Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

madlene88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. kaala_ ja pessar miałam zdjęty pod koniec 37 tc, tj 18.06.2014r. Póki co dziecię nie pcha się na świat. Pokusiłam się dzisiaj nawet o dwukrotne wyjście do sklepu z myślą, że może mnie pogoni, ale gdzieżby.... :D Nawet zmieniłam rybkom wodę w akwarium, wszyscy w domu, a raczej tylko nadgorliwa teściowa, sieją panikę, że wariuję, bo "ojej, co Ty robisz, jeszcze urodzisz!". No kiedyś trzeba... ;) Przynajmniej w szpitalu odpocznę od teściowej :D
  2. Cześć. Ja miałam założony pessar w 30tc na szyjkę długości 25mm. Wcześniej, 25tc, musiałam leżeć w domu plackiem, ponieważ mimo skierowania do szpitala z powodu skracającej się szyjki, nic nie zostało mi założone. Fakt, po tym leżakowaniu szyjka wydłużyła się do długości 31mm i jak to usłyszałam, to odpuściłam sobie trochę to leżakowanie. I wtedy na nowo się skróciła. Stąd pessar założony już u doktorka w gabinecie. Założenie jego b. szybkie, bezbolesne, potem odczuwałam lekki dyskomfort przez około 4 dni, twardnienie brzucha, lekkie pobolewanie. Jednak jak organizm przyzwyczaił się do ciała obcego, już nic mi nie przeszkadzało. Ba, nawet w nocy do toalety chodziłam znacznie rzadziej niż wcześniej, bo ucisk na pęcherz był mniejszy :D na kotroli doktorek stwierdził, że teraz mogę normalniej funkcjonować, tj. małe zakupy, spacerki, koniec ciągłego leżakowania (godzinka spacerku, godzinka leżenia). Już nie czułam się więźniem we własnym domu (chwała temu, kto wymyślił ten pessar, inaczej moja nadgorliwa teściowa wykończyłaby mnie do reszty swoją nadgorliwością). Miałam przyjmować dopochwowe tabletki Bethadine (uwierzcie, były one wielkości naboju), jednak okazało się, że mam na nie uczulenie i doktorek już nic mi nie przepisywał. Dwa dni temu doktorek zdął mi pessar. Ściągnięcie niestety nie było już tak szybkie i bezbolesne jak założenie tego cuda. Dziad tak się głęboko usadowił, że jak doktorek zaczął mi tam gmerać paluchami, jakby szukał skarbu. W końcu udało się. Ulga niesamowita, że w końcu skończyła się ta mordęga na tym fotelu. Myślałam, że od razu pogoni mnie na porodówkę, będę mieć jakieś rozwarcie, albo odejdą mi wody od tego dogłębnego grzebania (szczerze to liczyłam na to, że od doktorka polecę od razu na porodówkę i urodzę mojego małego brzdąca), ale nic takiego się nie stało. Po pessarze miałam lekkie brązowe plamienie połączone ze śluzem, który przez cały okres noszenia krążka był dość obfity, przez ok 1.5 dnia, tak mnie doktorek wysmyrał (jednak położna uspokoiła mnie, że to standard po pessarze, póki nie ma świeżej krwi i brzuch nie boli, to jest w porządku), lekki dyskomfort był, ale już wszystko minęło. Teraz jestem dwa dni po ściągnięciu krążka. Siedzę w domu niczym tykająca bomba zegarowa i czekam na godzinę "0" i modlę się, aby nie wybiła ona, gdy stary będzie w pracy, albo siostra nie będzie miała z kim zostawić dziecka, aby móc jechać ze mną na porodówkę :D
×