Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

malachita

Zarejestrowani
  • Zawartość

    10
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez malachita


  1. Moje dziecko w tym wieku też nie robiło takich rzeczy jak wskazywanie palcem, świadome i celowe wypowiadanie słów mama, tata, raczej przydakowe. Na imię chyba też reagował sporadycznie, i podobnie jak z twoim maluchem wszędzie go było pełno i wszystko go interesowało. Nie jestem lekarzem ale wydaje mi się, że przesądzanie o tym, czy np dziecko jest głuche, na podstawie regowanie czy nieregowania na imię nie jest miarodajne. Spróbuj zwracać się do dziecka intonując, tak by wiedziało że warto zaregowac na imię bo chcesz mu Np pokazać coś cieka

    go. Może to głupie porównanie ale przecież nawet pies nie będzie regowac na swoje imię jeśli będzie się go wołać w kółko bezcelowo. 

    U mojego syna mowa rozwijala się wolno i też miałam z tego tytułu pewne obawy. Nawet zapisywałam miesiąc po miesiącu nowe słowa, co i Tobie polecam, przy równoczesnym poczytaniu o tym jaka jest szeroko rozumiana "norma" w rozwoju mowy. Moje dziecko jest zdrowe. Ma dwa i pół roku i pewnie mógłby mówić już wszystko, ale różnie mu to wychodzi. Składa cała zdanie, ale krótkie. Często jeszcze mówi "po swojemu". 

    Nie panikuj, ale bądź też czujna. Jeśli czujesz taka potrzebę skonsultuj malca ze specjalista. Może to cię uspokoi. 

    Dla mnie osobiście najbardziej niepokojącym byłoby nie utrzymywanie kontaktu wzrokowego, niechęć do kontaktu fizycznego, wspólnej zabawy polegające chocby na gilaniu, turlaniu się po podłodze, częste "odcinanie się" i pozostawanie w swoim świecie, ale to chyba takie zupełnie podstawowe które trudno przeoczyć. 


  2. 2 godziny temu, Ksantyge napisał:

    Takie dywagacje są bezsensowne. Kazda z nas ( i każdy) jest egoistą. Kobieta bezdzietna jest egoistką. Matka jednego dziecka jest egoistką. Matka wielodzietna jest egoistką. Każdy podejmuje decyzje pod siebie w zalezności od zabarwienia poczucia własnego dobra. Jedyne co sie różni to pogląd na temat własnego dobra, dla jednego będzie to to, dla drugiego tamto, ale zawsze będzie to pod siebie decydowane. Nawet działanie dla dobra dziecka wynika z egoizmu, bo jest to "moje dziecko", nie cudze i z nim sie utożsamiamy, widzimy część siebie.

    Co  do ciebie autorko to ...izmem jest podejmowanie tak poważnej decyzji o dziecku z powodu przesądu. Szkodliwie zachowują się ludzie wymyślający i przekazujący dalej przesądy. Podświadomość człowieka to złośliwy chochlik działający na zasadzie nerwicy natręctw. Stajemy się wtedy niewolnikami natręctwa.

    To, że jakiś jedynak umarł to co to ma znaczyć w ogóle? To jedynak nie ma prawa umierać ? U mnie w okolicy stoi pomnik z czterema krzyżami. Kierowca ciężarówki 30 lat temu zabił na drodze czworo dzieci z czego troje było dziecmi jednych rodziców i co ? Decyzja o trójce dzieci zapewniła im coś ?

    Decyzje o drugim dziecku podejmuj na zasadzie logicznych przesłanek. Przesłanki te sa różnorakimi elemantami jednej kostki rubika.

    Musisz się zastanowić czy chcesz się delektować macierzyństwem czy chcesz zapewnić swojemu dziecku po prostu towarzystwo (jakie by ono nie było). Przy czym jedno wyklucza drugie, bo nie da się już delektować macierzyństwem przy więcej niż jednym dziecku. Dziecko też nie może mieć już 100% matki dla siebie gdy ma rodzeństwo. Jednocześnie myśli o rodzeństwie dla pierworodnego lubią nawracać, szczególnie gdy latka twoje i męża zaczną uciekać i przyspieszać i pojawią myśli o waszej śmierci. Wtedy trzeba porozmyślać jak wasze dziecko będzie się czuło jako jedynak. Czy jest to dziecko nieśmiałe, zagubione ? Czy jest to dziecko przebojowe i towarzyskie. Jeśli to drugie to lepiej zniesie jedynactwo. Jeśli to pierwsze to lęk o jego jedynactwo się zwiększa.

