netoperek26
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez netoperek26
-
haha olcia nie, mi o taka koszule elegancja francja chodzi- nie t-shirt (on to może być nawet psu z gardła wyciągnięty:P). Chociaż raz mi się zdarzyło zaświecić światło i nie spuścić rolety po czym ochoczo przebierałam się do ćwiczeń:D było kino:P Na przekąskę miałam jabłko a teraz na drugą mam jogurt nat. z wiórami z kokosa i żurawiną. No i kawa:P
-
Problem pojawia się jak w aplikacji czegoś nie ma:O Ja mam właśnie coś ściągnięte ale k***icy jeszcze większej dostaję jak z tego korzystam. Z resztą i tak wpisuję wszystko do zeszytu żeby mieć pogląd. Malinkaberry ty liczysz żeby nie przekraczać a ja liczę żeby wiedzieć ile spożywam;) limitu sobie nie ustaliłam żadnego tylko chcę zobaczyć ile ja właściwie jem jak sobie mówię że koniec przeginania;) Nic idę porobić coś w domu. Może w końcu wyprasuję sobie koszule, bo ilekroć mam ochotę którąś ubrać to się okazuje że nie mam tyle czasu żeby jeszcze prasować:P
-
aaa zakupy to już zawsze z listą:P mało tego listy nie mogę tworzyć na już, po prostu jak zauważę że coś się kończy to od razu zapisuję bo potem za cholerę do tego nie dojdę a niestety nie mam możliwości poskoczenia do sklepu kiedy mi się podoba. Ja się zabieram za ćwiczenia:)
-
olka na mnie po prostu nie ma lekarstwa:P ile razy stanę i myślę po co przylazłam np do łazienki i muszę się wracać żeby mi się przypomniało:P A zrobiło mi się tak od przepracowania pamięci, musiałam za dużo na raz zapamiętać i tak dzień w dzień przez półtora roku, w końcu efekt mam taki że wszystko zapominam i nie umiem się skupić. No ale niczego łykać nie zamierzam, po prostu wszędzie leżą moje zapisane karteczki:D
-
dzieeeeń dobryyyyy:) Wczoraj dałam sobie wycisk nie ma co. Doszłam do wniosku że do środy mam stare ćwiczenia a na marzec chce coś przekombinować no i te 3 dni to po prostu zrobię kumulację bo nie chce mieć obsuwy co miesiąc;) Tak wiec od marca sprawa wyzwań wygląda tak że: a6w kontynuacja przysiady kontynuacja pajacyki od 20 rozstawy nóg od 20 unosy nóg wyprostowanych od 20 pompki od 10 abs 8 minut Jako aeroby: 2x w tyg rower (min 45) 2x w tyg hula (min 45) 2x w tyg skakanka/aerobic (min 30) 1 dzień odpoczynku Zostało mi tylko zrobić przeplatankę z tych ćwiczeń bo wiadomo że nie wszystko codziennie;) Aha wczoraj na kolację było 250 g twarogu chudego i 100 g truskawek mrożonych. Dziś od rana: owsianka 2 talerze pomidorówki z makaronem lenia mam strasznego a roboty jak zwykle pełno. Nic idę zarobić jakieś pieczywko;) Później wpadnę i was poczytam bo teraz i tak zasypiam nad klawiaturą więc zapomnę co chciałam napisać zanim mi się strona otworzy:P
-
Gościu od kompulsów Nie zawaliłaś- bo niczego sobie nie narzuciłaś nie dietę- bo dieta to nie odchudzanie a sposób odżywiania się. piszę- najpierw zmiana myślenia! Od razu mogę ci powiedzieć że jeśli masz zaburzone postrzeganie jedzenia to ostatnią rzecz jaką powinnaś robić to próbować na siłę się kontrolować. Jeśli chcesz przerwać to błędne koło to już w tym momencie przestań "odchudzać się" zacznij "odżywiać swój organizm" piszesz że wiesz jak to się skończy. A czy w piątek nie skończy się to tak samo? nawet gorzej! bo tyle czekałaś, tyle wyrzeczeń przeżyłaś więc czeka cię nagroda. Widzisz ten błąd w myśleniu? Zjedz pizzę dziś jako kolację. Mało tego zjedz ją z myślą że oto skończyło się twoje ograniczanie, wolno ci wszystko. Jak chcesz to zjedz