Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

szczęściatko

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez szczęściatko

  1. Bardzo cenna dysusja się wytworzyła, zresztą jak zawsze na tym topiku. Vacancy-dzięki za wstawke o swiadomosci emocjonlanej \'\'Jeśli między tym co robimy, a uznawaną przez nas wartością zachodzi sprzeczność, rezultatem tego będzie złe samopoczucie objawiające się poczuciem winy, wstydu, wyrzutami sumienia. Natomiast wybór, którego dokonujemy kierując się naszym wewnętrznym kompasem dodaje energii, poczucia dobrze spełnionej pracy.\'\' Własnie borykam się z tym ostanio.Czuje ,ze bark mi sił, mam problem ze wstwaniem, czuje jak by ubyło ze mnie powietrze. a to dlatego,ze wkreciłam się w poczucie winy, wyrzuty sumienia i weszłam wsyndrom ofiary. dotyczy to dokładnie moich relacji z ojcem.Jest chory, mieszkam z nim, ale juz niedługo moze do 4 miesiecy. Nawet zeby zrelacjonowac sytacje , czuje pustke jakos niemoc. Mój ojciec zył po smierci z mamą z kobietą(jego miłoscią), okzałao się ze jak jest chory, pooli ale kulturalnie , zaczeła się go pozbywac i ok..miała do tego prawo. tylko problem w tym , ze mój ojciec nie przyjmuje tego do widommosci(przyczyna moze byc choroba), poswiecił nas (mnie i siostry z rodzinami)dla niej.Jest od niej uzalezniony. szuka jej po domu, chodzi do niej, wystaje pod drzwiami, a wszelkie moje ingerecje, zeby go odsunac od niej , skonczyły się obwinianiem mnie, oskrazaniem o niestworzone rzeczy. Bylismy z nim u psychaitry,stwierdził,ze nie czuje z nami więzi emocjonalnej, Ona jest jego swiatem i celem w zyciu. Uwolniłam sie od niej , bo namnie chciał wymóc, zebym go pilnowała, zeby do niej nie chodził, (a sam go przyjmuje jak potrzwbuje,).Chciał mnie obarczyc za to wszytko winą.Nie pozwoliłam na to. mam 2 siestrym jedna daje mi wytyczne z daleka, twierdzi,ze mieszkam z nim mam się nim zajmowac ona mi pomaga z daleka.Powczorajszej rozmowie z Pnią mojego ojca...stwierdziły,ze to moja wina(nie powiedzuały wprost)..bo go nie pilnuje. Druga umyła rece, bo raz go wzieła do siebie na weekend to odstawił jej takie szopki, ze nie chce wiecej. We mnie rodzi sie bunt, dlaczego jestem ztym sama skoro nas jest wiecej. raz chca zebym sie szybciej wyprowdziła(remontujemy swój dom)wtedy dopiero zacza działc i cos robbic z ojcem.Z drugiej się boja bo co bedzie z nim jak mnie nie bedzioe i zoastanie sam.Kołko maslane. najgorsze jest we mnie to,ze nie czuje nic kompletnie do ojca..To mnie strasznie meczy, bo powinnma czuc miłosc i co za tym idzie martwic sie o niego i pielegnowac , troszczyc.. we mnie tego nie ma, czy jestem człowiekim, bez \'\'serca\'\'..czy ze mna jest cos nie tak.. Jest we mnie ogromna złosc i przymus, meczy mnie to ostanio starsznie.nie wiem co mam zrobic,wzisac się za bary i zmusic sie do takich emocji9choc wiem ,ze to bedzie kosztem mnie. marze o uwolnieniu się, ucieczce.. Jeszcze co do ojca..on nas traktuje jak wroków, czsami ma przebłyski,ze uwaza mnie za kogos z rodziny , ale nie kogos bliskiego mówi do mniej jej imieniem. Stram się zrozumiec,ze to choroba, ale jak był zdrowy, tez tak było, teraz tylko sie pogłebiło, teraz stało sie obsesja..która nie boli, ale odrzuca. Boje sie mojego poczucia winy, robie z siebie ofiare..a wiem do czego to prowdzi...raczej domyslam się, bo w tej chwili mam kołowrotek;. pozdrawim ciepło, wkoncu to z siebie wyrzuciłam...
  2. Niebo błekitne Nie przepraszaj ,ze updasz, masz do tego prawo..przytulam Pozwól mu , zyc swoim zyciem , pusc go wolno...przeciez to nie koniec swita.On nie umiera tylko wyjedza..daj mu ta wolność której Ty sama na ta chwile potrzebujesz... Pozwól sobie to wszytko przezyc i poczuc i pamietaj,ze wszytko mija... jestes na dobrej drodze, na chwile potrzebujesz odpocząc...zmeczyłas się i masz do tego prawo.. Na ta chwile nie jestes w stanie racjonalnie myslec...najlepszym wyjsciem przeczekac..nie robic nic.. pozdrawiam ciepło..
