

Aleks_555
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Aleks_555
-
Dziewczyny moje miłe Dyskutujemy o zmianach,więc następna historyjka na czasie. Tamta była sprzed wielu lat i zanim ją napisałam,wiele łez wylałam nad tą mogiłką na wiejskim cmentarzu. Ta jest optymistyczna i z ubiegłej soboty...Taka sobie gminna opowieść.. Wiejski kościółek w sobotnie popołudnie. Kocham ten kościółek.Jest cały z drzewa,pięknie rzeźbiony i maleńki bardzo. Nawet Bóg w tym kościółku też jest bliziutko modlącego się do Niego człowieka,którego stworzył na obraz i podobieństwo swoje.Nie bardzo mu to wyszło,aczkolwiek chęci miał dobre... Zawsze jest pusty po południu ten kościółek.Bo i kto tam ma przychodzić ? Wszak jest inny w pobliżu,duży i z tradycjami.Murowany,jak się patrzy.Tam odbywają się śluby,chrzciny i pokropek,przed ostatnią drogą każdego mieszkańca naszej gminy... A tu niespodzianka.Ślub w maleńkim kościółku.. Kilka zaledwie osób liczy ten orszak,a i młoda para inna niż zazwyczaj.Ona-siwiuteńka jak gołąbek,ale oczy jej się śmieją.On,wysoki,przygarbiony nieco,kułakiem rozciera łzę na policzku...A może tak mi sie tylko wydaje ? W jakim mogą być wieku ? Nie wiem.Nigdy nie rozpoznaję lat minionych u ludzi,których spaliło słońce przy ciężkiej harówce na roli.Może sześcdziesiąt i kilka ? A może więcej ? W zniszczonych rękach panny młodej -bukiecik małych,białych różyczek.Na tych rękach wypisane jest całe jej pracowite życie.Ledwie odrosła,już praca przy gęsiach i kurach,pilnowanie młodszego rodzeństwa.A szkoła ? A była,tylko tak obok,mało ważna.Bo najważniejsza była gospodarka... I za mąż ją wydano za gospodarkę.Kto by słuchał jej płaczu,że ten jej się podobał...ten co teraz stoi przy ołtarzu razem z nią..Czasy niby nastały po wojnie nowe,ale stare tak szybko ze wsi nie poszło.. A i on ,rozgoryczony ,ożenił się w końcu.I dzieci gromadkę wychował,dobrym mężem będąc.. Teraz tak jakoś prawie w jednym czasie owdowieli...I porozumieli się,chcąc ten czas który im pozostał ,spędzić razem.. Oj,zadziało się ponoć,zadziało... Jej córki oburzone-co też babce do głowy strzeliło ? A wnuków kto będzie pilnował ,gdy one muszą dojeżdżać do pracy ? A jedna przecież dyrektorką szkoły właśnie została... No i jego dzieci,kwaśno przyjęły wiadomość,choć przecież wiedziały kto i zacz,ta żona ich ojca . On wyremontował starą chatę po ojcach,aby dzieciom zejść z oczu ze swoim szczęściem,na które czekał tyle lat.Ale i to za mało.. Nikogo z dzieci nie było na tym ślubie,tylko trochę ciotek i parę osób ,z tych co pamiętali tę wiejską miłość,zabitą tak dawno... Ciekawa jestem,jak będzie żyła ta Julia ze swym Romeo,u schyłku swego życia? Mam nadzieję ,że dobrze im będzie razem.Życzę im tego z całego serca.. Pozdrawiam- Aleks..
-
Aurinko -buzia :D:D
-
Jay ...jak będzisz czytała te słowa,już będziesz po... Wyjdziesz z życiem na pewno,ze spotkania z najcudowniejszym zwięrzęciem pod słońcem. Najbardziej skrzywdzonym przez człowieka w Polsce,bo w Ameryce nie jada się koni,z tego co wiem.Może jest jeszcze pamięć pierwszych pionierów ,dla których koń oznaczał życie. U nas też ich się nie jada.Za to wywozi,tam gdzie one smakuja najbardziej.Kraj,jazdą słynący ,jest okrutny dla koni. Ale jacy to ludzie handluja nimi ? Nawet szkoda pióra na nich.Bo ułan zawsze wiedział...wroga bić bez litości,ale konia i kobiety-uderzyć nie wolno. Koń właściwie traktowany,jest przyjacielem jak i pies,Kocha spacery ze swym panem,gdzie idą razem drogą na lekkim uwiązie.Pan z koniem,skubiącym trawę z pobocza - sama rozkosz dla oczu. I jazda jest przyjemnością,gdy koń słucha lekkiego nacisku łydki.I pieszczoty końskie...rozwiązywanie sznurówek,tarmoszenie miękkim pyskiem za włosy czy skubanie ręki.I ta radość na końskim obliczu ,że się żyje razem ... Wiem co mówię,Jay.Nie bój się koni.Bój się ludzi.. Pozdrawiam - Aleks..
