wróbla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wróbla
-
Cześć Paniom! Spieszę donieść, że Maly u nas spał a potem był z nami aż do wieczora w sobotę. Pół dnia spedzilismy na lotnisku wyprawiając mamę Ukochanego za granicę do jego siostry, samolot miał opóźnienie jedyne 4 godziny więc czasu nam nie brakowało. Mały łapał mnie za rękę i ciagał po zakamarkach a ja mu cierpliwie tłumaczyłam co jest napisane na której tablicy, ogladalismy samoloty i panów pilotów. Było naprawdę faknie i jakoś tak naturalnie. Corka też wpadła wieczorem w piątek żeby spotkać się z babacią ale kazała sie odwieźć do domu, co tak naprawdę było wiadome od początku. Próbowałam ją trochę zaczepiać np. prosząc żeby posmarowała blachę na ciasto, zrobiła to niechętnie i zaraz uciekła do ojca. no cóż i tak postęp, że w ogóle do nas przyjechała. A ciasto piekłam drugi raz w życiu i wyszło niezłe chociaż dość kwaśne- swoją drogą ile cukru może się zmieścić w 1,5 kg sliwek??!!
-
Anouk, mimo, że już jestem wymeldowna to proszę uprzejmie o pozwoleństwo na nazywanie Wrocławia także moim miastem Dobra, juz na koniec tego piania- jak były obchody tysiąclecia miasta- chyba 5 lat temu, pod moim oknem stała scena- koncerty codziennie przez tydzień. A na koniec jeszcze jeden magiczny moment- Zdrojewski na scenie zamyka ten tydzien i zapowiada pokaz sztucznych ogni i wtedy tłum, nie wiem może 10- ciotysięczny zaczyna skandować \" dzię- ku- je- my\" A ja w oknie! W jakim innym miejscu na świecie tzw. miejscowa ludność potrafi tak pokazać, że kocha swoje miasto?!
-
Celi, co do tego roku szkolnego to przychodzi mi do głowy tylko jeden mądry komentarz- no jaja....
-
Kochane ten podział może być jeszcze na wiedźmy i niewiasty. Wiedźmy jak w definicji Groszka, a niewiasty bo nic nie wiedzą. Tak czy siak lepiej być wiedźmą :-( :-) u mnie tez leje, lubię spać kiedy w nocy tak bębni Anouk a czy Ty wiesz, że ja przez trzy lata mieszkałam we Wrocławiu? Choć pochodzę jeszcze skądinąd a mieszkam juz niestety gdzie indziej... Mieszkałam w samym Rynku z widokiem na plac gołebi... Pamietam jak zaczęli budować fontannę i nie wiadomo bylo czy zostanie na dlużej bo miała tam nie pasować do \"wnętrza archtektonicznego\"...Ale jest i ma się świetnie. A kiedys w nocy jacys sportowcy Dunczycy (młodzi i altletyczni) załozyli się o cos i biegali prawie nago dookoła Fredry. Ach sie rozmarzyłam, uwielbiam to miasto, zawsze będę jego ambasadorem. Nigdzie na swiecie nie ma takiej atmosfery. Nawet posiadam dyplom z tamtejszego uniwersytetu tak wam się zwierzę. Mowię Wam Dziewczyny, ktore nie byłyście jeszcze w tym rewelacyjnym miejscu- jesli takie są oczywiście, bo może się niepotrzebnie mądruję- pierwszy wybor choćby na wyjazd weekendowy.
