Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Czerwcowa pogoda

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Dziękuję wszystkim za odwiedzanie mojego tematu, u mnie wszystko bardzo dobrze, sprawa jest wygrana, ex złożył wniosek o apelację, ale nie wiem w ogóle na jakim wszystko jest etapie, było to ponad miesiąc temu. W każdym razie temat jest zamknięty, nie będę opisywać tutaj przebiegu wszystkiego bo o tym już w ogóle nie myślę i nie chcę do tego wracać. 7 września odbyła się ostatnia rozprawa, zachowanie byłego męża było poniżej wszelakich norm, ale jest to teraz po prostu już niewazne :). Również nie chowam do niego teraz żadnej urazy, nie mam żalu itp :). Nie wiem jeszcze jak potoczy się kwestia apelacji, ale nie przejmuje się tym bo raz, że była to kolejna próba odwrócenia kota ogonem i zrobienia z siebie ofiary, a dwa mam po prostu inne rzeczy teraz na głowie :). Prywatnie u mnie bardzo dobrze, ale zachowam to wszystko dla siebie. I tak podczas trwania wszystkiego co się wydarzyło zdecydowanie zbyt dużo osób czytało to forum. Tak czy inaczej, przeszłość zamknięta, jest to mój ostatni wpis, dzięki jeszcze raz za odwiedziny i bardzo serdecznie wszystkim życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku :)
  2. Hej, fajnie że czekacie, super że jeszcze ktoś tu zagląda :) Znowu czerwiec :) Minął rok od jego ucieczki (którą on zresztą nazywa w sądzie "wyprowadzką" :D) Czuję się dobrze, nie chcę pisać na razie nic dokładnie. Niedługo wybieram się na urlop za granicę. Nie myślę już o nim od dłuższej chwili, ale nie czuję już w tym momencie żadnego żalu i gniewu. Dziękuję losowi za ten rok, wiele się nauczyłam o sobie i o tym czego naprawdę chcę od życia :) Jego życie, jego wybory, jego niedojrzałe zachowanie :) każdy jest kowalem własnego losu, ja cieszę się że nie muszę już brać za to odpowiedzialności. pozdrawiam, trzymajcie się
  3. Już po rozprawie, ale nie po rozwodzie. Będzie jeszcze jedna. Nie napiszę na razie nic więcej, choć bym chciała :). Już tu chwilę nie zaglądałam, a tu wciąż jakieś odpowiedzi :). Niedługo minie rok. U mnie na dzień dzisiejszy jest bardzo dobrze, ale trzeba postawić jeszcze kropkę nad i. Napiszę więcej jeśli nadal będziecie chcieć i wtedy gdy będzie już the end. pozdrawiam wszystkich
  4. chciałabym Wam napisać parę słów, ale na razie nie mogę, następna rozprawa jest 14 maja, pozdrawiam.
  5. Znajomi znajomych mają pub i coś tam organizują :) Szkoda mi pod tym względem, że wierzyłam w nasze małżeństwo i nasz związek, więc myślałam, co oczywiste, że będzie inaczej. Ale z drugiej strony (już wcześniej o tym pisałam), już teraz widzę że z nim nie byłoby żadnego normalnego życia, z jego humorami i manią prześladowczą, całe życie musiałabym się obchodzić jak z jajkiem, o ile na początku jeszcze można byłoby to znieść to później, z biegiem lat byłoby gorzej. No i przede wszystkim......to ja chciałam ratować, zabiegać itp, a on po prostu przepadł bez kontaktu, więc nie.....odpowiadając na Twoje pytanie: patrząc na całokształt, nie nie żałuję tego co się stało. Jestem wdzięczna losowi, że teraz a nie za parę lat. I piszę to szczerze :)
  6. Hej :) Po świętach w porządku. Szykuję się powoli na Sylwestra. Nie miałam głowy załatwiać niczego w tym roku, wiadomo dlaczego, a tu samo się znalazło i zapowiada się fajnie :) Nie wiem czy on to czyta, czy już mu się znudziło, nie mam pojęcia, napisałabym Wam chętnie co on wyczyniał jakiś czas temu w pewnej sprawie, ale właśnie przez wzgląd na to że mógłby to czytać to sobie daruję. Sprawa 4 lutego, na pewno za jakiś czas opiszę wszystko czego teraz nie opisuję.
  7. Pisałam już o tym, nie chcę opisywać pewnych rzeczy na razie, licho nie śpi ;) ale fajnie że zaglądacie tutaj od czasu do czasu.