-
Pustka na werandzie.I pustka w mojej duszy... Więc pozostawię na stole historię mało oryginalną,bo już kiedyś napisaną przeze mnie.Ale prawdziwą,jak najprawdziwsza prawda... Byli sobie dziad i baba,jeszcze niestarzy oboje... W pięknej miejscowości na Jurze wybudowali sobie dom.Dom jak dom,nic szczególnego;taka zwyczajna kostka,tyle że wśród sosen. Z tyłu domu były - stajnie ,obora i jakieś jeszcze zabudowania,a na honorowym miejscu -studnia.Widać w tym było chłopską nieufność do wynalazków typu -wodociąg;wszak była gadzina,która potrzebowała pić. Dzieci mieli troje.Dwie córki poszły z domu za mąż,nawet ponoć do innych miast,został syn ,dziedzic pól i domu,przyszły opiekun rodziców.Oczko w głowie... Zawsze mówiłam,że człowiek planuje,aby Bóg się śmiał.. Syna zabito .Kto i za co ? Któż to wie ,komu podpadł.Nigdy sprawców nie wykryto;pamiątką jest stalowy krzyż na jednej z górek, tam gdzie go znaleziono,postawiony przez zrozpaczonych rodziców. Dziad i baba zostali sami... Ale życie na wsi musi się toczyć rytmem ,który narzuca przyroda.Pola muszą być zaorane i obsiane,żyto i kartofle muszą być zebrane ,gadzina nakarmiona i wydojona. Zawsze rano zaprzęgali kasztanowatego konika do wozu i obydwoje jechali w pole,gwarząc ze sobą po drodze.Za wozem biegły dwa psy -czarny i łaciaty. A dzieci ? No cóż,zapomniały,bo życie własne...bo kłopoty...bo daleko.Wakacje,o to co innego .Na Jurze powietrze zdrowe,więc i wnuki przyjeżdżały całą gromadą. Cieszyła się baba,że znowu gwar w dużym domu,choć i robota w polu była największa,a wnuki nie paliły się do pomocy.. - A co się dziwić ,paniusiu...miastowe już one,miastowe.. I tak czas płynął,aż baba zachorowała.Poważnie ,a słaba była,sterana robotą jak to na wsi. Długo tam ona nie chorowała,jak dziad musiał jej zrobić pogrzeb.Drugi,który wyszedł z tego domu,którego budowie towarzyszyła nadzieja. I tak dziad został sam. Całkiem sam,z gadziną.Co on tam myślał,to nikt nie wie,ale się zmienił.W mieście by powiedziano,że przewartościował swoje życie,a on chyba uznał,że w tej harówce codziennej -umknęło mu ono.. Najpierw zniknął kasztanek,później krowa z cięlęciem...i czarny pies.Natomiast łaciaty -uciekł w panice.Może był świadkiem jakiejś strasznej sceny,jak umierał jego stary towarzysz ? A może dziad go uderzył ,bo i nerwowy się zrobił okropnie. Pies-łatek nie poszedł daleko.Przytulił się do domu,stojącego na tej samej ulicy. Ale tam było wiele psów,które gryzły intruza.Pogryziony,o bokach ociekających krwią,siedział pod bramą,jakby wiedział,że kobieta ,która tam mieszka - nie da mu zginąć. Siedział tak miesiąc,jak psy zrozumiały ,że ten ich kolega już nie ma domu.Może wyjawił im powód,dla którego nie mógł wrocić na stare śmieci ? Nie wiadomo,dość ,że łaskawie pozwoliły mu wejść na swój teren. Dziad jest nadal samiusieńki i zdziczały w dużym domu.Stajnie stoją puste,nie ma nawet kota.. A łatek jest u mnie już 4 lata.Czasami ,biegnąc ulicą,zatrzymuje się przy swoim starym domu,podnosząc w namyśle przednią łapkę.Ale za chwilę biegnie dalej.. Pozdrawiam - Aleks...
-
Witam moje miłe ,z sąsiadeczką na czele..:D Zgryźliwośc obecna nadal.Nawet mi się nasila.Zastanawiam się całkiem poważnie,czy ja przypadkiem nie starzeję się ? Ale trudno.Jadę dalej,dopóki nie załapie mnie amnezja wsteczna.. Następny kwiatek z bukiecika... Tym razem właśnie skończyłyśmy studia. Ach ,jakie jesteśmy piękne.Nasze czarne włosy i jasnobłękitne oczy tworzą zestaw porażający swoją niesłychaną urodą.. Wyglądamy i zachowujemy się jak Dama z Południa ,żywcem przeniesiona z Przeminęło z wiatrem,w lata 60-te przaśnej Polski.. Oczywiście lgną do nas jak muchy do miodu,więc tak molestowane w końcu się zaręczamy i wracamy do rodziców,których jesteśmy jedynym dzieckiem i oczkiem w głowie. Ślub ma się odbyć za rok,jak nasz narzeczony skończy tą swoją medycynę... Pewnego deszczowego dnia przed jednym z obrazów w tutejszym muzeum zastajemy ....zjawisko,płci uznawanej w tym przypadku zupełnie niesłusznie,za brzydką..Jedno spojrzenie ciemnych oczu sprawia,że pod nami uginają się nogi .Jak Tatiana na widok Oniegina,tak i my szepczemy...wot on !!! Spojrzenie owe zatrzymało się na nas na dłużej.Na tyle długo,że rezygnujemy z narzeczonego,pogrążając go w rozpaczy,a my pogrążamy się po szyję w szalonej miłości,która zostaje wkrótce skonsumowana w okolicznościach nader romantycznych.. Po konsumpcji jesteśmy pewne,że z talii gry pt.