-
Ufff, alescie się rozpisały w ostatnich dniach. Koleżanka pomarańczowa faktycznie sprawia wrażenie młodszejniz sie tu zarzeka, ale może to kwestia dojrzałości. Jesli niczego nie pominęłam to rozumiem, że w sumie spędziliście razem miesiąc? No cóż, jak na trzydziestolatkę szybko zaczyna Ci sie wydawać, że własnie powinnaś zmienić swoje życie. A pytania \"no i co ja mam z tobą zrobić\" to zadawali mi koledzy w liceum jak nie wiedzieli czy moga spróbować mnie pocałowć. To tyle mojego brutalnego komentarza. Moj Ukochany wrócił z wakacji z dziećmi. Ponieważ wyladowali wczoraj rano to silą rzeczy musial je przywieźć do nas. Córka przez tydzien była bez wpływu matki nawet zamieniła ze mną kilka zdań, zwrociła się nawet do mnie po imieniu! Mały jak zwykle szalał z radości. Spędziliśmy razem cały dzień (ja mam urlop) i było naprawdę miło. Dodatkowo ex zmienia pracę- chyba Wam jeszcze nie pisalam, że pracujemy w jednej organizacji....? To co prawda korporacja i pracujemy w zupelnie innych miejscach (nigdy się nie spotykamy) ale sytuacja bedzie teraz jednak znacznie bardziej komfortowa... Aha, jego prawnik rozpocząl negocjacje z jej prawniczką. Niechby sie to juz wszystko skonczyło... żeby tylko nie zapeszyć
-
Moja siostra w dzieciństwie zagłaskała chomika:-( Mojego pieseczka trudno zagłaskać, raczej trzeba uważać żeby nie zrobił krzywdy swoimi pieszczotami a jest dość wylewny
-
Celi, gratuluję samochodziku. Mój piesek niestety by się w nim nie zmieścił poniważ jest dogiem niemieckim i właśnie dzisiaj go ważyłam- nieco schudł na wakacjach bo obecnie tylko 65 kilo! Ale jest tak łagodny i miły jak wielki, jest zreszta też dość głupi w taki poczciwy sposób, choć jego Pan twierdzi, że jest po prostu spokojny....
-
Cześć dziewczyny, Jak kolejny dzien jestem słomiana wdową rozwodnika, Ukochany z dziećmi w Turcji, ja też wzięłam sobie od poniedziałku tydzien urlopu, a co. Tylko, że akurat i tak muszę popracować więc o wypoczynku mogę poczytać w jego smsach. Wczoraj byli u mnie przyjaciele - małżenstwo w 8 mieisącu ciąży, jak ona slicznie wygląda... Anouk zaraz pomyslałam o Tobie, że i ty niedługo.. Osobiście mam trochę doła tak jak pisałam wcześniej, bo zaraz ten wrzesień i znowu szarpanina z córką a jeszcze w ciagu najblizszych 2 miesięcy bedzie druga rozprawa. Ex unika rozmów o konkretach, nawet nie chce powiedzieć ile zarząda (na razie odrzuca tylko jego propozycje), daje mu do zrozumienia, że to nie ona chce rozwodu więc nic nie musi deklarować. Nie wiem co będzie, trochę brakuje mi sił. Pies mnie trąca nosem żebym mu wyjęła piłkę spod kanapy, tyle mam miłego dzisiaj
-
No widzę, że ten temat okzał się dla nas wszystkich ekscytujacy. Ja jednak mimo wszystko myśle, że nas (może nie wszystkich) na tych ślubach nie będzie. Pewnie, że to święto młodych i oni decydują i oby się nam wszystkim tak ułozyło, że dzieci naszych Chłopców chciałyby nas widziec na swoim weselu ale jest tyle innych elementów... Na przykład moja ex ma kilka sióstr, ktore są jeszcze bardziej zaciekłe w stosunku do D niż ona sama. Nie wyobrażam sobie spotkania z tamtą czeredką. To taki zespół, że i za 100 lat im nie przejdzie. Celi poczytałam ten link (zaraz potem mi padł internet przez ta burzę) Oj nawet nie wiesz jak takie tematy trafiają mi teraz w układ nerwowy! jesteśmy wszak w trakcie negocjowania warunków finansowych rozwodu i argumenty mające słuzyć podwyzszeniu alimentów robią się coraz bardziej absurdalne. Ale co począć, prawo jest po jej stronie. Ninke mój też ma straszne wyrzuty wobec dzieci i jak może pamietacie córka na tym pieknie balansuje. Teraz było tak fajnie jak były na wakacjach...... Właśnie w srodę wyjeżdża z nimi sam na wakacje na tydzień. Naprawdę boje się wrzesnia, tego powrotu do przepychanek kto kiedy i z kim ma się zająć synkiem, wiecznego niezadowolenia małej i tych jego dodatkowych zmarszczek ze zmartwienia jak sobie z tym poradzić
-
A i jeszcze Wam powiem, że mój Mężczyzna tak obtańcował moja mamę i ukochaną babcię, że go dziewczyny jeszcze bardziej uwielbiają!
