Dziewczyny wybaczcie, że się podczepiam, ale już po prostu sama ze sobą nie daję sobie rady :(
Od zeszłego roku staramy się z mężem o drugiego bąbelka i chociaż co miesiąc mocno trzymam kciuki i mam ogromną nadzieję, to nadal nic. :( W tym miesiącu jednak jest inaczej. @ powinnam dostać pięć dni temu, a tu ani widu ani słychu. Piersi mnie nie bolą, ale są ciut większe, brodawki tak jakby lekko napuchły, są ciemniejsze. Latam siusi praktycznie co 30 minut, chociaż zazwyczaj wystarcz, że zawitam do kibelka kilka razy dziennie. Mam dziwne bóle w dole brzucha i kłucie co jakiś czas po stronie prawego jajnika. Tempka także dość nietypowa, bo zazwyczaj na czas okresu spada do 36,1 a teraz od długiego czasu utrzymuje się praktycznie na jednym poziomie - 36,5 do 36,7. Szyjka macicy jest twarda i dość wysoko, ale nie do końca domknięta (chociaż podobno tak może się zdarzać u kobiet, które już rodziły). Wszystko mnie wkurza, naprzemiennie z chęciami do ciągłego płaczu.
Wydawało by się więc, że nie pozostaje nic innego jak tylko radość z tego, że się udało ale... No właśnie, jest to chol***e "ale" trzy testy płytkowe wyszły negatywnie (jeden na trzy dni przed przypuszczanym dniem nowej @, drugi w tym dniu, a trzeci wczoraj) :( Cykle mam zazwyczaj 28-32 dni, więc już sama nie wiem.