Chodzę z nim do jednej klasy już 10 rok. Od przedszkola dobrze się dogadujemy, jednak dopiero pod koniec podstawówki zaczęło coś iskrzyć. Byliśmy ze sobą długo, około roku, jednak było to w 5 czy tam 6 klasie, kiedy związki opierały się tylko na niewinnych zalotach :D Ale niestety kiedyś musiało się to skończyć i skończyło, jak poznał inną, być może ładniejszą. W sumie, nie było mi smutno, poczułam tylko lekkie ukłucie zazdrości. Teraz jesteśmy o te kilka lat starsi, nadal chodzimy do jednej szkoły i rozmawiamy jakby nic się nigdy nie zdarzyło. Traktowałam go jak zwykłego kolege. Właśnie traktoWAŁAM, aż do niedawna. Jakoś zaczęłam mu się bardziej przyglądać na lekcji (siedzi dwie ławki przedemną), próbowałam częściej z nim rozmawiać, drażnić się, patrzeć w oczy. Nie pociąga mnie w nim słodki uśmiech, cudne włoski czy buźka(mimo, że żadnej z tych cech mu nie brakuje). Zaintrygował mnie swoim przenikliwym wzrokiem, który dosłownie wywołuje u mnie dreszcze. Nie wiem skąd ta nagła zmiana, jeszcze niedawno nie pomyślałabym, że będę patrzeć na niego jako obiekt westchnień... Wszystko byłoby cudnie, gdyby nie to, że wydaje mi się wręcz emocjonalnie nieosiągalny, ciężko jest cokolwiek odczytać z jego twarzy, w dodatku uważam, że jest mną trochę zainteresowany, aczkolwiek czasami zgrywa (bądź nie) niedostępnego. W jeden dzień potrafi przytulić się do mnie, chodzić za mną, cały czas zaczepiać i rozmawiać, a w drugi totalnie ignorować. Chciałabym, żeby coś jednak z tego wyszło, ale boję się, że jak mu zaproponuje jakieś wyjście np. na spacer to wyjdę na kompletną idiotkę. :( Co powinnam zrobić? Jak postąpić rozważnie?