Wiesz Giovinetta...z tym wiżąniem łapke jeszcze bym zaakcepotowała..(takim na spokojnie) ,ale z tym jedzeniem czegoś zmacznego na jego oczach czy niszczeniem zabawek....nie wiem..jakoś to do mnie nie przemawia....
Sama jestem potworną nerwuską...nie chce móiwć ,zę mam dobre metody....ale jakos takie zimnę na żywca niszczenie zabawki dziecku jest chyba gorsze niż wrzaśnięcei w chwili złości...Wszak wrzask to emocje i do nich mamy prawo...a takie niszczenie...no nie wiem...Nie krytykuję..tylko jakoś to do mnie nie przemawia...
Lubię Cię słuchać ..czy raczej czytać Giovinetta ,ale tą metodą to mnie nie przekonałaś...:)
Bea33...teraz też sie smieję ,ale jak czyściłam podogę z tego soku to mi do śmiechu nie byo..(no może troszeczką ...ale tylko do siebie;))
Możę opowiadajcie Dziewczyny o takich swoich przygodach z maluchami...są takie zabawne.a przy okazji podnosza na duchu ,zę nie tylko nasze tak rozrabiają;)Kiedyś Wam opowiem jak to mój Jaś stanął na czele buntu w przedszkolu...:)