Poskromiona złośnica
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Poskromiona złośnica
-
Aniu, więc ta koleżanka nie była chyba ochrzczona i nie głosiła, bo jej rodzice ani siostra (młodsza) nie byli SJ.... musiała odejść? tym bardziej, że wiem, że jej się podobało i to odejście było jakby wymuszone, choć może tylko ja to tak odebrałam.... A co się dzieje, jeśli Sj jest ochrzczony a nie głosi? Tzn przestał głosić i wcale tym się nie zajmuje?
-
Aniu - dziękuję za odpowiedź:) Ale rodzi się we mnie kolejne pytanie - moja koleżanka wtedy miała może ze 12 czy 13 lat kiedy wypisała się z harcerstwa. Napisałaś, ze pewnie dlatego, żeby poświęcić czas na głoszenie. Czy dzieci w tym wieku już u Was głoszą? Czy jest jakaś granica wiekowa, która mówi od ilu lat SJ może głosić? Pewnie już pisałaś, ale mi umknęło - czy głoszenie jest niezbędne aby zostać ochrzszczonym? Jeszcze małe, troszkę głupie pytanie, ale tak mi się nasunęło po rozmowie z moim mężem, który miał do czynienia ze Sj w swojej dawnej pracy: Czy uważacie za grzech pracę na pirackim oprogramowaniu? ;) :) Pozdrawiam i jeszcze raz życzę Ci dużo zdrowia i sił. Sama niedawno byłam w ciąży, na dodatek zagrożonej i pamiętam jak mi ciężko pod koniec było.... Trzymaj się ciepło!:)
-
Aga - dzięki:) Mieszkam w dużym mieście i jestem dość młodą osobą ;) mam 24 lata. Środowisko, w którym jestem raczej nie sprzyja wierze... :( Moi rodzice i brat to ateiści, choć mama chyba wierzy w Boga, ale nie chodzi do kościoła. Wiem, że czasem modli się, ale jej wiara raczej nie ma nic wspólnego z kościołem. Zraziła się do księży i sposobu w jaki prowadzone były swojego czasu msze u nas w kościele...Jednak rodzice wychowali mnie w duchu KK. Mój mąż jak już pisałam też nie ma samozaparcia aby chodzić do kościoła. Kiedyś oboje próbowaliśmy i zawsze kończyło się na tym, że na niedzielną mszę szłam sama, bo jemu się nie chciało:( Tak więc w rodzinie nie mam raczej wsparcia ;) Pomyślałam więc, że taka grupa mogłaby mi pomóc. nie iwem jednak jak jej poszukać...Kogo zapytać, do której z tych grup najbardziej bym pasowała... Mam wiele wątpliwości, bo zdaję sobie też sprawę z tego, ze wśród osób z mojego otoczenia zaraz mogą być komentarze, albo moga mnie wziąć za \"moherowca\" hihi ;) a ja chcę tylko odnaleźć drogę do Boga, żyć w zgodzie z Jego nauką, Jego prawem, doświadczać Jego miłości w swoim życiu... Dodam, ze jestem osobą bierzmowaną. Ale chyba odbiegłam od tematu topiku.... przepraszam;) aga, jeśli możesz i masz chwilkę czasu, to podaję Ci moje gg (tlenu nie mam) i mam nadzieję, że o tym wkrótce porozmaiwamy.. 4966221
-
Anno 1982 - życzę Ci dużo zdrowia i szczęsliwego rozwiązania :) Trzymaj się ciepło! Aga - tu mam pytanie do Ciebie. Widzę z TWoich wypowiedzi, że jesteś dość aktywną katoliczką :) Ja mam mały kłopot z tym, choć bardzo chciałabym być nie tylko tym niedzielnym katolikiem ( w chwili obecnej nawet takim nie jestem heh) ale zawsze gdy czuję, że potzrebuję zbliżyć się do Boga, odnaleźć Jego drogę, to po krótkiej chwili zapału ten wygasa przygnieciony codziennością (nikt z mojej rodziny nie chodzi do kościoła, tylko mój mąż od czasu do czasu się modli ale nic poza tym). Mówiłas o jakichś grupach, które wspierają ludzi, gdzie można studiować biblię - mogłabyś mi o tym więcej napisać? myślę, że dzięki takiej grupie mogłabym wreszcie wytrwać w swoim nawróceniu...Jakkolwiek głupio to nie brzmi.... :( Ale nie wiem jak to inaczej opisać...
-
Witajcie! Od kilku dni czytam wypowiedzi na tym topiku, gdyż bardzo mnie zainteresowała Wasza dyskusja. Jest ona bardzo ciekawa i na poziomie i dzięki Wam dowiedziałam się wielu rzeczy, skłoniliście mnie do wielu przemyśleń.... :) Pozwólcie, że opowiem Wam o mojej dawnej koleżance z podstawówki. Na początku byłyśmy bardzo dobrymi koleżankami. mniej więcej do Pierwszej Komunii św. Jakoś krótko po tym wydarzeniu okazało się, że moja koleżanka była molestowana seksualnie przez swego ojca.... Uciekła wtedy z domu po kolejnej próbie dobierania się (w nocy i na bosaka!) i to do mnie przybiegła po pomoc... Niedługo potem poznała w jakiś sposób małżeństwo należące do SJ. Mówiła mi wtedy, że tak dobrze jej z nimi, bo dają jej ciasteczka, są bardzo mili i lubi do nic chodzić. Wkrótce potem wypisała się z harcerstwa, do którego należałyśmy obie, gdyż mówiła, że nie wolno jej być w organizacjach ziemskich... strasznie mnie to zdziwiło, bo po pierwsze nie rozumiałam tego terminu i nie wiedziałam co takiego złego jest w byciu harcerką.... ona mówiła tylko, że jest SJ i to dlatego. Potem odsunęła się od klasy. W ogóle z nami nie rozmawiała o ile nie musiała. Na przerwach siadała w kącie holu i czytała książki i różne czasopisma (nie związane ze SJ). Wkrótce stała się przez swoje zachowanie jakby kozłem ofiarnym... Szkoda mi tej dziewczyny, bo stała się zupełnie kimś obcym, smutnym, żyjącym w swoim świecie.. Zapewne to nie tylko \"zasługa\" SJ ale także tego co ta dziewczyna przeszła... nie chcę tutaj o nic oskarżać SJ, gdyż osobiście nic nie mam do tych ludzi, a nawet chętnie bym porozmawiała z nimi, choć sama jestem KK i raczej nie chcę tego zmieniać. Ta historia jest po to, gdyż chciałam odnieść się do poruszonego tu wcześniej tematu o \"werbowaniu\" do SJ ludzi na zakrętach życiowych i o izolowaniu się od otoczenia. Moje pytanie do Anny i Nicki jest następujące: Dlaczego nie mogła ona być tą harcerką? Co takiego jest złe w tych tak zwanych \"ziemskich organizacjach\"? I co ten termin w ogóle oznacza i co się pod nim kryje?