Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

malinka373

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez malinka373

  1. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Dobre pytanie Ciao, tak to wygląda... chcesz się z nim chajtać, z człowiekiem który Cię obraża i traktuje jak traktuje czy chcesz być szczęśliwa, z mężem który będzie Cię szanował?
  2. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    za przeproszeniem ale co Ciebie teraz obchodzi czy on to zrozumie czy nie? jakie to ma znaczenie co on myśli i co on rozumie?
  3. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    tratwa, dasz radę. Spokojnie, daj sobie czas na łzy. To nie przechodzi od razu. Ale nie daj się wmanipulować w jego gierki. Gość ma rację. Te jego zaręczyny to może być tylko bajka, która ma sprawić Ci ból. A jeśli tak nie jest to dziękuj Bogu, że do tych oświadczyn nie doszło i nie musisz się z takim dupkiem reszty życia użerać tylko pokazał swoje prawdziwe oblicze jeszcze przed ślubem
  4. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Przede wszystkim pierwsze co musimy zrozumieć to przestać patrzeć na nich swoimi kategoriami. Faceci bardzo rzadko mają myśli na zasadzie "nie będę z nią rozmawiać bo mi namiesza w głowie" oni działają na prostych zasadach, jak nie chce rozmawiać to robi wszystko, żeby tego nie robić. Jak chce to rozmawia. Proste. Bardzo, ale to bardzo rzadko jest inaczej. Nie ma co szukać teorii tam gdzie ich nie ma. Prawda jest taka, że się nie odzywa, a gdyby chciał to by się odezwał. wybacz Tratwa, ale tak to właśnie działa
  5. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Gość ma rację z tym, że wypowiadając się inaczej niż ktoś tego oczekuje to WCALE NIE znaczy że wypowiadamy się przeciw tej osobie. Już mówiłam wcześniej o tym jak o przyjaźni, prawdziwy przyjaciel nie głaszcze po głowie. On krzyczy, marudzi, wrzeszczy, obraża, a wszystko po to żeby pomóc, uświadomić co jest źle, co trzeba poprawić. Głaskać po głowie może każdy, nie każdy chce i potrafi szukać rozwiązań innych niż zwykłe "będzie dobrze" My tu szukamy rozwiązań trudnych rozwiązań które wymagają wielkiego wysiłku, wielkiego bólu i wielkiej odwagi ale te rozwiązania dają swoje owoce już do końca życia
  6. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    gosc12345 moim zdaniem wszystko zależy od tego jak Ty do tego podchodzisz. Szczerze mówiąc nie podoba mi się porównanie ze śmiercią, ale dobrze skoro taki przykład został przywołany to do niego się odniosę (chociaż dla mnie nie powinno się tego porównywać) Każda żałoba ma swoje etapy. Po stracie związku też odczuwa każdy zaprzeczenie, gniew, itd. W końcu po przejściu wszystkich etapów dochodzisz do akceptacji. Wtedy i tylko wtedy jesteś w stanie robić to o czym mówisz iść na grób, pogadać, uśmiechać się i cieszyć tym co było. To samo konieczne jest w przypadku końca związku. Kiedy osiągasz etap akceptacji dzieje się dokładnie to samo. Byłam w trudnym związku 7 lat. Czemu uważasz, że były to lata zmarnowane? Zmarnowane emocje? Tak myślałam zaraz po rozstaniu. Teraz wiem, że gdyby nie te wszystkie lata nie byłabym teraz taka jaka jestem. Zranił mnie, jak nikt nigdy. Zniszczył mnie, prawie mnie zabił. Owszem. Ale dziś wiem, że tylko dzięki temu jestem w stanie stworzyć nowy związek, na normalnych zasadach. To był najtrudniejszy okres w moim życiu, przeszłam wszystkie etapy "żałoby" po nim. Dziś patrzę na te lata z sentymentem. Nie żałuję, niczego. Wiele momentów było pięknych, wiele chwil było wspaniałych. Gdyby nie ten związek nigdy nie nauczyłabym się tego, co teraz wiem. Gdyby nie to rozstanie nigdy nie poznałabym siebie. To nie muszą być zmarnowane lata i emocje. Zależy co potrafisz z nich wyciągnąć. Ja nie żałuję żadnej chwili. Tak jak już kiedyś pisałam, wybaczyłam jemu, wybaczyłam przede wszystkim sobie. Dziś mimo cierpienia które mi zadał najsilniejszym uczuciem jakie płynie w jego kierunku z mojej strony jest wdzięczność. Kocham go, być może zawsze tak będzie, ale ta miłość to raczej zwykły sentyment. Dziś jestem mu wdzięczna, przede wszystkim za rozstanie. Ja nie umiałabym odejść od niego, a teraz rozumiem, że z nim nigdy nie byłabym naprawdę szczęśliwa.