pizzę też jutro i pojutrze. W końcu dojdziesz do tego że to jedzenie jak każde inne. Nie będziesz musiała się napchać przez weekend bo możesz to zjeść kiedykolwiek chcesz. Prawdą jest że najlepiej żebyś odrobinę poćwiczyła po cięższym jedzeniu. Wiem że się boisz odpuścić pilnowania się w momencie kiedy chcesz schudnąć. Nikt nie mówi że to się stanie już od razu. Lepiej jednak jest przeżyć ochotę (i poddać się jej) na kaloryczny i niezdrowy posiłek niż przeżyć napad kompulsywny po którym masz wyrzuty sumienia, nienawidzisz siebie, czujesz się sobą zawiedziona, wymiotujesz lub przeczyszczasz się, lub robisz sobie inną krzywdę. Zapraszam na kawkę:)
-
Witam rybki:) Mężulek wreszcie poszedł do pracy więc można w spokoju zaplanować popołudnie;) Nina- ja tam nikomu w cycki nie zaglądam:D , w ogóle nie rozumiem tych wycieczek personalnych na temat twojego męża czy jego przyrodzenia (chyba że coś pokićkałam i tyle mi się zdaje że tak przeczytałam:P). W każdym razie nie czuję się jakbym musiała się przed Tobą bronić, po prostu przedstawiam swój punkt widzenia;) Olciu- posty od kogokolwiek nie są w stanie schrzanić nam wątku tylko wczoraj niedziela była;) Czasem (ja osobiście) muszę odłożyć ostre przedmioty i trochę "polubić się" z mężem;) A ten tydzień mam wolny dopiero od południa:) Gościu od kompulsów- Jeśli już dziś planujesz kompuls to znaczy że jest źle. Twojemu organizmowi wyraźnie czegoś brakuje fizycznie lub psychicznie. Jeśli fizycznie- najpewniej jesz za mało, nie dostarczasz organizmowi wszystkiego czego potrzebuje, jeśli psychicznie- narzuciłaś sobie zbyt wielki rygor, nie czujesz się dobrze odchudzając się bo zawsze z czegoś rezygnujesz. Traktujesz to jak katorgę więc uważasz że należy ci się nagroda. Przede wszystkim jedzenie nie jest ani karą ani nagrodą, jest pożywieniem, które ma za zadanie utrzymać nasze ciało przede wszystkim przy życiu, w następnej kolejności przy zdrowiu i jeszcze następnej w dobrym samopoczuciu. Przeanalizuj czy dobrze się czujesz po zjedzeniu np paczki ciastek? Nie sądzę. Po pierwsze i najgorsze masz wyrzuty sumienia. Dlaczego je masz? bo zjadłaś coś czego w swoim mniemaniu nie powinnaś. Co zrobić? nie zabraniać sobie. To jest tylko jedzenie. To nie jest alkohol. Jedzenie tak czy inaczej musisz dostarczać, alkoholu wręcz nie powinnaś i tu widzisz, że jedzenia zabraniać sobie nie możesz, ale możesz sobie narzucić rygor że np nie pijesz. To tak dla zobrazowania, nie twierdzę, że masz problemy z alkoholem;) Osoba z kompulsami nie powinna "odchudzać się" stawiając sobie zakazy, ramy czasowe. Piszesz że już planujesz pizzę w piątek. Pytanie brzmi dlaczego w piątek? Masz na nią ochotę? po prostu zjedz. Dziś. To nie jest odstępstwo od "odchudzania" ta porcja np 2 kawałki niech będzie twoją kolacją, jeśli możesz to ściągnij jeden plasterek salami i zostaw suchy brzeg ciasta, zawsze to jakiś minus kaloryczny. A potem przebierz się i poćwicz, choćby troszkę. Niech ta pizza nie będzie grzechem a paliwem. Zastanawiasz się "a jaka to różnica czy zjem dziś czy w piątek?" Jest różnica, nie ma tego oczekiwania, tego traktowania pizzy jako coś nadzwyczajnego, a weekendu jako czas rozpusty i możliwości nawpieprzania się do granic możliwości bo znowu nadejdzie "tydzień" i będziesz "musiała" ograniczać produkty, rezygnować z czegoś i znów będziesz sfrustrowana i znowu nadejdzie weekend i... koło się zamyka. W skrócie- nie ma zakazów, wszystko ci