satinell
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez satinell
-
cześć Laseczki i Łukaszku !! witam Maarel, miło żę dołączyłaś :) Wiesz, u nas cierpienie w pomieszaniu z radością i fruwaniem 5 m nad ziemią, to koktajl powszedni. Nigdy nie wiadomo, czy następny dzień nie przyniesie zmiany. Ale tez nie wszystkie tak mają. Niektórych 2-ki są bardziej zdecydowane i zaangażowane. Moja niestety do nich nie należy :( Pineziuuu, kopnij go z całej siły w sam środek d.... jak on może w ogóle takie rzeczy Tobie gadać?? co on serca, czy mózgu nie ma?? Ineska, Ty wiesz co... :* trzymaj się i nie daj sie złemu nastawieniu!! Łukaszku, jak ja mam nie pokazywać większego uczucia niż moja 2, skoro ono prawdopodobnie jest więkssze???? jestem beznadziejnie zakochana i nic na to nie poradzę!!
-
cześć Kochani! ostatnio straciłam chęć do wszystkiego. do życia, do spotkań, do wszystkiego. naleze dzis do tych z ujemnym samopoczuciem :/ ale chyba z tego nagromadzenia negatywnych emocji.... wybuchłam dzis.... śmiechem... śmiałam sie dzis w pracy dosłownie ze wszystkiego. :) no i troche sie polepszyło. a potem był telefon do mojej 2, ktora jest tak zajeta praca i innymi sprawami, ze nie ma dla mnie czasu...:/:/:/ boli :/ buziaki, aby Wam wszystkim było lepiej ode mnie :)
-
Witam wszystkich jestem, ale tylko czytam, nie piszę. :| U mnie pewnien zastój. Moja 2 musiała wyjechać. Do tej pory cisza. Przyzwyczaiłam sie juz do tego. Męczy mnie brak ramienia, do którego, gdy potrzebuję, mogłabym się przytulić i wypłakać. Brak mi go strasznie. Ale nie zadzwonię. Nie tym razem. Nie ja pierwsza. Zobaczę, co z tego będzie. Nie będę żebrać o uwage i uczucie. Boli mnie jedynie serce i dusza z beznadziejności całej tej sytuacji.
-
cześć Niuńcie :) jestem, zgłaszam swą obecność i zgłaszam ogromnego banana na gębie :D:D:D:D:D:D:D:D jakoś tak sie przykleił i od dwóch dni zejść nie chce :D:D:D:D:D:D:D:D wieczorek był fajny, a dzisiejszy zapowiada się bosko (z moimi maleństwami ;)) no to do juterka, kochane moje najpiękniejsze i uśmiechnięte :D:D:D
-
witam cieplutko wszystkich :) widzę, Zakręcona, ze mamy podobne taktyki. ja tylko boję sie, abym za bardzo nie zobojętniała. stworzyłam pewien dystans, przymknęłam troszkę tą dłoń z sercem w środku. niech się stara. a jeśli nie będzie, to wszystko będzie jasne. zamknie się wówczas moja dłoń i będzie koniec. :/ ehhh, oby była jakaś bardziej optymistyczna wersja :)
-
witam po przerwie :D:D:D jak to pięknie, przyjemnie i bosko gdy motylki brzuszkowe unoszą moje ciało parę metrów nad ziemią... ehhh, cudowne to wszystko. przynajmniej w tej chwili, w tym momencie... tak wiec zaraz glebnę sie do łózeczka i będę marzyc z otwartymi oczkami jakie to życie mogłoby być piekne... :D:D:D jestem pijana szczęsciem :D:D:D
-
tak jest, co za dużo latania to niezdrowo... :P:P:P idę pić z dziewuchami. :P
-
