Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Czerwcowa pogoda

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Czerwcowa pogoda

  1. NIe jest to żadna prowokacja na potrzeby forum (litości, nie ma co robić tylko przejmować się "potrzebami" kafeterii), ale postanowiłam zakończyć już ten temat, nie będę nic więcej pisać. Przez noc przyszedł mi jeden pomysł do głowy, ostatni już, wykonam go, myślę że będzie to proces dość długotrwały (ale też nie latami ;) ) jeżeli on mi się nie powiedzie to już wtedy całkowicie dam sobie spokój, ale będę mieć czyste sumienie że próbowałam i walczyłam. Możecie się śmiać i krytykować mnie, ale jestem osobą wierzącą, chcę spróbować ratować nasze małżeństwo. Jeżeli to co zamierzam mimo wszystko nie przyniesie rezultatu, będę wiedziała że próbowałam.....ale na razie w głębi serca nie chcę rozwodu, wydawało mi się że chcę, ale były to nerwy i emocje. Wierzę mimo wszystko że przejdziemy przez ten kryzys, że uda mi się roztopić jego lód w sercu, coś mi mówi.....nie wiem co to jest....ale żebym spróbowała w ten ostatni sposób, ostatecznie. Może napiszę za jakiś czas....a może nie......dziękuję Wam wszystkim za rady i za wsparcie. Życzę wszystkiego dobrego.
  2. No tego że nie czuł się dobrze akurat się domyślam. Tego że mnie nie kochał również :O
  3. Ja nie mówię, że on nic nigdy niczego nie zrobił, mi pomagał w takich sprawach hm komputerowych, ale jakiś sprzęt naprawić....chodzi mi bardziej o to, że to on sam wyznaczał co robi, jak mu coś pasowało to robił to, a jak nie to był foch, obrażanie, nie odzywanie i tak dalej. I to było strasznie męczące, miałam wrażenie że muszę się obchodzić jak z jajkiem.
  4. No ale właśnie chodzi mi o to, że są to powody do rozwodu w dodatku z orzeczeniem o winie. Więc nie rozumiem skąd ten wpis, że odejść to sobie po prostu można. Można jak się siedzi na kocią łapę, a i tak dorosły człowiek przynajmniej wyjaśni dlaczego odchodzi. Gdy się jest w małżeństwie to odejść można, ale po rozwodzie. Rozmowa jak z dupą w lesie to właśnie jak ślepy z głuchym czy jak to tam się jeszcze mówi ;)
  5. Nie chcę żadnej separacji, wolę już rozwód, albo żeby wrócił i chciał ratować nasz związek. Co wy piszecie, że można normalnie odejść i to nie jest nic złego :O
  6. Wierzę, że mówisz to z przekonania o tym mieszkaniu, ale ja Ci też mówię że znam młodych mieszkających z rodzicami, rownież z dziećmi. Poza tym powtarzam po raz setny, że nie stawiałam oporu przed przeprowadzką. Byłam otwarta na propozycje, a mąż wychwalał jak to fajnie zrobimy sobie górę. I również do osobnego mieszkania praca byłaby jeszcze bardziej wskazana.
  7. Nie głupie to z tą wiadomością, tylko że ja myślę że on nawet się nie odezwie bo przecież powiedział mi przez telefon, że już tu na pewno nigdy nie wróci i ci ludzie dla niego nie istnieją. No a co, wynajmować coś na 3 miesiące tylko i próbować ratować, nie dość że wydam na wynajem to jeszcze na terapię a on i tak może stwierdzić że lipa :O ale pomysł nie głupi, w sumie nawet dla sądu by było że ratowałam
  8. Z urlopu wracam 22 lipca. Tak, jest tak jak piszesz, chciałabym walczyć, ale widzę że jestem w tej walce sama. Chyba że on nadal potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć. Potrzebuję dystansu, wiem.....zrobię tak jak piszesz, ale po prostu nie ogarniam tego wszystkiego, stąd te myśli natrętne. Najbardziej nie rozumiem jego powodów do zostawienia mnie. Są dla mnie dziecinne. Nawet na serio gdyby teść gonił go z siekierą hehe to kurcze on zostawił mnie, nie teścia.
