Wczoraj miałam drugą część kanałowego :) Oczywiście pierwsze co zrobiłam, to poprosiłam o znieczulenie. Babka powiedziała, że to niepotrzebne, bo ząb powinien być już martwy. Okazało się że miała rację - nic a nic mnie nie bolało. Lekarka czyściła mi te kanały najpierw igiełkami, a potem taką mini szczotką jak do butelek ;-) Wiadomo, żadna przyjemność, ale ból jako takiego nie czułam. To czyszczenie, a później wypełnianie kanałów (w moim przypadku trzech) gutaperką i czymś tam jeszcze trwało ok. pół godziny. Potem babka wysłała mnie na rentgena, po 10 minutach wróciłam jej pokazać zdjęcie. Wszystko było w porządku. Dziurę w samym zębie zakleiła mi taką pseudo-plombą (która notabene już trochę mi się wykruszyła...), mam zgłosić się za miesiąc do zaklejenia zęba na amen :)
Całe leczenie nic a nic mnie nie bolało!!! No może odrobinkę tylko ukłucie przy podawaniu znieczulenia miesiąc temu ;-)
Nie bójta się :)