Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Patrz_nie_dotykaj

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Patrz_nie_dotykaj

  1. Ze swojego doświadczenia- odpuście. By zajść w ciąże, trzeba "przytulać się " średnio co 2 dni. Takie są zalecenia lekarzy. Wiem, bo walczyłam 4 lata. Przeszłam przez cp, i poronienie. Około tydzień po owulacji zaszłam w ciąże. Wszystko jest możliwe. Trzeba wierzyć
  2. Bardzo dawno mnie tu nie było. I nie widzę dziewczyn, które były tu od początku. Nieważne. Ważne jest to, ze nadzieja umiera ostatnia. Po ciąży pozamacicznej i poronieniu, po długich 4 latach, równy miesiąc temu, po 12 godzinnym , strasznie ciężkim porodzie - na świecie pojawił się mój syn. Mężczyzna, mój mężczyzna. Teraz uśmiecha się do mnie, cieszy się gdy dostaje buziaka. I właśnie tym daje mi do zrozumienia, że warto było czekać. Naprawdę. Pamiętajcie - nigdy, ale to nigdy nie można się poddać.
  3. Witajcie. Ja właśnie zbliżam się do 8tc. Nic nie pisałam, nie chwaliłam się bo ostatnio się pospieszyłam i skończyło się ciążą obumarłą. W zeszłym tygodniu widziałam już serduszko maleństwa. I teraz czekam 3 tygodnie na kolejne badania. Panikuję, nie raz stwierdzam, że popadam w schizofrenię ciążową. Wystarczy, że jakikolwiek objaw ciąży znika na dzień, dwa czy trzy, a już wariuję i mam same czarne myśli w głowie. Ale staram się być szczęśliwa - tak pełną parą. Pozdrawiam.
  4. Witajcie. Nie zaglądałam do Was chyba od marca... U mnie nic się nie zmieniło. Po ostatniej ciąży, staram się ale nie tak jak po cp. Odpuściłam, bo chyba na razie nie mam siły. Lekarz mi powtarzał, że im wcześniej po obumarłej ciąży zaczniemy się starć to tym lepiej, ale ja mam dość. Mam jeszcze chwilę, nie jestem jeszcze w takim wieku, że to ostatni dzwonek. Nie wspominam, nie płaczę. Po prostu żyję dalej. Trochę myślałam, że to źle, że powinnam umierać od środka, jak każda matka. Ale mam wrażenie , że to właśnie po cp wylałam wszystkie łzy. Dodatkowo pojawiły się nowe problemy, w dni kiedy mam owu, po " zaciągnięciu" mego mężczyzny do sypialni, krwawię, tak już jest drugi miesiąc. I teraz czekam na wizytę u gina, coś się chyba dzieje niedobrego. Czuję w środku, że tak powinno już zostać, że nie jest mi pisane bycie matką...
  5. Ewel.. ogromne ale ciche gratulacje. U mnie lepiej, choć nie chce wracać do pracy. Nie mam na to siły. Nie potrafię walczyć z całym światem .Zamknęłam się w domu i tu czuje się najlepiej. Cieszę się, kiedy mój mężczyzna wraca do domu z pracy, uśmiecha się do mnie i przytula mnie. Cieszy mnie mój kot, który cały dzień śpi na moich kolanach. Ale nie cieszy mnie fakt, że 01.04 wracam do pracy. Teraz czekam na @, i zaczynamy "działać". Ciekawe ile lat tym razem.. Ściskam.
  6. U mnie już jest lepiej. Choć fizycznie już nie tak dobrze jak na samym początku. Niestety, kontrola u lekarza czeka mnie szybciej niż przypuszczałam. Leżąc na sali przedoperacyjnej, zastanawiając się nad sensem życia, pomyślałam sobie, że chyba już mam dość. Tego cierpienia, bólu. Obiecałam mojemu mężczyźnie, że będziemy się starać. Ale z drugiej strony, jeżeli mam przez to przechodzić po raz kolejny to ja odpadam - mówię dość. Moim największym problemem jest myśl, że nic się nie zmieni. Że tak będzie już zawsze. Któregoś dnia powiedziałam to na głos - żałowałam strasznie. Bo ilekroć mówię do mojego mężczyzny, po co mu taka "niedorobiona" kobieta, z brakiem możliwości zajścia w ciąże, odpowiada, że liczymy się my, i tylko my. Że razem tworzymy rodzinę, ja, on i nasz zwariowany kot. A dziecko to dopełnienie naszej miłości. Mówi tak, a gdy 18 stycznia powiedziałam, że zrobiłam testy, które są pozytywne, nigdy nie widziałam w jego oczach tyle radości i szczęścia. I codziennie pyta, dla pewności czy będziemy się starać. A ja codziennie, zaciskając powieki, odpowiadam, że tak. Choć w sercu coś krzyczy, że kolejnego razu nie przeżyję. A najbardziej zabawny z tego wszystkiego jest mój lekarz. Niewiele starszy od Nas, ze swoimi wielkimi przestraszonymi oczami. Opowiada o szczęśliwych zakończeniach kobiet, które też nie raz poroniły. Jedna z Nich po miesiącu od zabiegu, zaszła w ciążę i dzieciątko ma się bardzo dobrze. Heh - i teraz mam na języku bardzo dużo wulgaryzmów. Uspokajam się, i bardzo, bardzo cicho pytam ile ta kobieta ma jajowodów? Słyszę, że dwa. Oooo - to jest różnica między nią, a mną. Przepraszam, za wypracowanie. Samo jakoś tak wyszło......
×