  9. Matka męża opiekuje się starszą kobitą we Włoszech, nie ma emerytury. Pisałam wcześniej, że mąż płakał jak matka zadzwoniła że owa babcia chora. No ale fakt, coś musiała sobie dłuższy urlop wziąć bo przyjechała i jeszcze pewnie już pojechała do uk pomagać przy tym dziecku siostry. Mieliśmy lecieć gdzieś w październiku na chrzciny, Kuba ma być chrzestnym.
  10. Co znaczy prawie identyczną, napisz coś więcej.
  11. najpierw jednak miał jechać z teściami oczko.gif ty bys tak chciala? na pewno nie pechowiec.gif z teściami jakby byli w porządku, w fajne miejsce i za darmo (bo ja zapłaciłam za jego bilet) głupia bym była jakbym nie chciała. Jeśli ktoś ma tylko taki problem, że z "teściami dla zasady źle" to nic na to nie poradzę. Trochę dystansu do siebie nie zaszkodzi.
  12. No tak zamierzam zrobić właśnie w najbliższą sobotę, iść na zakupy i do fryzjera.
  13. Ja nie ma gdzie wracać bo to on uciekł
  14. Aha no poza tym przy naszej ostatniej rozmowie telefonicznej (tamten poniedziałek), mówiłam mu spokojnie, że jeśli chcesz to ja przyjadę teraz do Ciebie i porozmawiamy w cztery oczy, to jego reakcja "co tatuś cię przywiezie?" no masakra, owszem pewnie nie byłabym w stanie w nerwach jechać prawie dwie godziny samochodem, ale to tak jakby go mniej obchodziło że się w ogóle spotkamy a bardziej w jaki sposób się do niego dostanę bo teścia przecież "nienawidzi, ten człowiek dla niego nie istnieje i nigdy mu nie wybaczy choćby nie wiem co robił cwaniaczek" to też jego słowa :O
  15. Zastanawiałam się nad wyjazdem do niego, nad wieloma rzeczami już się zastanawiałam. Ale nie wiem co mnie tam czeka, może go nie ma (choć raczej pewnie jest), może mnie najnormalniej w świecie nie chcieć nawet wpuścić do mieszkania, przecież nie będziemy robić przedstawienia na klatce schodowej. Przerasta mnie ta sytuacja, nie wiem jakim cudem się jeszcze jakoś trzymam.
  16. Zrobię tak jak mi radzicie, oczywiście nie złożę tego jeszcze w poniedziałek, ale na pewno skontaktuję się z jakimś adwokatem no i nic zobaczymy co będzie. Jednak myślę, że tej sprawy nie rozwiążę w żaden sposób przed urlopem, zobaczę jak będzie dalej.
  17. wyjdę z tego wszystkiego, zobaczycie
  18. Też obawiam się tego, że on mnie może po prostu nie kochać i tyle, nic nie wymyślę. No bo kocha się kogoś też w gorszych chwilach, nie tylko w tych dobrych. Piszesz, że może mnie zaskoczyć, więc może tym bardziej lepiej żebym ja go zaskoczyła i złożyła ten pozew wcześniej sama. Dla mnie na 99,9 procent to małżeństwo jest już skończone. I bynajmniej nie całkowicie z powodu że tak zrobił z tą ucieczką itp, tylko głównie dlatego że nie odzywa się teraz, nie widzi winy w sobie. Więc nie wiem czy mam jeszcze przez dwa miesiące czy ileś tam tkwić w takiej próżni. Porównuję to do takiej sytuacji, gdy np ktoś bliski jedzie na wojnę i ktoś sie o niego martwi bo sa przesłanki, że zaginął. Czasem "lepiej" jest nawet znać prawdę choćby najgorszą niż tkwić w zawieszeniu. Może głupie porównanie, ale tak się własnie teraz czuję....w zawieszeniu.