wolno, wszystko jest dla ludzi. Zjadłaś więcej niż porcję to poćwicz (ćwiczenia to nie kara).Wagę możesz wyrzucić. Najpierw zmiana myślenia i postrzegania jedzenia, potem można pozamieniać niezdrowe jedzenie na zdrowsze odpowiedniki. Co do jedzenia Na obiad (wczoraj) był gulasz z łopatki z kaszą jęczmienną i sałatka z pekinki, podwieczorku nie było, na kolację 2 tektury z pastą z makreli i końcówka sałatki z pekinki. Dziś owsianka makaron penne z piersią z kurczaka w sosie szpinakowo- śmietanowo- jogurtowym;) Wczoraj postanowiłam sobie kupić cholerną wagę kuchenną bo ciężko mi było wszystko przeliczać na szklanki:P no i znalazłam pas neoprenowy to może coś mi na ten kręgosłup trochę pomoże.
-
hah ale wam grzmotnęłam posta:D znikam będę pewnie jutro:*
-
Nina ja jak odmawiam (w rodzinie męża) to później jest gadka że francuski piesek, że się brzydzę albo że miastowa nie je takich rzeczy. Dlatego nieraz coś skubnę jak już brak mi słów i nie chce wysłuchiwać tej całej tyrady o "diecie". A jedzenie to jest jak najbardziej tanie więc wole nie myśleć o składnikach. Dla mnie dieta to nie odchudzanie tylko sposób odżywiania się;) A po co szybciej jak można na spokojnie, bez presji no zwłaszcza biorąc pod uwagę że zamierzam tak jeść już zawsze? W moim przypadku, wolniej znaczy lepiej bo tego tak nie odczuwam a i mężulek tak nie fika jak codziennie dostaje coraz to nowszy wynalazek;P A doświadczenia no mam niemiłe bo jak widać z moich postów jestem taka że "wszystko albo nic" (staram się tego oduczyć) robię się sfrustrowana jak coś mi nie wychodzi i jeśli miałabym dewagować rano czy zjeść omleta z dżemem, czy czekać i robić jabłka, czy może nie jeść wcale to pewnie skończyłoby się to płaczem i powrotem do łóżka. Nie mogę znowu spowodować że traktuję swoje zasady jak biblię bo to się kończy po prostu głodówkami (bo tak jest szybciej, łatwiej). Malinkaberry ja też nie mam jedzenia z energii słonecznej też póki co muszę kupować co prawda mam np mięso, wędliny czy jajka z dobrych źródeł ale nad niektórymi produktami dopiero pracuję żeby były bardziej zdrowe. Np owoce- muszę się zorientować kto jakie drzewka ma i ile jest w stanie sprzedać, warzywka chciałabym mieć docelowo swoje ale póki co brak mi wiedzy- to wymaga przede wszystkim czasu. Zaczęłam piec pieczywo ale póki co na drożdżach bo zakwas dopiero mi się zrobił. Wszystko przychodzi z czasem jak wiem co i ile będzie u nas w domu schodzić (bo mojego mężulka to powoli się przekonuje do takiego jedzenia). Gratuluję ruchu w kierunku wywalenia za dużych rzeczy Ja mam tylko jedna parę spodni w rozmiarze s i jeśli muszę je założyć (bo inne ciasne) to znaczy że trzeba przestać sobie folgować;)(z reguły po świętach czy po grubszej imprezie)więcej dużych ciuchów nie mam bo tak łatwo przejść do większego i większego rozmiaru aż człowiek jest przerażony co widzi w lustrze. Co do zabawek też pomyślałam o Domu Dziecka. Olcia i Nina No właśnie nigdy nie rozumiałam dlaczego tu na forum pokutuje stwierdzenie że dieta niełączenia dotyczy białek z węglami. Najprostszy przykład to spaghetti gdzie to sos jest głównym winowajcom (biorąc pod uwagę chude mięcho). W każdym razie jak tam jem wszystko byle rozsądnie, spalę ćwicząc to i endorfiny się wydzielą;) No ale ja mam zasadę nie dajmy się zwariować, wszystko jest dla ludzi. Wszelki zakaz jest dla mnie sygnałem do złamania go Na drugie śniadanie pół litra soku marchwiowo- jabłkowo- pomrańczowego.
