Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

szczęściatko

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez szczęściatko

  1. a to apropo naszej ostaniej dyskusji na temat sfery emocjonalnej u mężczyzn: Chłopcy są, podobnie jak dziewczynki, wychowywani głównie przez matkę. Większość mężczyzn zapytana kto nauczył ich być mężczyzną odpowie - ojciec. Ale po chwili zdają sobie sprawę, że tak naprawdę do życia przygotowała ich mama. W naszym społeczeństwie /i nie tylko w naszym/ istnieje wzorzec, że mężczyzna pracuje, chodzi do pubu z kolegami, etc, a wychowywaniem dzieci zajmuje się kobieta. Ojciec jest nieobecny w domu. Kiedyś ojcowie szli na wojnę, ginęli i dziećmi zajmowała się matka. Teraz albo rodzice są rozwiedzeni albo ojciec jest w pracy lub przy telewizji i gazetach. Nawet jeśli jest obecny w domu, nie daje synowi dobrego przykładu jak być mężczyzną. Sam tego nie wie - bo nie nauczył go tego jego ojciec. I z konieczności osobą, która uczy chłopca jak być mężczyzną jest matka. Tylko skąd kobieta może wiedzieć, co to znaczy być mężczyzną? Więc mama uczy go tak jak jej się wydaje że mężczyzna powinien postępować. Czyli uczy go jak być dobrym dla niej i dla kobiet w ogóle. W ogromnym skrócie oznacza to: uczy go, że ma być porządny, regularnie się golić, być uprzejmym dla niej i innych kobiet. Uczy też, że mężczyźni nie płaczą, czyli że trzeba ukrywać swoje emocje. Mężczyzna ma być twardy, bo od niego zależy byt całej rodziny. Nie może okazywać więc słabości. I w ten sposób produkowani są okaleczeni emocjonalnie ludzie płci męskiej. Matka mówi chłopcu jaki ma być, często chce go zmienić. Jest jeszcze inna sprawa. Jest wiele rodzin, gdzie rodzice są rozwiedzeni lub ojciec pije, zdradza lub bije żonę, albo np. nie pozwala jej realizować się poprzez pracę. Żona ma tak duży żal i pretensję do męża, że wychowuje syna na zasadzie \"abyś nie był taki jak twój ojciec. Zobacz jak przez niego cierpię.\" A nawet jak tego nie mówi to tak czuje i daje to odczuć dzieciom. Nawet w tych przypadkach, gdy mąż jest w domu, nie pije i nie bije, kobieta nie pokazuje całego swojego potencjału, ponieważ boi się, że mąż od niej wtedy odejdzie. Tak więc kobieta nie zajmuje należnego jej miejsca w partnerstwie, wycofuje się i ma o to nie wyrażony żal do męża i mężczyzn w ogóle. Więc matka mówi do syna bezpośrednio lub daje mu do zrozumienia na poziomie energetycznym /nie wyrażony żal do męża/, jaka jest biedna i skrzywdzona przez mężczyznę. A chłopiec chce pomóc mamie. Więc odrzuca męskość symbolizowaną przez ojca. Ale sam też jest mężczyzną. I tak pojawia się specyficzne impotencja, w wyniku której chłopiec, a potem mężczyzna, nie jest pewny swojej męskości, boi się oceny, gromadzą się w nim wyrzuty sumienia i chęć ucieczki. Tak więc chłopiec jest wychowywany przez matkę wg. jej ideału mężczyzny i jednocześnie stopniowo buduje tą swoistą impotencję. I powstaje w ten sposób nie wyrażona pretensja do matki. Ogromna pretensja, która potem przenosi się na inne kobiety, szczególnie partnerki. Drogie panie, jeśli wasi mężowie mają jakieś pretensje i żale do was, to ma to bardziej związek z ich matkami i kobietami w ogóle niż z wami. I tak pewne sprawy przechodzą z pokolenia na pokolenie. Tak więc mężczyźni są wychowani przez matki w ten sposób, że chowają swoje uczucia, nie dostrzegają ich i nie wyrażają. Nie zauważanie i nie wyrażanie swoich uczuć prowadzi do ich gromadzenia się a potem wystarcza już tylko drobna iskra, a powstaje wybuch agresji. Skierowany do niewłaściwej osoby, bo w momencie powstania uczucie nie zostało