Alcolumb1986
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
O codziennym życiu mógłbym napisać powieść a nie wiersz. ;) Ale nie dlatego, że takie ciekawe, a dlatego, że skomplikowane... częściowo na moje własne życzenie. Cóż, nigdy nie lubiłem mówić o sobie. :D
-
Cóż, wróciłem z dalekiej podróży ;). Po prostu dawno nic nie napisałem, ale w końcu wena przyszla. :)
-
Umierający słowik ma więcej duszy organizm mój nie przyswaja złożonych doznań wśród zerojedynek biegną uczucia odpycha je nieobliczalne serce niejednorodność słów nic nie wyrazi pod warstwą milczenia pusty zbiór nadziei wykres życia przyjął wartość ujemną wnikły mięśnie mimiczne w metaliczną glebę słychać w niej ciche westchnienie podobnego ciała ukrytego dla świata ogrzewa mnie emanacją myśli by w samym rdzeniu przesłać wzór bliskości nim wyodrębni się reakcja rozkładu
-
Wieczorami na jeziorach śpiewają lilie nie ma niebo echa ciąży serce mocniej niż grawitacja roztrwoniłem wzrok w jaskółce ciemności chciałbym tobą nasycić siatkówki rozebrać twój zapach opuszkami palców wilgoć brzegów przeszywa me oczy kiedy na twarzy zostawiasz linie papilarne jak rosę noc płoszy się krąży wokół oddechem sarny w dzwonkach płaczu zawisły motyle upadł księżyc śmiertelnie blady czas owinął poświatę ust rozwiał sylwetki dzielimy we dwoje opłatek bólu kiedy powracam do ciemni życia
-
Bursztyn powietrza przycichł zastygł czas pod stopami wiatr trzepot kamieni na sumieniu mam lekkość ran wyczekuję wschodów słońca nie pragnę odkupienia dotarłem do brzegu z oddali pachniały tobą świetliki taki mały świat uwierało mnie serce jakby obecne w dwóch miejscach naraz brak tętna niemożliwość zniknięcia więc zniknęło zachłysnąłem się bólem zaplątałem się w niebo o świcie wszedłem na morze nie było ciebie skuliłem się w zamarznięte drzewo i nie wrócę na przystań życia
-
Jak tylko skończę pisać nowy wiersz, to podeśle;).
-
Opisz tętnem prostokąt krzyża kiedy zamykam srebrną klatkę powiek przykładasz usta do mej głowy jakby opatrując głęboką ranę melodię milczenia dopełnia bezradność uczuć mam twarz dziecka wygięły się zapałki kręgów na plecach niby płatki śniegu plamy czerwieni będziemy oddychać abisylem światła aż przebiegnie okres rozpadu serca zbliża nas jedynie monochrom bólu niech boli długo
-
Zmieniłem, bo ktoś sobie pożyczył tamten;).
-
Pismo obrazkowe?;)
-
Nie możemy tu leżeć przychodzą patrzeć gładzą dłońmi policzki tym samym ruchem przesuwałem po twoich do wewnątrz zaginam rogi łez jestem kartką papieru zapisałem wszystko o tobie i wiem że modlitwa bólu jest moją modlitwą wiatr bawi się rozpaczą niewiele z nas zostało ciemność przykrywa kolory przypomina że ja zawsze miałem oczy przykryte paliła czerń aż oślepłem to i tak pozbawione znaczenia a potem byłaś ty palcami dotykałaś ran wokół każdy kolor z osobna poruszyło się w piersi miejsce po sercu ale nie potrafiłem odrzucić pustki wypełniała mnie jak matka od narodzin nie możemy tu leżeć za często przychodzą w spokojnym miejscu odeszliśmy od siebie nasze kości zbielały czekam spokojnie póki nie zapadnę w pył