Witajcie,
Zakładam ten temat głównie dlatego aby wypowiedziały się kobiety. Tak jak w tytule czytacie nie mogę poradzić sobie po rozstaniu z dziewczyną.
Kocham ją bardzo, czuje że to ta jedyna kobieta, zawsze byłem dla niej dobry. Pomagałem jej w pracy, chodziłem na spacery, zabierałem na kolacje, do kina, na wakacje, na imprezy u znajomych. Wszystko dosłownie robiłem z nią wspólnie.
Uważałem że jest szczęśliwa ze mną i sama to powtarzała, że jeszcze nikt inny nie zrobił dla niej tyle co ja i kocha mnie najmocniej na świecie, planowała już nawet założyć rodzinę ze mną i mieć dziecko...
Wszystko się zepsuło, gdy ona chciała się wyprowadzić do miasta, a ja nie chciałem (mieszkaliśmy z moimi rodzicami), bo twierdziłem że nas porostu nie będzie stać na normalne życie. Muszę dodać że gdy zaczynałem z nią się spotykać nie miała nawet na kromkę chleba, ja jej pomagałem w tym ciężkim okresie dla niej, przeprowadzała się z miejsca na miejsce, aż w końcu zaproponowałem jej z mamą żeby wprowadziła się do nas na wieś (mama ją uwielbia, traktuje ją jak córkę).
Zgodziła się i po 6 miesiącach zamieszkaliśmy razem, w tym okresie znalazłem jej pracę i obiecałem że w weekendy będę ją odbierał z pracy i zawoził - u nas nie ma autobusów w weekendy (w jeden weekend potrafiłem się poświęcić i stawać o 5 aby zawieźć ją do pracy łącznie wychodziło że robiłem w weekend 200 km)
Jednak mojej ukochanej dziewczynie znudziło się mieszkanie u mnie, bo irytowało ją że mama się wtrąca, ona chciała żyć na swoim, sama sobie gotować i sama sobie brać - u mnie miała wszystko wyprane i ugotowane przez mamę...
I tak się wyprowadziła ode mnie do miasta, po 2 dniach odezwała się do mnie i powiedziała że dalszy związek nie ma sensu i że lepiej będzie jeśli się rozstaniemy, bo ona nie chce żyć na odległość (ja do niej nie dzwoniłem). Ja zareagowałem bardzo agresywnie i wypomniałem jej wszystko co dla niej zrobiłem i pozwoliłem odejść :( Na nazajutrz przemyślałem sobie wszystko i stwierdziłem że nie mogę miłość mojego życia wypuścić z rąk i zaproponowałem jej że wyprowadzę się razem z nią, ona powiedziała że już za późno i nie wie czy do mnie coś jeszcze czuje...
Rozmawiałem z nią wczoraj i powiedziała mi że po naszej kłótni przespała się z kolegą z którym się spotyka i jest jej bardzo ciężko z tym ale uległa bo była w rozsypce i było jej bardzo ciężko (chodzi o to że nie chciałem się wyprowadzić pewnie albo nie miała wystarczająco wsparcia z mojej strony)
Dziewczyny co ja mam robić? Powiedziałem jej że rozumiem i czekam aż wybierze pomiędzy nim a mną :( Jest mi bardzo źle z tym nie wiem co robić, strasznie ją kocham ale wiem że bardzo mnie zraniła tym co zrobiła ;(
Przespała się z nim 2 dni po rozstaniu, a spotyka się z nim jak się wyprowadziła :(
Proszę pomóżcie mi, co wy myślicie jako dziewczyny?