wyrażone. Agresja wybucha najczęściej w domu i skierowana jest do najbliższych - żony i dzieci. Mężczyźni nie tylko nie zauważają swoich uczuć, ale też nie potrafią ich wyrazić we właściwy sposób, jeśli już nie można ich dalej skrywać. Jeśli chodzi o uczucia, to my mężczyźni jesteśmy jak ślepi. Pojawia się uczucie, omijamy je /tzn myślimy dalej/, w końcu już nie da się tak dalej. Ktoś nas wkurza - np. wyprzedzający nas samochód - na to reagujemy agresją - dalej - ścigać się, żeby pokazać kto tu jest lepszy. Albo inny przykład. Szef mnie objechał w pracy /poczułem, że jestem gorszy albo poczułem się bezradny, ale tego nie okazałem, bo nie wypada - mam swoją godność/, koledzy znowu byli wobec mnie złośliwi /nie powiem im jak fatalnie się z tym czuję, bo będą jeszcze bardziej się czepiać/ , w pracy później byłem bardzo zmęczony /ale przecież nie mogę okazać słabości szefowi/, w drodze do domu był korek /zdenerwowałem się, ale słuchałem dalej radia/, po wyjściu z samochodu spotkałem kolegę, który zaprosił mnie na piwo /odmówiłem ale z żalem, bo muszę być w domu/. I jeszcze kilka innych sytuacji, w których nie myślałem o tym jak się czuje i nie mówiłem o tym , nie uzewnętrzniłem tego. Wchodzę do domu - a tam dziecko płacze. I w tym momencie coś we mnie pękło. A tutaj już nie muszę się kryć. Jestem wkurzony maksymalnie. Krzyczę, mam pretensje. Co to za dom?. Miałem taki ciężki dzień i wszystko wytrzymałem , a w domu nie mogę wytrzymać pięciu minut. Żona mnie poucza, że źle się zachowuję w stosunku do dziecka. I moje agresja kieruje się w jej stronę. Dochodzi żal pochodzący z dzieciństwa a skierowany do matki i projektowany na żonę i sprawa staje się skomplikowana. Jest to typowa scenka. Mnie też często zdarzało się tak zachowywać. I jest to typowy schemat dla mężczyzny. Dlatego tyle mówi się o męskiej agresji w relacjach partnerskich. I nie jest to wymysł kobiet. Tak po prostu jest. Tyle, że prawdziwą przyczyną jest odseparowanie mężczyzny od ciała emocjonalnego i brak umiejętności wyrażania uczuć. Więc tak wygląda sprawa wyrażania uczuć u mężczyzn. Odcinają się od swojego ciała emocjonalnego i nawet nie wiedzą, że coś czują. Nie wiedząc o tym, oczywiście nie wyrażają uczuć. Nie mówiąc już o rozmawianiu o nich. Uczucia się kumulują i wybuchają - najczęściej w postaci agresji,. Brak kontaktu z własnym ciałem emocjonalnym i swoimi uczuciami to ogromne zubożenie życia. Bez tego nie sposób utrzymywać zdrowych relacji z innymi ludźmi. Bez tego nie można mieć zdrowej relacji z sobą samym. Jeśli mężczyzna nie ma kontaktu ze swoimi emocjami, oznacza to że nie ma kontaktu z własnym sercem. To, co robi, pochodzi z jego umysłu i jest robione na podstawie utrwalonych wzorców działania. Nie jest kreatywny i, oczywiście, nie ma kontaktu ze swoją intuicją. W ten sposób żyje sen kogoś innego - żyje sen swojej mamy, sen swoich pracodawców itd. I gdzie tu miejsce na jego własną prawdę? A człowiek, aby żyć szczęśliwie, musi wyrażać swoją prawdę. W każdej chwili - chwila po chwili. Więc co należy robić, by móc wyrażać swoją prawdę? My, mężczyźni, musimy od nowa nauczyć się łączyć ze swoim ciałem emocjonalnym. Umysł mamy doskonale wyćwiczony w odcinaniu się od niego. Musimy więc kroczyć ścieżką wojownika. Musimy walczyć z własnym umysłem. Możemy w każdej chwili zatrzymać się , zwrócić uwagę na swoje wnętrze i zdać sobie sprawę , co czujemy. Jestem zły, czuję strach, że mi się nie uda, jestem senny, czuję się rozdrażniony, czuję się źle, boli mnie głowa, jestem smutny, jestem szczęśliwy, czuję radość, czuję strach przed odrzuceniem, czuję obrażoną