  3. wcieło mi post wrr Napisze tylko,ze o ile prosciej było by , gdyby kazdy miał odwage powiedziec co czuje i mysli, ile mniej było by trosk..ale to chyba marzenie scietej głowy. Dzisiaj miałm zajecia z dziweczynkami (13 lat), rozmawialismy o emocjach, bardzo ciezki temta w tym wieku.Jedna dziweczynka napisała o miosci, pieknie, byłam w szoku,ze wtym wieku tak mozna:) Ale na koncu było, ze cierpi, poniewaz nie moze powiedziec tego co czuje Tej osobie, bo boi sie konsekwencji i reakcji.Zadumałam sie nad tym , zadałm jej pytanie czy chciałby powiedziec i czuła by ulege powiedziła,ze tak , ale sie boi i tego nie zrobii..hmm tak jest z dorosłymi co dziwic sie dzioecku, tak jestesmy wychiwani,chowac w sobie ,zeby czsami sie nie osmieszyc, publika bardziej dostrzegana niz włsne potrzeby..ale cóz.. Mezczyzni szególnie,bez płaczu, maja byc twrdzi i silni , bez mazgajstwa i wrazliwosci bo to nie przystoi mezczyznie,i potem tak jak pisała Ewa\"szczęk metalicznego blasku.\"gdzies cos słychac ale nie wiadomo gdzie\"\'a najlepiej to zagłuszyc, coby nie uwierało.. potem mamy niedorozwojów emocjonalnych o których sie obijamy jak kukły..ehhh Cieszę sie ,ze jestem na tym topiku, ze sama nie chce wydawac jaskis pisko- dzwieków, tylko melodie swiadomosci, i miłosci..która daje ukojenie i spokój..:)
  4. Niebo błekitne[kwiatek} kazdy z nas jest inny, ma inne zapotrzebowania i potrzeby. Wiec zapytaj się siebie, co Cię uwiera w tej sytacji. Bo przeciez wszytko zakonczone, z tego co pisałas.jezeli czujesz dyskomfort tego,ze nie mozesz sie odezwac do niego, jak on Cie potrzebuje...moze wystraczy napisac..jezeli tak Ci na mnie zalezy, daj mi chwile spokoju, potrzebuje tego...koniec kropka, zrobisz jak uwazasz..i daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz, moze juz na zawsze.. Z jedej strony rozumiem Twojego toksyka...wymknełas mu się z pod kontroli, nie moze wiedziec co u Ciebie, nie dajesz znaku zycia, dla osoby uzaleznionej i kontrolujacej to ogromny szok.. On jest uzalezniony od Ciebie tak jak Ty byłas od niego, do tego potrzeba kontrolowania Ciebie(ma byc tak jak ja chcę, innej opcji nie ma)..znam to uczucie.. Potrzeba poprostu czasu, bez kontaktu,zeby zrozumiec o co chodzi..dostrzec gdzie tkwi bład.Ty juz to wiesz..on niestety nie, chwyta się wszytkiego,zeby zadziałoało, zeby przestało bolec.. Ale to juz jego sprawa , jak on sobie z tym poradzi, Ty ratuj siebie, ale mozesz dac mu do zroumienia, czego potrzebujesz i dlaczego tak sie zachowujesz..dla sioebie , zeby miec czyste sumienie, ale juz bez wciagania sie w \"\"taniec toksyczny\".. Pmietaj,ze Ty sama musisz wiedziec co dla Ciebie dobre.. Pozdrawiam ciepło.. Acha i pamietaj,ze jak się odezwiesz i pociagniesz to dalej, ciezko wyskoczyc z tego toru spowrotem..dopóki nie jest sie zdrowym i stabilnym psychicznie..
