Cześć wszystkim,
Piszę tutaj, chyba tylko po to, żeby się wygadać, bo ostatnio nie mam komu.
Chodzi o moją przyjaciółkę, którą znam od podstawówki..od roku ma chłopaka. To jej pierwszy poważny związek itp.
Bardzo się z tego cieszę, i chociaż to ja zostałam singielką w naszym gronie, w niczym mi to nie przeszkadza. Nie pomyślcie, że jestem zazdrosna czy coś. Bo nie jestem. Po prostu mi przykro. Od czasu, kiedy ma chłopaka, przestała całkowicie chcieć się ze mną spotykać. Np. całe weekendy spędza z nim, w tygodniu wiadomo, nie ma szans, bo studiujemy w róznych miastach. Ale każda przerwa, weekend, święta... - nie widzimy się. Np. kilka dni temu widziałyśmy się pierwszy raz od października...;/. Nie mówiąc o tym, że ona w ogóle nawet nie pyta co u mnie. Chociażby na tym głupim fejsbuku czy przez sms. Nic. Zero odzewu, no chyba że ja napiszę pierwsza. Jak już się spotykamy, to rozmiawiamy tylko o nich, gdzie byli/będą. Co robili. Itp. Przykro mi. Mówiłam jej, że musimy się spotykać częściej, że fajnie by było zrobić znów coś razem...a ona, że noo pewnie, tyle że studia i nauka.
Nie wyobrażam sobie życia bez niej, znam ją od zawsze. Inne koleżanki też mają chłopaków i nie mają dla mnie czasu, więc jest mi ciężko się "dostosować". Czasem mam na prawdę dość słuchania tego co mówi.. wiem, to okropne. Ale taka jest prawda..Ona nie wie w ogóle co u mnie, a jeśli już to tylko nic nie znaczące info, bo po prostu nie mam kiedy o tym powiedzieć.
Nie wiem jak to rozgryźć wszystko. Żyję w grupie znajomych, z których tylko ja nie jestem w związku i jest mi ciężko, nie z tym, że nie mam chłopaka...tylko z tym, że każdy mnie "odrzuca", bo ma ważniejsze sprawy.