cześć Ludki :) zakręconaa czekanie doprowadza mnie do szewskiej pasji... ale chyba już przywykłam. do spotkań albo raz na miesiąc, albo raz na dwa tygodnie, albo dzień w dzień... zależy, jak się ułoży... ehhh moja sytuacja nie ma zamiaru być jaśniejsza, bardziej czytelna, albo ja jestem analfabetką, że nie potrafię czytać z jego zachowań???? może powinnam zauważać to, ze mimo, że tak rzadko, to jednak chce sie ze mną spotykać, że chce to ciągnąć. bo gdyby tak naprawdę olał, to zerwałby kontakt... ale przychylam się do Twojego stwierdzenia, ze oni naprawdę żyją chyba w jakimś innym świecie, w nieświadomości. i nie podejrzewam, aby chcieli nas swoim zachowaniem skrzywdzić. bo to my chcemy wiecej, my oczekujemy manny z nieba... ja również byłam strasznie niecierpliwa, pisywałam smsy, ale jak za którymś już razem nie otrzymałam odpowiedzi (bo on nie może do mnie pisać), to dałam sobie spokój. czasem coś skrobnę, w stylu miłego dnia itp, ale nie wypisuję już uczuciowych smsów, bo późniejszy brak odpowiedzi boli jak cholera. u Was to jakieś totalne rozmijanie rozumowania. mnóstwo niejasności, niedopowiedzeń... smutne to, bo przez to tylko cierpisz. ja ostatnio przez tą ogromną różnicę w podejściu do tego wszystkiego zaczynam rozmyślać, aby to urwać... po prostu jestem zbyt uczuciowa i bardzo cierpię, gdy ktoś nie okazuje mi swoich uczuć. gdy jest chłodny, zimny. nie potrafię nad tym przejść do porządku dziennego. potrzebuję uczuć jak powietrza. i wiesz, co... trzymam kciuki, ale nie za to, abyś zaczęła racjonalnie myśleć, bo myślenie sercem jest dużo przyjemniejsze... ale, aby on przejrzał na swe oczęta, jak cierpisz przez niego i aby dał Ci to, czego pragniesz. abyś nadal mogła latać w chmurach i nie musiała wyłączać serca. :) hehe, miałam sie dziś spotkać z moją 2... nici z tego...:\\ no, cóż, znów zbyt wiele wymagam. :P
-
Witam Kochani po tak długiej rozłące :) musiałam najpierw przeczytać sporo stronek, aby móc się odezwać :) u mnie trochę sie w życiu wydarzyło. pozytywnych i tragicznych rzeczy.. ale nie o tym. Zeróweczko, wiesz, że ja jak najbardziej za spotkaniem :D Pineziuuu, buziaczki i nie dołuj się tak. nie kombinuj za dużo cobyś sama nie zepsuła.. zakręconaa... hmmm, rozumiem doskonale, co przezywałaś, gdy dałaś całą siebie, a otrzymałaś w zamian zaledwie namiastkę, cząstkę, ochłap. ja dałam niemal całą siebie. niemal, gdyż boję sie dać siebie całą. póki co, za wcześnie na to. dostaję natomiast jedynie cząstkę. urywane spotkania, zero kontaktów na gg, maile, telefony, smsy.. mogę o tym zapomnieć... niemożliwe :( mimo tego ładuję się w to z pełną premedytacją. moze jestem po częsci masochistką, bo wiem, ze może nic z tego nie wyjść... ale mimo to brnę dalej. dlaczego?? bo a nuż coś będzie, a nuż wyjdzie, a nuż sie uda. a moja wiara w to jest na tyle duża, ze władowałam sie całym sercem zostawiając trzeźwe rozumowanie daleko w tyle... wiem, że mogę okrutnie cierpieć, ale wiem też , ze warto. jak u zeróweczki. choćbym miala płakać przez następne dwa lata, to wiem,że te dotychczasowe, wspólnie spędzone chwile z moją 2 sa tego warte. po raz pierwszy w życiu przeżywam takie emocje ( a jestem baaaardzo uczuciową osobą i myślę zawsze sercem). po raz pierwszy przeżywam to wszystko tak mocno. może dlatego, ze muszę walczyć. ehhh, czasem sobie myślę, nad nami wszystkimi, jak siedzimy tacy smutni, biedni przed tymi kompami.. mając w sercach 2 a w rzeczywistości pustkę... czy to chwilową (bo za daleko, bo nie ma czasu, możliwości), czy taką już