Tak się składa, że jestem facetem. Też od pewnego czasu (coś ok. pół roku) staram się poznać jakąś ciekawą kobietę przez internet, a jeśli przypadnie mi do gustu jej osobowość (tzn. na tyle na ile poznam ją w wirtualnym świecie), to staram się doprowadzić do spotkania w realu. A zatem nie obawiam się takich spotkań i nie uciekam od nich, mimo że z reguły jestem człowiekiem raczej nieśmiałym. Ale do czego zmierzam. Ano do tego, że to co Wy drogie panie zarzucacie nam facetom, odnieść można swobodnie do kobiet. Poznałem jakiś czas temu fajną dziewczynę. Pisaliśmy sobie na gg ok. 3 tygodni. W końcu zaproponowałem spotkanie. Było bardzo sympatycznie, dziewczyna okazała się być naprawdę wartościową osobą, ciepłą, wrażliwą, na tzw. poziomie. Ale... następnego dnia zaczęły się niesamowite \"jazdy\" z jej strony. Dostawałem parę razy dziennie smsy jaka to ona nie jest skrzywdzona przez byłych facetów, jak ona się nie nacierpiała. Na początku jakoś to znosiłem i traktowałem z przymrużeniem oka. W końcu spotkaliśmy się wtedy tylko raz, pomyślałem, że coś ją naszło. Ale to był początek. Na drugim spotkaniu prawie cały czas nawijała o swoich byłych facetach, o tym ile krzywd jej rzekomo wyrządzili itd. Inna sprawa, że ja również zostałem w jakiś tam sposób przez moją eks skrzywdzony, ale nie zamierzam o tym z żadną nową poznaną dziewczyną dyskutować. W końcu po 3 spotkaniach miałem już tak dosyć tych jej opowieści i udawania wielce pokrzywdzonej, że urwałem tę znajomość. Potem usłyszałem jeszcze przez telefon, że zupełnie jej nie rozumiem, że nie miałem dla niej czasu i wszystko między nami rozwijało się powoli, za wolno (a spotkaliśmy się tylko 3 razy). Tak więc drogie panie, nie generalizujcie tak, bo na tym przykładzie wiem, że i kobiety mogą skutecznie do siebie zniechęcać chociażby opowieściami o swoich byłych. A co do brzmienia tego wątku, gdybym był nie skromny to napisałbym, że ja nie jestem takim facetem, ale że jestem skromny to już nic więcej nie napiszę ;) Pozdrawiam.