    Jeśli chcesz dla dziecka towarzysza to lepiej się teraz decydować, gdyż za 10 lat różnica wieku pomiędzy dziećmi prawdopodobnie będzie stanowić dla nich przepaść, jednocześnie mała różnica wieku nie stanowi gwarancji, że pomiędzy rodzeństwem będzie więź. Życie jednak jest skomplikowane. Czasami wyciągamy do brata lub siostry rękę po pomoc mimo, że stosunki są złe. Sama tego doświadczyłam. Gdy nie miałam się jak dostać do szpitala to zadzwoniłam do brata (z którym nie mam o czym gadać i stosunki są żadne) zamiast do najlepszej przyjaciółki z którą tematy do rozmów się nie kończą. Dzieje się tak ponieważ z różnymi ludźmi mamy różne niepisane i nieartykułowane układy. Rodzina ma bardziej poczucie zobowiązań, z przyjaciółmi się bardziej czuje wiszące brzemie rewanżu.

    Decyzja o drugim dziecku to niekiedy spontan i nie mam na myśli tak prymitywnego powodu jak wpadka tylko spontan uczuciowy, jakiś impuls, który nas w tym a nie innym momencie popchnie do tej decyzji. Jeśli nie poczujesz tego teraz to może za 10 lat jak myśli o przemijaniu zaczną się piętrzyć. Wbrew powszechnej nagonce jest mnóstwo kobiet rodzących późno i kto im zabroni. Nikt. Każdy robi pod swój egoizm

    Pisze to jako matka jednego dziecka

    Nie spodziewałam się takiego odzewu, ale cieszy mnie to bardzo , bo być może ta "konwersacja" jakże moim zadaniem bardzo prawdziwa, życiowa, pełna mądrych refleksji,  pomoże nie tylko mi , ale też innym nadwrażliwym i niepewnym swoich wyborów matkom... 

    Z pewnością ...izmem jest decydowanie bądź nie decydowanie się na kolejne dziecko pod wpływem czyichś nieprzemyślanych słów, czy w ogóle pod wpływem kogoś, w imię czegoś. I może nawet rzeczywiście moje wyimaginowane obawy, ciągle wątpliwości, doszukiwanie się powodów do zmartwień tam gdzie ich nie ma są przejawem wewnętrzego napięcia i znerwicowanka? a nie ma mają wiele wspólnego z rzeczywistością? Paradoksalnie byłoby to nawet pocieszające, bo wskazywałobh na to, że może warto skorzystać z pomocy terapeuty by przestać wszystko analizować, rozpatrywać co by było gdyby.. A zacząć się cieszyć tym co się ma. 

    A co do dziecka to mój syn jest wyjątkowo otwarty, komunikatywny, odważny i radosny. Świetnie odnajduje się w każdym otoczeniu, bez problemu zaaklimatyzowal się w przedszkolu, lubi do niego chodzić, z chęcią pozostaje pod opieką babci, cioci itd Także pod tym względem, przynajmniej póki co, wydaje mi się że ma szanse wyrosnąć na tak samo pogodnego i samodzielnego człowieka, któremu nie doskwierałby brak rodzeństwa,czy poczucie osamotniona tym bardziej, że mój mąż ma sześcioro starszego rodzeństwa z czego każde ma dwójkę dzieci. Mały ma więc w sumie 12 najbliższego kuzynostwa! W tym w podobnym wieku, z którymi utrzymujemy stały i dobry kontakt. 

    Bardzo trafnie i pięknie ujęłaś kwestię "delektowania się" macierzyństwem. Rzeczywiście jest tak, że szczególnie teraz, gdy mały trochę podrósł i jest już bardziej samodzielny w pełni tym macierzyństem się cieszę i delektuje! Uwielbiam obserwować jak się bawi, eksploruje, tworzy, uwielbiam go usypiać i przysypiać razem z nim, widzieć jak zasypia wtulony z półuśmiechem. To z dwójką szczególnie małych dzieci byłoby utrudnione.. Bo albo usypiasz jedno albo drugie, albo jedno usypia mąż, drugie ty i w sumie cały dzień chyba skupia się na tym by "jakoś" przetrwać, wszystko "jakoś" ogarnąć dosłownie dwojąc się i trojąc z nadzieją, że dzieci szybko zasną.. 😋  Pod tym względem duża różnica wieku między dziecmi jest na plus choćby z punktu rodzica, który nie musi się dzielić na pół. 