  8. o postępach na razie nie piszę, zrobię to w swoim czasie, natomiast u mnie jest ok, przeszłość już jest chyba tam gdzie jej miejsce :)
  9. Nie wiem czy tylko ja go faktycznie naprawdę kochałam, możliwe, bo prawda jest taka że kochałam go szczerze. Wspierałam go i ponad wszystko idealizowałam jego zalety, to był mój błąd. Zawsze też powtarzałam, że jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie....to chyba kolejny błąd biorąc pod uwagę fakt, że sama takiego zdania nie usłyszałam nigdy. Dla mnie ten schemat był tak prosty, że nawet nie zastanawiałam się nad innymi możliwościami. Po prostu: pobieramy się, kochamy, wspieramy i jesteśmy dla siebie najważniejsi. On widocznie nie widział tego w ten sposób, wątpię żeby to mógł zobaczyć z jakąś inną kobietą bo niby dlaczego mialoby mu się nagle odmienić? A przecież nie można być w czymś tylko na dziesięć procent, albo na sto albo w ogóle lepiej się nie pakować w nic. On zaangażował się w nasz związek właśnie chyba tylko na pół gwizdka. W zanadrzu miał zawsze wyjście ewakuacyjne, że może się spakować i wyjechać do swojego miasta. Wiedział, że matka będzie go do tego namawiać bo skoro ona była nieszzczęśliwa w swoim małżeństwie, skoro od niej odszedł mąż to dlaczego teraz miałoby się innym udać prawda? Trzeba zepsuć coś, co się ładnie zapowiada. Zresztą tyle razy on sam do tego się przyznawał, że "matka nie wie że żonę się ma na całe życie, najbardziej to by chciała żebym mieszkał w X z nią" i tak dalej. Mniejsza już o to :) Tak, kochałam go. Ale teraz jestem szczęśliwa, że uwolnił mnie od siebie. I chociaż sprawa jest jeszcze świeża i w toku, więc nie w głowie mi teraz wiązanie się z kim innym z rozbiegu, ale nagle zaczęłam zauważać, że są normalni faceci, pracujący, ambitni i bez fochów o byle bzdurę.
  10. Bo tak robi prawdziwy mężczyzna gościówo1975 - ucieka jak pojawiają się problemiki, nie wiedziałaś o tym ? ;) Też mi tak ludzie z otoczenia mówią, że nawet jakby faktycznie go ktoś tutaj batem bił to i tak mógłby po prostu porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, a nie uciec jak przedszkolak ;) No, ale co zrobić. Za mną długie pięć miesięcy, rozwód w trakcie, ale powiem Wam, że dziękuję Bogu za to że stało się to teraz a nie za parę lat, na cholerę mi facet, który ucieka gdy coś jest nie po jego myśli. To, co my mieliśmy to nie były ŻADNE problemy, wystarczyłaby z jego strony chęć do roboty, albo/i rozmowy jeśli coś mu nie pasowało. Ale gdzie tam, lepiej porzucić żonę i zwiać :D. Ciekawa jestem co by było jakby przyszły prawdziwe problemy i trzeba by było je rozwiązywać.....ech, co ja mówię że się zastanawiam, przecież doskonale wiem.....lepiej mu jednak będzie z rodzicielką - tworzą związek doskonały. Ktoś tam pisał wyżej, że może kombinuje jakby się tu pogodzić, nie nie, to nie o to chodzi absolutnie, nie napiszę teraz dokładnie o co, ale kiedyś na pewno. Podsumowując.....lepiej teraz i dziękuję za to losowi. Dobre chwile, których była cała masa (no w końcu 4 lata) wracają do mnie już coraz rzadziej i coraz bardziej za mgłą, oby tak dalej. Nie chcę żywić do niego jakiejś nienawiści bo to jest niezdrowe uczucie, szczerze powiedziawszy to jest mi tego człowieka po prostu najnormalniej w świecie szkoda, ktoś go bardzo musiał skrzywdzić, że po prostu nie potrafi żyć. Życie go przerasta....to straszne jest. Nawet domyślam się kto był tym "ktosiem", ale już mi naprawdę nic do tego. Może kiedyś zrozumie. A może nie. I nadal to cały świat będzie winny wszystkiemu tylko nie on sam.
  11. Autorko czy cos u ciebie nowego? Cześć wszystkim. Nie będę na razie do Was pisać nt przebiegu procesu, być może aż do finału, ponieważ okazało się że......Wielki Brat patrzy :D. Bardzo bym chciała napisać o co chodzi, ale na razie nie wnikam już tutaj w żadne szczegóły......dowiecie się na pewno w swoim czasie, także temat jest cały czas otwarty i zaglądajcie jeśli Was to cały czas interesuje, na pewno napiszę tylko po prostu nie teraz, a jest o czym, wierzcie mi :) Jeśli chodzi zaś o moje samopoczucie to jest znacznie lepiej bo widzę jasno jak na dłoni dlaczego musi być tak jak się stało. Także proszę jak zwykle o kibicowanie, dzięki za wszystko i na pewno się odezwę.
