Chodziliśmy razem do klasy kilka lat, rok temu zmieniliśmy szkole. Zaczęłam do niego coś czuć jak miałam 13 lat, wiec zaczęłam więcej z nim rozmawiać, pisać etc. Jednak on dał mi do zrozumienia ze mnie nie lubi w ten sposób. Byłam młoda i myślałam ze to przejdzie. Minęło trochę czasu a ja nadal nie zapomniałam, chodź próbowałam. I wtedy sie zaczęło. On zaprosił mnie do kina dużo razy , pisaliśmy sporo, rozmawialiśmy. I tak nasza znajomość sie rozwijała. Zaprosił mnie na bal, byliśmy na namiotach i tam zrobiło sie miło, no ale niestety koniec gimnazjum był coraz bliżej, bo zaledwie niecały miesiąc został. Wszystko zaczęło sie sypać, moja koleżanka sie go zapytała czy coś miedzy nami jest( chodź prosiłam żeby tego nie robiła) i powiedział ze nie, wyparł sie jednego spotkania.. I gimnazjum sie skończyło, wakacje minęły i raz spotkaliśmy sie na domowe, a wcześniej nie widzieliśmy sie 3 miesiące tylko dwa razy pisaliśmy. I pózniej minęło 5 miesięcy gdzie sie wogole nie widzieliśmy ani nie pisaliśmy , a on w przyszedł na dzien kobiet do mnie z kwiatami. Powidzial ze za mną tęskni, przytualalismy sie, on nie chciał mnie puścić. Zaprosił mnie żebyśmy gdzieś poszli. No właśnie, i jak ja mam to rozumieć? Minęły 2 miesiące i widzieliśmy sie pare razy ale to było przypadkiem i nie rozmawialiśmy o tej sytuacji.