Życie ,wyciągnęłyśmy asa.Niestety nie domyślamy się,że był to walet zaledwie.... Ślub był bajkowy.My w kaskadzie tiulów wyglądamy jak królowa,a walet jest królem całą gębą.Tłum ludzi z jego pracy,gratulacje ,życzenia ...nawet jedna brzydula płacze ze wzruszenia,więc ściskamy brzydulę...bo dzisiaj cały świat chcemy przytulić do serca... Nasze nowe życie jest cudowne,choć on jest gościem w domu.Bo praca,bo podjął studia zaoczne../ dla nas to robię - tak mówił /... Nic to,choć nasz stan niejako błogłosławiony,odmienia nie tylko nasze ciało ale i nasze życie.. Córunia jest wzruszająco powitana przez naszego ukochanego,którego nadal uważamy za asa...i snujemy sobie to nasze życie ,pracując ,wychowując i pilnując domowego ogniska w wielkiej płycie.. Aż do dnia,gdy przychodzi list...Twój mąż....ble..ble..to trwa od bardzo dawna..ble..ble...po godzinach w pracy...portier cię wpuści za butelkę...Życzliwa. Ciemno przed oczami,ale mózg pracuje układając puzzle myśli w pewien obraz..Właściwie już wiemy.Ta nasza przeklęta intuicja,czemuż jej nie słuchamy? Wracamy do domu,już jako nie Dama ,ale przebiegły indiański wojownik i przyczajamy się,obserwując waleta.. Okazja jest w najbliższą sobotę,wieczorkiem.. Ręce nam drżą ,gdy wyciągamy z torebki butelkę Ekstra Żytniej,wręczając ją portierowi w zakładzie ,gdzie w pocie czoła męczy się nasz walet. Idziemy przez ciemny korytarz na palcach do jedynego oświetlonego pokoju,w którym jak wiemy ,tyra ciężko nasz walet.Z rozpaczą ale i z nadzieją,że...może ??? Cóż ,sytuacja nie pozostawia wątpliwości.Można powiedzieć,że trafiłyśmy w dziesiątkę,którą jest znana nam od kilku lat brzydula,tak szlochająca na naszym ślubie. Nie zapominając ani przez chwilę,że jesteśmy Damą,miażdżymy spojrzeniem brzydulę i waleta,i wychodzimy... W domu wyciągamy walizkę z pawlacza i wrzucamy w nią ciuchy waleta ,a cała nasza istność woła wielkim głosem..krwi...krwi.I cóż moje miłe ? Są samospełniające się przepowiednie,bo w drzwiach naszego gniazdka staje walet... Kochane kobiety .Jeżeli przeprowadziłabym zgaduj-zgadulę ,na temat -co on miał do powiedzenia,to daję głowę ,że 8 na 10 kobietek odpowiedziałoby ....\'\'to nie było to,o czym myślisz \'\'. . Jasne!! To jest typowa odpowiedź !! To nie było to o czym myślisz !! Cholera,cholera...bawełniane majtadały w kropki,z których my mogłybyśmy zrobić namiot na czas ulewy,leżące na szarej wykładzinie- to nie było to ,o czym myślisz.. Tylko taka swoista klimatyzacja,prawda ? A koszula waleta powiewająca nad spodniami, a także nad tym co w spodniach,to też nie było to ,o czym myślisz ? Koniec.Dama z Południa wsiada na konia i galopuje w siną dal,a my jesteśmy zwykłą,rozwścieczoną kobietą.. Do waleta doskakuje Furia.Odgłos dartej paznokciami gęby waleta,jest dla nas miły,niczym najpiękniejsza muzyka.Walet próbuje nas powstrzymać,ale my jesteśmy jak tornado .Fruwają jakieś naczynia,z czajnika leje się woda a tłuczek do mięsa sam wali po zdradliwym łbie.Nie do wiary ! !Walet pada,więc zręcznym kopniakiem nasadzamy mu fiołki pod fałszywymi ślepiami !!! Nie wiemy jakim cudem walet jeszcze żywy dopełza do drzwi i wytacza się na klatkę schodową ,pełną sąsiadów.. Tak wyglądał koniec waleta w naszym życiu..Definitywny koniec,mimo że okazał się szlachetny i nie wniósł przeciw nam oskarżenia,za zdemolowanie mu fizjonomii. A my ? Nadal jesteśmy Damą, o srebrnych,krótko przyciętych włosach..Nasz mąż,którego nabyłyśmy 10 lat po walecie,jest naszym wielkim przyjacielem do chwili obecnej. A co z waletem ? Nie wiadomo.Od wielu lat nie ma go w naszym mieście.Wyjechał,zostawiając brzydulę.Ale my już mamy to w nosie.. Ściskam Was,życząc miłej niedzieli -Aleks...