  5. jak patrze na mój nowy nick, to jakbym to nie była ja,tylko całkiem inna osoba:)dziwne uczucie:)
  6. Ewa napewno jakis znak. Przeczytałam swój wczesniejszy wpis i łzy mi leciały, potem jeszcze raz i słowa duszka\"nie rób nic\'\' i poczułam ulge:) Chyba na tą chwile tego potrzebuje, przerwy, od wszytkiego... Jezeli chodzi o niedojrzałosc emocjonlana, znowu cofnę sie do dziecinstwa, bo wiem ,ze tam są poczatki wszytkiego. Pamietam mój ojciec pięknie prawił o miłosci małzenskiej o poswiecaniu itp.., wszytkich pouczał a na boku wzdychał do innej kobiety.Wszytko było na pokaz,kwity dla mamy, prezenty,uroczystosci w domu,wszytkim pokazywał jak bardzo kocha mame..i ja temu wierzyłam, nie temu co widziałam( bo byłam swiadkiem wzdychania) tylko co słyszałam.Zapewnie powstał we mnie konflikt i to bardzo dotkliwy..Wierzyłam,ze mój ukochany tata jest szczery prawdziwy, przeciez tak pieknie mówił, a tamto wyprłam.Przestałm wierzyc sobie...zawierzyłm innym.. najsmieszniejsze,ze wszyscy widzieli co sie dzieje u nas, a ja i moje siostry bysmy serce dałay sobie wyrwac za ojca..a nie pozwoliły powiedziec złego słowa na ojca.. moja mama podtrzymywała ten kult, moze bała sie, moze chciała zachowac tą iluzje, dla dobra dzieci , rodziny.. Nie oceniam nikogo,kazdy zył po swojemu, jak na tamtą chwile potrafił.. Po smierci mamy nasz ukochonany tata,którego postawilismy na piedestale,pokazał prawdziwa twarz...maska opadła...straszny widok...było to 5 lat temu... Juz mnie ten widok nie boli, widze prawdziwe oblicze, narazie postawiłm na obojetnosc, tylko tyle jestem wstanie do siebie dopuscić.. Pierwszy płacz nad soba, taki prawdziwy, autentyczny był rok temu, na zajeciach z emocjami,był to tak silny spazmatyczny płacz a ja go powstrzymywałam, bo przeciez nie wypada, ale nie mogłam, wszytkie tamy pusciły, a ja nie wiedziałm dlaczego? co sie dzieje? Od tej pory , jestm wyczulona na kady sygnał we mnie, bo on cos mi mówi.Pozwalm sobie na płacz, bo zapłaczem kryje się jakas prawda do przepracowania...czsami dochodze po czasie, wystrczy jakies słowo, gest i jestem w domu:) A czsami ugrzezne ..tak jak ostanio... Co do mojego krytyka, jest go we mnie mało, raczej obserwator,obserwuje siebie z boku. Stad wiem o moijej potrzebie kontrolowania,która mniw wymeczyła. od ponad roku walcze z uzaleznieniem od osoby(rok temu dopiero sobie to uswiadomiałam)..jest o wiele lepiej niz pólroku temu, ale to jeszcze nie to.. Jeszcze za duzo bólu, za duzo updków i cofania się...
  7. I ja zmieniłam nick...:)z zakreconej na kuleczke szcscia:) duszku Weroniki, masz racje tylko my jesteśmy odpowiedzilny za zmiany w nas, robimy to bo chcemy i dla siebie, ale czsami potrzebny jest ten ktos wodpowiednim czasie..ja włsnie czuje taka potrzebe. Czuję potrzebe, zeby kto mi powiedział to jedno odpwiednie słowo, bo...ugrzezłam? wiem , czego chcę a czego nie. Te pukty , które tu przedstawiłes wczoraj, znam i tak do tego podchodzę, oprócz jednego, zauwazyłam ,ze zrobiłam sie za powazna, za bardzo skupiłam sie na swoim wnetrzu..nie dostrzegam zwykłej radosci, p[rzestałm ,zartować..jestem za powazna, nie byłam taka nigdy. Najgorzej jest sobie wytłumaczyc wszytko w fazie bólu emocjnlanym, kiedy dopda Cię nagle . Mam swiadomosc,ze to minie i to pomaga, nie złamac się całkiem..Potem jest spokojniej, ale czuje sie wymeczona. Wiem dlaczego ten ból sie pojawia, wczoraj i dzisij to odkryłam, bark kontroli.Nie mam wpływu na to co sie dzije, nic nie moge zrobic i to boli... Widze cos , na co nie mam wpływu, wydrzyło sie cos na co nie mam wpływy...nie przeze mnie , nie dlatego ze tak chciałam..ktos inny zadecydował , ktos inny zrobił to po swojemu...a ja nie mam na to wpływu...i to boli wiem uzalezenienie i i próba kontroli wszytkiego..teraz sa efekty i skutki w postaci bólu i niemocy. ja to wszytko wiem tylko jak to ogarnac, jak sobie pomóc..? Niby puszczam wszytkich wolno, daje przestrzen, stram się nie komntrolowac a to dalej boli... nawet moja wewnetrzna dziewczynka, umiesiła toksyka w za scina, zeby patrzec na niego, kontrolowac a nie chce puscic go wolno..raz go wypusciłysmy, ale zabolało nas to..pierwszy raz po długim czasie i znowu jest za scina przezroczysta... Teraz wiem ,ze to mój najwiekszy problem, dac wszytkim zyc po swojemu,kochac ludzi nie za cos ale tak poprostu...szanowac ich..i pozwolic byc odpowiedzilnym za siebie. ta kontrola doprowadziła mnie do uzaleznienia od ludzi, spowodowała,ze spotkałm na drodze człowieka, na który mi pokzał,ze nie bedzie tak ja chce, ze nie pozwoli sie kontrolowac, na nic gierki i manipulacje..bo zawsze przegrywam ja.. Wiec przestałam, stram sie zyc swoim zyciem, mam cele, które sie realizuja wszytkie po kolei... mam duzo rzeczy do naprawienia, a przedew szytkim siebie... Ale widze nadzije, ucze się miłosci do siebie i szacunku.. Jeszcze jedno pytanie, masz moze duszku,kasiazke \"tesknota silenej kobiety za silnym mezczyzna\" w formie ebooka, bo nie moge znalesc i w bibliotece tez u mnie brak...