dumę, czuję się gorszy, boję się że mi się nie uda itd.. Umysł będzie protestował - umysł jest nauczony, że nie czujesz strachu, więc np. bólu głowy nie nazwie strachem, prawdziwe uczucia są schowane czasami bardzo głęboko. I nie znikną. Trzeba się do swoich uczuć przyznać. Trzeba powiedzieć do siebie - tak, boję się. Powiedzieć do siebie albo do innych. To jest prawdziwe bohaterstwo. Przyznać się do swojego strachu, do swojej słabości, do tego, że czujesz żal do kogoś, czy nawet do swojej radości. Trzeba rozmawiać o tym, co się czuje. Trzeba wyrażać swoje uczucia i emocje. Pamiętając, że jeśli jest to złość lub agresja - muszą być wyrażone w taki sposób by nie niszczyć ludzi wokół ciebie. Bo chodzi o wyrażenie swojej prawdy, a nie o wymuszenie na zewnątrz swoich racji. Trzeba o tym świadomie pamiętać i ćwiczyć. Nie jest to łatwe. Gdy zaczniesz rozmawiać o tym, co czujesz, gdy zaczynasz to uzewnętrzniać - presja znika. Te uczucia już się nie gromadzą w środku. One wyszły na zewnątrz, a ty masz okazję iść dalej i widzieć świat i ludzi jakimi są, a nie poprzez pryzmat nie wyrażonego uczucia. Oczywiście, jak już napisałem, nie jest to łatwe. To jest jak nauka nowej umiejętności. Trzeba to ciągle ćwiczyć. Czasami nie wychodzi, to trudno. Idziesz dalej - zauważasz to, co czujesz i wyrażasz to, mówisz o tym, co czujesz. Umysł będzie protestował.. Przyciągnie takie sytuacje, w których nie będziesz w stanie zobaczyć lub powiedzieć, co czujesz. Może ktoś cię skrytykuje albo nawet wyśmieje. Ale pamiętaj - nie jesteś swoim umysłem. A inni - tak są po prostu zaprogramowani. Takie są normy społeczne. Faceci o uczuciach nie rozmawiają. Faceci nie mają uczuć. Wyjdź więc ze starego snu planety i zacznij tworzyć swój własny sen. Będzie to trudne, bo robisz to pewnie po raz pierwszy, ale wkrótce zobaczysz efekty. Staniesz się bardziej odpowiedzialny i szczery wobec siebie i innych, i za takiego będą cię brali inni ludzie, szczególnie kobiety. Staniesz się spokojniejszy i łatwiej będzie ci znaleźć się w życiu. I, co więcej, kiedy będziesz miał kontakt ze swoją wewnętrzną żeńskością /sferą emocji i uczuć/ - polepszy się twój kontakt z zewnętrzną żeńskością - twoją żoną czy dziewczyną. To nowy świat, który stoi przed mężczyzną. Świat uczuć i emocji, a wraz z nimi świat przeczuć i intuicji, nowy sposób wyrażania siebie i podejmowania decyzji. Zadaniem mężczyzny jest kroczyć przez życie wyrażając na każdym kroku swoją prawdę. Mając połączenie ze swoją częścią żeńską i kierując się intuicją - mieć połączenie ze swoim sercem. I wszystko co robi pochodzi właśnie z serca. Ten wewnętrzny sposób kreacji, tworzenia to wyraz połączenia z jego częścią żeńską /kobiety mają to w sposób naturalny/. Ale mężczyzna ten ma jednocześnie połączenie ze swoją męską częścią, która realizuje tą wewnętrzną prawdę i wizję na zewnątrz - w śnie zewnętrznym. Taki jest współczesny prawdziwy mężczyzna. Mężczyzna z Mocą w Sercu.
  2. ja tez tam buszuje,przeczytałm list ojca do syna, tez piekny:) Spokojnej nocy zycze wszytkim
  3. pieknie napisałas:) czego potrzebujesz:) czytaj sobie to pare razy i wkołko.. i wkołko i dąz do celu.. Poptarz jakie piekne rzeczy masz do zrealizowania..wiec do dzieła.. Tamto było tylko złym snem, ale On powoli mija... Bo Ty masz wytyczone cele.. A ból minie..pozwól sobie na niego i pamietaj o nim, jak bedziesz chciła odezwac sie lub zadzwonic..pamietaj co czujesz..teraz..a potem szybko przeskocz na swoje cele, czego chcesz.. Jestes dzielna, madra, piekna, wyjtkowa:) innej opcji nie ma.. Pozwol, sobie siebie pokochac, przytul sie, pogłaskaj ...