  12. A pamiętam, że pisałam faktycznie....z tego nic nie wyszło, jakoś tak się rozmyło po kościach, ale może to i lepiej bo nie byłam jeszcze wtedy na nic gotowa. Tak naprawdę nie wiem czy teraz jestem, nie kocham Kuby, zamknęłam rozdział, ale czuję też że przez ten czas rozwodu....ten czas dla mnie, w samotności też mi jest potrzebny...tak na przemyślenie różnych rzeczy i odnalezienie siebie samej. Tak, mam wielką potrzebę kochania i bycia kochaną....w moim życiu pojawiają się różni ludzie, faceci również...ostatnio szczególnie, może to przez te dodatkowe zajęcia, może po prostu zaczynam ja zauważać innych bo przez cztery lata był tylko Kubuś i Kubuś i świat nie istniał, sama nie wiem. W każdym razie to takie bardzo luźne znajomości, nic nie znaczące.....jest ktoś kto wygląda na to, że chciałby czegoś więcej niż luźnej znajomości, ale też nie o to chodzi żebym ot tak była z każdym, kto okaże mi zainteresowanie mimo że ja nie jestem tym kimś zainteresowana....no wiecie o co chodzi. To nie jest tak, że szukam księcia....nigdy nie szukałam (kuba z pewnością nie był księciem hehe stąd ten temat)....ale już wiem też czego chcę i czego zdecydowanie nie chcę. Jestem zadowolona ze swojego życia takiego jakim jest. Codziennie uzmysławiam sobie, że jestem wdzięczna za wiele rzeczy bo naprawdę wiele mam. Ale masz rację, tego nic nie zastąpi. Tęsknię za możliwością okazania komuś w pełni swojego serca i za takim zwykłym przebywaniem z kimś i mówieniem mu o wszystkim. To co było z Kubą....to była iluzja, wiem że dobrze że skończyło się szybciej niż później.
  13. Dzięki Aneri. Mam nadzieję, że Twoje problemy się szybko rozwiążą no i że to nie jest nic poważnego. Ja wciąż tak naprawdę mam ciężko, mam wzloty i upadki, ale ogólnie już wiem czego chcę i jestem o tym przekonana. Pomogły mi spotkania z psychologiem, ogólnie przyjaciele, rodzina, wszystko, praca też mi pomaga. Jakoś to będzie. No jestem "na zakręcie"....heh akurat leci w radio ta piosenka ;) Staram się być dobrej myśli. Mam nadzieję, że po prostu będzie w sądzie sprawiedliwie. Nie życzę nikomu nagłego zniknięcia męża czy żony z czyjegoś życia i nagle pojawienia się tej osoby na sali rozwodowej....to uczucie, nie mogę porównać do czegokolwiek innego. W każdym razie, w tej mieszaninie emocji, uczuć, wydawało mi się, że jak na niego patrzyłam to czułam przede wszystkim obojętność. A to chyba dobrze. Tak więc, nie chcę się mścić....chcę tylko, aby sąd rozpatrzył to wszystko sprawiedliwie. To jest zwykłe porzucenie, brak kontaktu....to dosłownie tak jakby umarł, przeszłam długą drogę przez te parę miesięcy, ale wiem czego chcę i tego się trzymam.
  14. Dzięki. Unieważnienie wygląda tak, że po prostu idę do sądu biskupiego, zanoszę papiery, uzasadniam swoją opinię, że mąż jest niedojrzały itp opłacam co trzeba, znowu powołuję świadków i czekam po prostu i tyle. Na pewno tak zrobię i to w najbliższym czasie bo te sprawy mogą się równolegle toczyć. Mówię Wam, że najbardziej to zdziwiła mnie ta jego dzisiejsza dziwaczna mina i reakcja, patrzył na mnie w bardzo dziwny sposób, nie umiem tego opisać. To nie był cwaniaczkowaty, buntowniczy uśmiech na zasadzie "ja tu ci jeszcze pokażę", tylko takie jakieś dziwactwo.....jakbym nie wiedziała, że to rozwód to bym pomyślała że mnie chce na randkę zaprosić hehe :D. Tak jakby na serio nie zdawał sobie sprawy gdzie i po co jest. Później wstał, postulał głupoty, usiadł i w sumie tyle.
×