  8. ok, dzięki szlkanko:)...odezwe sie moze nie dziś nie jutro..ale jak przyjdzie na to czas.. Pozdrwiam ciepło
  9. masz racje.. mam blokade..bo Twoje słowa wywołały we mnie opór i łzy.. to piękne przesłanie zmiany nicku...to hołd zmiany..zmiany dzieki komus...miłes szczescie...
  10. pełna szklanko, czy Twój meil jest aktualny? Lubiałam kiesdyś Cię czytać, byłas konkretna i wywazona:)..chciałabym Ci zadać pare pytan:), chyba nie na darmo pojawiłas się na topiku:) Pozdrawiam
  11. duszek weroniki-pytanie moze dociekliwe, czemu zmina nicka i czemu akurtat na taki?jesli nie chcesz nie odpowidaj.. U mnie pojawiają się symptomy bólu,przyjmuje go , za kadym razem, nie mam siły pytac dlaczego, cieszę się ,ze przemija..ja wiem ,ze przeminie i to sie sprwdza:)..potem jest spokój i ulga. Jeszcze jedno,moja wewnetrzna dziweczynkai ja:Pwsadziłysmy mojego \'\'toksyka\'\'za szklako-gumowa sciane..Ona bardzo się z tego cieszy , czuje sie bezpiecznie, widzę jej radość(złosci się jak nawet patrze w strone \'\'toksyka\'\') .. a ja..?czy to objaw schozofremi..?głupieje..:(
  12. Witam.. Ja tym razem rozumiem Autodeoxa. Umysł tworzy projekcje, dogrzebuje się do naszych przezytych doswiadczeń i do kazdego przezytego zdazenia przykleja etykietke.Wiec wracmy do puktu wyjscia i myslimy straymi nawykami a co za tym idzie zachowujemy i czujemy sie jak wczesniej, czyli wpdamy w stare nawyki. Myslę, ze odczucia sa tym co daje nam sygnał, co jest prawdziwe,\"\'moje\'\'..daja nam sygnał, ze trzeba pogrzebac głebiej w sobie, odszukac, prawdziwosc i szerosc nas samych. Mysli są narzedziem, które odpowiednio trzeba przekierunkowc na nasza korzysc. Przepraszam za chaotycznos mysli, ale tak włsnie sie dzisiaj czuje i tak myslę..:) Pozdrwaim ciepło
  13. Yeez Poczułam to, co napisałaś do Od wczoraj , czuje się rozbita.Docieram coraz głebiej, rozumie coraz lepiej.To powoduje, ze czuje sie jakby kolejna skorupa opadła.Roztrzaskala się na drobny mak, dlatego czuje sie troche zmeczona, bezwolna. To nie jest tak, ze obwiniam rodziców, mam troche zal do ojca,ale to głebszy temat, nie mam siły dzisiaj go rostąrzsać. Zrozumiałam, skad moja potrzeba akceptacji, zainteresowania moja osoba, skąd poczucie nizszosci, brak wiary w siebie i we własne siły. Jest na to jedno lekarstwo- miłosc do siebie. Jestem na dobrej drodze. Czytam od dawna ten topik, ale dopiero teraz zaczynam go czuc, całą sobą . Nawet pisanie tutaj mi pomaga, bo mam odwage pisac,bo ucze sie ,ze nie musze byc zauwazana i moje problemy nie są najwazniesze dla innych.(co nie znaczy,ze jestem gorasza, tak kiedys myslłam)...ale są najwazniejsze dla mnie i ode mnie zalezy co bedzie dalej...moge pomóc sobie sama, korzystajac z narzedzi i porad innych. Wszytkim za to bardzo dziękuje
  14. Przypomniało mi się jeszcze (jas lawina wspomnien), w wieku 2,5 roku poszłam do przedszkola i cholera byłam tym wrednym dzieckiem bo \'\'wyłam\'\'jak głupia.Nie pamietam ,zeby któras z wychowczyn, poszedeszła do mnie i przytuliła, powiedziała cos kojacego..NIE!! dali mi zabawke i zostwili w koncie , az sie uspokoje.. Pamietam jak zazdrosnie ptrzałam jak jedna moja ulubiona wychowaczyni przytulała moja kolezanke, a ja stałam z boku i patrzałm, tez próbowałm się przymilac ale nie byłam przeciez grzecznym dzieckiem tylko besksą, która sprawia problemy, to jak kogos takiego mzna lubic..sic!!!!!!Raz nawet uciekłam z przedszkola:)w koncu się mna zainteresowano:):)heheh Druga scena , jestem w zerówce(tez wtym samyam przedszkolu), uczymy