Witam, jestem studentką pierwszego roku administracji i po 2 miesiącach nauki doszłam do wniosku, że zamiast iść do przodu - cofam się. Nie czuje tego kierunku, wiem, że we własnym odczuciu zrobiłam źle. Żeby coś zmienić muszę czekać do wakacji, kiedy to będzie kolejna rekrutacja na uczelnie wyższe i tu zaczyna się moje wewnętrzne rozdarcie, bo chciałabym iść na ratownictwo, ale z chemią i z biologią nigdy nie miałam dobrych relacji i zastanawiam się czy nie porywam się z motyką na słońce. Wiem, że w tym zawodzie potrzebują głównie mężczyzn, że jest to bardzo ciężka i odpowiedzialna praca, że zarobki nie są rewelacyjne. Nie wiem, czy zostać na kierunku, po którym prawdopodobnie wyląduję na kasie w markecie, czy postawić wszystko na jedna kartę i po zrobieniu licencjatu nie mieć gwarancji dostania pracy... Co Wy byście zrobili na moim miejscu?