john45plus_
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez john45plus_
-
Mrówko, po pierwsze sorry za zbyt lakoniczny post w ubiegłym tygodniu. Powinienem był przeczytać więcej tego co napisałaś. Mocno przygniata. Z takim dzieciństwem i z takim związkiem - to niezwykłe że potrafisz znaleźść w sobie tyle siły, aby szukać dalszej drogi. Nawet jeżeli nie widzisz jasnej strony tego, że nie uciekłaś, że nie zamknęłaś się całkiem w samej sobie, to ta strona istnieje. Ma wielką wartość. Dowodzi Twojej siły. Spróbuj to dostrzec. Niektóre z Twoich postów pokazują jak głęboko zanurzasz się w otchłani swoich lęków przed sobą i innymi. Jednak już chwilę później wyrywasz się z tego i potrafisz napisać trzeźwy, prosty tekst. Wracasz na powierzchnię. Piszesz, że rozmawiasz z córką. Świetnie. Zdaje się, że z Tobą nikt tak nie rozmawiał. To już pierwszy krok do wyrwania córki z układu, który mógł być powtórzeniem Twojego dzieciństwa. Rodzice na emigracji mają trudną rolę. Ich dzieci bardzo często są bardziej zintegrowane ze społecznością nowego kraju niż ich rodzice. Jak tu być alfą i omegą dla nastolatki, kiedy w wielu sytuacjach samemu jest się zmuszonym prosić ją o pomoc w prostych sprawach? Jeżeli do tego jeszcze dochodzi grząski grunt w domu, to już nie lada sztuka. Z tym wszystkim na głowie, musisz patrzeć - jak przez szybkę - na tubylców, którzy na starcie dostają za friko wszystko to co sama musisz wyszarpywać z wielkim wysiłkiem. I kiedy na koniec dnia, zmordowana robieniem tego wszystkiego co - w Twoich oczach - powinno pozwolić poczuć się równą, mijasz się z Nimi na chodniku w drodze do domu i słyszysz coś drobnego, drobiazg - coś co w normalnych okolicznościach nie zwróciłoby Twojej uwagi, coś co sprawia, że czujesz się nietutejsza - wtedy rodzi się furia. To ludzkie. To Twoja reakcja na poczucie niesprawiedliwości. Staraj się jedynie, by to uczucie nie przyjęło zbyt wielkich rozmiarów. Staraj się pamiętać, że wśród tubylców też są porządni ludzie. Może trochę trudniej ich spotkać, ale są. W kraju z biegiem lat wytwarzamy wokół siebie krąg tych, z którymi się dobrze czujemy. Emigracja tego pozbawia. Ale to temat na osobny topic. Pozdrowienia. Pisz jak najwięcej - i nie przejmuj się bluzgami, dodają trzeciego wymiaru. j45+
-
Mrówko, być może to o czym piszesz wiąże się z tym, że kiedy jesteś w towarzystwie nie musisz wypracowywać wizeruku swojej osoby od \"zera\". Będąc w gronie ludzi, których chociaż część Ciebie już zna, możesz zachowywać się z większą swobodą, nie ryzykując poddania się pochopnym sądom. Wśród obcych każde drobne potknięcie może nabrać zbyt dużych proporcji. Tak trochę ogólniej, to ten temat zasługuje na własny topik. Myślę, że wiele z czytających te posty osób odnajduje w nich wiele własnych demonów, z którymi żyjemy od tak dawna, że przestajemy o nich myśleć tak jak o nich myśleć należy: obce, destruktywne, wdeptane w nas uczucia, które w wielu krajach są traktowane na pograniczu okaleczenia. Jakże często doświadczam zdziwienia rozmawiając z osobami wychowanymi w innych kulturach, gdy widzę jak dalekie jest im \"garbienie sie aby nie urazić niedorostków\"; ta \"wbudowana\" w ich charakter pewność, że sprawy ułożą się dobrze - być może dopiero za jakiś czas - ale napewno się ułożą. Inną refleksją jest to, jak bardzo my (kobiety i mężczyżni) jesteśmy do siebie podobni. Jak bardzo przytłoczeni własną niepewnością, nie dostrzegamy jak wielką przyjemnością może dla innych być z nami spędzony czas. Jak cenne w morzu głupoty i niehamowanej bezmyślności może być spotkanie z wrażliwą, myślącą osobą. Pozdrawiam j45+
-
do rusaleczki: napisałaś \"Teraz wiem, że nie można nikomu ufać, nawet sobie\". Dlaczego sobie? Oczywiście, że możesz ufać sobie. TY nie zrobiłaś niczego, co mogłoby odebrać Ci zaufanie do samej siebie. Miałaś zaufanie do innych, którzy to wykorzystali, ale nadal to nie może być powodem abyś nie miała zaufania do siebie samej. Nie pozwól, aby ktokolwiek próbował odwrócić winę w Twoją stronę. Dokonano przestępstwa. Ty jesteś jego ofiarą i Tobie należy się wsparcie. Oni są sprawcami i im należy się kara. Im - ale nie ich dzieciom (to do mamy). Masz już bliską osobę, na której będziesz się mogła oprzeć w cięższych chwilach. Życzę Wam aby wystarczyło Wam determinacji by przejść przez koszmary formalności na policji i w sądzie. \"Byłem skazany za gwałt\" jest piętnem nie do zmycia przez bardzo wiele lat. To, że sama w tej sytuacji myślisz o tym jak nieść pomoc innym, które są, lub -niestety- będą w podobnej sytuacji, świadczy, że pomimo młodego wieku jesteś bardzo silną osobą. Napewno przyjdzie dzień, kiedy poczujesz się silniejsza od wspomnień tamtego dnia i ruszysz do przodu. Jednym zajmuje to więcej czsu innym mniej, ale przyjdzie. Tego Tobie i Twoim bliskim życzę. j45+