-
Miba...serce Ty moje...:D Cieszy mnie niemożebnie,że mogłam Ci poprawić humor,sama będąc w nastroju zgryżliwym i menopauzalno-paranoidalnym. A wszystko stąd, że zaczęli mnie drażnić mężczyźni,nawet osobiści. Z niesłychaną ostrością zaczęłam widzieć ich wady...wyłącznie wady,na zalety przymknąwszy ócz błękity... To właśnie Cię kochana rozśmieszylo.To krzywe zwierciadło,przed którym umieściłam domniemanego \'\'Miśka \'\' - Linki.... A musiałam to zrobić,aby nieszczęsna wiedziała co ją czeka,jeżeli z powodu wielkości swego łóżka,ulegnie słowiczym trelom... Na przestrzeni mojego życia sporo się przewinęło tych eksponatów.Niektóre już poszły do piekieł...i dobrze,a niektóre siedzą na wypasionych posadkach jako mężowie moich koleżanek i przyjaciólek.. Niniejszym postanowiłam ich obgadać.Ale to tak,że suchej nitki na nich nie zostawię.Oczywiście nie wszystkich na raz,bo to byłby Dekameron.Bardzo proszę moje miłe,abyście się wczuły w rolę towarzyszki życia każdego z panów. Te z Was ,które są tzw.samotne,proszę, aby moje wywody potraktowały jako bardzo poważny z sygnał do zastanowienia się. Otóż co my tu mamy ? ...hmmmm... Mam.Nazwijmy go ....Jaś.W rzeczywistości nawet podobnie.. Poznajemy go na studiach,litując się nad jego chudością i bladością,która według nas ma oznaczać jego zaangażowanie w naukę ,a w związku tym -wysokie przyszłe zarobki.Natomiast kościste i wiotkie ciałko jest oznaką niskich kosztów utrzymania tegoż osobnika.W zamyśle - więcej zostanie dla nas i naszych przyszłych dzieci.. Więc cóż my robimy ?? Ano,odrzucamy zaloty długowłosego gitarzysty w sandałach ,bo mamy dość odgrywania dzieci -kwiatów.Wyrzucamy na śmietnik naszą bananową spódnicę i buty na koturnach,oraz ścinamy u renomowanego fryzjera swe długie włosy ,uczesane na \'\'rozłupaną czaszkę \'\'.. Iiiii....już nam niosą suknię z welonem... Uff,przynieśli,poszliśmy,wzięliśmy /ślub/ i zaczyna się proza życia,na pięterku u naszej mamusi -wdowy,prowadzącej intratny sklepik z dewocjonaliami w pobliżu J.Góry.. Chudy intelektualista okazuje się potwornym żarłokiem.Chce zeżreć nas i naszą mamusię -wdowę,oraz nieletniego brata.Więc pakujemy w ciągle otwarty dziób wszystko co się da ,szczególnie że szczapa okazuje się demonem seksu !!! Co nam się podoba,czemu nie? Jednocześnie chuda glista zaczyna mieć wymagania znacznie przekraczające jego i nasze pobory! A to markowy garnitur / Próchnika / ,a to hit Wólczanki ,co trochę nowy.A to papieroski z Pewexu / a Carmeny nie łaska ? / Więc pracujemy w pocie czoła ,niejako mimochodem rodząc dwoje dzieci.Mamusia - wdowa ledwie zipie,bo nagle na stare lata rodzina jej się gwałtownie powiększyła... A le wszystko dobre musi się kiedyś skończyć,nie zawsze dobrze... Chudy tasiemiec,po pewnym czasie mocno opasły,uwierzył w swą wielkość ,męskość i wyjątkowość.No ,skoro wszyscy skaczą kolo niego,nawet nie wymagając aby ruszył tłusty odwłok za lepszą pracą,to coś w tym musi być.. Moje miłe.Błąd ,który robimy od wieków,to ten pozwalający uwierzyć niczemu,że jest czymś... Nasz tasiemiec zakochał się.No nie w nas ,oczywiście.My przechodzimy do historii starożytnej,wpędzone tam przez zwykłego tasiemca.Ona jest młodą rozwódką z dzieckiem ,a pan inżynier taki elegancki ,z dobrym samochodem i pieniędzmi,wspaniale rokuje.. Nam też rokował.I na tym się skończyło... Więc cóż my robimy ? Płaczemy ? Rwiemy włosy z głowy ? Nie ! Od czego mamy przyjaciółki.. Były ..oj były perepałki,że na wolowej skórze nie dałoby się opisać. Nowa wybranka niestety nie posiadała mamusi - wdowy z dobrymi dochodami.Natomiast tasiemiec odarty z samochodu,papierosów Marlboro z Peweksu,z kożuszka zakopiańskiego oraz pachnący wodą Przemysławką, a nie jak dotąd Old Spice,znacznie stracil na atrakcyjności.. No i coż? Wrócił,bo nie miał się gdzie podziać .My tasiemca już nie chciałyśmy,ale nasze nieletnie dziatki -bardzo. Z czasem tasiemiec dowiaduje się od nas,że żadny z niego lew,tylko zwyczajny robak.I to bezproduktywny,bo nawet żaden wędkarz na niego nie reflektuje.. Ale czy my na stare lata jesteśmy zadowolone ,że mamy tasiemca za towarzysza życia ? Absolutnie nie ! Ale specjalnie nie mamy pola manewru,więc starzejemy się razem na smutno,z wesołym przerywnikiem na wnuki.. I tu niespodzianka ! Z tasiemca jest wyjątkowy dziadek! Uroczy brat -łata,ogniki w oczach,czytanie wnukom do późnych godzin nocnych,pełzanie z nimi po podłodze / jako były tasiemiec nie ma z tym problemu/.. Jaki stąd wniosek ? Otóż niektóre osobniki są przyswajalne po dłuższym leżakowaniu.Ten model można brać w ciemno,ale jak omszeje,osiwieje i zdziadzieje.Etap młodości można sobie spokojnie darować... A my w tym czasie ? Ooooo,my przeżywamy drugą młodość.Podróżujemy po świecie i nawet z niejaką przyjemnością wracamy do naszego milutkiego mieszkanka,w którym na nas czeka on- tasiemiec. Pozdrawiam wszystkie werandowiczki - Aleks. Ps.Ja piszę w hurcie,zazwyczaj ..:D:D
-
Linka.. Co do serca -zgoda.Ale nic ,nawet maluśkim słóweczkiem nie wspomniałaś o łóżku.Jak w tej piosence...:D Tylko nie mów,że tyle miejsca zajmuje Imitacja.Albo Jagusia... A puste miejsce trzeba zagospodarować,czyż nie ? I nie mam tu na myśli maskotki, bynajmniej.No chyba ,że to będzie miś.Mruczący,z miękkim brzuszkiem,łagodny,dający się tresowac.Taki co i śniadanko do łóżeczka przyniesie...hmmm...2 jajeczka /kurze / ,kawka ,rogaliczek oraz różyczka czerwona... Ach,jak pięknie kobiecie zaczyna się dzień.. Gorzej jak się trafi na grizzly.O matko.To lepiej uśpić od razu,zakopać i posadzić na nim geranium.Może wyrośnie.. Bo taki grizzly to nie tylko nie zrobi nam ...i Lince ,ma się rozumieć,tego śniadanka,ale wyżre zapasy z lodówki,które mamy na pół roku,kartoflom w piwnicy nie przepuszczając. Będzie ryczał wielkim głosem ...browaru !!!! browaru !!!! Kąpiąc sę w łazience,zaleje nam sąsiadow 2 piętra w dół,urwie prysznic oraz wieszak na ręczniki.. Nasz najlepszy szampon do włosów farbowanych wyleje na swój wielki łeb -cały,a naszym kremem przeciwko cellulitowi ,wwysmaruje owłosioną klatę,tak zwaną piersiową... Jeżeli weźmiemy grizzly na wczasy lub do sanatorium ,to tylko wstydu się najemy,bo grizzly będzie prężył się jak kogut galijski i podrywal wszystkie kuracjuszki,przede wszystkim młodsze od nas.. Już to samo jest stresujące ,nieprawdaż ? A w końcu ,wychodząc po papierosy zniknie,co nie byłoby najgorsze.Ale zniknie z naszą kartą kredytową,PIN do której kiedyś , w chwili uniesienia zdradziłyśmy.A zdradzić możemy osobistego męża ,brata czy kochanka,ale PIN-u ? NIGDY ... Ufff,mam nadzieję Linko moja mila ,że zastanowisz się,zanim zrobisz miejsce w swym sercu i łożu...czego serdecznie Tobie i sobie,oraz wszystkim życzę ,pozdrawiająć z upalnej Jury -Aleks....