-
Witam z rana odpisze póki pamietam Nina jedna łyżeczka w Tygodniu dzemu to jest max jaki jem (Bo nie zawsze jem) Żaden słoik nie wytrzymuje az zuzyje i się potem wyrzuca. Jak potrzebuje to mam dzemiki w plastiku na 2 porcje jednia sztuka. Jak dostałam kiedyś słoik jabłek utartych prazonych takich do szarlotki to w 3tygodniu po otwarciu już było popsute. w moim przypadku robienie słoików będzie opłacalne dopiero jak będę miała co z tymi jabłkami potem robić żeby się nie zepsuło. Jak jedna osoba coś je to jest trudniej z takimi rzeczami utrafić z porcją której się potem nie wyrzuci. czas też kosztuje. A wiedza wiedzą ale nie można wariowac z powodu łyżeczki w tygodniu dzemu. I w sumie faktycznie wolę spedzic 15minut więcej na rowerze niż wpadać w panikę ilekroć mam na coś ochotę A nie mam calkowicie zdrowej wersji. Swoją drogą jak wyglądają twoje wyjścia? Nie wmuszają w ciebie kupnych ciastek? Nie czestuja bigosem na kupnej "kielbasie"? Z tego co pamiętam to ostatnio jak czulam się przytloczona jedzeniem które nie odpowiadało mojej wizji to byłam w ostrej fazie zaburzeń odżywiania. Jakbym miała do wyboru znowu się tak czuć jak wtedy A jeść nawet słoik kupnego dzemu dziennie to wolę wygląd wieloryba, słoik dzemu i psychikę w spokoju. Ale ja mówię tylko z własnych doświadcze;) Na podwieczorek i kolację była degustacja wyrobow wlasnych. Ciastko francuskie (kupne i niezdrowe) z prazonym jablkiem razy 2 i buleczka z pastam. Dziś na śniadanie znowu bułeczka z pastami I 2francuskie Plus kakao. Zaraz idę poćwiczyć bo chce mieć wieczór wolny.
-
Kochana rano to ja ledwo stoję tak mi słabo póki nie zjem. Na samego omleta się czeka a co dopiero na jabłka. Zwyczajnie na to nie mam czasu. Latem jak będą tanie owoce zrobię swoje dżemory do słoików. Teraz omlet jest u mnie raz w tyg wiec nie opłaca mi się robić nawet jednego słoika bo się zepsuje. Z resztą skoro mogłam się żywić zupkami chińskimi, pierogami, pasztetem tyle czasu to od łyżeczki dżemu raz w tygodniu naprawdę mi się nic nie stanie. Nie dajmy się zwariować. Ortoreksja to też choroba:P Ja od obiadu cały czas w kuchni- ugotowałam psu jedzonko, zrobiłam 2 pasty do chleba, bułki rosną i zaraz zarobię chlebek, jabłka (właśnie takie o jakich pisze Nina) uprażone tylko wsadzić we francuza i też będzie do pieca. Już mi nogi do tyłka wchodzą a gdzie tam trening... znikam bo nie wyrobię:*
-
hey rybki:) Na śniadanie był omlet owsiany z dżemem (nadal kupnym) teraz trochę z obsuwą drugie śniadanie- jabłko na obiad będzie pstrąg z pieca i sałatka z pekinki dalej nie wiem Ja już posprzątałam teraz kawka i chyba wezmę się za jakieś pieczenie i robienie past do chlebka:) Wczoraj na kolację skubnęłam bigosu ale wino wygrzmociłam caluteńkie:P rano miałam bańkę;P Później poczytam bo chwilowo jakoś się skupić nie mogę i zaraz zapominam co miałam napisać;) Miłego dnia
