-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Czerwcowa pogoda
-
Hm. Mściwa nie jestem. I fakt o porozumienie trudno będzie, więc już sama nie wiem. Jak on mnie może kochać jak nawet się nie odzywa przez tyle czasu? Mój ostatni sms do niego to właśnie, że go kocham itp i że będę czekać a on....szkoda gadać. no pewnie że się modlę bo co mi pozostało innego, nawet wczoraj w Częstochowie byłam choć mam daaaaleeeko ;) ech...tak czy siak uważam, że ta sprawa się nadaje do unieważnienia małżeństwa i kto wie może już po tym całym rozwodzie faktycznie o czymś takim pomyślę. A niech się ciągnie nawet latami, trudno.
-
No więc podjęłam ostatecznie taką decyzję. 11 lipca lecę do tych znajomych we Francji więc do tego czasu daję sobie spokój z czymkolwiek. Całkiem możliwe, że przed wylotem jeszcze skontaktuję się z mężem (jeżeli sam się nie odezwie) tak żeby grać w otwarte karty i poinformuję go, że skoro mnie zostawił bez powodu zapytam się po raz ostatni jak to widzi dalej, jeśli będzie a) nadal pyskował bez sensu b) powie, że nie widzi nas dalej to po powrocie z Francji (pod koniec lipca) zgłaszam pozew o rozwód z JEGO winy. Nie chcę wcześniej niczego robić, bo tak naprawdę do 11 nie zostało dużo czasu, za wiele nic nie zdążę nawet. Taka sprawa z orzeczeniem winy pewnie będzie dłużej trwała niż ta za porozumieniem stron prawda?
-
Mam do Was pytanie. Bo raczej chciałabym wystąpić o rozwód z orzeczeniem o winie. Wina jest dla mnie tutaj jasna po stronie męża no bo przecież mnie opuścił bez słowa wyjaśnienia. Nie wiecie, czy ta psycholog mogłaby wystawić taką opinię na jego temat na podstawie tego co mówię? Jak to jest? czy to należy do jej kompetencji? Uff, naważyłam sobie piwa :O :O Gdyby to nie musiał być teraz rozwód to bym mogła już dzisiaj definitywnie zamknąć za sobą ten rozdział, a tak jeszcze mnie czeka ta rozprawa to masakra jakaś.
-
Rozbawiłaś mnie tym "ja". To właśnie JA ciągle szłam na ustępstwa, starałam się dotrzeć do męża i na każdym kroku podkreślałam, że jest dla mnie number one ;) A to właśnie ON wyjechał z domu bez słowa i zostawił klucz w bramce bo widział tylko czubek swojego nosa jak to ON bardzo ucierpiał i jak tu go wszyscy prześladowali biednego.
-
Nie wiem, ale podejrzewam że już pewnie urodziła. No wzięłam sobie chłopca, ale co mam zrobić, czasu nie cofnę.
-
A czy to nie on mnie skreślił? Jakich jeszcze potrzebuję dowodów na to, że ma mnie w dupie? Nie przejął się moim szpitalem, przejął się że jego mamusia mogła się zdenerwować i siostra w ciąży :O (dziewiąty miesiąc zresztą, nawet jakby jej to miało w jakiś sposób "zaszkodzić" to co najwyżej by już wzięła i urodziła, nie wiem może się nie znam), Nie chciał mnie wysłuchać gdy do niego dzwoniłam i mówiłam delikatnie jak do kotka, dalej tkwił przy swoim. Nie odzywa się już tyle czasu. Co jeszcze musiałby zrobić? Nasłać na mnie albo na moją rodzinę bandytów? Czyli to raczej ON mnie skreślił....albo.....wręcz nigdy nie byłam dla niego ważna, nie wiem sama co gorsze. ALE! Gdyby przyjechał i błagał niemalże na kolanach o wybaczenie i obiecywał że pójdzie ze mną do psychologa bo to ON chce się zmienić to wtedy dałabym temu wszystkiemu jeszcze jedną szansę. Nie mówię, że od razu byłoby super, ale spróbowałabym raz jeszcze. Ale to jest raczej równoznaczne z cudem. Mogę mieć tylko nadzieję na to, że z biegiem czasu oliwa będzie jednak sprawiedliwa i się wszyscy z jego rodziny (którzy są teraz przeciwko mnie) przekonają o tym, że faktycznie jest niedojrzałym egoistą i mam również nadzieję że jego matka jak pojedzie (może już pojechała) do tej siostry pomagać przy tym dziecku zostanie wypieprzona bo będzie (a będzie!) się do wszystkiego wtrącać i wszystko wiedzieć lepiej. Może wtedy chociaż ktoś się przez sekundę zastanowi, że niekoniecznie było tutaj tak jak biedny, bity, zaszczuty i poniewierany Kubuś opowiadał wraz ze swoją walniętą starą.
-
Obie byłyśmy w szoku i stąd te łzy i tak dalej, teraz owszem ja nadal płaczę zwłaszcza wieczorem bo mi się we łbie jednak nie mieści że można spakować rzeczy i odjechać i jeszcze mieć czelność zwalać winę na cały Boży świat, ale fakty są teraz takie, że teraz bardziej jest wkurzenie i chęć skopania mu tyłka jakby się pojawił na horyzoncie. Mniejsza o to już zresztą, człowiek jak jest w szoku różne rzeczy robi i mówi, płacze itp. Nie życzę nikomu tego szoku, w jakim byłam w tamten czwartek jak to wszystko zobaczyłam, nie wiem jakby się to skończyło gdybym nie miała bliskich osób wokoło siebie, teraz też jest źle......ale! no właśnie, wcześniej nie było nawet "ale".