-
Ja też pozdrawiam Was ,moje miłe,ciesząc się radością Floski oraz Hiszpanią nad Bałtykiem.. Klimat nam wyraźnie się zmienia.Czyżby ten nieszczęsny rok 2012 ,który ma być fatalny ? Moje miłe.Mam przeczucie,że on będzie fatalny,niezależnie czy oś ziemska zmieni swoje polożenie,czy zostanie na miejscu. Mam przeczucie katastrofy.A będą nią Mistrzostwa Świata w wykonaniu Polski i Ukrainy.. Zauważę kąśliwie,że Stefan Czarniecki w grobie się przewraca,na wiadomość o takiej unii.A dlatego Stefan,że jak pamiętamy, był on wykonawcą ekspedycji karnej na Ukrainie. No,nie był wielkoduszny wobec zwłok Bohdana Chmielnickiego,ale pamiętając o hektolitrach krwi polskiej wylanej na Dzikich Polach,chyba jakoś mu to wybaczymy ? O zasługach w czasie Potopu szwedzkiego nie wpominając... No i tak.Oczywiście.Mnie dać klawiaturę,to nie dość ,że z nadbałtyckiej plaży polecę na Dzikie Pola,to jeszcze zrobię z niej straszaka i narzędzie złowrożbne..:D:D Śpijcie dobrze ,moje dziewczyny.Co złego to nie ja -Aleks..
-
Witam niedzielnie wszystkie dziewczyny Powiedzcie ,czy u Was też były takie straszne burze ? U nas nad ranem przeszła jedna,ale okropna.Waliło blisko w Sokole Góry.Moje psy dostały ataku paniki.Wszystkie wdarły się na dół domu;musiały być niedomknięte drzwi.. Ślady ich urzędowania usuwałam od rana...:) Straszliwie boję się burzy i w żaden sposób nie mogę zrozumieć niefrasobliwości starszego pana w tym względzie.Jako młódka byłam świadkiem śmierci od pioruna dwu młodych dziewczyn na Gubałówce..Brrr.. Czytam o Waszych uratowanych roślinkach.Mnie to się nigdy nie udaje.Mam szczęsliwą rękę wyłącznie do fauny.Szkoda.. Życzę miłej niedzieli -Aleks..
-
Witajcie miłe... Aurinko,ciekawa jestem tego urządzenia bardzo.. Ja złamałam się.Co do grilla miałam zasady niezłomne.Żadnych mięs,żadnych dymów mi tutaj,nie i jeszcze raz nie.Cudowne urządzenia do grillowania stało ,stało ...aż psy zniszczyły.Ale goście chcą grilla lub ognisko. Na ognisko się nie zgadzam,bo obawiam się ,jako że las suchy iż ze mnie może być ofiara całopalenia. Czyli grill.Trudno.Starszy pan kupił i za chwilę będzie rozpalał.Kaszanka z naszej miejscowej wytwórni,ponoć przysmak wielki. Ogień w lesie,obojętnie czy to grill czy ognisko,zawsze napawa mnie strasznym przerażeniem.Pamiętam kilkanaście chyba lat do tyłu-pożary na Jurze,gdy drogi do mojej miejscowości były nieprzejezdne z powodu nieprzeniknionego dymu,otulającego wszystko duszącym całunem.I sarny przebiegające w przerażeniu. Centrum dowodzenia akcją gaszenia lasu było w pobliżu.Obłęd.Jęk syren wielu jednostek straży i co chwila startujące helikoptery.Ogień koronami sosen idzie błyskawicznie,więc nasze samochody były wyprowadzone z garaży,aby tylko wsiąść i uciekać.Zabrać zwierzyniec ten co nie może wiać na własnych nogach,i własne głowy ...i uciekać. A teraz las suchy,grzmi z daleka ,a pod dachem altany siedzą moi mili altanowicze i już czuję grilla.Nie wiem czemu zaraz myślę o sati.Co czuła indyjska wdowa,będąc grillowana na własne życzenie ..Chyba to nie było przyjemne uczucie ,gdy kładła się koło swego męża,udając się w ostatnią podróż.No ,on nic nie czuł.A ona ,biedaczka,nawet jak małżonek był satrapą i potworem,musiała...bo rodzina by ją zjadła na surowo.Do tej pory los wdów w Indiach jest straszny,co najmniej jakby były trędowate.. Niestety muszę kończyć te głębokie przemyślenia na temat grilla ,i z obrazem smażącej się na stosie kobiety w czerwonym sari ,udać się w stronę altany,gdzie starszy pan z Bożą i ludzką pomocą,usiłuje wyczarować jadalne dzieło sztuki kulinarnej.. Pozdrawiam - Aleks..