  4. kto ma ochote poczytac wiecej podaje link: http://zenforest.wordpress.com/2008/05/01/zwiazki-splot-milosci-i-nienawisci/
  5. i jeszcze jeden, tak sobie dzisoaj poczytuje:) roumiem Monta Twój stan , ale sama musisz wziąsc sie za ''bary"" innej opcji nie ma, a wiem,ze potrafisz, masz wsparcie w nas:) ''Lęk sprawia, że nie szanujemy niczego, nawet siebie. Jeśli się nad tobą rozczulam, to znaczy, że cię nie szanuję, a ty nie mo­żesz dokonywać swoich własnych wyborów. Jeśli wy­bieram za ciebie, nie szanuję cię w tym momencie. Skoro cię nie szanuję, staram się tobą rządzić i kontrolować cię. W większości przypadków, kiedy mówi­my naszym dzieciom, jak mają przeżyć swoje życie, okazujemy im brak szacunku. Litujemy się nad nimi i próbujemy robić za nich to, co powinni zrobić dla siebie sami. Kiedy brakuje mi szacunku do siebie sa­mego, rozczulam się nad sobą, czuję, że nie jestem wystarczająco dobry, aby poradzić sobie w skompli­kowanym świecie. Jak rozpoznać, kiedy się nie szanujesz? Kiedy ciągle sobie powtarzasz: „Jestem bardzo nieszczęśliwy, nie jestem wystarczająco silny, wystar­czająco inteligentny, wystarczająco piękny, nie pora­dzę sobie…” Użalanie się nad sobą samym pochodzi z braku szacunku.''
  6. dziękuje wszytkim za słowa waparcia i zroumienia Monita{serce]..jak mozemy Ci pomóc? Stan na chwile i powiedz czego pragniesz? Przytulam mocno..Wszytko pisz tutaj:) i cytat jeszcze:) \"Na ścieżce miłości dajesz więcej, niż bierzesz. I oczywiście kochasz siebie samego na tyle, by nie pozwolić wykorzystywać się egoistom. Nie szukasz odwetu, ale podajesz jasne komunikaty. Możesz powiedzieć: „Nie podoba mi się, że próbujesz mnie wykorzystywać, że mnie nie szanujesz, że jesteś dla mnie niegrzeczny. Nie potrzebuję kogoś, kto mnie będzie obrażał słownie, emocjonalnie, fizycznie. Nie muszę bez przerwy słuchać twoich narzekań. Nie chodzi o to, że jestem lepszy od ciebie, lecz o to, że kocham piękno. Kocham śmiać się. Kocham bawić się. Kocham kochać. To nie znaczy, że jestem egoistyczny, po prostu nie potrzebuję obok siebie kogoś, kto czuje się ofiarą. To nie znaczy, że cię nie kocham, ale nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za twój sen. Jeśli zwiążesz się ze mną, będzie to bardzo trudne dla twojego Demona, ponieważ w ogóle nie będę reagować na twój “balast ran”. To nie jest egoizm, to miłość i szacunek dla nas samych. Egoizm, władczość i lęk zniszczą niemal każdy związek. Szlachetność, wolność i miłość są zaczynem najpiękniejszych związków - niekończącego się romansu…\"
  7. dodam jeszcze,ze On na nasz dom mówi, ze to nie jego dom , On chce isc do swojego(di niej)a ja go na siłę zatrzymuje.. jest jeszcze jedna rzecz..pamietam, jak skonczyłam 18 lat, rodzice wezwali mnie do siebie i ojciec ze łzami w oczach(o zgrozo)..powiedził,ze w testamencie przepisze mi to mieszkanie,ale w zamian za opieke, poniewaz nie wie, ktos nich pierwszy umrze, anie chce byc sam,ze bede znim juz mieszkac do kona... Zgodziłam się bo były zły i moja nieswiadomosc tego wszytkiego..a mieszkanie 42m kwdratowe. Wyszłam za maz, maz chcił zebysmy zaczeli, zyc po swojemu, kupili jakis kąt dla siebie, al enie mogłam przeciez obiecłam. zaczeło byc nam ciasno, niesnaski..ale ja dalej nie miałm odwagi wziasc to na siebie i się wyprowdazic. zaczeły się niesnaski meidzy nami itp.. Dopiero pózniej , zaczelismy cos szukac ,ale bark funduszy itp Wiem,ze to po czesci moja wina..powinnm wybrac to co dla nas najlepsze..nie miłam tyle siły..cigle we mnie tkwiła ta obietnica.. n adzien dzisijeszy mam juz dom, swój wymarzony..po smierci mamy, jak ocknełam się z letargu..postawiałm w koncu na swoim...chociaz ojciec , chciał wzbudzic poczuciw winy we mnie, ze ma córki wyrodne, ze go zosatwimy same.. znowu się powtórzyła historia z testamentem, nie zgodziłam się, bo oczywiscie warunkiem było , mieszkanie z nim i opieka.. Ojciec zada szcunku, miłosci a sam nie daje z siebie nic..tylko wymga, albo dla swojej wygody udaje ,ze jest ok..a za plecami sakrzy się , co ja nie wyczyniam.. moze to ja siebie wybielam, chce zrzucic odpowiedzilnosc na innych..nie wiem..mam wile takich mysli w głowie..