-
Celi oddołuj się, to taka tam pieść przyszłości. A może okaże się za te 15 lat że będzie kolorowo jak Anouk pisze. Tylko, że chyba ja tez bym nie chciała być na takim weselu. Ale u mnie burza! Huczy mi nad głową jakby samoloty latały. Siedzę sobie aktualnie sama w domu i opycham się na noc weselnymi przysmakami...
-
A Twój mąż ma dzieci, bo nie pamietam z wczesniejszych wpisów? pamietam tylko, że otwieracie (wybacz żartobliwe określenie) warsztacik ze swoim? Eh, tez bym chciała, ale przed końcem rozwodu on nie chce dodawać kolejnego elementu komplikującego relację z ex i córką. Z tą córka najgorzej, ale jadą w przyszłym tygodniu razem na wakacje może coś w niej pęknie i uda sie tu trochę poukładać
-
Witajcie koleżanki, wracam po urlopie a tu takie smutne wydarzenia. Groszku, chciałabym Cie pocieszyć ale nie wiem czy to własnie najlepsze co możemy dla Ciebie zrobić. Ja niestety uważam, że osoby, które odchodzą, wracają a potem znowu odchodzą dają w pewien sposób dowód, że nie powinnyśmy z nimi być. Z wielu powodów. I wazny jest zapewne ten, że nie wolno tak postepować z ludźmi, nie wolno sprawdzać ile wytrzymają ale najważniejszy jest chyba ten, że oni sami nie są pewni swoich uczuć, chęci i planów na przyszłość. Sama byłam kiedys w bardzo podobnej sytuacji, był ktoś za kim szalałam a on odchodził i wracał kiedy chciał. Wciąż go usprawiedliwiałam przez sobą i przyjaciółmi, ktorzy młotkowali mi nieustannie jaką sobie robię krzywdę. I to przyjaciele mieli rację, w pewien sposób mnie uratowali, uratowali poczucie własnej wartości. Być może to co piszę nie spodoba się Wam, Tobie Groszku, ale pomyśl co będzie jesli on wróci. Czy warto tego chcieć? Jest taka piosenka Diany Krall śpiewana do odchodzacego męzczyzny, a ostatnie jej zdanie dotyczy ewentualnej przyszłej kobiety \" czy ona bedzie się spokojnie kładła spać wiedząc, że jutro rano wciąż tam bedziesz?\"
-
Zgadzam się z emerytką, że ta dyskusja to bicie piany dodatkowo z udziałem osób, które nie całkiem tu pasują, nie zgadzam się z dziewczyny pamietajcie, że skoro facet rozwodzi się bo kogoś poznał, to nie ma prawa do udanego życia. No i zgadzam się z koleżankami z topiku, że dobrego małżeństwa nie da się rozbić. Bo co to za dobre małżeństwo, gdzie facet zdradza? no pytanie może retoryczne, bo wiekszość moich kolegów jednak zdradza swoje żony czy dziewczyny- może taki styl w wielkim miescie. Wcale tego nie popieram, ale wiecie co wkurza mnie nabardziej? Że dopoki facet po prostu się, przepraszam, puszcza, nawet z kilkoma paniami to jest dośc ok. W końcu oni tacy są a zona w domu, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Ale nich no który zdecyduje wyczyścić sytuację tzn rozwieść się i zwiazać formalnie z kim innym! DOPIERO WTEDY jest draniem! Sypia z kim innym ale wraca do domu na noc- cacy, chce być w porzadku informuje zonę i chce się rozstać- nie cacy. Czyli dopiero kiedy jest ok to jest nie ok!
-
Skoro to, że ja byłam \"chetna\" wystarczy do odejscia od zony i 2 dzieci po 12 latach, to znaczy, że nie ma nic prostszego. Nawiasem mówiąc to on zaskoczył mnie swoim wyznaniem (nosił się z nim przez pół roku, wszystko w tym czasie przemyslał) i juz po naszym pierwszym spotkaniu powiedział o nas zonie. A za miesiąc się wyprowadził. To znacznie bardziej skomplikowane. Wiele razy pytałam go czy jest pewien swojego wyboru, po tamtej stronie tez bardzo długo miał wciąż otwartą scieżkę, pewnie wciąż ma. Skoro decyduje się na ten związek to to chyba chodzi nie tylko o bycie chetną... Po prostu był nieszczęśliwy przez lata i w końcu postanowił zrobić coś dla siebie. On- nie ja. I jestem przekonana, że taka sytacja dotyczy wiekszości tu obecnych.