-
Hmmm,głowa mnie boli niemożebnie i coś mi lata przed oczami.. Ale co jest ? Benigno -grzesznico,jakżeś to napisała ? A może nasenne tabletki ,tańcząc we mnie twista,powodują dziwne omamy ? I jutro literki pod tymi kropkami staną na baczność jak i pozostałe ? No dobrze.Zajrzę jutro,bo przecież chyba coś co ma być proste ,nie może być krzywe..Nie ,co ja piszę.. Coś ,co jest pochylone - może stanąć prosto....Uuups,chyba znowu nie w tym rzecz. No dobra,idę już ...idę.Ale Benigno ,serceż Ty moje,jak ? Czy może piłaś z Linką tego szampana ?
-
Moje miłe,ślę Wam pozdrowienia z Parku Jurajskiego.Zza mojego okna dochodzi jednostajny szum sosen.To jest to co najbardziej lubię,mieszkając w tym miejscu.. Słyszę także z daleka dżwięk dzwonów starego kościoła w mojej miejscowości.Procesja chyba wyrusza.Odkąd tu mieszkam,nigdy w niej nie uczestniczę .Pamiętam procesje częstochowskie ,zaczynające się u stóp Katedry ,w której brałam wieki temu -ślub,a kończące się na Jasnej Górze.. Wieki temu...niektóre utkwiły mi w głowie szczególnie.Ta , w czasie której sypałam kwiatki,jak każda chyba mała dziewczynka.Moja elegancka Matka...ubrana w błekitną solejkę i żakiecik z obciąganymi materiałem ,maleńkimi guziczkami.Do tego szare ,zamszowe pantofelki i takaż torba,zamykana posrebrzanym zatrzaskiem.Jaskrawe słońce,zapach płatków piwonii,dzwony,śpiewy ...misterium.Cud niezachwianej niczym wiary.Duma z mojej pięknej Matki.I ta piękna ,jakby ślubna ,komunijna sukienka.Wianek z białych,świeżych różyczek.. Mój Boże...Czemu ja tak wyraźnie to pamiętam,jakby to było wczoraj ? A jeszcze jedna procesja ,na ktorą wyciągnęłam z chęci przekory a także potrzeby dominacji,mojego całkowicie niewierzącego chłopaka,w ktorym byłam obłędnie zakochana. Też słońce jaskrawe.My oboje tacy młodzi i wpatrzeni w siebie,a on zupełnie nie wiedział po co znalazł się na tej \'\'maskaradzie\'\' - jak uprzejmie to ujął.To wtedy poczułam potrzebę misji.Doprowadzenia go przed Oblicze Pańskie ,jak misjonarz nawracający ludożercę.Wbrew całej jego rodzinie.Tym bardziej zresztą..:) No tak.Miałam w sobie siłę.To takie proste było,choć o tym nie wiedziałam ,bo przecież obecnie Sharon Stone stwierdziła,że jaka taka inteligencja +vagina= to siła bomby atomowej.Teraz nie udałoby się z całą pewnością,tym bardziej ,że i materiał stracił na plastyczności.. Ale powiodło się całkowicie i przyprowadziłam skruszonego grzesznika na łono Kościoła.I jest on nadal na tym łonie,bardziej niż ja,choć nigdy w życiu nie sypał kwiatów w Boże Ciało.. No proszę,nie udało się znowu.A tak chciałam utrzymać się dzisiaj w uroczystej konwencji,a samo pióro poleciało mi w kierunku farsy.Widać to pióro jest wyrwane ze skrzydła sroki czy papugi,a nie mądrej gęsi.. Pozdrawiam - Aleks.
-
Pozdrawiam wszystkie werandowiczki ,życzącmiłej niedzieli /może nie tak deszczowej jak u mnie / i czekając na \'\'coś od serca\'\' Aurinko ...Aleks.