  8. Bardzo cenna dysusja się wytworzyła, zresztą jak zawsze na tym topiku. Vacancy-dzięki za wstawke o swiadomosci emocjonlanej \'\'Jeśli między tym co robimy, a uznawaną przez nas wartością zachodzi sprzeczność, rezultatem tego będzie złe samopoczucie objawiające się poczuciem winy, wstydu, wyrzutami sumienia. Natomiast wybór, którego dokonujemy kierując się naszym wewnętrznym kompasem dodaje energii, poczucia dobrze spełnionej pracy.\'\' Własnie borykam się z tym ostanio.Czuje ,ze bark mi sił, mam problem ze wstwaniem, czuje jak by ubyło ze mnie powietrze. a to dlatego,ze wkreciłam się w poczucie winy, wyrzuty sumienia i weszłam wsyndrom ofiary. dotyczy to dokładnie moich relacji z ojcem.Jest chory, mieszkam z nim, ale juz niedługo moze do 4 miesiecy. Nawet zeby zrelacjonowac sytacje , czuje pustke jakos niemoc. Mój ojciec zył po smierci z mamą z kobietą(jego miłoscią), okzałao się ze jak jest chory, pooli ale kulturalnie , zaczeła się go pozbywac i ok..miała do tego prawo. tylko problem w tym , ze mój ojciec nie przyjmuje tego do widommosci(przyczyna moze byc choroba), poswiecił nas (mnie i siostry z rodzinami)dla niej.Jest od niej uzalezniony. szuka jej po domu, chodzi do niej, wystaje pod drzwiami, a wszelkie moje ingerecje, zeby go odsunac od niej , skonczyły się obwinianiem mnie, oskrazaniem o niestworzone rzeczy. Bylismy z nim u psychaitry,stwierdził,ze nie czuje z nami więzi emocjonalnej, Ona jest jego swiatem i celem w zyciu. Uwolniłam sie od niej , bo namnie chciał wymóc, zebym go pilnowała, zeby do niej nie chodził, (a sam go przyjmuje jak potrzwbuje,).Chciał mnie obarczyc za to wszytko winą.Nie pozwoliłam na to. mam 2 siestrym jedna daje mi wytyczne z daleka, twierdzi,ze mieszkam z nim mam się nim zajmowac ona mi pomaga z daleka.Powczorajszej rozmowie z Pnią mojego ojca...stwierdziły,ze to moja wina(nie powiedzuały wprost)..bo go nie pilnuje. Druga umyła rece, bo raz go wzieła do siebie na weekend to odstawił jej takie szopki, ze nie chce wiecej. We mnie rodzi sie bunt, dlaczego jestem ztym sama skoro nas jest wiecej. raz chca zebym sie szybciej wyprowdziła(remontujemy swój dom)wtedy dopiero zacza działc i cos robbic z ojcem.Z drugiej się boja bo co bedzie z nim jak mnie nie bedzioe i zoastanie sam.Kołko maslane. najgorsze jest we mnie to,ze nie czuje nic kompletnie do ojca..To mnie strasznie meczy, bo powinnma czuc miłosc i co za tym idzie martwic sie o niego i pielegnowac , troszczyc.. we mnie tego nie ma, czy jestem człowiekim, bez \'\'serca\'\'..czy ze mna jest cos nie tak.. Jest we mnie ogromna złosc i przymus, meczy mnie to ostanio starsznie.nie wiem co mam zrobic,wzisac się za bary i zmusic sie do takich emocji9choc wiem ,ze to bedzie kosztem mnie. marze o uwolnieniu się, ucieczce.. Jeszcze co do ojca..on nas traktuje jak wroków, czsami ma przebłyski,ze uwaza mnie za kogos z rodziny , ale nie kogos bliskiego mówi do mniej jej imieniem. Stram się zrozumiec,ze to choroba, ale jak był zdrowy, tez tak było, teraz tylko sie pogłebiło, teraz stało sie obsesja..która nie boli, ale odrzuca. Boje sie mojego poczucia winy, robie z siebie ofiare..a wiem do czego to prowdzi...raczej domyslam się, bo w tej chwili mam kołowrotek;. pozdrawim ciepło, wkoncu to z siebie wyrzuciłam...
  9. Niebo błekitne Nie przepraszaj ,ze updasz, masz do tego prawo..przytulam Pozwól mu , zyc swoim zyciem , pusc go wolno...przeciez to nie koniec swita.On nie umiera tylko wyjedza..daj mu ta wolność której Ty sama na ta chwile potrzebujesz... Pozwól sobie to wszytko przezyc i poczuc i pamietaj,ze wszytko mija... jestes na dobrej drodze, na chwile potrzebujesz odpocząc...zmeczyłas się i masz do tego prawo.. Na ta chwile nie jestes w stanie racjonalnie myslec...najlepszym wyjsciem przeczekac..nie robic nic.. pozdrawiam ciepło..