  7. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    http://kobietybezserca.com/upload/20150526154413uid2.jpg
  8. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    No cóż na uzależnienie od słuchawek w uszach cierpię też :) Ale nawet nie wiesz, jak mi się buźka uśmiecha jak Ciebie czytam. Pamiętam jak się z Tobą kłóciłyśmy jak stawałaś za Skórą. Widzisz, to taki promyk nadziei, że nawet te przypadki które wydają się beznadziejne mogą znaleźć swój happy end :D Chociaż i tak za najbardziej beznadziejny miałam siebie :P Uwielbiam tą Twoją ułańską fantazję no i zamiłowanie do metafor, porównań :D Mam dokładnie tak samo. No cóż, tyłek spiąć i brać życie za rogi. jak już mówiłam, jak sobie wmówisz, że niebieski przynosi szczęście to wszystko dookoła będzie niebieskie!
  9. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Gościu o co Ci właściwie chodzi? Co takiego złego jest w tym, co piszemy hmm? Rozjaśnij mi proszę
  10. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Ciao, coś w tym jest :) Co u Ciebie? Ja muszę się Wam pochwalić, moje marzenia spełniają się jak szalone. Ktoś chyba nade mną czuwa, ciągle coś się dzieje.. jakieś fajne niespodzianki, wydarzenia, ciekawe propozycje i możliwości. Jak ruszyła lawina pozytywnych zdarzeń tak leci. Albo po prostu zaczęłam zwracać uwagę na to co dobre i tego szukać, a mniej przejmować się trudnościami.
  11. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Smutasek Ty mówisz, że nic od niego nie chcesz na przyszłość. Ale zobacz co Ty opisujesz, że chcesz seksu, ale zarazem bliskości. Ty chcesz związku... Takiego prawdziwego. Ale kurcze... przecież ten facet to kawał gnojca... Nie daj się wmanewrować w taką chorą jazdę. Nie da się być seksprzyjacielem po związku. Za dużo do niego czujesz za dużo od niego oczekujesz możesz sobie wmawiać ile tylko chcesz, że to nie będzie miało znaczenia. Ale zobacz... takie spotkania, takie kontakty zawsze niosą za sobą łzy... Masz tyle siły w sobie żeby to wytrzymać?
  12. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Nie rozumiem podejścia... Mam być z byle kim, żeby nie żyć bez seksu? Jak go nie mam to mi go brakuje, jasne, że tak. Ale czy ja gdziekolwiek napisałam, że postanowiłam teraz żyć w całkowitym odosobnieniu od ludzi i celibacie i że od roku nie uprawiam seksu? Nic takiego nie powiedziałam :) Tylko, że umiem być sama, lubię być sama, ale to nie znaczy że mam zamiar do końca życia tak funkcjonować. Smutasek, odpowiadając na Twoje pytanie.. Czy jesteśmy razem czy nie. Powoli czuję, że jestem gotowa na nowy związek, który nie będzie nastawiony na próby przez moje powroty myślami, czy porównywanie do starego. Ten chłopak cały czas próbuje walczyć i starać się mi udowodnić, że zasługuje na szansę ode mnie. Czy mu ją dam? Tego jeszcze nie wiem.