-
Celi, ja się zgadzam, że akceptacja tamtej rodziny nie jest niezbędna, ale bardzo jednak pomaga. Co do moich negocjacji z nim odnosnie alimentów, cóż, niestety aby być konsekwentna w przyjetej postawie muszę uznać, że to jego sprawa, ale to oznacza również jego problem.. Choc korci mnie niemiłosiernie... DO do garniery- chyba żadna z nas nie twierdzi, że po dzieciach taka sytuacja splywa- sama widzę, że dla córki mojego Faceta to ogromny problem, ale super dużo zalezy od matek. Ja rozumiem, że możecie go nie znosić, być wściekłe, jasna sprawa, ale wobec dzieci, dla ich dobra powinnyscie grać. Mówić, że to sprawa miedzy tatą a mamą a w sytuacji dzieci nic sie nie zmieniło. dzieci potrzebuja jasnych wzorców, kiedy widzą, że mama swoim zachowaniem wskazuje, że tata jest zły to tracą grunt pod nogami, podświadomie staja po stronie tego rodzica, który został, a nie tego, który odszedł. Moj Ukochany jeździ po dzieci codziennie rano i wiezie je do szkoły, spedza z nimi duzo czasu w weekendy i często w tygodniu, a jednak córka przestała odpowiadac na jego smsy, odbierać telefony. Uwierzyła, że on jest nie ok w stosunku do niej. Czy jej matce jest przez to łatwiej? Watpię, nawet jeśli ma pewną stysfakcję. Czy córce jest łatwiej? Zdecydowanie nie. Co do rozbijania rodziny, no kochane krytykantki- musi dwoje chcieć, ja zawsze powtarzam, że Go z tamtego domu końmi nie wyciagałam, sam zdecydował i się wyprowadził. Ot i tyle.
-
P.S. Garniera, możemy zrobic zawody który z naszych to szybciej załatwi bo zdaje sie, że podobnie startujemy po wakacjach.. Jak się robi takie \"buźki\"? Pomózcie ignorantce...
-
Garniera, Ninke, Celineczko tak już sobie pokomplikowałysmy, że hej. Wsparcie rodziny ze strony \"pana młodego\" jest super ważne, rozumiem, że was meczą rozgrywki na tym tle, myslę , że exy sporo tu mieszają.U mnie jego mama mnie uwielbia (ex nie znosila cale zycie i teraz po 13 latach do mnie o tym mówi na głos) ale za to on nikogo nie słucha, sam uważa, że wie najlepiej, musi sam załatwić. Cała jego rodzina zaakceptowała sytuację. On przez lata był dla jej strony rodziny czymś danym na zawsze, zawsze organizował, decydował, finansował ale też dbał i się starał, a zona głównie leżała. On myslał na poczatku, że jak ją zostawi to ona po prostu powie- no cóż własciwie nigdy się nie kochaliśmy (pobrali się 3 lata po tym jak wpadli z córką) A ona zaczęła to przezywać, zaczęła się bać życia bez niego. On mial i wciąż ma takie wyrzytu sumienia, że jak ona rozbiła smaochód to też jechał jej pomóc z policją. Cały czas jej pokazuje, od 2 lat, że jest w porzadku żeby dała mu rozwód bez walki a ona teraz to pieknie wykorzystuje. Kiedy dzieci są na miejscu ma z nią kontakt praktycznie codziennie, uzgadnia z nia każdy ruch dzieci. Dla mnie to jest chora sytuacja ale to jest taki facet, że chce wszystkim zrobić dobrze. A tak się nie da. W tym tygodniu mają ostatecznie uzgodnić warunki rozwodu ( zaproponował jej kupienie mieszkania i samochodu i spore aliemnty , ale dla niej to mało). Staram się trzymać zasady, nie dopytuję, czekam co się wydarzy.. Wiecie, że ona ma prawniczkę za jego pieniądze, a on nie korzysta z adwokata do negocjacji bo uważa, że to jest jego sprawa i sam musi to załatwić...?!!!