  10. wcieło mi post wrr Napisze tylko,ze o ile prosciej było by , gdyby kazdy miał odwage powiedziec co czuje i mysli, ile mniej było by trosk..ale to chyba marzenie scietej głowy. Dzisiaj miałm zajecia z dziweczynkami (13 lat), rozmawialismy o emocjach, bardzo ciezki temta w tym wieku.Jedna dziweczynka napisała o miosci, pieknie, byłam w szoku,ze wtym wieku tak mozna:) Ale na koncu było, ze cierpi, poniewaz nie moze powiedziec tego co czuje Tej osobie, bo boi sie konsekwencji i reakcji.Zadumałam sie nad tym , zadałm jej pytanie czy chciałby powiedziec i czuła by ulege powiedziła,ze tak , ale sie boi i tego nie zrobii..hmm tak jest z dorosłymi co dziwic sie dzioecku, tak jestesmy wychiwani,chowac w sobie ,zeby czsami sie nie osmieszyc, publika bardziej dostrzegana niz włsne potrzeby..ale cóz.. Mezczyzni szególnie,bez płaczu, maja byc twrdzi i silni , bez mazgajstwa i wrazliwosci bo to nie przystoi mezczyznie,i potem tak jak pisała Ewa\"szczęk metalicznego blasku.\"gdzies cos słychac ale nie wiadomo gdzie\"\'a najlepiej to zagłuszyc, coby nie uwierało.. potem mamy niedorozwojów emocjonalnych o których sie obijamy jak kukły..ehhh Cieszę sie ,ze jestem na tym topiku, ze sama nie chce wydawac jaskis pisko- dzwieków, tylko melodie swiadomosci, i miłosci..która daje ukojenie i spokój..:)
  11. Niebo błekitne[kwiatek} kazdy z nas jest inny, ma inne zapotrzebowania i potrzeby. Wiec zapytaj się siebie, co Cię uwiera w tej sytacji. Bo przeciez wszytko zakonczone, z tego co pisałas.jezeli czujesz dyskomfort tego,ze nie mozesz sie odezwac do niego, jak on Cie potrzebuje...moze wystraczy napisac..jezeli tak Ci na mnie zalezy, daj mi chwile spokoju, potrzebuje tego...koniec kropka, zrobisz jak uwazasz..i daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz, moze juz na zawsze.. Z jedej strony rozumiem Twojego toksyka...wymknełas mu się z pod kontroli, nie moze wiedziec co u Ciebie, nie dajesz znaku zycia, dla osoby uzaleznionej i kontrolujacej to ogromny szok.. On jest uzalezniony od Ciebie tak jak Ty byłas od niego, do tego potrzeba kontrolowania Ciebie(ma byc tak jak ja chcę, innej opcji nie ma)..znam to uczucie.. Potrzeba poprostu czasu, bez kontaktu,zeby zrozumiec o co chodzi..dostrzec gdzie tkwi bład.Ty juz to wiesz..on niestety nie, chwyta się wszytkiego,zeby zadziałoało, zeby przestało bolec.. Ale to juz jego sprawa , jak on sobie z tym poradzi, Ty ratuj siebie, ale mozesz dac mu do zroumienia, czego potrzebujesz i dlaczego tak sie zachowujesz..dla sioebie , zeby miec czyste sumienie, ale juz bez wciagania sie w \"\"taniec toksyczny\".. Pmietaj,ze Ty sama musisz wiedziec co dla Ciebie dobre.. Pozdrawiam ciepło.. Acha i pamietaj,ze jak się odezwiesz i pociagniesz to dalej, ciezko wyskoczyc z tego toru spowrotem..dopóki nie jest sie zdrowym i stabilnym psychicznie..
