Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

metafora .

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez metafora .


  1. Ja bardziej z doświadczenia mojej siostry się wypowiem - starsza córka miała 4,5 roku gdy przyszedł na świat jej braciszek, było dobrze przez kilka pierwszych miesięcy, ale im później, tym gorzej, w ogóle się nie dogadują, Młoda Młodemu ciągle dokucza, przyznaje, że go nienawidzi, bije go, choć z niego jest naprawdę złoty, grzeczny chłopak i pomimo tego, co ona mu robi, to on ją kocha, stawia się za nią, jak jest sam na zakupach np. ze mną czy z nasza mamą, to prosi, żebyśmy coś jej kupili itp. Dziś mała 11 lat, on 7. Natomiast same oceńcie, czy wnioskiem jest zbyt duża różnica wieku, czy specyficzny charakter siostrzenicy. My z mężem planujemy szybko się zabrać za drugie dziecko, tak, żeby różnica wieku wyniosła maksymalnie 3 lata, a idealnie jakby wyniosła 1,5-2 lata. Wiem, że to będzie istny zap i e r d ol przez pierwsze lata, ale chyba wówczas są największe szanse, żeby dzieciaki się dogadywały i przyjaźniły ze sobą. Dodam jeszcze, że między mną a siostrą jest 9 lat i tak jak ktoś pisał wyżej, jest to za dużo, zaczęłyśmy się przyjaźnić dopiero jak się wyprowadziła do ówczesnego narzeczonego, a obecnego męża.

  2. candy :) To nie o to chodzi, że nie chcę tego w ogóle słyszeć, tylko wiesz, to jest mój pierwszy poród, oczekiwania takie, że im mniej będę tego słyszeć, tym mniej się będę stresować samym zdarzeniem. Jak będzie po wszystkim, to mogę ich słuchać, nie ma problemu :) Tylko wizja jedynie parawanu mnie przeraża, wiem, że pewnie jak już będę rodzić, to będzie mi to zwisać, ale jak dziś o tym myślę, to chyba wolałabym mieć ten komfort i być samej na sali, a także oszczędzić mężowi tych sąsiednich krzyków. I nie o sam krzyk chodzi, wiem, że na pewno sama też będę krzyczeć, no ale sama rozumiesz. Czy nie? Nie pamiętasz, jak było przed Twoim pierwszym porodem, na pewno też się bardzo stresowałaś i chciałaś, żeby wokół było jak najmniej osób.

  3. do metafora - też mnie to zastanawia, mojej dentystce jakiś czas temu zerwali, bo jakichś tam warunków biurokratycznych nie była w stanie dopełnić, ale teraz ona się nawet cieszy, bo np. nie musi zatrudniać asystentki, nie ma niepotrzebnej dodatkowej roboty itp. Więc kto wie? Może Eskulap sam zerwał ten kontrakt, bo np. dzięki temu może zwolnić trochę załogi, nie musi się martwić wypełnianiem stosów formularzy, a w Bielsku (jak widać po tym topiku) i tak będą chętne na ludzki poród w Eskulapie, więc płynność zachowają ... No i właśnie - PŁYNNOŚĆ, nie będą musieli czekać miesiącami na zwrot kosztów z NFZ, tylko dostaną gotóweczkę do ręki ...

  4. Cześć Dziewczyny, przepraszam, że zadaję pytanie, które pewnie padło z milion razy, ale przebrnięcie przez te 513 stron mnie przeraża ... Mieszkam w Bielsku, ale tu niestety nie da się rodzić po ludzku (chyba, że za pieniądze), a że BARDZO zależy mi na znieczuleniu zewnątrzoponowym, to już jestem prawie pewna, że chcę rodzić na Łubinowej. Niestety, jak zresztą łatwo się domyślić, nie prowadzę tam ciąży, planuję przyjechać tylko na tę obowiązkową wizytę u anestezjologa, i moje pytanie brzmi - czy ryzyko, że mnie odeślą w dniu porodu z kwitkiem, jest wysokie? I drugie pytanie - czy jest możliwość, żeby się UMÓWIĆ na poród siłami natury? Tak to funkcjonuje u nas w Bielsku, gdzie można za kasę urodzić po ludzku ...

  5. Śpię obecnie na takiej poduszce, która ma w środku jakąś kupiatą watę czy coś w ten deseń; to wnętrze z czasem pozbijało się w takie grudki wielkości pięści i mnie teraz za każdym razem krew zalewa, bo jest to cholernie niewygodne ... Jaką poduszkę kupić, żeby tego uniknąć, i przy okazji niewiele na nią wydać? Ostatnio w Tesco miałam w rękach taką bardzo miękką i bardzo lekką poduszkę, ale nie wiem, czy ona też mi się nie pozbija ...


  6. A ja Ci sprzedam mój zarąbisty sposób na odporność. Miałam podobnie - przeziębienie raz w miesiącu, opryszczka raz na dwa-trzy miesiące, inne infekcje co jakiś czas, no generalnie masakra - średni oraz na dwa tygodnie coś mi dolegało. Od chyba lutego, idąc za poleceniem kolegi z pracy, codziennie rano na czczo pijemy z mężem w jednej szklance: sok z całej cytryny, łyżkę miodu i wodę o temperaturze pokojowej, wymieszane. Ja jeszcze co dwa dni dodaję sobie wyciśnięty ząbek czosnku. Odtąd ani raz mi nic nie dolegało, żadnej infekcji, żadnej opryszczki - nic. Czasem jak ktoś przyjdzie do pracy z grypą, to jedynie tego samego dnia łapie mnie na chwilę gorączka i ogólna słabość, ale przez noc przechodzi. Ale od lutego zdarzyło mi się to chyba tylko dwa razy. Naprawdę polecam, żadnej chemii, sama natura :)

  7. Już mnie krew zalewa, łykam żurawinę codziennie, piję dużo jogurtów i kefirów, łykam rutinoscorbin, a pomimo tej mega wypasionej profilaktyki znowu dopadło mnie zakażenie. W czym tkwi problem? Co jeszcze powinnam zmienić w swoim życiu, żeby się raz na zawsze pozbyć tego schorzenia? Czy przyczyną może być niedoleczenie? Lekarze zawsze mi zapisują antybiotyk na tydzień czasu, a w ulotce jest informacja, że w przypadku nawracających zakażeń łykać lek ok. 2 miesięcy (nie pamiętam już dokładnie, jak długo). Zawsze jednak miałam przekonanie, że to co mówi lekarz ma pierwszeństwo przed ulotką ...

×