sie literek,czytamy przy pani..a ja nie umiem..nie umiem czytac..nikt mnie nie nuczył, nie pociwiczył ze mna..Pamietam to spojrzenie nuczycileki, smiech dzieci...czuałm sie gorsza..głupia po prostu głupia.. Pierwsza klasa , chodziałm soebie po klasie bo sie nudziałam, nie dziwie się skoro juz miałam takie braki...i znowu poczucie,ze jestem głupsza i gorsza.. Nie miałam w sobie wycwiczonej opcji, trzeba usiasc i sie nauczyc..innej opcji nie ma..przeciez byałam rozpieszczonym dzieckiem , leniem tak mnie okreslano..nawet na badania mnie wysłno i okazało sie,ze jestem normalna..o matko!!!! Dalej nie pamietam, chybalktos musiał przysiac ze mna i nadrobic bo nie powtrzałm klasy..ale nigdy nie wysiłam sie za bardzo..bo po co? skoro nikt tym sie nie interesował.. Oczywiscie rodzice umoralniali mnie po zebraniu i miałam kary oczywiscie:)..ale nic po ztym.. Próbowałm sie \'\'wziasc w garsc\"\"..ale niestety brak systematycznosci.. Pamietam jak potrafiłm kombinowac wszkole..kiedys nie napisałm wypracowania a nauczycielka mnie spytała..wiec z głowy mówiłam udajac ,ze czytam i nauczycielka nawet nie zauwazyła:):) w koncu sie zajkłam i kazałam przyniesc zeszyt i wpadłam:) wiec stwierdzili len..ale nie głupi...:) Ale juz byłam w grupie tych sredno słabszych, nawet jak chciałm zabłysnac, i nauczyłam sie to i tak oceny miałm srednie..brak motywacji..? Teraz sie usmiecham na to wspomnienia...z podstawówki...wiem,ze zzbrakło mi wiary we wsłene siły i motywacji , wsparcia.. Okres przedszkola wpominam nie miło..nawet czuje złosc..cholerna złosc...
  15. Ewo nie zgodzę się z Tobą, w kwiestii, ze dziecko w wieku wyboru szkoły sredniej jest odpowiedzilne za siebie i za swoje wybory.. Ja od najmłodszych lat byłam zostawiona sama sobie, miałam \'\'kochanych\" rodziców.wszytkie fizyczne potrzeby miałam, zaspokojone, czyli , nakarmiona, umyta i tp....ale kompletnie nikt nie zaintersował się moimi innymi potrzebami..Rozumiem ,rodzice mieli swsóje problemy, ojciec zauroczony inna kobieta, mama napewno przezywała swój wewnetrzny dramat..Wiec nie dziwie sie,ze nie mieli siły, zeby zadbac o inne potrzeby moje...i mojego rodzenstwa, zreszta duzo straszego ode mnie.. Aczkolwiek nie winie siebie, ze zamiast do szkoły sredniej poszłam do zawodówki,bo nikt mi nie pokazał,ze systematycznoscia i konsekwencja dojdziesz tam gdzie chcesz... Nikt nie uczył sie ze mna, nie pilnował, nie uczył systematycznosci...wiec zostajac sama ze soba i wybierajac po swojemu , uciekałm w swój swiat był to swiat ksiazek...była mi wtym swiecie dobrze..jakie to schematyczne... na zewnatrz miałm wszytko...niektórzy mi zazdroscili, byałm uwazana za rozpieszconą...hmmm Nie winie za to tylko siebie, a długo mialm zal do siebie, czułam złosc, miałm poczucie nizszosci... W koncu jako dorosła zadecydowałm za siebie i po kolei konczyłam kolejne szkoły i do tej pory tak jest, mam głod wiedzy w jedym kierunku zwłaszcaza... co do moich dzieci, tez nie potrafiałm im przekazac wiedzy, której sama nie miałm, nie umiałm usiąsc z nimi i przypilnowac, robiałm to wybiórczo..robiłam to samo co moi rodzice..zyłam w swoim swiecie... teraz jest inaczej , sama sie dopinguje w systematycznosci i moje dzieci tez(do tej pory jest mi czsami ciezko, bo dalej potrafie uciec w swój swiat, systematycznosc mnie ogranicza,tak mi sie kojarzy, ale wiem tez, ze bez tegon nie osigne tego czego bede chciała) ..tlumacze czym jest nauka, uczymy sie wszyscy razem:) Sa rózne tego efekty, mój sredni syn jest podobny do mnie, tez