w tej Sali – wszyscy razem ze mną wybiegli, jemu kazano czekać… Przejął się, zestresował – zostal SAM… Potem widział jak lekarka biegnie z małym do Oiom, potem mnie jak wywoża… Potem mi powiedział, ze bardzo sie zdenerwował.... Pozbierał wszystkie graty , przyszedł do mnie… wtedy dowiedziałam się, ze mały miał problemy z oddechem, ze może zapelnie płuc itd… Przestraszyłam się..ale ciągle byłam w amoku… Potem pojechał bo go wyprosili - było ok. 2 w nocy… Zachwile przyszła pani doktor od dzieci… powiedziała mi co było, co jest – ze jeszcze rano będą badac, sprawdzac, ze obserwują… ale ze oddycha samodzielnie i mamy być dobrej mysli…. Napisałam szybko Arkowi, bezy się nie denerwował… A potem zamiast spac..lezałam i stukałam smsy…………. Byłam jak letargu, a jak zapadłam w drzemke to budziło mnie wspomnienie boli partych i od razu oczy jak 5 zł… Tyle relacji pordowej dochodzenie do siebie po cc..to inna bajka… inne historie jakie mi się przydarzyły pomine.. ps. dodam, ze o ile kiedys jeszcze przyjdzie mi rodzić to......... chyba od razu zdecyduje sie na cc..... boli, ciągnie, utrudnia wiele..ale chyba nie odważe sie poraz koljeny na "coś" takiego " A dzis rok po..moge napsiac..było WARTO! Ale... drugi raz.. o ile będzie... napenwo będzie wyglądal inaczej! (mam nadzieje)!
  18. hej grudnióweczki :) Maksio spi wiec korzystam :) Zaliczylismy spacer, zakypu w sklepie, wizyte u kumpla makiowego..chłopaki sie pobawili..teraz synio kima , a w pierknaiku siedzi ciasto biszkopotowe z czekoladą - tak mnie cos naszło :) Suprjas bardziej dla męza niz Maksia. Teraz siedze nad testem dla moich jutrzejszych studenciaków :) Dziekujemy za życzonka :D ehhh..alez ten rok zleciał! Makisk jest takim kochaneym synkiem...takim \"ułozonym\"...serio -ostatnio działamy jak w zegarku -plan dnai co dzien powtarzalny - dobre to niby, ale kazde wybicie z rytmu odchorowujemy - malym histeryzowaniem.. Więc nie do konc achyba to jest takie dobre :) Co do wspomnień z porodówki -pocztalam wlansie to co napisalam 3 tyg po.... i nadal podobnie bym to opisala, moz enieco mniej szczegółów... Wiem napewno - że było warto :) aczkolwiek... niezpaomnialam o bolu i całej traumie..troche neico tlyko sie zatarlo... Nie wiem czy wam wkeljalam cala historie... zaraz sporbuje skopiowac :D
  19. dziękuje kochane za komplementy pod adresem synia :) Niestety tą nocke spędzilismy wszysyc w trójke razme..Maksio tak okrutnei płakala..przez sen...cięzko było go dobudzić... starsznie męcza go zęby...ma cale dziąsła górne rozpulchnione..i nie da ich dotknąc... żeby jzu wylażły te zębiska..przynajmniej na chwile spokoj byłby!!! Pewnie idzie jakas cała seria..ostatnio sżło 4 na raz............ wrrrr
  20. Kochane rok temu - dzis byl wielki dzien... od 10 walczylam na porodówce (14 kolejnych godzin)...i szczerze to ten 17-ty nijak sie ma do moich wspomnien, bo 17-mnie uspili i Maksio pojawil sie \"nagle\" tuż po 00:35...no ale neich bedzie..urodzny 17-go :) Edzia - sto lat :)
  21. dziwnie mi.... rok temu...spalam samcznie przed \"dniem próby\" :) Spędzałam ostatni spokojny wieczór..... dziwnie mi........
  22. o wlasnie tego wew. kodeksu mi brakowało :D
  23. hehe Yzka zapewne dobrze...ale ja nigdy nie umiałam się w tym połapac.. i sądzilam, ze nie wazne czy pracuje sie na zmiany, czy ma sie wolne w miedzy czasie itd..to 10 dni to zaczynam dis i koncze za 10..i nie ma bata :) Ale dobrze wiedziec że tak jest :D
×