Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

malinka373

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral
  1. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Chcesz opowiedzieć coś więcej? Witaj u Nas :) było tych wpisów dużo, dużo więcej... niestety poprzedni wątek został skasowany
  2. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Opowiedz coś więcej
  3. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Pytacie co u mnie, znalazłam wreszcie chwilę żeby odpowiedzieć. Co jakiś czas padają tu pytania pod tytułem "czy on kiedyś będzie chciał wrócić?" i zaraz po nich często odpowiedzi "nie, nigdy". Wchodzę na to forum co jakiś czas. Jest to jeden z wielu elementów, który pozwolił mi inaczej spojrzeć na siebie, związki, który pozwolił mi zacząć nowe życie. Wielokrotnie podkreślałam, że kubły zimnej wody, które tu dostałam, a z którymi początkowo walczyłam jak lwica pomogły mi zmienić podejście do życia. Dziękowałam Wam niejednokrotnie za cierpliwość i wszystkie konstruktywne uwagi. Jestem Wam naprawdę wdzięczna. Kiedy zakładałam to forum marzyłam o tym, żeby któregoś dnia on chciał do mnie wrócić. Bo przecież to był tak idealny związek, bo przecież byłam przy nim szczęśliwa, bo przecież ... (mogłam wymieniać bez końca). Od tego czasu minęły prawie dwa lata - kiedyś zauważałam nanosekundy bez niego, teraz już nawet nie umiem przypomnieć sobie daty rozstania. W moim życiu zmieniło się całe mnóstwo rzeczy (o których pewnie nie raz Wam pisałam). Zaczęłam poznawać przede wszystkim siebie, ale też odkrywać swoje pasje, rzeczy które sprawiają mi przyjemność. Wspominałam też wielokrotnie, że w tamtym związku nie potrafiłam patrzeć na swoje szczęście tylko na to czego on chciał i potrzebował, a moje radości były jakby przy okazji. Teraz wiem czego chcę, czego potrzebuję, umiem tego wymagać. Wprawdzie mój drugi związek od tamtej pory również nie przetrwał, ale za sukces uważam, że w odpowiednim momencie potrafiłam powiedzieć "stop". Ale do rzeczy... odpowiadając na pytanie z początku mojej wypowiedzi. Dosłownie kilka dni temu spotkałam mojego byłego na ulicy (pierwszy raz od 2 lat). Spodziewałam się, że moje serce zabije szybciej, nogi się pode mną ugną i zapomnę o bożym świecie marząc o filmowym namiętnym pocałunku. Tak się w sumie nie stało. Na chwilę moje serce zabiło mocniej, nie zaprzeczę. Ale poczułam raczej przyjemny sentyment, a nie tęsknotę. On wydawał się bardzo zaskoczony tym spotkaniem, stanęliśmy chwilę, porozmawialiśmy, po czym zaproponował mi kawę. Byłam po pracy więc w sumie czemu nie. Taka tam zwykła rozmowa. Jednak w którymś momencie on powiedział mi, że decyzja o rozstaniu to był jego największy błąd, który chciałby naprawić, gdyby tylko mógł. Nie wiem, czy to co wtedy poczułam to ulga, czy satysfakcja, że to nie ja się myliłam, to nie ja popełniłam błąd i to nie ja w konsekwencji tego żałuję. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała że nie wzbudziło to we mnie kompletnie żadnych emocji. W odpowiedzi powiedziałam, że rozumiem, że on tą decyzję odbiera teraz jako błąd natomiast bez urazy ale dla mnie to był wiatr w żagle i po bardzo ciężkim okresie nauczyłam się siebie i za to mu dziękuję, bo bez niego byłoby to niemożliwe. Mam za to nadzieję, że znajdzie to, czego szukał wtedy i czego szuka nadal. I wiecie co? Naprawdę mam taką nadzieję, życzę mu z ręką na sercu jak najlepiej. Teraz dopiero mogę to powiedzieć bez obawy o hipokryzję. Mogę Wam powiedzieć tak... nie było w tym spotkaniu emocji, których się spodziewałam, że będą. Ale teraz już na pewno sama przed sobą mogę przyznać - to była dobra decyzja. To spotkanie to dla mnie symboliczne zamknięcie rozdziału. Uwolniłam się od tego człowieka, od tego uczucia. Nie jest idealnie, nie osiągnęłam jakiegoś stanu perfekcji. Jest mi ze sobą dobrze i nad tym stanem cały czas pracuje. Ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że teraz wiem to na pewno. Wybaczyłam jemu i wybaczyłam sobie. Teraz dopiero mam wewnętrzną pewność, że to nie były i nie są puste słowa. Ściskam Was mocno! eM :)
  4. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Wiele razy tu pisałyśmy. Każde rozstanie ma swoje etapy żałoby po związku. U Ciebie minęło bardzo mało czasu. Te wszystkie uczucia, które w sobie masz są normalne. Nie pozwól tylko im przejąć kontroli nad swoim życiem. Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz na dojście do siebie. Pamiętaj tylko, że niektóre reakcje nie są normalne, niektóre sygnały świadczą o toksycznej relacji. Nie będę kłamać, że wszystko przejdzie jak ręką odjął. To długi i trudny proces. Pamiętaj, że najważniejsza jesteś Ty!
