koleżanka powiedziała, że ktoś, być może, sprawdza moją cierpliwość. w domyśle chyba chodziło o Boga.
nie mam szczęścia w uczuciach, być może dlatego że źle zaczęłam i teraz to, co spotkało mnie wcześniej odbija się w sposobie zachowania, dystansie, ograniczonym zaufaniu do drugiej osoby a jednocześnie w tym, że chłonę wszystkie uczucia jak gąbka. świadomie się do tego nie przyznaję, nie okazuję tego a jednak gdzieś w głębi żebrzę o jakikolwiek przejaw sympatii, silniejszego uczucia w moją stronę.
żeby nie popadać zbyt szybko w takie \"zauroczenia\" postanowiłam znieczulić się na wszelkie takie przejawy. ale nie wiem czy to dobrze, bo wszędzie słyszy się o tym, żeby nie przegapić prawdziwego uczucia etc. jednak, jest mi lepiej, kiedy nie stawiam facetów w centrum swojego świata, kiedy wytyczam sobie inne cele, niż tylko usidlenie jakiegokolwiek mężczyzny, dla własnego spokoju staram się o nich nie rozmawiać. i co wtedy słyszę, że jestem dziwna jakaś, niedojrzała, bo nie szukam nikogo, bo nie interesuję się kolegami. a po co mam się nimi interesować? żeby po raz kolejny dostać po nosie, bo ten czy tamten ma już dziewczynę a mi \"przecież niczego nie obiecywał\". i kolejny raz muszę zgniatać w sobie to uczucie, które zaczęło, być może zbyt szybko, kiełkować w moim wnętrzu...
wracając do pierwszego zdania, udało mi się już osiągną ten błogi stan umysłu, kiedy patrzy się na świat przez różowe okulary, kiedy znowu zaczyna się postrzegać otaczających ludzi, jako tych, którzy mogą być dobrymi przyjaciółmi, bez żadnych podtekstów. ale nie prosząc się o nic, kolejny raz trafiłam na człowieka, który rozproszył to co tak skrzętnie zbudowałam, tę moją twierdzę błogości. okazało się, że ma dziewczynę (powinnam się do tego przyzwyczaić)... i dostałam taką oto odpowiedź, że być może ktoś sprawdza moją cierpliwość...i nie rozumiem powodu. zaczynam godzić się ze świadomością, że nie każdy jest stworzony do tego aby zaznać szczęścia u boku ukochanej osoby, ale byłoby mi zdecydowanie łatwiej, gdybym nie musiała walczyć z czymś, co jest namiastką tego, czego mi tak bardzo brakuje, a bez czego uczę się funkcjonować...