Witam, mam 29 lat i z tradzikiem walcze od liceum. Na 1.roku studiow trafilam na bardzo dobra dermatolozke. Mialam wtedy okropne pryszcze na twarzy i na calych plecach(latem nie ubieralam bluzek na ramiaczkach ani stroju kapielowego), ohydne cysty grudy wrecz. Pani doktor jak mnie pierwszy raz zobaczyla powiedziala slynne zdanie - to bylo 10 lat temu - ktore pamietam do dzisiaj: tradzik jest choroba nieuleczalna, wyleczony i nie pojawiajacy sie moze wrocic w kazdej chwili, nawet w doroslym zyciu, wiec nie obiecuje pani, ze on zniknie, ale na pewno bedzie lepiej. I tak zaczelam leczenie od peelingow chemicznych i antybiotykow+robione papki, masci na pryszcze uzupelniajac to wszystko odpowiednimi lekami nieantybiotykowymi dzialajacymi na skore od wewnatrz. Po pol roku moglam odslaniac plecy i robie to do dzisiaj, wszystkie grudy mi z plecow poznikaly a bylo tego baaardzo duzo. Niestety z buzia ( przede wszystkim broda) mam problem do dzisiaj. I chociaz przez te 10lat o skorze tlustej i tradzikowej dowiedzialam sie juz wszystko, stosuje tylko dermokosmetyki (rowniez do makijazu) to nadal mam okropny problem. Przez te 10lat przyjmowalam tabletki antykoncepcyjne, ktore mowi sie ze pomagaja rowniez na pryszcze. U mnie wplyw mialy taki sobie, bo przez ten caly czas musialam wracac do kuracji antybiotykami plus peelingi. 3lata temu moja dermatolozka zaczela mowic o kuracji izotretynoina, no bo jesli mam takie nawracajace problemy, metody niejako sie wyczerpaly, wiec zaproponowala takie rozwiazanie. Nie zdecydowalam sie na nie, bo przerazaly i przerazaja mnie do dzisiaj skutki uboczne tej kuracji. Oczywiscie odbywa sie ona pod stala kontrola lekarza, robi sie co m-c badania itp itd. Moja 15letnia wowczas siostra zostala tym lekiem przeleczona, a kiedys dawno temu moj tata (niestety dodatkowo genetycznie jestem obarczona tradzikiem), ale mimo wszystko jakos nie podjelam tej decyzji o leczeniu. I teraz dochodze do sedna sprawy-4,5 miesiaca temu odstawilam antykoncepcje bo planuje w niedlugim czasie dziecko. Wiedzialam, ze odstawienie hormonow spowoduje wysyp pryszczy, ale nie spodziewalam sie takiego dramatu. Mam ZAWALONA cala brode grudami i bolesnymi cystami i wygladam tak zle, ze nawet w wieku licealnym tak nie wygladalam. Nie pomaga nic-przede wszystkim mowie tu o peelingu chemicznym tym o najmocniejszym dzialaniu, antybiotykow nie wzielam na razie bo sama nie chcialam(liczylam na peeling) i dermatolozka tez nie chciala mi dac. Przepisala mi nawet papke robiona, pierwszy raz od chyba 5lat i tez dupa blada. Okropnie mnie boli broda, nie da sie tego ukryc pod zadnym makijazem, rady nie daja geste kryjace fluidy do cery tradzikowej. Jestem zalamana tym jak wygladam w tym wieku, moja dermatolozka tez jest zdziwiona ze az tak mnie zaatakowalo, leczenie izotretynoina teraz nie wchodzi za bardzo w gre ze wzgledu na planowanie rodziny. Opisalam dokladnie moja sytuacje, bo moze ktos z was byl w podobnej i znalazl jakies rozwiazanie?
Wiem ze organizm po tak dlugim czasie przyjmowania hormonow musi sie oczyscic, tylko pytanie czy w moim przypadku ten proces nie bedzie czasami trwal w nieskonczonosc. Dodam, ze jestem juz po wszelkich badaniach typu krzywa cukrowa, tarczyca, itp i wszystko wychodzi ok. Skorzystalam tez z konsultacji u dwoch innych detmatologow-oboje zaproponowali antybiotyki. A to jest rozwiazanie problemu, ale na krotka mete. Poradzcie cos, prosze.