czytam tak te Wasze posty...iii...i poryczałam się, a to świadczy o tym, w jak beznadziejnej jestem sytuacji. Współczuję szczerze wszystkim cierpiącym z powodu złamanego serca :(. Spotkało mnie to już raz, co gorsza, zapewne spotka po raz drugi. Nie moge znieść myśli, że pewnie niedługo ON będzie wypowiadał się o mnie jako o swojej eks, że zniknie z mojego życia, że tak po prostu przekreślimy te wspólne dwa lata...tak jakby nic nie znaczyły...A wszystko przez coraz bardziej uwidaczniające się różnice charakterów i sposobów patrzenia na świat. Teraz już wiem, że nie ma nic gorszego niż być zakochanym w osobie która nie jest nam pisana :(. To tak bardzo boli...jak powolne umieranie...