-
Ja wobec tego dołożę 5 groszy do tego pamiętniczka Linko,zostawiając jakiś wpis \'\'kupa mięci \'\'.. Imitacja ,moje serce,niech do tygodnia posiedzi w domku.Później sama radość z kotki,bez kłopotów z rują i bez podsikiwania kocurka.Jeden z moich eunuchów,wykastrowany w odpowiedniej porze- podsikuje od czasu do czasu... I tu kwiatek do tego pamiętniczka..:D Poszła fama na Jurze o wielkim kocie,który czasami jest widoczny ze szlaków,ale ucieka przed ludżmi.Z opisu jest to puma... Na początku wyśmiewano się z biednych turystów,podejrzewając ich o nadużycie napojow rozweselających.Ale teraz jest to zastanawiające,szczegolnie w zderzeniu z wiadomością,że komuś uciekły 2 serwale.. Moja córka twierdzi,że skoro przyjdzie zima,ów kot,dowie się o mnie i na bank do mnie trafi.No...no...moje miłe,czyżbym miała sny prorocze ?Onegdaj śniło mi się,że jestem sama ,zamknięta w domu ze zwierzakami ,a po moim osobistym lesie grasuje lwica,chcąca mi upolować Kubę. No ,ale to mógł być sen z serii moich koszmarów,które mnie męczą od czasu do czasu.I tu Wam się zwierzam,bo dręczą mnie one niemożebnie.Ma to ten pozytywny skutek,że budząc się ,jestem szczęśliwa iż dane mi jest żyć jeszcze czas jakiś w otoczeniu przyrody i starszego pana,który otacza mnie,nie powiem...opieką i troską,jak sam twierdzi.Ja myślę,że jest akurat odwrotnie. A dzisiaj w nocy ,to coś co rządzi moją wyobraźnią ,przeszło samo siebie.Śnił mi się ni mniej ni więcej - koniec świata.Od ogromnego księżyca coś...strasznego ...się oderwało,coś płonącego i zdążało w kierunku mojego domu,który był pełen modlących się ludzi,nieznanych mi ? Może to oznacza,że już minęła rocznica,gdy modliłam się na Jasnej Górze,że w ogóle się modliłam ? A czy naprawdę trzeba się modlić ? Czy ja się nie modlę,skoro całe życie walczą z moją parszywą ,impulsywną naturą ,naginając swój nieszczególny charakter do bliźnich? Ale jednak modlą się tysiące,co roku... Może dzisiaj warto ,z okazji odwiedzin Mamusi ? Pozdrawiam -Aleks.
-
Benigno...:D:D:D Pomyślę...a może jakaś piękna acz rozwiązła kurtyzana? Tak mnie coś ciągnie w kierunku burdelu.Oczywiście literacko,że się tak wyrażę ,niejako na wyrost ?
-
Oj dawno mnie nie było... Czuję się nieco winna,więc i ja wrzucę swój kamyczek do ogródka,któremu na imię MAMA.. Akurat jest już po święcie,więc mogę.Z szacuneczkiem,aczkolwiek bez rzewnej tęsknoty.Bo i po co,skoro Mamusia żyje i ma się dobrze .. Staram się znależć coś we wspomnieniach.Może w czasie pisania,jak to u mnie jest regułą,rozkręcę się ? Może moja Mamusia ,contra przyszłe synowe ? O,byłoby o czym pisać,byłoby.Dwie ich były.Mówię - były,bo pozostała jedna.Druga po rozwodzie i śmierci mojego brata wyszła ponownie za mąż,ku radości mojej Mamusi - dośc niefortunnie.Była synowa dla Mamusi to jak kupa zeszłorocznego śniegu.Nie warta,aby zaszczycić ją wspomnieniem,choć synową była przez lat 25.Więc cisza nad tą trumną...nic nie powiem,choć ją lubię. Pierwsza synowa,ta to była cwaniara.. Złowiła dobrze zapowiadającego się lekarza ,jak ośmiornica w swoje macki,oteściając go dwojgiem uczciwych,prostych ludzi,których Mamusia traktowała z wyniosłą pobłażliwością,nie zgadzając się za wszystkie skarby świata przejść z nimi na ty.Jeszcze czego ! Taki mezalians!! Ale synowa istnieje nadal.Jest mocno starszą panią o gołębim sercu,mającą od 2 lat zakaz oglądania dostojnego oblicza swej teściowej.Mamusia uznała,że przekroczywszy lat 90 ,powinna mieć przywilej udzielania audiencji tylko wybranym. Ciekawe,że chętnie ogląda mnie i starszego pana,choć początki ich znajomości do łatwych nie należały.W tym wypadku było zgoła inaczej.To nie ja byłam ośmiornicą.To on mnie,niewinną i czystą jak lilia z ogrodu Mamusi dziewicę,omotał !! Umysł i pamięć u Mamusi działają jak skrzynia biegow w Mercedesie. Więc rozmowy...rozmowy..to jej sprawia największą przyjemność.Świat który przeminął - wraca.A i ja uwielbiam słuchać o jej dzieciństwie spędzonym we Francji i o rodzinie ,której kości leżą hen daleko,gdzie nie sięga już nasza Ojczyzna i mowa już nie polska.. Pozdrawiam - Aleks..
-
Aurinko Serce mi się kraje.Mam Sarę na zdjęciu,które mi przysłałaś.Wiem,co to znaczy stracić psa,który był z nami na dobre i na złe.. A ja jeszcze mam nadzieję,że śmierć zapomni o moim biednym,ślepym kundelku.Bo mieć lat 18 i być psem,to nie lada wyczyn.. Dzisiaj wygrzewał się na słoneczku i wyglądał na szczęśliwego.Ale ja wiem ...i on wie...a także wiedzą pozostałe psy,tylko obwąchując go ze współczuciem. Serdecznie pozdrawiam wszystkich -Aleks.
-
Jestem Linko...tylko biernie. Ale zaglądam tu i pewnie lada moment coś napiszę.Tylko nie każcie mi pisać o Mamie,bo ten temat mnie przerasta... Buzia -Aleks
-
Iskiereczko....poczytałam o tym Waszym spotkaniu,było świetne:).. Spotkania netowe mają to do siebie,że udają się znakomicie.Rozmawiamy ze sobą za pomocą klawiatury,nie znając się i bez mowy ciała,a mimo to ,jest o czym mówić w realu.I zostaje chęć na ..JESZCZE.. Iskiereczko,z Cz-wy ,to chyba jeszcze tylko Maonna,prócz mnie,ale niiewidać jej teraz.Ja jestem chętna na spotkanie jak najbardziej.Może jeszcze która grzesznica przyjedzie prosić o grzechów odpuszczenie na Jasną Górę,i będzie okazja do spotkania. Pozdrawiam serdecznie - Aleks...