  19. On jest po prostu chyba strasznie zawzięty skoro się nie odzywa tyle czasu. Myśli, że ma rację we wszystkim.
  20. tak zrobię, że chyba prawnika się poradzę faktycznie
  21. Ja już wcześniej myślałam o tej policji, chodziła mi taka myśl po głowie dzień po tym jak pojechał, dzwoniłam a jego matka przysięgała że go tam nie ma. Minęły już 24 godziny wtedy....ale później się jednak odezwał (to był tamten poniedziałek), tzn oddzwonił łaskawie po tym jak ja dzwoniłam no i zaczął się wykłócać, resztę znacie. Ech on na pewno siedzi w swoim starym mieszkaniu w swoim mieście. Ewentualnie mógł jeszcze polecieć do Anglii do tego szwagra i siostry razem z matką, ale nie wydaje mi się za bardzo. Nie chcę trochę mieszać w to policji.
  22. Tu najmniej chodzi o obrączkę, to tylko symbol przecież, chodzi o to że wciąż jestem jego żoną, a nawet nie wiem gdzie on jest, co robi, co myśli itp....to mi nie daje spokoju, wariuję już chyba :O Z tym "niebawem" to oczywiście nic nie jest takie proste chop siup, jeden chłop i następny i po sprawie, przynajmniej dla mnie takie proste to nigdy nie było. Ale niemniej jednak, na pewno jeśli jednak się rozejdziemy to moje serce będzie otwarte.....i rozum też żeby już tych samych błędów nie popełnić.
  23. nie wiem czemu wyszło na pomarańczowo
  24. No nie wiem, mam nadzieję że faktycznie złapię trochę dystansu. Na pewno łatwiej by było gdybym nie musiała później przechodzić przez rozwód. NO ale nic, może do tego też trochę dystansu złapię. Nie wiem już nic, na razie wiem tylko tyle że czuję się jak wrak. Jakbym to nie kończyła 29 lat za parę dni tylko 99 :O ;) Na kafeterii jakiś artykuł właśnie przeczytałam "teściowie wtrącają się do naszego zycia". No kiepska sytuacja w nim jest przedstawiona, mam nadzieję że Kuba nie trafi na niego bo znowu to go utwierdzi w jego chorym przekonaniu (zresztą w sumie i tak nic to nie da czy trafi czy nie trafi), bo owszem tam sytuacja beznadziejna, ale u nas tak nie było. Nikt nie wtrącał się jak urządzamy górę i jakie meble kupujemy itp. Nikt nie traktował Kuby jak parobka i nie robił mu listy co dzisiaj ma wykonać. Były tylko prośby i mówienie na zasadzie, żeby SAM zauważył że jest coś do zrobienia, a jak nie wie to żeby się sam zapytał itp, nikt nigdy nie zagospodarowywał nam wolnego czasu, soboty itp, chodziliśmy gdzie nam się podobało, nikomu się z niczego nie spowiadaliśmy. W artykule jest przedstawiona zupełnie inna sytuacja. No a przede wszystkim, chodziło głównie o Kuby podejście do pracy, tej zawodowej. A on ani jedno, ani drugie.
  25. Nie obarczam teściową za rozpad małżeństwa, chociaż uważam że robiąc Kubie pranie mózgu od piaskownicy niejako przyczyniła się do jego dalszych losów. Ktoś tam wcześniej napisał fajnie o tym, że miłości uczymy się w domu, podobało mi się to, zgadzam się. Może on faktycznie jakoś na swój sposób mnie kocha (kochał)....hm, ale jakoś miota się i nie ogarnia tematu po męsku, nie wiem.....może ja mu matkę zastępowałam poniekąd ech masakra, no ale i tak mógł sobie w głowie uroić, nie wiem nic. Oczywiście, że jeszcze go kocham. Przecież od 12 czerwca, odkąd spierdzielił w siną dal, nie jestem w stanie jeszcze się odkochać, to jeszcze trwa za krótko. No ale! mimo tego, potrafię przynajmniej jakoś tak na trzeźwo ocenić całą sytuację i to, że ten związek jest dla mnie toksyczny....no i tyle.... Psa nie zabieramy za granicę, oczywiście, zostaje na ten czas z "panią od psich szkoleń", dosyć dobrą znajomą.
×