  5. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Wiesz Zielona, to całkiem normalne, że po rozstaniu pamiętamy te piękne chwile, "większość czasu było cudownie". Zapominamy o "szczegółach", które burzyły te idealne chwile. Tylko, że na związek składają się właśnie te detale. Ta próba zamknięcia Cię w złotej klatce, próba kontrolowania np. Już nie wspomnę o tym, że często ludzie zdradzający oskarżają o to swoich partnerów. Przenosimy swoje uczucia, emocje, obawy na innych. Nie mówię, że tak było w Twoim przypadku, chociaż opcja "koleżanki" zdaje się to potwierdzać. Osobiście nie wierzę w przyjaźń po związku, chociaż pamiętam, że bardzo chciałam, żeby mój związek taką przyjaźnią się zakończył. Teraz wiem, że chodziło mi o to żeby jak najdłużej go przy sobie utrzymać.
  6. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Hej dziewczyny! Kaczka, czytając Ciebie zastanawiam się co się w końcu po tylu latach stało, że się od niego uwolniłaś? Bo rozumiem, że tamten rozdział jest już całkowicie zakończony. x Zielona, piszesz, że chciałabyś, żeby znowu było dobrze. Co to dla Ciebie znaczy? x Tratwa, co tam się znowu dzieje? x Ciao, stęskniłam się za Twoim podejściem do życia i Twoimi postami :)
  7. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Tratwa, jak się czujesz po tym spotkaniu? Coś ono zmieniło? Coś wniosło?
  8. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Juslan, przypominam... MASZ SYNA! Co to znaczy Bóg zabierze? Dziecko straciło w jakimś sensie ojca, chcesz mu jeszcze matkę odebrać? x to trochę jak z dietą. Jak widzisz, że masz 40 kilo do zrzucenia i na tym się skupiasz, to się zniechęcasz. Jak wyznaczasz sobie za cel tydzień bez słodyczy to nawet nie widzisz kiedy mija miesiąc. Nie koncentruj się na celach długoterminowych. Skup się na tym, co jest tu i teraz. Postaw sobie cel na godzinę, na dzień. Choćby tym celem miał być półminutowy uśmiech, albo pomalowanie paznokci. Stopniowo je zwiększaj. Kiedy skupiasz się na celu ostatecznym bardzo łatwo się zniechęcić. Masz dla kogo walczyć.
  9. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Raz na jakiś czas pojawia się tu ktoś, kto za wszelką cenę próbuje zburzyć tu spokój. To normalne zjawisko, tylko ten, co nic nie robi nie jest krytykowany. Myślę, drogi Gościu, że chyba nie jestem tak bezwartościowa skoro poświęciłeś/aś tyle swojego cennego czasu na ten wątek. Dziękuję Ci za ten czas i za krytykę. Gdyby jeszcze była konstruktywna i wypowiedziana z szacunkiem pewnie można byłoby się nad nią zastanowić. Bo wiesz... do ludzi warto odnosić się z szacunkiem, nawet jeśli nie odpowiada Ci to, co robią. (wyprzedzając atak nie mówię Ci co masz robić, rzucam ogólnym stwierdzeniem - takie jest moje zdanie i mam do tego prawo) Mówisz, że moje życie zmieniło się "nagle o 180 stopni". Pozwól, że Ci wyjaśnię. Nic się nie stało nagle. To były bardzo długie miesiące bardzo ciężkiej pracy nad sobą. Mojej pracy. Która trwa nadal. Nadal się rozwijam, nadal popełniam błędy (ale kto tego nie robi?). Ale punkt w jakim jestem, to mój sukces, z którego jestem dumna. Podajesz przykład Tratwy. Rozumiem, że przeczytałeś/aś wszystkie jej wpisy tutaj? I uważasz, że moja teoria jest wyssana z palca? Mówisz, że nie mam prawa nazwać tego uzależnieniem, mimo wielu objawów, które sama Tratwa potwierdziła. To powiedz w takim razie czemu tak łatwo przychodzi Ci ocenianie mnie po jednym poście, że "osoba zdrowa psychicznie tak się nie zachowuje". Ciekawe podejście.
  10. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Czytasz chyba inny wątek, jeśli chcesz się do czegoś odnosić, krytykować najpierw dobrze się z tym zapoznaj :) Już napisałam wcześniej, przytocz moje konkretne wypowiedzi, które potwierdzą to co piszesz to możemy dyskutować. Póki co to Ty plujesz jadem. A ja nadal się do Ciebie uśmiecham :) P.S. Nie nadużywaj słów "nikt, zawsze, wszyscy". Bo mówisz tu o indywidualnym podejściu, indywidualnych potrzebach a sam/a generalizujesz okropnie :)
  11. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Ciao, Sama sie nad tym zastanawiam. Człowiek nie jest w stanie żyć sam. Potrzebujemy kogoś obok, przyjaciela, kochanka. Nie wierze w bycie singlem z wyboru. Wydaje mi sie ze problemy w związkach często powstają dlatego ze chcemy byc z kims bo nie mozemy wytrzymać sami ze soba. A nie da rady zaakceptować w pełno kogoś jak nie akceptujemy siebie. P.s. Tak bardzo tu Ciebie brakowało!!!
  12. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Mandarynka, powoli do przodu. Niczego nie osiąga się od razu.
  13. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    I jak, odezwał się? albo Ty?
  14. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Rozumiem, że poznaliście się przez Internet? Widzisz dlatego poprosiłam o skonkretyzowanie pytania. Co innego chowanie się do jaskini w długim związku, co innego w takiej sytuacji. Nie umiem Ci powiedzieć dlaczego milczy. Pytanie kto zazwyczaj się odzywał w Waszej relacji i skoro nie było żadnej kłótni to dlaczego Ty nie odezwiesz się pierwsza?
×