poczuł sie odrzucony..Jest w nim wiele złosci i agresji(wiem, ze to krzyk o miłosc i zaintersowanie, którego w pewnym momencie mu zabrakło), powoli małymi kroczkami, rozładowujemy te miny...jest jeszcze szansa ma 10 lAt.. Zaczynajac podyplomwke na okreslonym kierunku..powiedziałm\'\'Mam problem z synem\" na to odpowiedział mi wykładowaca\'\'Ty nie masz probelmu z synem Ty masz problem ze sobą, wiec zacznij najpiew od siebie\"\" i tak się zaczeła moja praca nad soba co w kosekwencji przyniosło mi ulege i zroumienie poczynań syna.. Jest róznie czsami idziemy do przodu, czasem się cofamy , ale napewno jest o niebo lepiej niz kiedys... Jeszcze nawiąze do wewnetrzenego dziecka... Mam z nim kontak, bardzo mi to pomaga,jak jednoczymy sie w uscisku, czuje to uczucie, prawie jak ekstaza..tak mi sie kojarzy..:) Wczesniej na sama mysl płakłam.Kiedys przeczytałm dilog dorosłego ze swoim wew.dzieckiem, płakłam, az sie dusiałm z płaczu...najbardziej na słowa...\"\'bede Cię zawsze kochac i wsperac, zawsze na mnie mozesz liczyc...\" Moje dziewczynka jest czsami zła na mnie,wiem, ze gdzies ja tam zwiodłam, czsami potrzebuje tylko zabwy, uscisku, usmiechu czy rozmowy..A najwiecej potrzebuje miłosci, tych słow które mi utkwiły jw...wiem ,ze tego jej najbardziej było brak..zaintersowania,miłosci i zwykłych gestów, potwierdzajacych, ze jest , ze kogos interesuje, i ktos ja kocha..tak po prostu kocha, nie za cos tak poprostu za to ,ze jest... Pozdrawiam wszytkich... Do tej pory pamietam to uczucie...
  16. Dzięki oneill za rozjasnienie mi kwestii nadgorliwosci w sprawie potrzeby pomocy innym.Tak, masz racje, to moje poczucie winy, \"kaze\'\'mi biec z odciecza wszytkim skrzywdzonym, zebym zatuszowac moje poczucie winy,ze ja mam\" lepiej\"..A ma prwao mi byc\' lepiej czy gorzej bez poczucia winny..jakie to niby proste...kazdy kreuje sobie zycie po swojemu, nie jestem odpowiedzialna za innych tylko za siebie..jak to ulga...nie dzwigac bagazu całego swiata... Dzięki Niebo błekitne:), za ten fragment postu Ewy z Raju.. Tak włsnie towszytko działa, jak mamy wielkie braki w sobie i szukamy uzupełnienia na zewnątrz.. Prawie 40..co do Twojego znajomego, tez myslę, ze brak u niego miłosci własnej... Kocham siebie, potrafie kochac innych, co za tym idzie szanuje siebie i innych(nie uzywam). Poszukiwacze własnej przyjemnosci w seksie, tak naprwde poszukują bliskosci z druga osoba,seks daje takie chwilowe spełnienie..to właśnie poczucie bliskosci i wypełniania braków,ale bez miłosci jest tylko chwilową ułudą..daltego poszukuja dalej i dalej.. A mój uzalezniony umysł jest na etapie tesknoty, czsami bolesnej..wszytko wiem , wszytko rozumiem i jestem pogodzona..ale tesknie nieziemsko...za czym? za toksyną? To objaw ,ze jeszcze w tym głeboko tkwie.. Mój umysł, wymysla rózne scenariusze,zeby odezwac sie, zazyc narkotyku chociaz troszeczke,łapie sie na tym i usmiecham się do siebie...nie jest to proste..ale swiadomosc pomaga zatrzymac sie powiedziec...\"ok, masz prawo tesknic, ale nie masz prawa zaczac od nowa tego toksycznego tanca...dla siebie,bo kochasz siebie i chcesz dla siebie jak najlepiej\"Czesto w takich momentak nawiazuje kontakt ze swoim wewnetrznym dzieckiem i pomaga:)czuje wtedy ulge daje sobie sama to czego mi brakuje.. Dzisiaj pierwszy raz moje wewnetrzne dziecko zamieniło sie w niemowlaka.Trzymałam małe dziecko w bieciku:)... Jezeli ktos moze mi podac zródła, gdzie moge poczytac wiecej o wewnetrznym dziecku, dziekuje z góry.. Pozdrawiam ciepło..