  12. jak patrze na mój nowy nick, to jakbym to nie była ja,tylko całkiem inna osoba:)dziwne uczucie:)
  13. Ewa napewno jakis znak. Przeczytałam swój wczesniejszy wpis i łzy mi leciały, potem jeszcze raz i słowa duszka\"nie rób nic\'\' i poczułam ulge:) Chyba na tą chwile tego potrzebuje, przerwy, od wszytkiego... Jezeli chodzi o niedojrzałosc emocjonlana, znowu cofnę sie do dziecinstwa, bo wiem ,ze tam są poczatki wszytkiego. Pamietam mój ojciec pięknie prawił o miłosci małzenskiej o poswiecaniu itp.., wszytkich pouczał a na boku wzdychał do innej kobiety.Wszytko było na pokaz,kwity dla mamy, prezenty,uroczystosci w domu,wszytkim pokazywał jak bardzo kocha mame..i ja temu wierzyłam, nie temu co widziałam( bo byłam swiadkiem wzdychania) tylko co słyszałam.Zapewnie powstał we mnie konflikt i to bardzo dotkliwy..Wierzyłam,ze mój ukochany tata jest szczery prawdziwy, przeciez tak pieknie mówił, a tamto wyprłam.Przestałm wierzyc sobie...zawierzyłm innym.. najsmieszniejsze,ze wszyscy widzieli co sie dzieje u nas, a ja i moje siostry bysmy serce dałay sobie wyrwac za ojca..a nie pozwoliły powiedziec złego słowa na ojca.. moja mama podtrzymywała ten kult, moze bała sie, moze chciała zachowac tą iluzje, dla dobra dzieci , rodziny.. Nie oceniam nikogo,kazdy zył po swojemu, jak na tamtą chwile potrafił.. Po smierci mamy nasz ukochonany tata,którego postawilismy na piedestale,pokazał prawdziwa twarz...maska opadła...straszny widok...było to 5 lat temu... Juz mnie ten widok nie boli, widze prawdziwe oblicze, narazie postawiłm na obojetnosc, tylko tyle jestem wstanie do siebie dopuscić.. Pierwszy płacz nad soba, taki prawdziwy, autentyczny był rok temu, na zajeciach z emocjami,był to tak silny spazmatyczny płacz a ja go powstrzymywałam, bo przeciez nie wypada, ale nie mogłam, wszytkie tamy pusciły, a ja nie wiedziałm dlaczego? co sie dzieje? Od tej pory , jestm wyczulona na kady sygnał we mnie, bo on cos mi mówi.Pozwalm sobie na płacz, bo zapłaczem kryje się jakas prawda do przepracowania...czsami dochodze po czasie, wystrczy jakies słowo, gest i jestem w domu:) A czsami ugrzezne ..tak jak ostanio... Co do mojego krytyka, jest go we mnie mało, raczej obserwator,obserwuje siebie z boku. Stad wiem o moijej potrzebie kontrolowania,która mniw wymeczyła. od ponad roku walcze z uzaleznieniem od osoby(rok temu dopiero sobie to uswiadomiałam)..jest o wiele lepiej niz pólroku temu, ale to jeszcze nie to.. Jeszcze za duzo bólu, za duzo updków i cofania się...
  14. I ja zmieniłam nick...:)z zakreconej na kuleczke szcscia:) duszku Weroniki, masz racje tylko my jesteśmy odpowiedzilny za zmiany w nas, robimy to bo chcemy i dla siebie, ale czsami potrzebny jest ten ktos wodpowiednim czasie..ja włsnie czuje taka potrzebe. Czuję potrzebe, zeby kto mi powiedział to jedno odpwiednie słowo, bo...ugrzezłam? wiem , czego chcę a czego nie. Te pukty , które tu przedstawiłes wczoraj, znam i tak do tego podchodzę, oprócz jednego, zauwazyłam ,ze zrobiłam sie za powazna, za bardzo skupiłam sie na swoim wnetrzu..nie dostrzegam zwykłej radosci, p[rzestałm ,zartować..jestem za powazna, nie byłam taka nigdy. Najgorzej jest sobie wytłumaczyc wszytko w fazie bólu emocjnlanym, kiedy dopda Cię nagle . Mam swiadomosc,ze to minie i to pomaga, nie złamac się całkiem..Potem jest spokojniej, ale czuje sie wymeczona. Wiem dlaczego ten ból sie pojawia, wczoraj i dzisij to odkryłam, bark kontroli.Nie mam wpływu na to co sie dzije, nic nie moge zrobic i to boli... Widze cos , na co nie mam wpływu, wydrzyło sie cos na co nie mam wpływy...nie przeze mnie , nie dlatego ze tak chciałam..ktos inny zadecydował , ktos inny zrobił to po swojemu...a ja nie mam na to wpływu...i to boli wiem uzalezenienie i i próba kontroli wszytkiego..teraz sa efekty i skutki w postaci bólu i niemocy. ja to wszytko wiem tylko jak to ogarnac, jak sobie pomóc..? Niby puszczam wszytkich wolno, daje przestrzen, stram się nie komntrolowac a to dalej boli... nawet moja wewnetrzna dziewczynka, umiesiła toksyka w za scina, zeby patrzec na niego, kontrolowac a nie chce puscic go wolno..raz go wypusciłysmy, ale zabolało nas to..pierwszy raz po długim czasie i znowu jest za scina przezroczysta... Teraz wiem ,ze to mój najwiekszy problem, dac wszytkim zyc po swojemu,kochac ludzi nie za cos ale tak poprostu...szanowac ich..i pozwolic byc odpowiedzilnym za siebie. ta kontrola doprowadziła mnie do uzaleznienia od ludzi, spowodowała,ze spotkałm na drodze człowieka, na który mi pokzał,ze nie bedzie tak ja chce, ze nie pozwoli sie kontrolowac, na nic gierki i manipulacje..bo zawsze przegrywam ja.. Wiec przestałam, stram sie zyc swoim zyciem, mam cele, które sie realizuja wszytkie po kolei... mam duzo rzeczy do naprawienia, a przedew szytkim siebie... Ale widze nadzije, ucze się miłosci do siebie i szacunku.. Jeszcze jedno pytanie, masz moze duszku,kasiazke \"tesknota silenej kobiety za silnym mezczyzna\" w formie ebooka, bo nie moge znalesc i w bibliotece tez u mnie brak...
