Zostało trafnie powiedziane, że bycie pawianem i pociąg do pawianów to uzależnienie. Każdy wie jak się walczy z nałogami.
Czy każdy uczestników topików, ten „niewyleczony”, może złożyć deklarację, że nie będzie pawianił i nie będzie podejmował gry z pawianem? Rzuci raz na zawsze to cholerstwo? Czy jest w nas choć taka intencja?
Śmiem wątpić, gdyż o ile pawianów ostatecznie;) nie chcemy spotkać na swojej drodze, to pawianienie (jak się to odmienia? zresztą nie ma znaczenia;)) przynosi nadzwyczaj dobre rezultaty; widać to chociażby po ilości tutejszych ofiar pawianów.
Ciri napisała na samym początku „Tak naprawdę nie wiadomo, co jest gorsze: zakochać się w Pawianie czy samemu być Pawianem. Jedno i drugie nie jest, och, nie jest łatwe ani przyjemne. Biedny Pawian. Sam nie wie, czy ucieka przed czyjąś miłością czy też przed swoją.”. Jednak na pierwszy rzut oka gorsze jest spotkanie pawiana, bo kto otwarcie przyzna, że nie zależy mu na ‘zdobyczy’, a na miłości? Znowu śmiem twierdzić, że osoba świeżo po spotkaniu z pawianem, będąca jeszcze w „szoku”. Potem większość wchodzi we własną skorupę i „zabawa” (a może zabawa?) zaczyna się od nowa. Pętla życia.
Inny przypadek „przyznania się” ma miejsce kiedy już spotkamy miłość. Wtedy tak, przyznajemy – szukaliśmy. W międzyczasie gra się twardzieli.