  17. Witam:) Ja molestownie psychiczne zafudowłąm sobie sama, wchodzac w toksyczny związek(kochankowanie), za który zapłaciałam najdrozsza cene...siebie! Nie będe sie rozpisaywac dlaczego i po co..opisałam to tyle razy na innych topikach..i w koncu wylądowałm \'\'tu\'\'. Podczytuje Was od bardzo dawna ,chyba od roku albo wiecej...od tego zaczeła się przygoda z odnalezieniem włsnej tozsmosci... A zeby smieszniej było z\'\'wielkiej miłosci\'\'czytalm wszytko,zeby zmienic K i go zrozumiec. A zrozumiałm całkiem co innego..czego konsekwencją jest odwyk, czyli zakonczenie definitywne \'\'zwiazku\'\'.. Byłam (jestem)uzalezniona od osoby K.. Duzo mi daje czytanie waszych postów, duzo tez czytam, szukam rozwiazania, pomocy, zroumienia..dlaczego tak się stało, dlaczego do tego w ogóle doszło... Jeszcze nie dokopałam się do wszytkiego..ale juz czuję duzą ulge,ze nie jestem \'\'mutantem\'\',ze to co ja przechodze jest parwie,ze powszechne..teraz kwestia czy cos z tym robimy... Tez jestem przy tej teorii,ze poczatek wszytkich bolączek bierze się z dziecinstwa i nie sa tylko to moje słowa, ale tych co maja jakies powiazanie z psychologią..Nie kazdy ma odwage, obejrzec sie do tułu i \'\'pogrzebac \"doszukac się przyczyn.. Ja tez myslłam,ze jestem z szczesliwej rodziny..nawet mialam takie mysli,ze miałam cudowne dziecinstwo,to za kare bede miała pózniej w dorosłosci do dupy, bo za wszytko trzeba zapłacic...chore prawda? Nie wiem skad mi sie to wzieło, ale cigło sie za mna bardzo długo i tez tak się działo:)według zyczenia:) W koncy splotło sie pare wydarzen w moim zyciu i do tego K... wiecej nie trzeba było, updałam na \'\'pysk\"ostro sobie zdarałam co nie co..i zaczełam w koncu \'\'mysleć\",ze cos nie \'\'hallo\'\'z moim cudownym dziecinstwem, ze mna sama tez... Nie jestem jeszcze usatysfakcjonowana moją wiedza, planuje sie wybrac do terapeuty, chce dobrze \'\'pogrzebac \"w dziecinstwie, sama trochę sie boje..Pamietam tylko małe migawki, jestem zaskoczona,ze tak mało pamietam,jakbym wyprała dziecinstwo..dalczego? Ale te mogawki juz dały mi jakis obraz,ze nie było tak szczsliwie, jak mi sie wydawało..ale widomo taka wiedze rodzi się w bólach.. A teraz troche z innej beczki,dlaczego przyciagam ludzi, którzy wykorzystują moją \'\'pomocną dłon\'\' w mysl reguły\'\'dac palec beda chcieli ręke\"\' i tak włsnie jest.. Dzisiaj stanowczo powiedziałm, nie, owczem moge pomóc, ale nie moge byc wkrecana w poczucie winy i dyskomfort.. Nie czuałm sie z tym dobrze, ale jak bym zrobiła to co ode mnie ktos \"miłym głosikiem\"wymagał, byałabym zła na siebie.. I tak w koło, koncze jedną \'\'naduzytą znajomosc\"jak granice zostana przekroczone, zaraz pojawia sie druga, która po chwili okazuje się taka sama lub gorsza.. Zaczyna mnie to meczyc,czy mam cos w sobie, ze ludzie to czują i wykorzystuja,? czy ja mam takie ogromną potrzbe pomogania,ze ludzie to wyczuwają z kilometra i myslą\"\'jak się dajesz to twój problem\"..hmm moje grono znajomych sie zweza... Pozdrawiam. Pozdrawiam ...