na zawsze (po podjęciu decyzji aby to uciąć, za co jestem pełna podziwu dla tych osób, które tego dokonały). jest mi nas wszystkich szkoda. dlaczego zycie sprawiło nam takie niespodzianki. dlaczego nic nas odpowiednio wcześnie nie ostrzegło, aby nie wiązać sie z 1?? A potem świat jest pełen takich właśnie \"uśmiechniętych\" kobiet, które w duszy płaczą, wołając o pomoc, o ratunek.. staram sie podejść do tego wszystkiego jak najbardziej racjonalnie. najbardziej jak potrafie... i co z tego. skoro jak widze moją 2 to po prostu nie potrafię się oprzeć... wiem, że to chore, wiem, że po każdym spotkaniu będe bardziej cierpieć.. :/ nie wiem, czy przeczytał mój list, ale widać pewne zmiany w jego zachowaniu. zobaczę jeszcze, poobserwuję, porozmawiam, wyciągnę wnioski... a potem... zobaczę, życie pokaże, czy będę na tyle silna aby w razie czego zakończyć tą nierówną walkę, gdzie ja daję wszystko, a dostaję namiastkę... buziaczki wszystkim !! ogromnie się cieszę, ze znowu jestem z Wami :D:D:D bardzo mi Was brakowało :D:D:D
-
Witam ! cześć Zeróweczko!! w końcu. szkoda tylko, że ja jutro wyjeżdżam :P ale spoko, jeszcze sie spotkamy ;P oki, idę się pakować, a i nastrój mam straszny. czasem los tak niespodziewanie zabiera nam istoty, które kochamy nad życie... :(:(:(:(:(:( w ciągu jednego dnia. pozostaje tylko ogromna pustka i wielka rana w sercu. dlatego też moje poglądy na temat mojego numeru 2 uległy pewnej zmianie... ehhh, zycie jest okrutne a świat jest popier..... y. ;(;(;(
-
cześć wszystkim:) list oddany własnorecznie. teraz tylko oczekuję na reakcję... ehhh, jak to ciężko wrócić do normalności po dwóch dniach i dwóch nocach spędzonych z 2 :):D:D:D jakoś to będzie. inesko, czekam na wieczornego browarka na gg ;););):P:P:P
-
wg mnie to słowo jest jak najbardziej nadużywane. nawet śmiem pokusic się o stwierdzenie, ze wiele z nas, forumowiczek pisze, ze kocha itd. a to przecież często dopiero faza zauroczenia, stanu zakochania. chcemy to mówić, bo pięknie brzmi i cudownie jest to usłyszeć. ja natomiast, po ostatnich przejściach postanowiłam przystopować z szybkim wyznawaniem miłości, dopóki nie bedę pewna, ze to naprawdę to, że naprawdę kocham. i nie ważne ile ma mi to zająć, czy trzy miechy, czy pół roku, czy rok. nie będe krzywdzić nikogo mówiac te słowa, obiecujące jakże wiele... najpierw czyny, uczucia, a na końcu słowa.
-
witam wszystkich w ten przepiękny słoneczny dzionek :D:D:D no to ja spadam, na kilka dzionków do mojej 2 :D:D:D:D:D:D:D:D jak to pieknie jest latać te 5 metrów nad ziemia :D:D (a potem zapewne spadać z hukiem ;);P:P) ale póki co latam i jest mi z tym dobrze miłego dnia :D:D
-
o mój boziu... Pineziuuu, jak Tobie dobrze:):):) też tak chcę. może już jutro :D:D:D ps. i wszystkiego naj :):*
-
witam:) jak tam dzisiejsze nastroje?? Łukasz, list wysłany ??;> mój będzie wręczony bezpośrednio ... :) do zobaczenia potem :)
-
hej bridget :) u mnie niestety kac był, bo miałam naprawdę doła giganta i przesadziłam :P łukasz a wiesz, że ja wczoraj też napisałam list do mojego ukochanego... do mojej dwójeczki... wyszło tego chyba z 5 stron A4 :/ też mam obawy, czy nie za wcześnie, ale trudno. raz się żyje... pozdrawiam.