-
Ta mała piła dziś....i jest wstawiona :D:D:D:D Ładna mi mała,kurczę...stara,jak Troja...ale nic to.Właśnie wróciłam ze spotkania z okazji 60-tki mojej przyjaciółki,z którą przyjaźnimy się lat 50 i coś tam...Same baby....razem było millenium.. Ella ...jasne ,pisz na maila.Po to on tam jest umieszczony.Będzie mi bardzo miło..:) Moje miłe ,napiszę innym razem.Teraz ja i mój robak,dzisiaj całkowicie zalany ,idziemy spać... ;
-
Niech będzie i kawa ,iskiereczko... Choć powinnam wychylić coś mocniejszego i bardziej realnego,na zalanie robaka.. Swoją drogą,dlaczego on,czyli robak tak lubi być zalewany? Czy ktoś może mi to powiedzieć ?Nawet zwyczajna ,różowa jak świnka Peggy,dżdżownica,lepiej czuje się po deszczu . A ten,kto to wymyślił ,to chyba miał na myśli bardziej wyrazistego robaka.. No i coś mi się przypomniało.A\'propos robaka... Jako młoda mężatka...co tam młoda,szczeniara przecież,postanowiłam ugotować rosół.Kupiłam włoszczyznę owiniętą w ogromny liść kapusty,również włoskiej,bo takąż sprowadziła do Polski,królowa Bona.Ta sama ,po której należy nam się spadek w Hiszpanii,jako że ich król ,nie oddał jej długu.. Wracając do włoszczyzny...jakoś ją tam pewnie i umyłam,lecz na pewno niedokładnie.Przecież od odrobiny ziemi ,nikt jeszcze nie umarł,a od wody ??...moje miłe,wystarczy sięgnąć po statystyki utonięć.. Rosół wyszedł wyjątkowo dobry.Wyjątkowo.A na dnie garnka ,siedział martwy na szczęście,olbrzymi biały jak Biała Dama - robal...brrrr.. Ja nie zjadłam ,oczywiście.Ale mój starszy pan,też smarkaty wtedy ,nic nie wiedząc -pojadł z wielkim apetytem.I prosił o dokladkę.Oczywiście,nie muszę mowić,że robala wyjęłam z dużą dozą wstrętu.. I co ? Żyje do tej pory...A zresztą pierwszy moj absztyfikant,z czasów gdy miałam 5 lat,zjadł żywą muchę,aby udowodnić swoją odwagę !! Był również odważny w dorosłym życiu.Bity i kopany przez SB w stanie wojennym,zachował się godnie.Tylko ,że został kaleką,na resztę życia.Czyli ta nędzna mucha ,była preludium do bohaterstwa,prawda ? Pozdrawiam - Aleks..
-
Linko....:D Jak spory,to na pewno mężczyzna,chociaż komar... A dlaczego uwięziony ? Otwórz, serce,okienko to i poleci do swoich.Przecież ma przyszłość przed sobą ! Może zostać szczęśliwym tatusiem paruset tysięcy małych komarząt.. Linko,wczuj się dziewczyno! Nie pozbawiaj ojca dzieciom i kochanka wielu komarówien... Pozdrawiam -Aleks..
-
Emilko miła Wulgaryzm ? Przecież to piękne ! Czy sądzisz ,że nas dopadła skleroza :D i zapomniałyśmy,jak nam było dobrze w łóżku.Jeszcze jak !! Korzystaj z życia dziewczyno;jak możesz, to nawet rzadko wychodź z tego łóżka,abyś miała co wspominać później.Bo takich chwil z młodości nie zapomina się nigdy. Później też jest fajnie,ale kłopoty...dzieci ,i już traci się ten żar.. Pozdrawiam wszystkie miłe werandowiczki,życząc miłych chwil / nie tylko w łóżku ;) /....Aleks.. Ps.Aurinko ,Kraków staje się modny wśród młodzieży z Wysp,niestety.Wieczory kawalerskie młodych Anglików są plagą tego cudownego miasta. I pomyśleć,że tyle się kiedyś mówiło o angielskej flegmie..
-
No i co ? Goście poszli spać,a ja z nimi... A dziś święto.Czy pamiętacie moje miłe pochody pierwszomajowe ? I kiełbaskę rzuconą do sprzedaży,wszak było święto - niech naród się cieszy.. A teraz ? Wszyscy wokół wczoraj grillowali,naród też się cieszył ,ja nie .Bo nie znoszę zapachu tego sportu narodowego Polaków.. Pogoda piękna,choć bardzo zimno.Moja córunia już w terenie ,oczywiście konno i całą grupą.W mojej miejscowości jest kilka stajni,bo i trudno znaleźć inne miejsce tak doskonałe do jazdy. No i jednocześnie wspinaczka oraz zwiedzanie jaskiń.W tym ostatnim przypadku,często interweniuje Jurajskie Pogotowie,wyciągające połamanych nieszczęśników z kominów jaskiniowych. Tak,Jura nie jest tak bezpieczna i przyjazna dla śmiałków - jakby się wydawało -co naruszają odwieczny spokój tych wapiennych grot ,utworzonych przez tysiące żyjątek ,pływających w jurajskim morzu ,co kiedyś tu szumiało... Ciekawe,w ktorej części tego morza ja mieszkam ? Pozdrawiam - Aleks....prawie dinozaur...
-
Całuski dla wszystkich werandowiczek... ...oraz uściski - Aleks. Napiszę co nie co później,jak położę spać moich gości.Na razie muszę ich nieco upieścić,jako że pogoda chyba przestanie to robić..:)