-
To nie był żaden MÓJ topic, założony przeze mnie. Taki sobie w miarę luźny temat, rozmawiałam z paroma osobami na nim no i od sierpnia 2010, odkąd poznałam Kubę zaczęłam opisywać jak to tam jest między nami. Zakładając, że jednak dojdzie ostatecznie między nami do rozstania, nie wiem co mam robić, bo tutaj, w domu rodziców wszystko mi go przypomina i na pewno będzie przypominać. Choćbym nie wiem jak poprzestawiała meble w pokoju itp. Mieliśmy dosłownie na tygodniach zacząć robić kuchnię, teraz jest tam rupieciarnia, nie wiem co mam robić. Czy jednak kontynuować sama ten remont, robić sobie kuchnię, później ewentualnie inne pomieszczenia czy......kupić jakieś inne mieszkanie? Nie będzie mnie na pewno stać na Bóg wie co, ale może bym wzięła jakiś pokój z aneksem kuchennym na kredyt. Sama nie wiem jak byłoby lepiej.
-
Dzięki. Wszyscy mi ciągle powtarzają, że to nie moja wina, ale ciągle czuję się winna, może to minie z czasem. Czuję, że przegrałam swoje życie :O
-
Przypomnij sobie swoje słowa z sierpnia jak poznałaś Kubę: "No po prostu wydaje mi się dziecinny...taki chłopiec i nic poza tym. Może się mylę, ale nie sądzę abym przy nim mogła poczuć się jak kobieta." Skąd pamiętasz, że pisałam takie słowa? Nawet ja ich nie pamiętam, rozmawiałyśmy gdzieś na forum?
-
No i mam :O:O:O Oto dowód na to, że jestem sama sobie winna bo już wcześniej widziałam że Kuba jest mało obrotny i nie bierze się za robotę :O Wygrzebałam stary temat z kafe gdzie opisywałam taki o to problem. To był początek stycznia 2012. Sama sobie jestem winna, powinnam wtedy przemyśleć jego zachowanie sto milionów razy.....ech :(:(:( To stało się wcześniej dzisiaj, byłam "między pracami" ina chwilę byłam w domu. Postanowiłam sobie poszukać w adresy do jakichś dodatkowych szkoł językowych w rzeszowie, bo przydałaby mi się jakaś dodatkowa kasa jeszcze. No i zupełnie przypadkiem natrafiłam na ogłoszenie, że poszukują grafika komputerowego (czyli coś dla K) i to ogłoszenie zostało nadane dopiero wczoraj. Napisałam mu smsa, żeby zobaczył i wysłałam mu adres szkoły. On za chwilę oddzwonił, że to nie dla niego, bo po pierwsze nie może teraz szukać bo ma na głowie obronę a po drugie nie ma zrobionego swojego poftfolio (a tam był taki wymóg). Ja oczywiście swoje, że moim zdaniem powinien robić kilka rzeczy na raz, tzn np jednocześnie przygotowywac się do obrony i szukać pracy itp itd....a on swoje, że ma ciężki materiał i że.....mówił mi sto razy o tym portfolio i że chyba wychodzi na to, że go nie słuchampechowiec.gif I pyta sie mnie czy ja tez pracowałam jak się przygotowywałam do obrony.... Ja na to, ze oczywiście i to w kilku miejscach (bo faktycznie w tym czasie mie się "powodziło", uczyłam na zastępstwie w liceum, oprócz tego miałam kursy unijne i oczywiście korepetycje) no i ja na to że to jednak ON mnie nie słucha uważnie. A najbardziej wkurzyło mnie to, że powiedział mi, że to widocznie ktos za mną stoi i ciągle mi truje o tym, że on powinien mieć prace itp itd......a to jest nieprawda, ja po prostu przypadkiem znalazłam to ogłoszeniepechowiec.gif Kocham go, jest wspaniałym facetem, ale co ja bym dała żeby był bardziej zorganizowany, obrotny, żeby umiał robić kilka rzeczy na raz, pomyślał o naszej przyszłości (skoro tyle razy daje mi do zrozumienia ze chce ją ze mną spędzić) żeby nie odliczał sobie jednego zadania na czaspechowiec.gifpechowiec.gif Powiedział, że mogłabym mieć do niego słuszne pretensje jakby on już był PO obronie i nie szukał pracy, a nie teraz.
-
28 lat samotna, czas to zmienic...kto ze mną?
Czerwcowa pogoda odpisał czerwcowa noc na temat w Życie uczuciowe
Aneri to ja Aggie, tylko znowu zmieniłam nick. Właśnie przeczytałam, że mi gratulujesz, ale niestety u mnie nie jest dobrze :O Długa historia. Założyłam topic "cierpię z powodu męża, nie mam już siły" jeżeli będziesz miała czas i ochotę to możesz poczytać. Tobie serdecznie gratuluję i życzę żeby ułożyło Ci się lepiej. Szukam właśnie teraz na tym temacie przesłanek, które opisywałam, które wskazywały na to że będzie tak jak jest teraz. Pozdrawiam serdecznie. -
Ciekawi mnie też jeszcze jedno, czy nawet jak nie będziemy razem to czy może tak być kiedyś, że Kuba zrozumie że jego zachowanie nie było dobre.
-
Mam taką burzę w głowie, że nawet nie mogę sobie wyobrazić co doradziłabym koleżance. Chyba przede wszystkim dziękowałabym Bogu, że ten problem nie dotyczy mnie. A tak serio, chyba faktycznie, po prostu powiedziałabym jej, że ok można być nastawionym na walkę, ale w tym cały ambaras aby dwoje chciało na raz.