  13. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Ciao, nie mogę zmienić nazwy tematu. Smutasek, Wiem jak się czujesz... ja miałam takiego doła, że mama mi musiała kupować w aptece posiłki w płynie i pilnować, żebym je wypiła, bo bym się wykończyła. Miałam takiego doła, że nie jadłam, nie spałam, nie robiłam nic innego tylko płakałam. W miesiąc schudłam 10 kilo, nie żyłam... kompletnie. A razem ze mną powoli umierała moja rodzina, która w żaden sposób nie potrafiła zmniejszyć mojego cierpienia. Ja zauważałam nanosekundy bez niego, myślałam, że to uczucie nigdy nie minie, że moje życie bez niego nie jest nic warte, że ja bez niego nic nie znaczę. Że nie będę w stanie bez niego funkcjonować, że nigdy więcej się nie uśmiechnę, że nigdy więcej nikt mnie nie dotknie, że nikt nie będzie umiał rozśmieszyć mnie do łez, że niczyje ciało nie będzie tak idealnie dopasowane do mojego. Sranie w banie... Ja nie byłam nieszczęśliwa bez niego, ja byłam nieszczęśliwa sama ze sobą. Tego musiałam się nauczyć. Że jedyną osobą która może dać mi szczęście jestem ja sama. Ktoś obok jest jedynie tym, z kim mogę MOJE WŁASNE szczęście dzielić, a nie jemu zawdzięczać. Nikt mi nie ma prawa tu zarzucić, że piszę mądrości z kosmosu. Owszem, wypowiadam się czasem w mocnym tonie, ale nie bezpodstawnie. Każdą opisaną tu emocję przeżyłam, każdą opisaną tu łzę przepłakałam, każdy wspomniany tu ból rozdzierał mnie od środka, dosłowny fizyczny ból, ktory nie pozwalał mi funkcjonować. Rozrywał mi serce, duszę i całe ciało. Rzucał na kolana i nie pozwalał iść dalej. Nie było łatwo go pokonać. Nie było łatwo rano wstać z łóżka, nie było łatwo się zmusić do zrobienia jakiegokolwiek kroku, nie było łatwo... Ale było warto jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek byłam z nim. Uśmiecham się nie dzięki niemu, nie dzięki nikomu innemu ale dzięki samej sobie. Radość dzielona z innymi daje mi szczęście, ale radość którą sprawiam sama sobie ma dla mnie równie dużą wartość. Już nie zauważam nanosekund bez niego, nie zauważam już nawet dni, tygodni, już nawet miesięcy. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie powiedzieć, że już go nie kocham. Ale nie potrzebuję go i nie chcę już go w swoim życiu. Wybaczyłam mu, wybaczyłam przede wszystkim sobie. Nikt mi nie wmówi, że "mam takiego doła że chcę mieć 80 lat i umrzeć" Najłatwiejsza opcja, poddać się i tyle. Bo to nic nie kosztuje, bo nie wymaga żadnego wysiłku. Życie nie zależy od nikogo innego jak od nas samych, nie możemy obarczać odpowiedzialnością za nasze szczęście innych ludzi. Oni są odpowiedzialni za swoje, nic dziwnego że uciekają jak uzależniamy nasze szczęście od nich. Wcale się nie dziwię, że zwiewają jak tylko zauważają, że to czy ktoś jest zadowolony z życia czy nie zależy od ich obecności. Nikt nie ma prawa tego robić drugiej osobie. To jest miłość? Chciałaby któraś z Was mieć taką świadomość, że facet bez was to nie umie być, istnieć, żyć? Że tylko przy Was i z Wami jest w stanie funkcjonować? Po co mi taki facet? Ja mam być jego dopełnieniem, a nie jego życiem. I wzajemnie.
  14. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    jedyne bariery i ograniczenia jakie masz, stawiasz sobie sama jedynym co Cię hamuje, jesteś Ty sama nikt i nic innego Jak sobie wmówisz, że żółty kolor przynosi Ci pecha to będziesz widzieć wszędzie żółty i wmawiać sobie, że to będzie beznadziejny dzień. Wszędzie będziesz ten żółty dostrzegać i tylko żółty bo to na nim się skupisz. Z kolei jeśli pomyślisz, że niebieski kolor przyniesie Ci szczęście to wszystko będzie niebieskie, wszędzie będziesz dostrzegać to co jest niebieskie i będziesz tego niebieskiego szukać. Wszystko zależy wyłącznie od tego jak zaprogramujesz swoją głowę, na co chcesz zwracać uwagę i jak to wykorzystać
  15. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    gosc z Krakowa ma Racje Nie da sie do miłości nikogo zmusić, juz dawno temu pisałam ze tylko ktoś kto sam ze sobą umie być potrafi stworzyć związek. Jeśli ktoś mówi ze nie umie być egoista to dokładnie tak jak mówiły dziewczyny miłość to przede wszystkim chcieć szczęścia drugiej osoby. Jeśli nie jest z nami szczęśliwa to trzeba jej pozwolić znaleźć szczescie gdzieś indziej. Jeśli natomiast jesteście egoistkami to najlepiej zając sie sobą i drobnymi przyjemnościami. Stare dobre przysłowie mówi jeśli coś kochasz puść to wolno - jak wróci jest twoje jeśli nie nigdy Twoje nie było
  16. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Zraniona związek nigdy nie kończy się z dnia na dzień. Zawsze są jakieś objawy, jakieś zachowania, zwiastuny Może ich nie widziałaś? Albo nie chciałaś widzieć
  17. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Wiesz Ciao jak to się mówi "łatwo przyszło łatwo poszło" Jak coś przychodzi zbyt szybko to zbyt szybko może też odejść. Jak pracujesz na to długo i ciężko to masz pewny grunt, który zostaje choćby nie wiem co :) Dlatego powoli, ale do celu, a u mnie... u mnie różnie. "alkoholik" robi wszystko, żeby pokazać mi, że już nim nie jest i że zrobi wszystko, żeby nam się udało. Zrobił jednak kilka rzeczy, których nie chcę i chyba nie umiem mu wybaczyć. Zależy mi na nim, ale na szczęście umiem już dopuszczać rozum do głosu :) Myślę, że ta historia jeszcze nie jest skończona, ale kto wie
  18. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Ciao, miło Cię widzieć :) Co u Ciebie ? Skóra i Cindi jeszcze tu zaglądają?