  18. szczęściatko

    Mężatki zakochane...nie w mężu...

    Witajcie:) To nie smutek bije:), ja tak tego nie odczytuje...to spokój,słusznosc podjetych decyzji i akceptacja:) tak sobie odpowiedziałm,za Ciebie pinezko. Kazdy tworzy włana historie i odczytuje wszytko przez pryzmat włanych przezyc. Ja korzystjac z wolego czasu switecznego, przejzałam wtecz moje wpisy i innych, doszłam do 2007 roku... Co moge powiedziec teraz...?oczywiscie o sobie.. Czytajac siebie, widziałm małą biedną cziewczynke, z wielka potrzeba miłosci, która zewnetrznie starła się trzymac fason i byc silna i dzielna i starała się pocieszac innych..ale to tylko słowa.. A co było w srodku..jeden wielgi bałagan...na zewntarz pieknie w srodku bagno.. Ale ja tego nie widziałam,teraz stojac z boku, przytuliłabym tą mnie i pozwoliłabym byc jej sobą..wypłakac sie i stopic wszytkie maski... Pozwoliłabym jej pałakac tak długo,az by z niej wszytko wyszło...tego jej na tamtą chwile było potrzeba, kogos bliskiego, kto by jej nie ocenił, a pomógł wsparciem...kto by dał jej wskazówki, gdzie ma szukac prawdziwego szczscia, a to szczescie jest tak blisko...na wycigniecie reki..bo w nas...Od tego powinnismy zaczac..innej drogi nie ma..a ja szukałam go w ludziach.. Na dzien dzisiejszy...zyje tak jak pinezka.. zaczynam dostrzegac,ze zycie toczy sie dalej,ze potrafię sie smiac,cieszyc jak dziecko, wracam do zycia przed...i nie stram sie byc szczsliwa..tylko jestem:) Od póltora roku, monza powiedziec przestałam byc kochanką,od roku Go nie widziałam, od ponad miesieca zerwalm całkowity kontak..w sposób mało kuturalny:) ale tego potrzebowałm, odciac sie, zyc swoim zyciem, bo nikt za mnie go nie przezyje. nawet przyjzn powinna byc szczera, a nie aby była, nie zdawala mnie juz taki stan rzeczy.. Wiem,ze juz sie nie odezwie,jestem o to spokojna...moge zbierac się do kupy , juz pełna parą, bez zbednego balastu...czego wszytkim zycze:) Dziweczyny i chłopaki:)..napiszcie co u Was?na jakim etapie jestescie? Pozdrawiam cieplutko:)
  19. szczęściatko

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    ciekawi mnie...jak chcesz to wyslij mi meila i podaj swoje gg , to Ci trochę rozjasnię:)jak długo na ten dystans pracowałam:) mój meil pyskata9@o2.pl
  20. szczęściatko

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    ciekawi mnie---trzymaj sie...wiem, jak boli,jak swiat sie wali...ale pamietaj o tym bólu,zeby potem nie dac mu szansy...bo bedzie chciał \'\'wrócić\'\'jak z zoną się pokółoci...wtedy pomyśl czy warto,czy warto dac komus szanse.. komus kto traktuje Cię jak przytulanke(maskotke)jak przszkadza to w kąt...Chyba jestes warta duzo wiecej, szacunku i miłosci prawdziwej, szczerej, bez bólu, ponizania , naginania włanych potrzeb.. Ból kiedys minie, to przejsciowy stan...zawsze mija Popłacz, pozwól sobie na wszytkie emocje, przezyj zal, załobe a potem wyznacz sobie cele i odszukaj włane potrzeby...i do przodu...przytulam Cię cieplutko... Pozdrawiam reszte furomówieczek.. Jestem zoną, matką, od póltora roku nieaktywną kochnką, od ponad miesiaca zerwałm wszelki kontakt...stwierdziałm,ze takie pseudo przyjanie nie są mi do niczego potrzebne:)
  21. szczęściatko

    Mężatki zakochane...nie w mężu...

    Witam:) Z okazji Swiąt zycze Wszystkim, aby kazda(y) z nas miał(a) marzenia i doczekał(a) sie ich realizacji:). Nie ma nic wspanielszgo niz odkryć własny cel i miejsce w życiu:) Zycze tez,miłosci zdrowej i spokojnej,która daje nam poczucie bezpieczeństwa..i stabilizacji.. i miłosci własnej.. (do siebie samych) ..jezeli pokochamy siebie szczerze, takie psudo-miłoscie nam się nie zdarzą:)..:P Pozdrawim strarą gwardie, napiszcie co u Was?
×