     


  3. 2 minuty temu, Stała napisał:

    Jesteś wrażliwa. Jesteś nadwrażliwa. Delikatna. W tej kruchości można odnaleźć moc i siłę, która pozwoli ci patrzeć na wszystko racjonalnie i z opanowaniem. Ucz się tej sztuki.

    Z wiotkich gałązek powstaje mocny konar. Rośnie, dojrzewa i nic co z zewnątrz go nie złamie. Chyba, że drwal jednym machnięciem toporka rozbija myśli na setki kawałków.

    🤗 Dziękuję, to bardzo pokrzepiające i mam nadzieję, że nauczę się tej sztuki. Cieszę się, że wyrzuciłam to tutaj z siebie, może po prostu musiałam się wygadać, a miałam szczęście że trafiłam na rezolutne i życzliwe osoby, i bardziej racjonalne ode mnie.. :classic_tongue:


  4. 2 godziny temu, Stała napisał:

    Musiałabyś obwiniać cały świat za niepowodzenia, które spotykają cię po drodze. Ktoś spojrzy nie tak to znak, że rzucił urok i wracasz pamięcią do tego dnia, ktoś wypowiedział słowa w złą godzinę i dorabiasz historię. Umysł jest sprytny i płata psikusy. Nie popadaj w szaleństwo i obłęd.

    W tym pewnie też jest dużo prawdy... Zawsze wszystko biorę nazbyt do siebie, za bardzo się wszystkim przejmuję, martwię na zapas.. Pewnie i w tym wypadku zaczęłam dopisywać znaczenie słowom, które tak naprawdę nie powinny mieć znaczenia i nie wpływać tak na mój sposób myślenia. Także za tę opinię również dziękuję 


  5. 39 minut temu, AgsAgsAgs napisał:

    Nawet gdyby Twojemu dziecku cos sie stalo to nie bylaby wina Twojej matki. Ic mu sie jednak nie stanie. Bedzie rosl zdrowy i szczesliwy bo ma kochajacych rodzicow. 

    Tylko Ty autorko i Twoj maz macie prawo decydowac czy chcecie wiecej dzieci czy nie.  Jezeli masz teraz pewne problemy zdrowotne to najpierw poradz sobie z nimi, a pozniej wroc do tematu drugiego dziecka i zastanow sie nad tym tematem jeszcze raz. Wbrew pozorom do czterdziestki masz jeszcze czas na kolejne dziecko. Ogrom czasu by temat przerobic nawet kilka razy i dojsc do ostatecznych wnioskow. Teraz skup sie na sobie i na rodzinie ktora juz masz. Nie daj zasiewac w sobie ziarna strachu. Kazda matka i bez tego zawsze ma z tylu glowy by jej dziecku nic sie nie stalo. 

    Bardzo dziękuję za mądre słowa wsparcia i otuchy. 

    • Like 1

  6. 13 minut temu, Stała napisał:

    Serio? A wcześniej tego lęku nie miałaś? Z chwilą noszenia pod sercem pojawia się strach i rozterki o drugiego. Do śmierci. 

    Oczywiście, że tak i masz rację, ale taki lęk jest czymś naturalnym. A ja miałam raczej na myśli to, że jeśli nie daj Boże mojemu dziecku kiedyś by się coś stało (bo wiadomo życie pisze różne scenariusze) to może obwinialabym moją matkę o to, że kiedyś wypowiedziała takie słowa.. 


  7. 6 minut temu, Stała napisał:

    Cześć Kaśka. W razie czego ponieważ napisała, że ma swoje pasje i plany. Wychodzi na to, że drugie będzie piątym kołem u wozu. Natomiast w ostateczności, po rozmowie z mamą uznała, że w razie gdyby... będzie miała drugie. 