  19. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Gościu.... ale po co Ty tu wchodzisz, jeśli Ci przeszkadza że dziewczyny piszą? Ktoś się uporał, ktoś nie, komuś być może potrzeba rozmowy? Każdy ma prawo do tego topiku, o ile nie wchodzi tu tylko po to, żeby oceniać Jaki to ma właściwie cel? Ten temat był aktualny rok temu, jest teraz i pewnie za kolejny rok też będzie. Pojawiają się tu nowe osoby a inne odchodzą. To chyba dobrze, że ktoś, kto przechodził przez ten sam ból może opowiedzieć swoją historię i pokazać nią "zobacz, ja dałam radę to Ty też dasz..."
  20. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Możesz to zgłosić jedynie do administratora strony na której te posty się ukazują. Jeżeli jest to blog albo coś w tym stylu. Nie wiem jak to jest jeśli chodzi o prywatne strony
  21. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Tratwa przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie... Naprawdę chcesz być z kimś kto tak bardzo Cię poniżył? Uwierz mi, najtrudniej jest odbudować poczucie własnej wartości po czymś takim. Cieżko jest szanować kogoś, kto sam siebie nie szanuje
  22. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Zraniona, a czemu babcia się do Ciebie sama nie odezwie? Wiesz... musisz liczyć się z tym, że kontakt z nią przyniesie Ci dużo bólu, cierpienia i rozpamiętywania. Po jakim czasie doszłam do siebie? Nie jestem w stanie powiedzieć Ci tego dokładnie. Ja bardzo intensywnie o siebie walczyłam, zatapiając się w pracy i w swoich marzeniach, które bardzo intensywnie spełniałam. Kiedy przestałam tęsknić? Nie wiem, to był długi proces i stopniowy. Pewnego dnia po prostu zdałam sobie sprawę, że już mi go nie brakuje, że ja już nawet nie chcę go w swoim życiu, bo bez niego okazało się być lepsze. Ale na pewno nie powiem Ci, że nie kocham. Bo wydaje mi się, że jeśli miłość swojego życia spotykasz tylko raz, to pewnie on był moją. Nie wiem czy kiedyś przestanę go kochać. Ale to nie jest już uczucie, które rzucało mnie na kolana. To nie jest nawet uczucie, które pozwoliłoby mi z nim być. Bo nie wróciłabym do niego za nic w świecie. A może to już teraz zwykły sentyment. Chociaż właściwie nie wiem za czym :) Powiem Ci tak, bardzo dużo nauczył mnie ten związek, a jeszcze więcej to rozstanie. Po roku jedyne co mogłabym mu teraz powiedzieć, to że naprawdę szczerze mu dziękuję. Bo ja nigdy nie miałabym odwagi tego skończyć, a to było najlepsze, co mogło mnie spotkać.
  23. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Majka każda historia jest tak samo ważna. Ciao ma rację, nie wymagaj zobowiązań ani od niego, ani od siebie po 3 randkach. Daj czas i sobie i jemu Zraniona, Trochę inaczej ma się sytuacja z teściowymi a inaczej z tymi niedoszłymi. Mi kontakt z mamą mojego byłego sprawiał na dłuższą metę ból... Możesz się przyjaźnić z jego rodziną, nie mówię, że nie. Ale dopiero wtedy kiedy "wyliżesz" swoje rany.
  24. malinka373

    Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

    Zraniona niestety, w momencie kiedy odcinasz z życia faceta odciąć też musisz jego rodzinę i często znajomych. Dla mnie też to było bardzo bolesne, ale nie da się inaczej. Nie mów, że nikomu nie zaufasz. Nie wiesz co przyniesie jutro i nie możesz wiedzieć jak będzie za miesiąc, czy za rok. A teraz... a teraz niestety musisz zebrać wszystkie siły jakie Ci pozostały, żeby zająć się sobą. Co lubisz robić, masz jakieś pasje?
×