-
dzieki bridget 28:) tak, on jest mój, i żaden pieprzony vincent tego nie zmieni. czy ja wydaję sie taka naiwna, ze nie wiem, zę moj 2 ma żonę?? przeciez wiem, co sie z tym wiąże.. :( bridget, ja również cały dzień myśle o 2 . i równiez popiłam i to nieźle... :( zaczyna mi juz brakować sił... :(
-
Witam, Łukaszku :) dzięki za obronę. ale takich głupków trzeba z góry, sikiem prostym :P a wiesz, że gdyby Twojej byłej w ogóle nie zależało, to w ogóle by się z Tobą nie kontaktowała... tak jak mi nie zależy na byłym. i jestem szczęśliwa, gdy nie dzwoni, sama też nie dzwonię... mam więc nadzieję i z całego serca Ci życzę, aby Twoja była zrozumiała, co straciła, ze sie zmieniłeś itd i aby było wszytko dobrze :D byłbyś przynajmniej jednym z nielicznych szczęśliwców odwiedzających to forum. :D a fajny z Ciebie facet i chciałabym aby chociaż Tobie sie ułożyło :) buźka :)
-
Witam wszystkich :) beznadzieja sytuacji doprowadza mnie do szału. a nie pozostaje nic innego jak czekać... wykazać sie megacierpliwością. :( moze się uda :)
-
księcia z bajki nie szukam. tacy niestety nie istnieją :P
-
hello Vincencie otóż nie będzie się z nią kochał, bo ostanio mu odgryzłam przez przypadek... :P zresztą tak go wykończyłam, ze ledwo sie ruszał... paluszki też ma połamane, wiec nawet tym jej dobrze nie zrobi, a w język się ugryzł jak mi dobrze robił i mu spuchł... żonka więc nie będzie miała pożytku, zwłaszcza, ze nie spędzą weekendu razem, ćwoku... pozdro... :P
-
smutno mi dziś. tylko rozmawiałam dziś z moim ukochanym. nie mogłam sie z nim spotkać:( dopiero we wtorek. jejciu, jak ja dotrwam do tego czasu???? chyba się zahibernuję :P
-
widzisz, ten cudzysłów, to były ostatnie słowa mojej matki na mój temat... :/ ja sie z tym nie do końca zgadzam, ale powoli zaczynam dostawać świra chyba... ja wiem, ze moje szczęście jest ważne, i jeśli jest mi źle z facetem, to najlepiej odejść, póki nie zaszło wszystko za daleko... ale przez to własnie pokutuje wśród mojej rodziny opinia o mnie, zę jestem femme fatale :( widzisz, ja także uważam, ze odchodząc od moich facetów, w momencie, gdy wiem, ze ich nie kocham, że to nie to, to robię im przysługę, bo męczyliby sie ze mną do końca życia.. i po co im to... oni jednak nadal sa we mnie zakochani i niestety ale co po niektórzy serio uważają mnie za łamaczkę męskich serc. wiem też, ze mimo tego, co ktokolwiek nie powie, to ja naprawdę ich krzywdzę (bo z takich sytuacji conajmniej jedna osoba zawsze wychodzi poszkodowana). i to mnie boli. bo chciałabym już tego, z którym będe do końca... moich, czy jego dni... ale do końca i do końca chcę czuć tą miłość... :( a co do zmian. ja np nie chce za bardzo zmieniać wielu rzeczy w facecie, bo w tym momencie zostaje on taką laleczką ulepioną przeze mnie, a nie o to chodzi... nie akceptuję pewnych kwestii, ale ogólnie rzecz biorąc biorę go takiego, jakim jest. i tego samego oczekuję wzamian. chcę takiej drugiej połówki, dopełniającej mnie. i taka jest moja 2... ale nie weim, czy ma to jakiekolwiek szanse :(:(:(
-
widzisz, ja jak się czegos boję, lub jak cos przeżywam, to chowam sie w swoją skorupkę... taki raczek... :) no i ja autentycznie boję sie otworzyc... ale mam tak tylko z partnerami, bo do ludzi, to bez problemów... daję im z siebie tyle, ile uznam za stosowne... gorzej jeśli chodzi o partnerów... np. moja 2. powiedziałam mu, co czuję. ale nie tak do konca. boję się otworzyc. bo jak to zrobię, to będzie mnie mógł zranić bardzo dotkliwie... mogę sie otworzyć i oddać, ale to wymaga czasu i tego samego od partnera. jeśli zobaczę przejawy otwartosci z jego strony, automatycznie robie to samo. wiem, ze brak kłótni wcale nie oznacza, ze jest super. mi by sie chyba znudziło ciągłe cukrzenie :P wiem, że trzeba pracować... lecz obawiam sie że to znowu nie będzie ten. a nie chcę juz wiecej krzywdzić!!!!!!!!!!!!!!
-
widzisz, łukaszp11 ja na długo, zanim pojawił sie mój 2 mysłałam o odejściu. Trochę spraw wymknęło sie jednak spod kontroli... :( udało się jednak w jakiś kontrolowano-człowieczy sposób rozstać sie z nr 1... ale teraz meczy mnie parę innych kwestii. ja juz po prostu nie wierzę w siebie, nie wierzę, ze potrafię kochać, że potrafię kochac przez dłuuuugi czas.. dłużej niż te pieprzone 4 lata!!!! :( wiem, ze szukam dosyc konkretnych cech u faceta, ale boję sie, ze znowu trafie na jakiegos niedołęgę... kurde, na początku będzie super fantastycznie,.. ale co potem???? znowu będzie źle, znowu rozstanie, szukanie... ja chcę kochać.. po wsze czasy, nie chcę wiecznie szukać... a najgorsze, jak nieodpowiedni facet sie zakocha, to wtedy klops... \"skrzywdziła następnego człowieka\" :(((