-
Nina ale jest tego dobra strona- obie wiemy że niejedzenie to nie klucz do ładnego ciała;)
-
Nie wiem czy zauważyłyście ale pyknął nam 1000 postów;)
-
Nina właśnie to przerabiałam za pierwszym razem jak się odchudzałam i zabrnęło to za daleko. Te 3 kajzerki to zwykły brak czasu, chęci i pieniędzy na coś lepszego (bo dodatkowo jeszcze paliłam więc tu marnotrawiłam pieniądze) czasem doszły wspominane tu pierogi jak już z głodu nie mogłam zasnąć. No ale było minęło. Grunt że teraz pomimo chwilowo wyższej wagi wyglądam lepiej niż ten "suszek" pół roku temu:D Co do włosów- jakoś strasznie się nie ubrudziłam i są zafarbowane wreszcie, co za ulga:) idę teraz za ciosem i zrobię sobie peeling kawowy i nawet posmaruję się balsamem a co:P
-
nina tu możemy sobie przybić piątkę:O niechlubną. jak żarłam wspominane tu nieraz 3 kajzerki na krzyż dziennie to ważyłam 47-48 kg ale wyglądałam bardzo źle. Teraz ważę więcej, rozmiar nadal 34 ale ciało jest całkiem inne, oczywiście zanim się doczekam efektu jaki bym chciała to się pochlastam wchodząc na wagę (choć robię to rzadko):P
-
Malinkaberry trzymam kciuki żeby się udało;) Ja też nie lubię presji czasu. Robię kawkę i znikam:)
-
Witam i ja:) Już posprzątane i po śniadaniu- 2 czarnuchy w standardzie. 2 kawy też już za mną więc teraz trochę uzupełniam wodę:) Olcia wysyłam ci fluidy okresowe;) luzuj warkoczyki:D Mnie wczoraj tak brzuch bolał że skakanie i brzuszki zostawiłam na dziś do południa za to na rowerze spędziłam 2 godzinki:) Właśnie myślę co mam do zrobienia bo wczoraj nie zdążyłam zapisać i padłam:P
-
Haha chyba was nie zaskoczę jeśli powiem że również dostałam okres:D bez spóźnienia tym razem; ) Ja już po obiadku- zapiekanka makaronowa z warzywami i kurczakiem (kompletnie bez sensu to zapiekanie) Mezulo zadowolony chodzi i złożył zamówienie na jutro na chleb. Wychodzi na to ze muszę zakwas dziś zrobić bo tu nie ma od razu. Teraz kawka...
-
olcia dokładnie w brudzie nie umiem, ja nawet myśleć nie mogę jak jest bałagan. Może i to jest przesadny perfekcjonizm ale myślę że odniesienie pieprzonego talerza do zlewu nie powinno przerastać nawet 5 latka a co dopiero dorosłego faceta. No siedzę, piję kawę i wodę! i trzymam wszelkie maski na sobie bo nie mam kiedy się zamknąć w łazience na dłużej niż 15 minut, jednocześnie czytam o zakwasach (na barszcz, żur i chleby) i kombinuję jak będą ustawione meble żeby wiedzieć jak położyć płytki i panele i jaki będzie tego koszt. Wszystko na raz jak zwykle ale moje wyliczenia przerywają myśli "ugotuj makaron, zmiksuj warzywa, wsiądź na rower" czasem myślę że zwariuję. Chcę znowu mieszkać sama...