-
Ninke, takie myslenie zdarza się każdej z nas. wszystko zalezy od siły uczucia, jakkowielk banalnie by to nie brzmiało. Widzisz u nas niby wszystko od dawna zdecdyowane, za chwilę miną 2 lata jak razem mieszkamy a on wciąż nierozwiedziony. Na pierwszej rozprawie (prawie rok temu) ona powiedziała, że nie chce rozwodu a on tak się boi orzeczenia jego winy wyłacznej, że wstrzymał cały proces żeby \"mieć czas z nią ponegocjować\". I efekt jest taki, że ona rośnie w siłę a córka się od niego odwraca bo widzi, że ojciec sie miota i przestaje go szanować. Teraz wszystko odblokował, po wakacjach nowe podejscie a on wciąż nie wie jak ona tym razem się zachowa Ninke ale albo bedziemy z nimi na takich zasadach albo wcale, nigdy nie będziemy miały normalnych związków. Musimy się z tym pogodzić. Uwierz mi, że ja doprowadziłam się do takiego stanu, że wstawałam rano i ryczałam, w pracy darłam się jak opetana na ludzi dookoła, opieprzyłam siostrę, że kupiła sobie psa (choć sama mam 80- ciokilowego doga niemieckiego). Dopiero rozmowa z psychologiem mnie podniosła. Naprawdę docenisz komfort nie pytania co jutro zrobi w waszej sprawie, kto dzwonił kiedy wiesz, że rozmawiał z nią no i kiedy przestanie się przegladać jego telefon ( ja to robiłam regularnie). Napisz mi trochę o swojej historii (jesli masz ochote oczywiście), jestem tu od niedawna.
-
Betka, dzieci sa na wakacjach, mamy czas tylko dla siebie wiec jest cudnie. nie wiem co będzie od września jak juz wszyscy na stałe powracają z wyjazdów. On nie ma pomysłu na poukładanie relacji z corką, ma chyba nadzieję, że ona sama dojrzeje, ale ja wiem, że nie ma co na to liczyć. Póki co ładuję baterię byciem tylko z nim, będę się martwić od września. Za dwa tygodnie nasze wakacje! Potem jego wakacje z dziećmi, buuuuu... Swoją Ex sięnie przejmuj, one juz tak mają. Pomysl, że to jego ważną sprawę miała załatwić więc mniech on się z nią użera, ty się wyluzuj. To madra rada od mojej zaprzyjaźnionej pani psycholog- odpuscić tematy, które tak naprawde nie dotycza ciebie tylko jego. Pomaga- ja tak robie od jakieś czasu w temacie dzieci- nie dopytuję, nie wtrącam się, nie staram się organizować- to jego temat, a ja zyję nieco spokoniej. teraz juz naprawde lecę, wpadnę jutro wieczorem
-
Widzę, że wiekszość z was weekenduje. No to i ja się zbieram, odbieram Ukochanego z egzaminu ( w tym bałaganie godzenia zycia ze mna z podtrzymywaniem relacji z dziećmi ma jeszcze czas i energie na studia podyplomowe!) i jedziemy do Kazimierza. Betka29, jesli dobrze zgaduje to byłam kiedyś w twoim mieście na koloniach.... Garniera, daj szansę pomarańczowym, sama niedawno tu dołaczyłam i wiem, że trudno jest się tak wpiąć w czyjąś już zbudowaną relację.. Pozdrawiam!
-
Witam panie, rzadko tu bywam ale zawsze z przyjemnością. Ninke, wydaje mi sie, że mamy podobne sytuacje jesli chodzi o jego dzieci. Mój Ukochany także ma coraz luźniejsze relacje z dziećmi chociaż bardzo się stara. Mały synek (5 lat) lubi mnie ale córka 12- letnia niestety nie zaakceptowała tej sytacji. milismy jechać razem na wakacje ale ostatecznie on robi 2 \"turnusy\" ze mną i z dziećmi oddzielnie. Córka traktuje go dużo chłodniej i masz rację, że to sie staje sztuczne- on się bardzo stara a ona łaskawie daje się zabierać do kina na rower czy na wakacje.
-
ha! jestem czarna! (mam nadzieję) dzieki za instrukcje