    Nie po rozmowie z mamą, bo ten dylemat mam od dłuższego czasu... I nie decyzją a właśnie rozterkami chciałam się z nią podzielić .. A jej słowa po prostu mnie zabolały i wywołały irracjonalny lęk o obecne dziecko


  8. 1 minutę temu, KateZRzeszowa napisał:

    Boże, XXI wiek,a ludzie przesądami żyją. Kiedys była koniecznosc posiadania większej ilości dzieci bo połowa z nich zmarła po urodzeniu,kilkoro w późniejszym wieku, syna zabrali na wojnę, rodzice potrzebowali pomocy w polu i domostwie. Takie byly czasy i świadomość wysokiej śmiertelności. Ludzie robią przesąd że wszystkiego czego nie rozumieją. Nad jedynakami nie wisi żadna klątwa i są zupełnie normalnymi ludźmi. Poza tym kiedy matka straci dziecko to szóstka innych jej go nie zastąpi. 

    Twoje dziecko ma 2 i pół roku,daj sobie czas bo się zajedziesz z dwójką małych. Poczekaj,może chęc na drugie przyjdzie a jak nie to więcej czasu dla ciebie. Grunt byś była szczęśliwa. "Rad" innych nie słuchaj bo oni żyją swoim życiem,a nie twoim. Tl

    Dziękuję... Tak wiem, to głupie że przecież nawet nie wierzę w przesądy (tym bardziej takie które nie istnieją)., a jednak takie słowa z ust własnej matki i babci mojego syna bardzo mnie dotknęły.. 


  9. Kobietki ile was borykało się z podjęciem decyzji o posiadaniu drugiego dziecka? Jaką decyzję podjelyscie? 

    Jest to kwestia która spędza mi sen z powiek. Mamy z mężem cudownego 2,5 letniego synka. Był dzieckiem planowanym. Koniec ciąży i pierwsze pół roku po narodzinach były dla mnie ciężkie gdyz wróciły zapomniane zaburzenia lękowe i depresyjne. Kilka takich epizodów zdarzyło mi się za młodzieńczych lat, potem parę dobrych lat spokoju aż do ciąży... No i teraz również miewam różne okresy niestety. Zawsze wydawało mi się że dwojka dzieci to stan idealny i tak będzie. Teraz nabieram wątpliwości.. a nawet jestem przekonana że póki co nie chce drugiego dziecka, bo jest nam dobrze jak jest... Nie należę do kobiet, które macierzyństwo uważają za cel i sens swojego życia. Kocham moje dziecko nad życie, ale mam też swoje zainteresowania, pasje, pracę, plany. 

    No i wszystko byłoby super, nie czułabym się gorsza z powodu posiadania jednego dziecka i zrobiłabym wszystko żeby syn również nie ucierpiał na jedynactwie.. Ale!! 

    Gdy powiedziałam mojej mamie o rozterkach, oczekując od niej może nie aprobaty, ale przynajmniej zrozumienia usłyszałam, że jej dwóch kolegów jedynkow zginęło w wypadku i że w ogóle "to" jest taki przesąd! Że dzieci nie mogą być jedynakami! 

    Na początku jej słowa chyba do mnie nie dotarły, ale potem zaczęłam je interpretować na jakiś dziwny sposób, traktowac chyba jak jakiś zły znak. Ta myśl nie daje mi spokoju. Teoretycznie wiem że to głupota, że żaden taki przesąd nie istnieje (do czego z resztą ona sama się przyznała i przeprosiła - że "tak palnęła" ). A mimo wszystko mam w sobie dużo irracjonalnego lęku o to, że jak syn nie będzie miał rodzeństwa to może mu się coś stać. Wiem jak to brzmi.. Moja mama kocha wnuka i nie miała nic złego na myśli, nie chciała mnie urazić a jednak.. Boję się że ta myśl będzie mnie przesladowac przez całe życie jeśli synek zostanie jedynakiem.. 

    Czy myślicie że to chore? Że jest tylko wynikiem mojego rozchwiania emocjonalnego i minie nawet jeśli nie zdecyduje się na drugie dziecko? Jak poradzić sobie z takimi myślami? 

    Z góry dziękuję i czekam na wasze doświadczenia w zakresie planowania rodziny, pozdrawiam 

     

×