  15. ok, dzięki szlkanko:)...odezwe sie moze nie dziś nie jutro..ale jak przyjdzie na to czas.. Pozdrwiam ciepło
  16. masz racje.. mam blokade..bo Twoje słowa wywołały we mnie opór i łzy.. to piękne przesłanie zmiany nicku...to hołd zmiany..zmiany dzieki komus...miłes szczescie...
  17. pełna szklanko, czy Twój meil jest aktualny? Lubiałam kiesdyś Cię czytać, byłas konkretna i wywazona:)..chciałabym Ci zadać pare pytan:), chyba nie na darmo pojawiłas się na topiku:) Pozdrawiam
  18. duszek weroniki-pytanie moze dociekliwe, czemu zmina nicka i czemu akurtat na taki?jesli nie chcesz nie odpowidaj.. U mnie pojawiają się symptomy bólu,przyjmuje go , za kadym razem, nie mam siły pytac dlaczego, cieszę się ,ze przemija..ja wiem ,ze przeminie i to sie sprwdza:)..potem jest spokój i ulga. Jeszcze jedno,moja wewnetrzna dziweczynkai ja:Pwsadziłysmy mojego \'\'toksyka\'\'za szklako-gumowa sciane..Ona bardzo się z tego cieszy , czuje sie bezpiecznie, widzę jej radość(złosci się jak nawet patrze w strone \'\'toksyka\'\') .. a ja..?czy to objaw schozofremi..?głupieje..:(
  19. Witam.. Ja tym razem rozumiem Autodeoxa. Umysł tworzy projekcje, dogrzebuje się do naszych przezytych doswiadczeń i do kazdego przezytego zdazenia przykleja etykietke.Wiec wracmy do puktu wyjscia i myslimy straymi nawykami a co za tym idzie zachowujemy i czujemy sie jak wczesniej, czyli wpdamy w stare nawyki. Myslę, ze odczucia sa tym co daje nam sygnał, co jest prawdziwe,\"\'moje\'\'..daja nam sygnał, ze trzeba pogrzebac głebiej w sobie, odszukac, prawdziwosc i szerosc nas samych. Mysli są narzedziem, które odpowiednio trzeba przekierunkowc na nasza korzysc. Przepraszam za chaotycznos mysli, ale tak włsnie sie dzisiaj czuje i tak myslę..:) Pozdrwaim ciepło
  20. Yeez Poczułam to, co napisałaś do Od wczoraj , czuje się rozbita.Docieram coraz głebiej, rozumie coraz lepiej.To powoduje, ze czuje sie jakby kolejna skorupa opadła.Roztrzaskala się na drobny mak, dlatego czuje sie troche zmeczona, bezwolna. To nie jest tak, ze obwiniam rodziców, mam troche zal do ojca,ale to głebszy temat, nie mam siły dzisiaj go rostąrzsać. Zrozumiałam, skad moja potrzeba akceptacji, zainteresowania moja osoba, skąd poczucie nizszosci, brak wiary w siebie i we własne siły. Jest na to jedno lekarstwo- miłosc do siebie. Jestem na dobrej drodze. Czytam od dawna ten topik, ale dopiero teraz zaczynam go czuc, całą sobą . Nawet pisanie tutaj mi pomaga, bo mam odwage pisac,bo ucze sie ,ze nie musze byc zauwazana i moje problemy nie są najwazniesze dla innych.(co nie znaczy,ze jestem gorasza, tak kiedys myslłam)...ale są najwazniejsze dla mnie i ode mnie zalezy co bedzie dalej...moge pomóc sobie sama, korzystajac z narzedzi i porad innych. Wszytkim za to bardzo dziękuje
×