-
do Rzeźnika: myślę, że istota gwałtu homoseksualnego na meższczyźnie jest dosyć różna od tego co dotyka kobiet. Kobietom zabiera się coś co mają na sowją wyłączną własność, a czym w wybranej przez siebie chwili z wybraną przez siebie osobą są gotowe się podzielić. Tak nie jest w wypadku więźniów (o ile wcześniej nie byli homoseksuaistami). Ich (tak jak kobiety) spotyka upodlenie i obdarcie z godności. Jednak jest to wkomponowane w czyn, króry jest wbrew najbardziej elementarnemu porządkowi ich życia/wartości. Nie ma tu jednak elementu rabunku. Dodatkowo występuje tu element limitu miejsca - ograniczonego geograficznego terenu gdzie przechodą przez swoje męczrnie. Tego z kolei nie ma w przypadku molestowanych chłopców. Ich przeżycia są dosyć bliskie tego co przeszła część kobiet. Jest więc wiele elementów wspólnych we wszystkich trzech kategoriach. Z pewnością, wszyscy LUDZIE, którzy przeszli przez coś takiego potrzebują pomocy - jedni intensywnej, silnej interwencji ich otoczenia, a inni bardzo subtelnej, dyskretnej, niemal niezauważalnej odrobiny ciepła od innych. W ostatnim zdaniu Twojego postu poruszyłeś bardzo ważną sprawę. Być może właśnie dlatego obaj trafiliśmy do Kafeterii. Umieć mówić o swoich problemach jest wielką sztuką. Znajdować w tym ukojenie - jeszcze większą. To co wielu z nas próbuje w sobie wykształcić przez większość dorosłego życia, Panie mają chyba od urodzenia. Ale to może być osoby temat w Kafeterii... do \"ona gasnąca\": olbrzymia większość LUDZI czuje. Tak kobiet jak i facetów. Niestety, ta niewielka garstka, która tego nie robi - czy to despotycznych tyranów-matek, czy pozbawionych wszelkich myśli bandytów-gwałcicieli, zadaje pozostałym tyle cierpienia, że często możemy wpaść w chwilowy brak wiary w innych. A ta opaska to jakim kolorze? :-) Pozdrowienia. j45+
-
trudno coś powiedzieć, po tym jak się przeczyta posty z taką dawką bólu i cierpienia. Cierpienia zadanego przez innych, dla ich prymitywnej, pozbawionej człowieczeństwa satysfakcji. Mam żonę i córkę i kiedy pomyślę, że któraś z nich mogłaby się nawet otrzeć o coś podobnego, czuję mieszaninę uczuć które trudno ogarnąć. Myślę jedno. Napewno robiłbym wszystko co w mojej mocy, aby pomóc bliskiej osobie w powrocie do równowagi, do jak najszybszego przywrócenia poczucia własnej wartości, do porzucenia tego nieracjonalnego poczucia winy o którym część z Was tu pisała. Kobieta, której bandyta odebrał prawo do dysponowania własnym ciałem jest ofiarą przestępstwa. Ofiarą, a nie współuczestniczką. Takiego podejścia powinnyście się spodziewać i macie każde prawo takiego podejścia żądać. Te z Was, które potrafiły odnaleść się po tym dowiodły tego, że jest to możliwe. Że można się podnieść. Można z czasem odkryć w sobie tyle siły, by znaleść kogoś bliskiego z kim można dzielić się życiem. Każda z Was napewno doszła do siebie w swój własny sposób i zapewne te z Was, które jeszcze się nie podźwignęły, będą musiały również znaleść własną drogę do normalności. Być może będziecie w stanie zrobić to same, ale tak naprawdę, to co można tu przeczytać sugeruje,że lepiej jest podzielić się tym ciężarem z drugą osobą. Niekoniecznie najbliższą. Może któraś z Was jest w sytuacji, gdzie będzie lepiej wybrać kogoś zufanego i bliskiego na tyle by mieć z nim częsty kontakt, ale na tyle odległego by ten kontakt nie był koniecznością w przyszłości. Mówiąc o tym co czujecie, pomagacie innym które nie miały jeszcz tyle siły by tu coś napisać. ona gasnąca: Twój ostatni post daje nadzieję innym. Nie opuszczaj tego forum. Czytających jest znacznie więcej niż tych, którzy piszą. in_the_arms_of_an_angel: Jesteś w piekle własnych wspomnień. Musisz się z niego wyrwać. Zapewne twój chłopak nie wie co jest tego przyczyną. Jeżeli uważasz że tak jest lepiej, to powinnaś szukać kogoś innego z kim będziesz mogła o tym porozmawiać. Spróbuj zebrać siły na rozmowę z psychologiem. natowszystko: Jesteś na początku drogi. Czy jest ktokolwiek, do kogo miałabyś na tyle dużo zaufania, by podzielić się z nim chociaż odrobiną tego co w Sobie nosisz? Życzę Wam wszystkim siły by powrócić do takiego życia, jakie było przedtem. Tym z Was, które tę siłę znalazły, życzę aby Was nigdy nie opuściła. J45+