-
Olcia na mnie takie dziadostwa jak suszone owoce nie działają;) chodzi o to że teraz biegam 2 razy dziennie minimum i nie wiem co się zmieniło. Chyba że to chodzi o całokształt:P Mojego mężulka to powinnam torturować żeby zaskoczył bo ja mówię 100 razy i 101 i tak mnie oleje. Nie mam siły strzępić języka, z drugiej strony, jak nie powiem to ma argument "nie mówiłaś". Tu nie chodzi o to że on mi coś każe, bo tak nie jest, tu jest kwestia tego że jak go proszę o pomoc to "nie słyszy", "zapomina", a jak robię wszystko sama i proszę go tylko o to żeby zgarniał za swoim tyłkiem to jak grochem o ścianę. Ja się czasem zastanawiam czy może to ja jestem już nienormalna, jak dostaję białej gorączki wstając rano i widząc obwieszone ciuchami krzesła, kubki i talerze na stole zamiast w zlewie i jakby to powiedział Durczok- uj****y stół (blat), o innych "pierdółkach" nie wspominając. Tylko to jest kwestia tego że on by to zrobił od razu (3 sekundy) a potem jak ja wstaję to te "pierdółki" zbierają się już w pół godziny i tak kilka razy dziennie. Tu właśnie znika moja godzina na książkę, moje 15 minut na przebranie się do treningu (przez co z reguły mam obsuwę), 15 minut na zaplanowanie obiadów, zakupów i tego co mam do zrobienia (później to robię kosztem snu). Zawsze żeby coś zrobić rezygnuję z czegoś mojego i uważam że to jest niesprawiedliwe. No wylałam swoje żale i koniec pieśni. Swoją drogą znowu czekam na okres... kawa bo i tak muszę posiedzieć na necie
-
hey robaczki:) wreszcie usiadłam chłop postanowił wolne sobie zrobić i mnie w*****a:O na sn 2 czarnuchy w standardzie na 2 sn banan i jabłko (oba małe) jak się ugotuje to będzie zupka fasolowa na obiad dalej się okaże muszę znaleźć 3 godziny na ćwiczenia:O aha mi na wadze też coś ruszyło- 51kg:) wpadnę jak się przeniosę ze sprzętem bo tak to mi zagląda przez ramię a tego nie znoszę narazicho
-
olcia już nie będę kombinować z chipsami bo szkoda zachodu, milion razy lepsze są po prostu ziemniaki z patelni (też są jak chipsy) no ale bardziej kaloryczne;)chociaż może marchewka też by tak wyszła...:P Co do głodówki-właśnie dlatego że ten metabolizm się tak rozwala to się przeraziłam tym twoim jednym posiłkiem. Też tak kiedyś robiłam;) Z resztą jeszcze niedawno potrafiłam żyć na jednej kajzerce i 30 fajek. A kolon c kiedyś próbowałam, efekty dawało ale po jakimś czasie po prostu dźwigało mi się na samą myśl że mam to spożyć i przestałam.
-
aha zapomniałam na 2 przekąskę była resztka twarożku z wczorajszej kolacji i kilka tych daremnych chipsów.
-
Wita Was kucharka jak z koziej d**y trąba:D chciałam zrobić (i zrobiłam) chipsy marchewkowe ale nie wyszły a nawet gdyby wyszły to nikogo bym nie chciała torturować takim badziewiem. Po pierwsze część była miękka, część praktycznie spalona, po drugie sposób przyprawienia daremny (za dużo papryki wychodziło na jednego chipsa i smakowało przez to jak z piachem), po trzecie zmarnowałam kupę czasu na krojenie ultra cienkich plasterków i układanie tego na blaszkę po czym długo się piekło i trzeba było doglądać. W skrócie strata czasu i nerwów. W międzyczasie chciałam zrobić dip paprykowy do tych diabelskich chipsów. Wszystko było w dipie, a dip w d***e. Koniec końców wpierniczyłam to z jogurtem do sałatki z pekinki i jej dorobiłam. Chłopu piekę dodatkowo ziemniaki po szwedzku i do tego będzie stek z rekina usmażony w jajku i ziołach. Mam dość wszystkiego. Nogi wchodzą mi do tyłka. Ćwiczenia za dziś zrobię jutro rano bo inaczej to pewnie się położę do brzuszków i zasnę. Póki co muszę jeszcze ugotować psu więc zrobiłam sobie kolejną kawę.